Fanfik Pory na przygodę — Rozdział drugi, czyli jak NIE przyzywać demonów i jak NIE wykiwać wampira

Perspektywa Bonnibel:

 

Jakim cudem mogłam uwierzyć w to, że Finn zaprosił mnie na randkę? Jak w ogóle mogłam być aż tak głupia. No, ale z drugiej strony to było niesprawiedliwe! Przecież mieliśmy być sami! Mój plan był absolutnie idealny, a ona go zniszczyła! Wspomnienia z planowania naszej randki wracały, krążąc po mojej głowie. Kiedy zdałam sobie sprawę z tego, że go kocham, on był już z nią. Z Phoebe. Nigdy nie mogłam pojąć, czemu wszyscy wołają na nią Ognista Księżniczka, ale cóż, to nie moja sprawa, więc nie będę się sprzeciwiać. W każdym razie głupia smarkula myślała, że skoro jest równolatką Fina to może go sobie zająć. Oczywiście na początku był to duży problem, jednak czym dla mnie są problemy? Jedynie przejściową niedogodnością. Szybko znalazłam rozwiązanie, mianowicie zahipnotyzowałam Fina tak, aby miał ten swój „proroczy” sen. I tyle, trzeba było jedynie odczekać parę miesięcy, żeby nikt nie nabrał podejrzeń. Niestety wszystko prawie się posypało, kiedy Jake zaczął być podejrzliwy, ale to na szczęście jedynie nieistotny szczegół. Siedząc u swojej żony, nie powinien nawet zauważyć zmiany naszych relacji.

Chociaż muszę przyznać, że byłam lekko zaskoczona, kiedy zaprosił mnie do siebie. Myślałam, że poczekam jeszcze jakieś dwa może trzy tygodnie, zanim do niego uderzę, ale grzechem byłoby nie skorzystać z takiej okazji. Wszystko miało być idealnie, sprowadziłam nawet najlepsze ubrania w całym królestwie, ale Marcelina zepsuła wszystko! Znowu! Tak jak wtedy… a zresztą nieważne. Stare dzieje, nie warto ich rozpamiętywać.

Na szczęście na nią też znajdzie się sposób, lecz tym razem, muszę działać szybko. Cierpliwość może i popłaca, ale guzdranie się to co innego. Nie mam czasu na trzecią dziewczynę Fina. Moje rozmyślania na ten temat przerwało wejście Pana Miętówki. W sumie to jedyny myślący i posiadający własne zdanie cukierek, jaki znam. Potrafi nawet mi przyłożyć i właśnie dlatego na wieki wieków pozostanie jedynie kamerdynerem. A przynajmniej do czasu mej abdykacji.

— Testy zakończone. Miała pani, rację, te materiały są bardzo wybuchowe, ale ciągle nie rozumiem, czemu tu było takie ważne?

— To nie twój biznes — odparłam, udając spokojną.

— Z całym szacunkiem znam panią i wiem, że z takich tajemnic często rodzą się kłopoty. — Położył gruby plik dokumentów na biurku. — I dlatego mimo wszystko chciałbym to wiedzieć.

— A chcesz być zwolniony? — zapytałam gniewnie.

— Nie — odpowiedział po chwili zastanowienia.

— To dobrze. — Wróciłam do swoich obliczeń. Problemy to tylko przejściowe niedogodności, ostatecznie to ja zawsze będę zwyciężczynią.

 

Perspektywa Pana Miętówki:

 

Co ona zamierza do jasnej cholery zrobić? Nie wiem czemu, ale mam co do tego złe przeczucia. Niestety, klasycznymi metodami nie mam szans tego wybadać. A ogrom kamer, jakie rozstawiała, gdzie się tylko dało, wykluczał również klasyczne szpiegostwo. Ech… to w jednym rację ma zawsze. Problemy to tylko przejściowe niedogodności, a że demony wiedzą absolutnie wszystko, no, może prawie wszystko, to ciągle mam parę asów w rękawie. Jakby tego było mało, rytuał przywołania powinien być prosty.

 

Pół godziny później.

 

Cynamonek był zawieszony na długiej linie, jakieś dwa metry nad ziemią. Oczywiście był przerażony jak zawsze, ale w sumie ciężko mu się dziwić. Sam nie czułbym się pewnie w takiej sytuacji. Kiedy tak na niego patrzyłem, przez myśl mi przeszło, że może powinienem przestać przywoływać demony? Ostatecznie każdy, kto znał moje hobby, był nim przerażony. Ba, to mało powiedziane. Byli gotowi zabić, bylebym przestał. A czy każdy na świecie może się mylić? Oczywiście, że nie, więc chyba mieli rację. Wiele razy niemal umarłem podczas nieudanych rytuałów, ale z drugiej strony nie należy zapominać o tym, że wiele razy ocaliłem nimi moich przyjaciół. Co powinienem zrobić?

— Wiem, że jesteś zajęty, ale możemy zaczynać? Zaczyna boleć mnie głowa.

— Tak, tak oczywiście — powiedziałem szybko. — Wybacz, po prostu się zamyśliłem.

— Nie no spoko, nie narzekam.

Przygotowywanie rytuału było do bólu schematyczne. Ledwo pamiętam czasy, gdy jeszcze sprawiało mi to jakąś przyjemność. No, ale co ja na to poradzę? Nic. Kiedy skończyłem rytuał, spojrzałem krytycznym okiem na efekt. Coś mówiło mi, że o czymś zapomniałem, lecz najważniejsze rzeczy były przecież gotowe. Miałem ciało dla demona, nikogo tu nie było, a krąg ochronny był komple… jasna cholera! To jest to, o czym zapomniałem. Jak ja w ogóle mogłem przegapić coś tak oczywistego! Pozostało mi tylko mieć nadzieję, że on tego nie zauważył.

— Znowu ty? — zapytał znudzony demon.

— Tak.

— Czego chcesz tym razem?

— Potrzebuję informacji. Księżniczka kazała mi zrobić kilka dziwnych testów, ale nie powiedziała, czemu chce je wykonać. Dlatego ciebie wezwałem.

— To wszystko? Twoje pytanie jest wręcz banalne, ale niestety, nie mogę na nie odpowiedzieć teraz. — Nagle przybrał zupełnie inny ton głosu. Wydawał się tak bardzo zaniepokojonym i podekscytowanym jednocześnie, że aż nie mogłem uwierzyć w to, że granice możliwości mimiki są tak dalece posunięte. — Co, jeśli nas teraz szpieguje? W końcu jej kamery są wszędzie.

— Ale nie tutaj.

— Jesteś tego pewien?

— Tak. — Czy on wiedział o mojej pomyłce i jedynie gra na czas? No chyba, kurwa, nie.

— Oczywiście, że wiem. Mogę przecież czytać w twoich myślach. — Zajebiście… Gdybym powiedział, że zostałem trupem, byłoby to sporym niedopowiedzeniem. — Boisz się? Przecież nie ma czego. Co ja mogę ci zrobić? Wiszę na tej głupiej linie.

— Po prostu powiedz mi, co chcę wiedzieć! — wykrzyknąłem z udawaną odwagą.

— Podejdź bliżej. —Zrobiłem, co powiedział. Oczywiście było niebezpieczne, ale przecież powiedział mi prawdę. Póki wisiał dwa metry nad ziemią, byłem bezpieczny.

Słowa, które wyszeptał, były najstraszniejszą rzeczą, jaką kiedykolwiek usłyszałem. Co Balonowa chce zrobić?! Muszę szybko coś zrobić, najpierw trzeba ostrzec Marcelinę. NIE! Najpierw trzeba odesłać demona, zanim się uwolni. Ostatnią rzeczą, jaką chciałem, była jego ucieczka. Serce skoczyło mi do gardła, kiedy usłyszałem ten dźwięk. Pękająca lina.

 

Perspektywa Fina:

 

Po tym, jak Balonowa wybiegła z mojego domu, ciągle byłem zszokowany. Co to miało być, do cholery? Ona naprawdę wymyśliła sobie, że zaprosiłem ją na randkę? A co ona niby myślała przez te całe lata? Zawsze, ale to absolutnie zawsze, jak mówiłem jej o moich uczuciach, ona zbywała mnie słowami „Jesteś za młody”. A teraz? Naprawdę, nie rozumiem kobiet. I nigdy nie zrozumiem. Pogładziłem się po ciągle piekącym, policzku.

— Łał… to było… nawet nie wiem jak to nazwać — rzekła Marcy, kiedy doszła w końcu do siebie.

— Taa… Zrobiłem coś nie tak? — Odwróciłem się do niej.

— Tak, zaprosiłeś ją tutaj — zachichotała.

— Ha, ha, ha — rzekłem ironiczne. — To było naprawdę zabawne. Czy nie zapomniałaś o tym, że się na to zgodziłaś?

— Może i tak, ale nie wiedziałam, że ona jest w tobie zabujana.

— Przecież nie jest — odparłem z bólem w głosie. — Jestem dla niej za młody, zapomniałaś?

— Finn, ty głupiutki chłopcze. — Poczochrała mnie po włosach, z uśmiechem na twarzy. — Masz coś czerwonego? Nie jadłam dziś śniadania.

— To, co zrobiłaś z tym, który ci zrobiłem?

— To było za mało — powiedziała obojętnie.

— Boże, panoszy się jak u siebie — rzekłem pod nosem.

— Słyszę cię Finn. Pamiętasz, że nie za bardzo nad sobą panuję, kiedy jestem głodna?

— Już biegnę coś znaleźć — wykrzyknąłem, udając przerażonego.

Udałem się w kierunku kuchni. Powinienem mieć jeszcze kilka jabłek, mam nadzieję, że to wystarczy. Miałem okazję być kiedyś sam na sam z głodną Marcy i nie mam nawet najmniejszej ochoty tego powtarzać. W każdym razie ta racjonalna część mnie nie chciała. Pytanie brzmi, jak bardzo zakochana musiała być ta druga część? Tfu… nie zakochana, a głupia. Jak mogłem użyć tego słowa? Przecież to nonsens. Po pierwsze: ona była wampirkom, a ja człowiekiem. Ludzie nie kochają wampirów i vice versa. Po drugie: byliśmy jedynie przyjaciółmi. Po trzecie i ostatnie: Jake zabiłby by mnie, gdyby się o tym dowiedział. Nie za bardzo przepadał za Marcy, jeśli mam być szczery, to wręcz nienawidził jej. Ciekawe czemu? Muszę się go kiedyś o to zapytać. Jezu, miałem tylko cztery jabłka. No to robotą na weekend będzie przeżycie go.

— Buu!

— Jasna cholera! — Odskoczyłem ze strachu. — Na serio? Znowu?

— Tak, a ty znowu dałeś się na to złapać — powiedziała po tym, jak skończyła się śmiać. — Powinnam to nagrać i pokazać wszystkim znajomym.

— I tak tego nie zrobisz.

— Czemu tak sądzisz?

— Ponieważ znam cię. Jedynie udajesz złą dziewczynę — powiedziałem, podając jej owoce.

— Ja dobrą dziewczynką? Żartujesz sobie? — Zaczęła wysysać czerwień z jabłka. — Chcesz spróbować? — Rzuciła mi jeden z owoców.

— Pewnie. — Kiedy je ugryzłem, uśmiechnęła się.

— Mam nadzieję, że to lubisz.

— Nawet nie zmieniło smaku.

— Oczywiście, że nie. To by było bez sensu, kolory nie mają smaku. Pytałam o coś innego.

— To o co pytałaś?

— Jak to, nie wiesz o tym? — Uśmiechnęła się jeszcze szerzej.

— Nie wiem o czym? — Próbuje zrobić ze mnie idiotę po raz trzeci? Marzenia.

— Kiedy wampiry wysysają czerwień z jedzenia, zatruwają je. — Uśmiechnąłem się pod nosem.

— Zatrute jedzenie? Powinnaś bardziej się postarać.

— Twoją jedyną szansą, jest pocałowanie wampira. — Przybrała uwodzicielski wyraz twarzy.

— Lepiej już siebie nie pogrążaj — powiedziałem, biorąc kolejny kęs jabłka.

— Kiedy mówię ci prawdę. — Zbliżyła się do mnie. Chwila, mam genialny pomysł!

— Więc zróbmy to. — Zaskoczyłem ją. Heh... właśnie to chciałem osiągnąć.

— Okej. — Była tuż przede mną — Zróbmy to. — Chwila, CO?!

Ja tak naprawdę tego nie chcę, to był jedynie żart! To znaczy, owszem, była piękna, ale była też wampirkom. I to na dodatek głodną. Dopiero teraz uświadomiłem sobie, że nigdy nie byliśmy aż tak blisko. Mam nadzieję, że mnie nie ugryzie. Dobra, uspokój się. Teraz nie masz wyboru, musisz to zrobić. Zamknąłem oczy. To tylko pocałunek, może nawet będzie fajnie?

Średnia ocena: 5.0  Głosów: 2

Zaloguj się, aby ocenić

Komentarze (5)

  • KarolaKorman 26.12.2015
    To było super. Uwielbiam Marcy za jej bezpośredniość, a Fina za jego wieczne niezdecydowanie :) Przypomniałam sobie Pana Miętówkę, Balonową ale nie pamiętałam imienia Cynamonka, a to taki ancymonek, że jak w ogóle mogłam zapomnieć. Świetnie jest tak przeczytać kolejny raz coś, co rozbawiało i wprawiało w dobry nastrój. To coś jak czytać znowu ,,Dziewczynę Paganiniego''. Niby pamiętam wszystko, ale wciąż odkrywam coś nowego i dopatruję się szczegółów w szczegółach. Wielkie zasłużone 5 :D
  • Slugalegionu 26.12.2015
    Dziękuję bardzo. :D Tym razem postaram się to dokończyć. :)
  • patyy 28.12.2015
    Dobra, mam pytanie, dlaczego takie dziwne imiona? Balonowa, cynamonek, Pan Miętówka? xd
    Podoba mi się, jest idealne, ale jest to Fanfik, więc podejrzewam, że to na podstawie jakiegoś opowiadania, a w poprzedniej części napisałeś coś o Ich... Mogę wiedzieć, o co chodzi?
    Plus, oczywiście piąteczka ode mnie i jutro poczytam dalje. Znaczy dziś wieczorem :)
  • Slugalegionu 28.12.2015
    Serialu. W tytule masz tytuł. /Z cyklu - Sakal, mistrz unikania powtórzeń/.
  • patyy 28.12.2015
    Slugalegionu Aaaa, okej :)

Napisz komentarz

Zaloguj się, aby mieć możliwość komentowania