Fanfik Pory na przygodę — Rozdział pierwszy, czyli jak wymyśić oryginalny tytuł serii

Dedykacja tym, którzy to czytali za czasów moich początków. :)

 

Perspektywa Marceliny.

 

Słowa w mojej głowie próbowały zrobić wszystko, co w ich mocy, aby złożyć się w jakąś zgrabną piosenkę. Właściwie to w cokolwiek, co można by nazwać czymś zgrabnym. Niestety zmęczenie górowało nad moim umysłem, przez co nie miałam absolutnie żadnych pomysłów. No, chyba że liczyć teksty takie jak „Gdy brak ci sensu życia, a szu bi du bi du. To śmierć ci łeb ujebie a szu bi du bi du…”*, ale jeśli mam być szczera, to coś nie zasługiwało nawet na rozmyślanie o wpisaniu tego do mojego pamiętnika. I to nawet pomimo tego, że to jedna z lepszych rzeczy przychodzących mi do głowy. Ech... jaka ja jestem beznadziejna.

Ziewając przeciągle, spojrzałam kątem oka na stojący na skraju biurka zegarek. Parę minut temu minęła północ. Niby to nie moja pora snu, ale po wczorajszej przygodzie z Finem byłam wykończona i obolała. Na myśl o blondynie uśmiechnęłam się pod nosem. Trzeba mu przyznać, słodki z niego chłopak, a i zdolny wojownik przy okazji. Szkoda tylko, że nie zna się ani na kobietach, ani na życiu. Mniejsza z tym, byłam zbyt zmęczona na rozmyślania o chłopcach. Szybko i bezszelestnie spakowałam tekst wraz z całą resztą do torby. Nie miałam zamiaru go budzić. Nie wiedział, że tu jestem a ja, z oczywistych powodów, nie miałam zamiaru go o tym uświadamiać.

Może i robiłam to już od dłuższego czasu, ale ciągle czułam, że nie powinno mnie tu być. „No, ale tu jestem” — Pomyślałam, po czym napiłam się wody, którą zostawił tu Finn. „I nie ma sensu tego rozpatrywać. Padam z nóg”. Kiedy już znalazłam się w jego sypialni, poczucie bycia intruzem jedynie się wzmogło. Tak, stanowczo nie powinnam się tu znaleźć. Problem polega na tym, że od dłuższego czasu mogłam zasnąć tylko, kiedy on był obok mnie. I wszystko byłoby dobrze, gdyby nie to, że nie zdziwiłabym się, gdyby Finej dowiedziawszy się o wszystkim, zechciał mnie zabić. Na szczęście był prosty sposób na to, by się o tym nie dowiedział. Łatwy w teorii, ale trudny w praktyce.

Wszystko, czego potrzebuję to wstać wcześnie.

 

Perspektywa Fina.

 

Obudziwszy się, ciągle leżałem z zamkniętymi oczyma. Po wczorajszej przygodzie z Marceliną czułem się okropnie. Bolało mnie wszystko, co boleć mogło, a żołądek myślał, chyba że jestem na tygodniowej głodówce. Po takiej długiej i ciężkiej wyprawie powinienem chyba odpocząć co najmniej parę dni. Obracając się powoli na drugi bok, uświadomiłem sobie, że to był genialny pomysł. Chciałem ponownie zasnąć, ale instynkt sprawił, że poczułem się gotów na przebiegnięcie maratonu.

Nie byłem w moim domu sam.

Otworzyłem szybko oczy, ale nikogo nie zauważyłem. To było dość oczywiste, przecież to mój dom. W każdym razie wiedząc już, że nie zasnę, wygrzebałem się z łóżka.

„Co jest, kurwa?” — Jedynie to zdołało się przebić przez me zdziwienie, kiedy dostrzegłem Marcy.

Ona tu była. Spała. Jak? Czemu? Jak? Jak długo tu była? I tak w ogóle, to jak? Zresztą, te pytania nie były wtedy ważne. Ważne jest to czy była głodna. Jeżeli tak, to miałem przesrane. „No dobra Finn, musisz byś spokojny. Wdech, wydech. i takie tam”. W lodówce powinno być coś czerwonego. Podstawowym pytaniem było, czy powinienem robić dla niej śniadanie. Jeżeli to zrobię, będę zmuszony z nią pogadać, a tego nie chcę. No, ale jeśli tego nie zrobię, ryzykuję tym, że to ja będę śniadaniem. Westchnąłem przeciągle. Ostatni argument był dość przekonujący, więc chcąc nie chcąc, musiałem jej to śniadanie przyszykować.

Perspektywa Marceliny:

Kiedy się obudziłam, chciałam zostać jeszcze jakieś pięć minut dłużej, ale wiedziałam, że to było nie możliwe. To znaczy, było możliwe, lecz na pewno nieroztropne. No, ale przecież pięć sekund zaszkodzić nie mogło. A przynajmniej tak myślałam. Z błędu wyprowadził mnie odgłos otwieranych drzwi oraz przesiąknięty nutką zniecierpliwienia głos Finiego.

— Obudziłaś się już, bo nie wiem, czy wiesz, ale Balonowa ma do mnie dzisiaj wpaść — Jak z bicza strzelił, znalazłam się pod sufitem. Jak to możliwe, że obudził się przede mną?!

— Słuchaj Finni, ja mogę wszystko wyjaśnić!

— Chyba nawet powinnaś — powiedział z wyrzutem, po czym wyszedł. Na odchodne rzucił — Jak się przebierzesz, to zejdź na dół, dobrze?

 

Perspektywa Fina:

 

Chyba nie miała zamiaru się przebierać, gdyż natychmiast pojawiła się przede mną. Zakłopotana gładziła swoje długie włosy, unikając kontaktu wzrokowego. Staliśmy tak przez parę minut, otoczeni głęboką i niezręczną ciszą. Kiedy w końcu miałem ją wyminąć i dokończyć to śniadanie, chrząknęła cicho, po czym przemówiła.

— Pamiętasz moją depresję sprzed roku?

— Oczywiście, że tak. Jak mógłbym zapomnieć?

Marcy była wtedy kompletnie rozbita. To znaczy ludzie, to znaczy wampiry zwykle są rozbite, gdy mają depresję, ale to był chyba jakiś szczególnie ostry przypadek. Od samego patrzenia na nią wiadomość o wygraniu w totka stawała się nagle smutna. Niby próbowała udawać, że wszystko było w porządku, lecz jeśli mam być szczery, to owszem, jest zdolną dziewczyną o wielu talentach, lecz za aktorstwo nie powinna się brać.

— Pamiętasz, jak mi pomogłeś z niej wyjść? — Rumieniec wystąpił na jej twarz.

— Ta—tak — odpowiedziałem zakłopotany.

Kiedy rok temu dowiedziałem się o tym, że ma depresję, zrobiłem coś bardzo, ale to bardzo głupiego. W sumie to może i szalonego... Mniejsza o szczegóły, po prostu nam obu puściły wtedy hamulce. Próbowaliśmy po prostu o tym zapomnieć, ale łatwo powiedzieć, trudno zrobić. Koniec końców postanowiliśmy zostać bardzo bliskimi przyjaciółmi. Znacznie bliższymi niż dotychczas. Co jak widać, średnio nam wychodzi.

— No bo widzisz, ostatnio znowu mnie to dopadło. Nawet nie wiem czemu, ale nie chciałam po raz kolejny prosić cię o pomoc. To chyba kwestia wstydu. — Przygryzła usta i pewnie by się zarumieniła, gdyby jeszcze mogła.

— Jeżeli nie chcesz o tym gadać teraz, to zrozumiem — odparłem, starając się ignorować cichutki głosik w mojej głowie, oznajmiający mi, że to ja nie chcę o tym rozmawiać.

— Pewnej nocy już nie mogłam znieść tej samotności, więc odwiedziłam cię. Niestety, spałeś jak zabity… — Kolejna przerwa. — Nie wiem czemu, ale położyłam się obok ciebie, a chwilę później zasnęłam. Aha... To było dość... bezpośrednie. A przy okazji niespodziewane. No, ale z drugiej strony nic spodziewanego nie dałoby takich efektów.

Nagle coś sobie przypomniałem.

— Przecież zamknąłem drzwi.

— Tak, ale to był kiedyś mój dom. Zapomniałeś o tym? Ciągle mam klucze. — Robota na weekend, zmiana zamków.

— A później zaczęłaś robić to każdej nocy? — zapytałem, chcąc mieć to już za sobą.

— Tak. — Zarumieniła się jeszcze bardziej.

Pewnie powinienem być na nią wściekły. Ba! Powinienem chcieć ją zabić, ale po prostu nie mogłem. Za dobrze ją znałem, żeby długo się na nią gniewać. Spojrzałem na nią, była na krawędzi płaczu. W tym momencie te resztki gniewu, jaki czułem stopniały, a na ich miejscu wyrosło współczucie. Przytuliłem ją. Trwaliśmy w tej pozycji kilka minut. Okej, to było dziwne. Po tym wszystkim po prostu ją przytulam. Kolejna robota na weekend, nauka asertywności.

— Chyba znowu mam depresję — wyszeptała cicho.

— Może powinniśmy wezwać Balonową? No wiesz, ktoś, kto włada całym królestwem, a i tak zajmuje się nauką, na pewno coś poradzi.

— Królestwem wybuchających pod wpływem strachu cukierków o IQ równym minus dwa — mruknęła. — Myślisz, że pomoże?

— No wiesz, jestem pewien, że wie absolutnie wszystko o psychologii.

— Może i masz rację... — westchnęła głośno — Możemy zrobić to później?

— W porządku.

— Finni, mogę tu zostać?

— Serio? Włamałaś się do mnie, spałaś w moim łóżku, a teraz chcesz tu zostać? — Gniew nagle stwierdził, że zostawił włączone żelazko i wykopał współczucie na zbity pysk.

— Nie mam parasolki, chciałam wrócić w nocy. — A to chyba co innego. Nie ma co, popisałem się Finn, naprawdę.

— Okej — westchnąłem, udając zrezygnowanie. — Możesz tu zostać, ale tak szybko, jak to będzie możliwe, wracasz do siebie.

— Dzięki. — Cmoknęła mnie w policzek.

Pocałowała mnie w policzek... to było wspaniałe. Oczywiście robiła to już miliony razy, ale teraz było inaczej. Nawet nie mam pojęcia czemu. Może dlatego, że teraz wiem o tym, że spała obok mnie przez... no właśnie, przez jaki czas? W każdym razie ta teoria brzmi sensownie. Nie mniej jednak jest inne, znacznie ważniejsze, pytanie. Jakim cudem nigdy się nie zorientowałem, że mam nieproszonego gościa. Myślałem o tym przez kilka godzin i doszedłem tylko do jednego wniosku, musi umieć poruszać się znacznie ciszej, niż myślałem. No i przy okazji to, że muszę być debilem. Co jest oczywistością więc… zresztą, to bez znaczenia. Spoglądnąłem zniecierpliwiony na zegarek. Przy okazji uświadomiłem sobie, że to, iż zmieniał czasem swe położenie, nie był jednak moją paranoją.

Balonowa powinna tu być od jakichś dwóch godzin. No, ale jak to mówił Jake, kiedy kobieta się nie spóźnia, to jest źle. Drugiej mej myśli co prawda nie powiedział, ale chyba też była dobra. Kiedy dziewczyna, którą powinieneś wywalić za okno, znajdując dla niej wcześniej pseudo parasolkę, bierze właśnie szybki prysznic, to za bardzo pozwalasz sobie wchodzić na głowę. No, ale niech jej będzie. W końcu powinna jakoś wyglądać podczas naszego spotkania z Balonową. Ktoś zapukał do drzwi, więc zniecierpliwiony szybko jej otworzyłem.

— Wybacz spóźnienie, miałam wiele spraw na głowie. — Jedyne co zdążyłem zauważyć, zanim weszła to fakt, że miała na sobie długą, czerwoną suknię.

— Czemu nie odpowiadałaś na moje telefony?

— Padł mi, wybacz. — Zarumieniła się. Chwila, co to za zapach? Jej najlepsze perfumy? Mniejsza, nie wnikam. Kobiety.

— Okej — westchnąłem. — Ale następnym razem po prostu powiedz mi, że nie masz czasu.

— Miałam czas, po prostu coś mi wypadło. Dlaczego chciałeś się ze mną widzieć? — Usiadła na sofie, zakładając jedną nogę na drugą.

— Długo by mówić. Chcesz coś zjeść?

— Czemu nie?

Zniknąłem na chwilę w kuchni, żeby zrobić sałatkę. Boże, co powinienem powiedzieć? „Marcelina śpi obok mnie każdej nocy”? A może, „Co jeśli, powiem ci, że Marcy spędza każdą swoją noc właśnie tu?” Jeżeli to zrobię, to ona zrobi mi po prostu długi i nudny wykład o związkach. A i oczywiście będzie zazdrosna. Niestety, jeżeli powiem jedynie, że Marcy ma znowu depresję, zechce dowiedzieć się, jak się o tym dowiedziałem. Nie mogłem też po prostu nazmyślać, za dobrze mnie znała. I co tu należało zrobić?

— Chcesz o czymś pogadać? — zapytała.

— Nie, nie chcę — zawiesiłem na chwilę głos. — Albo wiesz co? Jednak jest coś, o czym chcę ci powiedzieć. — Nabrałem powietrza do płuc. Teraz albo nigdy, innej opcji nie ma.

— Słucham uważnie. — Oparła głowę na zaplecionych dłoniach i spojrzała mi głęboko w oczy.

— Chodzi o mnie i…

— Buu! — Spadając z krzesła, niemalże rozwaliłem sobie głowę, a Bonnibel prawie dostała zawału.

— Marcelina jest tutaj? — zapytała, wstając.

— Jak słyszałaś... — warknąłem lekko. Ta dziewczyna zaraz wykorzysta limity mej cierpliwości.

— Gdzie ona jest?! — No, limity Bonnibel już wykorzystała. Jeszcze nigdy nie widziałem jej tak wkurzonej.

— Tutaj. — Pojawiła się, siedząc na moim stole.

— Co ona tu robi?

— Siedzę, a co? Nie wolno?

— To jest właśnie to, co chciałem ci powiedzieć… — W końcu pozbierałem się z podłogi. Kurwa, dzisiejszy dzień nie może być gorszy.

— Zaprosiłeś ją na n a s z ą randkę?!

— Randkę? — zawołałem zszokowany. — To nie była ran… — Spoliczkowała mnie, po czym wybiegła z domu ze łzami w oczach. Kurwa, dopiero teraz nie może być gorzej.

 

*Autorstwa Ichigo-chan, dziękuję za pozwolenie na użycie.

Średnia ocena: 4.7  Głosów: 3

Zaloguj się, aby ocenić

Komentarze (5)

  • KarolaKorman 26.12.2015
    No po prostu zrobiłeś mi ogromną przyjemność wstawiając to ponownie i dając tym samym znowu to przeczytać :) Uwielbiałam czytać ten fanfik, o czym na sto procent dobrze wiesz, bo śledziłam tę serię, a ty ją skasowałeś. Super, że jest znowu, 5 :)
  • Slugalegionu 26.12.2015
    No pewnie, że wiem. :D Miło mi, że ciągle się podoba. :) Zaraz będzie drugi rozdział.
  • KarolaKorman 26.12.2015
    Ha, ha, już się cieszę :) Nie wie, że nie widziałam go wcześniej, a jest dwa dni, ale co się odwlecze...
  • patyy 28.12.2015
    Zaczęłam to czytać, ponieważ czyta to Karola, a moim zdaniem ma dziewczyna dobry gust.
    I wiesz co, pierwszy Twój tekst, który naprawdę mi się spodobał, eh. No nie powiem, wciągnąłeś mnie i chyba będę czytać dalej. Nie, no napewno będę czytać dalej. 5!
  • Slugalegionu 28.12.2015
    Dziękuję bardzo. Pozostaje mi tylko życzyć miłej lektury. :)

Napisz komentarz

Zaloguj się, aby mieć możliwość komentowania