Poprzednie częściEden- za Murem cz 1

Eden - za murem cz. 2

Mój przystanek, na szczęście przestało padać. Krótki spacer dotlenił mi mózg. Podążając za przyjemnym zapachem świeżego pieczywa, pokrótce trafiłam przed znajome drzwi. Nareszcie, byłam do domu.

- Wróciłam!

- Oho, nasz orzeł wrócił!

- Jak grochem o ścianę… Ile razy można powtarzać. Nie jestem żadnym jastrzębiem, Tato!- wrzasnęłam do krzątającego się w kuchni ojca. Zdejmując przemoczone buty i żakiet, rozpięłam mokre włosy. Nadeszła moja mama. Wychodząc zza kotary, niosła brudne naczynia. Z Sali dobiegał duży gwar.

- Proszę, proszę! Co ja słyszę? Czyżby nasza Rencia potrafiła się odgryźć się facetowi?

- To tylko ojciec. On się nie liczy….

- Cześć Timmy… Też się cieszę, że cię widzę…- westchnęłam do zbiegającego po schodach brata. Zatrzymując się spojrzał na mnie ze zdziwieniem.

- Siemasz Siostra! Czyżbyś została Miss mokrego podkoszulka? A nie wybacz! Nie miałby, kto na ciebie zagłosować!

- Timmy!

To właśnie moja rodzinka. Mój młodszy braciszek Timmy oraz rodzice. Mieszkamy w domu, w którym Mama z Tatą prowadzą rodzinną piekarnię. Zwykłą, nic specjalnego. Oprócz pieczywa, serwujemy także ciasta i kawę, głównie popołudniami. W domu zawsze jest głośno, przyzwyczaiłam się. – Spory ruch….- stwierdziłam po chwili wchodząc do kuchni. Tata szykował kolejne zamówienia, mama zaś wycierając szklanki i… poganiała go.

- Pośpiesz się! Nie mam całego dnia….

- Co ty nie powiesz…. Co słychać Rena, jesteś głodna? Nałożyć ci Coś?

- Zjesz coś? Jesteś głodna? A może ciasteczka, Córeczko?! Ona nie ma dwunastu lat! Tato! – wtrącił szperający w lodówce Timmy. Kątem oka zerknęłam na Mamę, ubaw miała po pachy.

- Ty zdaje się miałeś się uczyć? Czego tam, tak szukasz?- zreflektowała się po chwili.

- Mleka…

-Co myślisz, że jeszcze urośniesz? Albo że ci.. urośnie? – parsknęłam śmiechem dodając ze śmiechem.

-Milcz wiedźmo jedna!

- Kochanie, Jest dziś Pani Fu na Sali?- odezwał się nagle Tato, jak gdyby wyrwany z matni.

- Chyba jest, a co?

- Właśnie sobie coś przypomniałem…Idę się uczyć!

Drzwi od lodówki trzasnęły z hukiem. Przerażony Timmy, duszkiem wypił mleko po czym sprintem, wybiegł z kuchni. Plujący mlekiem wyglądał naprawdę komicznie.

Dla ścisłości Pani Fu, to nasza sąsiadka. Przemiła kobieta, bardzo bogata i bardzo stara, która pomagała w naszym wychowaniu. Nie wiadomo, czemu, upatrzyła sobie mojego brata. Prawdopodobnie, dlatego, że bardzo przypomina jednego z jej synów. Gdy tylko słyszy jej imię, dostaje ataku paniki- dosłownie.

- Papa!- rzekłam po chwili, machając mu tryumfalnie.

- Nie myśl sobie, że ujdzie ci to płazem tyczko! Kto się śmieje ten się śmieje ostatni!

- I vice versa!- odpowiedziałam, widząc jak znika w korytarzu. Przeczuwałam, że za tymi słowami mogą kryć się problemy. Mój brat jak coś sobie ubzdurał, zwykł dotrzymywać słowa. Zwłaszcza jeśli chodziło o coś złośliwego.. i dotyczyło to mnie.

- No i czego się, wściekasz?! Przecież brat ci dobrze życzy! Ja w twoim wieku…

- Tak Mamo, wiem! Słyszałam to już setki razy…– ucięłam nadchodzący wykład matki. Stojąca nad ojcem, chyba nie zauważyła, że krzyczy mu prosto do ucha.

- Czy ktoś tu do kurwy nędzy pracuje?! Zamówienie gotowe! Brownie na czwórkę, bezy na piątkę! Nie zapomnij o gorącej czekoladzie… Pamiętasz wszystko?!

- Spokojnie, przecież nie robię tego od wczoraj… I nie musisz tak krzyczeć! Nie jestem głucha, kretynie!- odpysknęła nabuzowana mama. Zaczynało się robić nieprzyjemnie…

- Rena masz coś do roboty?

- Jutro na apelu mam wygłosić mowę powitalną, więc nie za bardzo.- odpowiedziałam, wyciągając z lodówki sałatkę. A, co?

- Jak zjesz, to pomożesz na Sali. Matka nie nadąża dziś z zamówieniami. Strój masz w…

Nie wiem, czy Tato do końca był świadom swoich słów. Chcąc nie chcąc, wypowiedział je. Teraz to Mama kipiała złością, a kiedy tak jest, finał może być tylko jeden. Pan kierownik, dostał patelnią w łeb!

- Coś ty powiedział!?

-, Co Ja?!

- Tak Ty! Impotencie jeden! Ja nie nadążam z zamówieniami?! Ja nie nadążam?!... Ach Ty!

- Do roboty! Rusz się!

Wtedy Tata zrobił coś, czego nigdy nie robił, a mianowicie klepnął mamę w … tyłek. Mama równie zdziwiona jak ja, zaczerwieniła się. Nie mówiąc nic, zabrała zamówienie po czym dumnie wypinając pierś, wyszła, wypowiadając tylko jedno słowo:

-Gbur!

Zapanowała cisza. Nie mówiąc nic, trwaliśmy we dwoje w milczeniu. Po chwili Ojciec, wyjął z zamrażarki zimny okład. Rękę miał czerwoną, jak cegła.

- Warto było? – spytałam powoli przeżuwając sałatkę.

- I tak się dowie, prędzej czy później. Gdybym jej pokazał, nie wyszłaby stąd przez następne dziesięć minut. Moglibyśmy stracić klientów. A tak to cisza, spokój…- westchnął.

- Twoja ręka mówi, co innego…

- Chyba nie chcesz mi powiedzieć, że nie zasłużyłem…- odparł się drocząc. Kładąc okład na ręce , mocno przewiązał go ścierką, całość maskując rękawem. Widać robił to nie pierwszy raz. Ciekawe, czy z nami też stosował tę taktykę?

- Byłam na grobie profesora…- oznajmiłam po chwili, zmieniając temat.

- No tak, w końcu dziś trzydziesty pierwszy. I jak, spotkałaś kogoś znajomego?

- Skąd to pytanie? Przecież na groby nie chodzi się by spotkać kogoś znajomego! – warknęłam szybciej zajadając sałatkę.

- Spokojnie córcia…Przecież nic złego nie miałem na myśli…

- A czy ja coś mówię?! Zlał mnie deszcz! Jestem przemoczona, a w dodatku jakiś facet widział moje majtki! Co za Obrzydlistwo! Powiedz Tato czy podnieca cię widok dziewczęcej bielizny?!- spytałam w pełni sfrustrowana.

- Ekhm.. oczywiście, że nie, kochanie.

- No właśnie!

-, Chociaż, jeśli to byłyby majtki twojej mamy…- odrzekł po chwili zastanowienia ojciec.

- Tato!

-Rena?! Zjadłaś już!? Musisz mi pomóc ledwie nadążam!

- Właśnie skończyłam! Idę się przebrać!- krzyknęłam, rzucając naczynia do zlewu. Matko, ale mnie dziś wszystko wkurza!

Prawdę mówiąc mama spadła mi z nieba. Nie chciałam drążyć tematu profesora, a rzucając się w wir pracy łatwiej o wszystkim zapomnieć. Ojciec miał rację. Ruch był spory, jak na naszą knajpkę niespotykany. Tutaj On jest szefem. Odpowiada za dostawy a także za przygotowanie chleba oraz ciast. Chodź w domu jest oazą spokoju, to w pracy zwykle pokazuje oblicze tyrana. Może dlatego staram się być perfekcjonistką? Wygląda na to, że mam to po nim.

Mama pracuje na sali. Parzy kawę, serwuje ciasta i non stop chodzi…, Jeżeli coś po niej odziedziczyłam, to z pewnością smukłą talię. W młodości musiała sporo ćwiczyć. Często powtarza, że ruch to zdrowie. Czasem aż do znudzenia. Co by jednak nie mówić, jak na swój wiek jest istną…sexbombą. Ma proste blond włosy, długie nogi i fajne krągłości. Chciałabym mieć w jej wieku takie ciało. No, ale chcieć, to nie zawsze znaczy móc.

Pozostał jeszcze Timmy. Blondwłosy młodzieniec o ciętym dowcipie i wyglądzie Michała Anioła. Niebieskie oczy, wąska twarz, kręcone loki. Chodź ma szesnaście lat, z pewnością ma na koncie kilka złamanych serc. Uroda matki, intelekt ojca - zabójcza mieszanka. Takich facetów unikam jak ognia. Dziewczyny, strzeżcie się ich!

Na końcu pozostałam Ja. Niewysoka brunetka w okularach, o długich włosach i zielonych oczach. Unikająca mężczyzn, bez planów na przyszłość. Aktualny status: Beznadziejny!

Następne częściEden- za Murem cz 3.

Średnia ocena: 4.5  Głosów: 2

Zaloguj się, aby ocenić

Komentarze (3)

  • Józef Kemilk dwa lata temu
    Całkiem, całkiem. Jest dosyć dynamicznie, jakby człowiek musiał szybko czytać, by zdążyć chwycić słowo.
    Wiele niewiadomych i to jest ok. Z czasem pewnie się wyjaśni.
    Pozdr
    5
  • MKP dwa lata temu
    Tekst dobry i dynamiczny, ale interpunkcja niestety nie nadąża za fabułą :)

    "Tato!-" "spokój…-" "-Gbur!" - zawsze oddzielamy pauzę, półpauzę od tekstu w dialogach spacją.

    "Parzy kawę, serwuje ciasta i non stop chodzi…, Jeżeli" - albo przecinek albo wielokropek. To jest jedna z głupich sugestii worda, żeby stawiać ten przecinek: wiem, bo sam w nim piszę:)

    "-, Chociaż," "-, Co Ja?!" - a tu kolejna podpowiedź Worda:) Bez przecinka, nie robimy tak.

    "Aktualny status: Beznadziejny" - mała litera po dwukropku, chyba że nazwa własna to wtedy z dużej litery.

    "Kładąc okład na ręce , mocno" - przecinki przyklejamy do wyrazu poprzedzającego znak i "kładąc okład" to takie mało maślane. W jednym lepiej będzie użyć synonimu.

    "- Ekhm.. oczywiście," "On się nie liczy…." - albo jedna kropka albo trzy kropki.

    "- Warto było? –" - albo pauza, albo półpauza: obie formy dozwolone, ale konsekwentnie trzeba używać jednej.

    "- Kochanie, Jest dziś Pani Fu na Sali?-" - Word uwielbia słowo "sali", użyte w kontekście pomieszczenia, zapisywać z dużej litery - nie należy mu ufać:)

    Za interpunkcję 4, ale robię to z ciężkim sercem, bo tekst czyta się dobrze.
  • Kiro dwa lata temu
    Dzięki, za grad podpowiedzi.Tak, używam Worda i niestety interpunkcja nie jest moją mocną stroną. Dziękuję za merytoryczny komentarz..

Napisz komentarz

Zaloguj się, aby mieć możliwość komentowania