Eden- za Murem cz 1

W życiu, musimy podejmować decyzję. Pchani w odmęty losu, wybieramy bardziej świadomie lub mniej. Czasem sięgamy celu. Zwykle jednak doznajemy gorzkiego smaku porażki. Pewien znany profesor powiedział mi, że świat jest jak olbrzymia scena. Gromadzący się w grupy ludzie odgrywają spektakl, każdy według zadanej roli. Szybko można dostrzec jednostki wybitne. Wyróżniające się spośród innych powodują, że przedstawienie nabiera barw, staje się atrakcyjniejsze. Czym jest podróż przez życie? Czy mamy możliwość wyboru roli, jaka nam zostanie przypisana, czy wręcz przeciwnie? Co oznacza być kimś wyjątkowym? Niestety, w swej mądrości Profesor nie potrafił mi odpowiedzieć na to pytanie, ani też na inne, zgoła, wydawałoby się ważniejsze. Kiedy jest się gotowym, by wyjść na scenę …

- Spoczywaj w pokoju...

Deszcz, pojawił się niespodziewanie. Zostawiając na grobie wiązankę polnych kwiatów, pobiegłam w kierunku cmentarnej bramy. Oczywiście, nie miałam parasolki. Sierpniowe wieczory bywają kapryśne. Ubrana w błękitną spódniczkę, koszulę i szkolny żakiet gnałam, co sił w stronę stacji metra. Nie było tak źle. Sędziwa teczka, osłaniała moją głowę. Gdyby tylko nie ten cholerny wiatr. Byłam pewna, że odsłaniał mi majtki. Nie dało się nie zauważyć tych samczych spojrzeń, a zwłaszcza pewnego chłopaka, który gapiąc się o mało, co nie wpadł pod samochód. Pff, Faceci… są tacy przewidywalni. Widok damskiej bielizny powoduje u nich natychmiastowe odłączenie mózgu. Dlatego zachowuję wobec nich dystans - na razie.

- Tova!Tova!

- O jest mój pociąg, w samą porę!

Powroty w godzinach szczytu bywają uciążliwe. Zatłoczone ulice, korki… ścisk panujący w wagonie- istna masakra. Moje włosy tego nie znoszą. Zawsze trochę ich stracę nie wspominając o pogniecionych okularach. Ile to już par wymieniłam? Nie zliczę! Na szczęście, dziś panuje spokój. Widzę nawet wolne miejsce. Siadam przy oknie, zakładam słuchawki. W oddali słyszę gong, wyłączam się.

Nazywam się Rena. Niewielu zna moje nazwisko, gdyż większość nazywa mnie po prostu przewodniczącą. Mieszkam w Edenie. Spokojnie nie w raju, zresztą raj ma z tym miastem niewiele wspólnego. Jestem trzecim pokoleniem wychowanym za wielkim murem. Spytacie mnie, czym jest Eden? Najprościej rzecz ujmując, miejscem, w którym żyję. Wielka wojna, którą zgotowały poprzednie pokolenia, prawie doszczętnie zniszczyła planetę. Zanieczyszczona woda, braki żywności, wszechobecne choroby... świat nadal dochodzi do siebie. Ciekawi mnie, jakim trzeba być idiotą, by dopuścić do tak wielkiej katastrofy. Ja i tak nie miałam najgorzej. W stosunku do moich rodziców, którzy większego życia spędzili pod ziemią, przynajmniej mogę zobaczyć słońce. Stąd moja pogarda do osób o nikłym ilorazie inteligencji. Niestety, spotykam ich całe mnóstwo. Władze tłumaczą to skutkiem wojny, czy jakoś tak. W zasadzie wszystko tak tłumaczą. Przerwy w dostawie prądu, gazu, wody…. Ale czy to prawda? Sama nie wiem, brzydzę się polityką. Jedno jest jednak pewne. Dzisiejszy świat zupełnie odstaje od tego, o którym opowiadał mi profesor. Czasem zaczynam wątpić, czy w ogóle taki istniał…

Średnia ocena: 5.0  Głosów: 1

Zaloguj się, aby ocenić

Komentarze (3)

  • zsrrknight dwa lata temu
    nawet nawet, ale interpunkcja zdecydowanie do poprawy.
  • MKP dwa lata temu
    Ciekawie napisane :)
  • krajew34 dwa lata temu
    Zadziwiająco nawet ciekawe, choć parę rzeczy można poprawić.

Napisz komentarz

Zaloguj się, aby mieć możliwość komentowania