![]() | D4wid 22.02.2017 |
![]() | Amy 22.02.2017 |
![]() | Johnny2x4 22.02.2017 |
![]() | Amy 22.02.2017 |
![]() | Okropny 22.02.2017 |
![]() | detektyw prawdy 22.02.2017 |
![]() | O-Ren Ishii 22.02.2017 |
![]() | Pasja 22.02.2017 Philip Larkin Edward Stachura |
![]() | Pasja 22.02.2017 |
![]() | D4wid 22.02.2017 |
![]() | Ritha 22.02.2017 |
![]() | D4wid 23.02.2017 |
![]() | Amy 23.02.2017 |
![]() | D4wid 23.02.2017 |
![]() | Amy 24.02.2017 |
![]() | Amy 24.02.2017 |
![]() | Neurotyk 24.02.2017 Ta czarna kobieta - wąska - na niebotycznych obcasach, Ta podnosząca ręce jak dwa srebrne narzędzia, To ta właśnie kobieta w zamierzchłych bardzo czasach Kochała moją głowę - ostrożnie (!)... jak łabędzia. O, była wtedy brudna... I mogła mówić: m i ł o ś ć, I nawet chodzić w deszczu też jej wypadało - A teraz ta kobieta to Jej kłopotliwość, Która nosi sobą eleganckie ciało. I tylko, gdy śnieg spadnie - och, szczypiący śnieżek - I tylko kiedy deszcze, kiedy deszcze w krąg, Ta kobieta wraca do moich atramentowych rąk I wysuwa języka waniliowy brzeżek. |
![]() | D4wid 24.02.2017 |
![]() | zuyy 25.02.2017 |
![]() | maga 27.02.2017 |
Część postów została ukryta (47)
Zaloguj się, aby przeglądać cały wątek
![]() | Zaciekawiony 10.04.2020 "W trzydziestym ósmym roku życia Pod koniec dwudziestego wieku, Co nic już chyba do odkrycia Nie ma ni w sobie, ni w człowieku Za czarne pióro i atrament Chwytam, by spisać swój testament. Za mną, już liczba chrystusowa Ofiarnym kozłom przypisana, Kiedy niewinna spada głowa Za cudze grzechy - czyli za nas, By z życia się wymknąwszy sideł Uschnąć w relikwie wśród kadzideł. Przede mną dziesięć lat niepewnych, Gdy każdy zmierzch mężczyznę miażdży, Od wewnątrz pośpiech szarpie gniewny, A z nieba mu znikają gwiazdy. Który to przetrwa ten - dożyje Zaszczytu, że sędziwie zgnije. Mniej ważne - ile czasu trawisz, Niż - z jakim trawisz go wynikiem. Niejedną twarz mi los przyprawił: Byłem już zdrajcą i pomnikiem, Degeneratem, bohaterem, A wszystkie twarze były szczere. Patrzono na mnie przez soczewki Miłości, złości, interesu. Przeinaczano moje śpiewki By się stawały tym, czym nie są. Tak używano mnie w potrzebie Aż dziw, że jeszcze mam ciut siebie. Poza tym zresztą mam niewiele. Wpływy przejadłem i przepiłem. Co nieco w duszy tkwi i w ciele (Co duszy wstrętne - ciału miłe), Więc nie zostawiam potomności Kont, akcji ani posiadłości. Pierwszej małżonce mojej, Ince, Nim się wyrazi o mnie szpetnie, Zostawiam nasze wspólne sińce - Pamiątki z wojny wieloletniej. Ja się przeglądam w tych orderach, Bo to co boli nie umiera Zaś drugiej mojej połowicy Niczego nie zapiszę za nic, Bo choćbym nie wiem jak policzył - I tak mnie za rozrzutność zgani; Więc nim się zrobi krótkie spięcie - "Kocham cię" - piszę w testamencie. Także synowi memu, Kosmie Niewiele mam do zapisania. Nie wiem co będzie, gdy dorośnie: Czy zada cios mi, czy pytania I próżno mi się dzisiaj biedzić, Czy znajdę na nie odpowiedzi. Paci zabawek nie pomnożę, A zapisuję jej przestrogę. Że choć się wiecznie bawić może - Nie taką jej wyśniłem drogę. Lecz snem nie będę córki dręczył; Zjawi się drań, co mnie wyręczy! Przykra to myśl, że - gdy czterdziestkę Poranny wieszczy reumatyzm - Tak łatwo w ten testament mieszczę Wszystkie me lary i penaty; Gitarę, książki i zapiski, Butelkę po ostatniej whisky. Nic nie zapiszę więc Wałęsom, Pawlakom, Strąkom i Urbanom, Co codziennością naszą trzęsą, A ja ich muszę strząsać rano. I przyjaciółki mej Grabowskiej Grę z nimi biorę za słabostkę. Zostały jeszcze pieśni. One Już, chcę czy nie chcę, nie są moje. Niech cierpią los swój - raz stworzone Na beznadziejny bój z ustrojem. Sczezł ustrój, a słowami pieśni Wciąż okładają się współcześni. Ja z nimi nic wspólnego nie mam (To znaczy z ludźmi, nie z pieśniami) Niech sobie znajdą własny temat I niech go wyśpiewają sami. Inaczej zdradzą wielbiciele Że nie pojęli ze mnie wiele. Partnerzy także źródłem troski - Ciąży przyjaźni kamień młyński: Niezbyt wysilał się Gintrowski, Nazbyt wysilał się Łapiński. Tyleśmy wspólnie wznieśli modlitw - Rozeszliśmy się bez melodii. W ten czas tak marny, hałaśliwy, Gdy szybki efekt myśl połyka, Chóralne plączą się porywy, Muzyka wszelka w zgiełku znika. Lecz, chociaż z nieuchronnym smutkiem Każdy niech swoją nuci nutkę. O, nie samotne to nucenie! Ani obejrzy się pustelnik - Zjawią się wielcy ocaleni Z historii rusztów i popielnic By szydzić wprzód a potem kusić I do sprostania im prymusić Bo nie przypadkiem przeszli czyściec Odsiani z mód wartkiego ścieku Po to by istnieć (a nie błyszczeć) I wieść dysputę o człowieku. W przepyszne wciągną cię katusze Niebylejakie łby i dusze. Dyskusja z nimi więc jest czysta. Podstępna tylko z naszej strony. Czym grozi nam antagonista Co przed wiekami pogrzebiony? A dodam jeszcze myśl, że i my Niedługo już będziemy z nimi. To samo pod rozwagę daję Kochankom moim bez wyjątku: Jakże do syta tym się najeść Co końcem było od początku? Imion rozkoszy więc nie podam, Bo życia mało, czasu szkoda. Dlatego też się kończyć godzi... Nie wiem, czy jeszcze co napiszę, Lecz tylem już wierszydeł spłodził, Że jest czym okpić po mnie cisze. Zwłaszcza, że póki słońce świeci Wciąż będą rodzić się poeci. Jak ja bezczelni i bezradni Spragnieni grzechu i spowiedzi I jedną nogą już w zapadni - Dociekający - co w nich siedzi Co wciąż nieuchronności przeczy. Że może życie jest do rzeczy! " |
![]() | Neurotyk 10.04.2020 |
![]() | Pan Buczybór dwa lata temu A ten syn był synoptykiem I ten syn miał konkubinę Ożenioną z pewnym prykiem. Pryk okazem był sceptyka Jak po cichu mawiał optyk, A pryk mawiał do optyka Że sceptykiem jest synoptyk. Raz objadłszy się papryką Poszedł w miasto syn z patykiem I zerwawszy z synoptyką Zajął się wyłącznie prykiem. Wtedy dwaj posterunkowi Przyskrzynili syna za to I donieśli optykowi: - Syn synoptyk tkwi za kratą! Biedny optyk chcąc być z synkiem Nie rozmyślał ani szczypty, Tylko jął się skradać rynkiem By z muzeum ukraść tryptyk. Lecz gdy tryptyk kładł do kosza I czas tracił przy tryptyku, Nagle słyszy głos kustosza: - Tryptyk kradniesz, ty optyku??? Prokurator rozgryzł problem Bez sięgania do detali: Złapał skobel i tym skoblem Zamknął wszystkich w dużej sali. Siedzi optyk razem z prykiem, Konkubina i synoptyk, Oraz kustosz wraz z tryptykiem Tym, co go chciał ukraść optyk. Wprawdzie kupy się nie trzyma przedstawiona tutaj fikcja I pointy wcale nima, Ale za to jaka dykcja! Andrzej Waligórski |
![]() | Zaciekawiony dwa lata temu https://nieszuflada.pl/klasa.asp?idklasy=104771&rodzaj=1 |
![]() | Tjeri dwa lata temu |
![]() | Neurotyk dwa lata temu |
![]() | Orchid.Solma dwa lata temu Czy zmieniłeś go na radość? Czy dziś jesteś szczęśliwy, o tym zawsze marzyłeś? Dziś się pojawiasz, stoisz na zewnątrz mróz szczypie twoje policzki i nos. Mam ochotę wyrwać ci głowę z karku, patrzeć jak bordowa rzeka twojej egzystencji spływa chodnikami i ulicą. Zapamiętam twoje oczy, wypełnione agonią i będę patrzeć z bólem jak znika w nich życie. To koniec, koniec. Słyszysz do cholery! To pieprzony koniec. Kulę się na podłodze. To pieprzony koniec! - szepcze po raz ostatni. |
![]() | Pseudoartystycznie dwa lata temu |
![]() | laura123 dwa lata temu Testament mój Żyłem z wami, cierpiałem i płakałem z wami; Nigdy mi, kto szlachetny, nie był obojętny: Dziś was rzucam i dalej idę w cień — z duchami, A jak gdyby tu szczęście było, idę smętny. Nie zostawiłem tutaj żadnego dziedzica Ani dla mojej lutni, ani dla imienia: Imię moje tak przeszło, jako błyskawica, I będzie, jak dźwięk pusty, trwać przez pokolenia. Lecz wy, coście mnie znali, w podaniach przekażcie, Żem dla ojczyzny sterał moje lata młode; A póki okręt walczył, siedziałem na maszcie, A gdy tonął, z okrętem poszedłem pod wodę… Ale kiedyś, o smętnych losach zadumany Mojej biednej ojczyzny, pozna, kto szlachetny, Że płaszcz na moim duchu był nie wyżebrany, Lecz świetnościami moich dawnych przodków świetny. Niech przyjaciele moi w nocy się zgromadzą I biedne serce moje spalą w aloesie, I tej, która mi dała to serce, oddadzą: Tak się matkom wypłaca świat, gdy proch odniesie… Niech przyjaciele moi siędą przy pucharze I zapiją mój pogrzeb — oraz własną biedę: Jeżeli będę duchem, to się im pokażę, Jeśli Bóg mnie uwolni od męki, nie przyjdę… Lecz zaklinam: niech żywi nie tracą nadziei I przed narodem niosą oświaty kaganiec; A kiedy trzeba, na śmierć idą po kolei, Jak kamienie, przez Boga rzucane na szaniec! Co do mnie — ja zostawiam maleńką tu drużbę Tych, co mogli pokochać serce moje dumne; Znać, że srogą spełniłem, twardą Bożą służbę, I zgodziłem się tu mieć niepłakaną trumnę. Kto drugi tak bez świata oklasków się zgodzi Iść?… taką obojętność, jak ja, mieć dla świata? Być sternikiem duchami napełnionej łodzi I tak cicho odlecieć, jak duch, gdy odlata? Jednak zostanie po mnie ta siła fatalna, Co mi żywemu na nic, tylko czoło zdobi; Lecz po śmierci was będzie gniotła niewidzialna, Aż was, zjadacze chleba — w aniołów przerobi. |
![]() | Celina dwa lata temu |
![]() | Zaciekawiony dwa lata temu "Mitologia wewnętrzna" chyba byłam ulubiona bo tylko mnie brałeś na kolana aż twoje stopy zapadały się mokry piasek. Obiecywałeś bryzę i zawsze była. czy dlatego moje siostry i brata zostawiłeś w domu? wiedziałeś, że nie ucieknę ani nie trzeba będzie mnie wiązać. na samym końcu uciekłeś wzrokiem jakbyś się wstydził tak mi się zdaje. Wszak nigdy nie patrzyłeś w moje oczy tylko ponad. Twa broda muskała czubek mojej głowy a dłonie miałeś większe od moich. Nie uderzyłeś mnie nigdy. Teraz też sztylet wręczasz słudze świątyni a ja wolałabym żebyś nie odchodził. Tak pięknie mówiłeś o Achillesie i jego ciemnych oczach że niemal je widzę. Morze na zewnątrz jest ciche ale wkrótce będzie bryza. Tak jak obiecałeś https://sploszenie.blogspot.com/2020/10/mitologia-wewnetrzna.html |
![]() | Taviani dwa lata temu kiedy umrę kochanie gdy się ze słońcem rozstanę i będę długim przedmiotem raczej smutnym czy mnie wtedy przygarniesz ramionami ogarniesz i naprawisz co popsuł los okrutny często myślę o tobie często piszę do ciebie głupie listy - w nich miłość i uśmiech potem w piecu je chowam płomień skacze po słowach nim spokojnie w popiele nie uśnie patrząc w płomień kochanie myślę - co się też stanie z moim sercem miłości głodnym a ty nie pozwól przecież żebym umarła w świecie który ciemny jest i który jest chłodny Serce Za smutek mój, a pani wdzięk ofiarowałem pani pęk czerwonych melancholii I lekkomyślnie dałem słowo, że kwiat kwitnie księżycowo, a liście mrą srebrzyście. Pani zdziwiona mówi: "Cóż, to przecież bukiet zwykłych róż." Tak, rzeczywiście. Więc cóż Ci dam? Dam Ci srece szczerozłote. Dam konika cukrowego. Weź to serce, wyjdź na drogę. I nie pytaj sie "Dlaczego?" Weź to serce, wyjdź na drogę. I nie pytaj sie "Dlaczego?" Stara baba za staraganem wyrzuciła wielki kosz. Popatrz jak na złotą drogę twój cukrowy konik skoczył. Popatrz jak na złotą drogę twój cukrowy konik skoczył. Za smutek mój, a pani wdzięk ofiarowałem pani pęk czerwonych melancholii. A pani? Cóż, nie chce tych róż. Że takie brzydkie, że czerwone i że z kolcami Więc cóż Ci dam? Dam pierścionek z koralikiem. Ten niebieski jak twe oczy. Popatrz jak na złotą drogę twój cukrowy konik skoczył. Popatrz jak na złotą drogę twój cukrowy konik skoczył. Dam Ci srece szczerozłote. Dam konika cukrowego Weź to serce, wyjdź na drogę. I nie pytaj się "Dlaczego?" Weź to serce, wyjdź na drogę. I nie pytaj się "Dlaczego?" Autor tekstu: Liliana Wiśniowska, Andrzej Nowicki Kompozytor: Jan Kanty Pawluśkiewicz Wykonanie oryginalne: Marek Grechuta Halina Poświatowska kiedy umrę kochanie gdy się ze słońcem rozstanę i będę długim przedmiotem raczej smutnym czy mnie wtedy przygarniesz ramionami ogarniesz i naprawisz co popsuł los okrutny często myślę o tobie często piszę do ciebie głupie listy - w nich miłość i uśmiech potem w piecu je chowam płomień skacze po słowach nim spokojnie w popiele nie uśnie patrząc w płomień kochanie myślę - co się też stanie z moim sercem miłości głodnym a ty nie pozwól przecież żebym umarła w świecie który ciemny jest i który jest chłodny Serce Za smutek mój, a pani wdzięk ofiarowałem pani pęk czerwonych melancholii I lekkomyślnie dałem słowo, że kwiat kwitnie księżycowo, a liście mrą srebrzyście. Pani zdziwiona mówi: "Cóż, to przecież bukiet zwykłych róż." Tak, rzeczywiście. Więc cóż Ci dam? Dam Ci srece szczerozłote. Dam konika cukrowego. Weź to serce, wyjdź na drogę. I nie pytaj sie "Dlaczego?" Weź to serce, wyjdź na drogę. I nie pytaj sie "Dlaczego?" Stara baba za staraganem wyrzuciła wielki kosz. Popatrz jak na złotą drogę twój cukrowy konik skoczył. Popatrz jak na złotą drogę twój cukrowy konik skoczył. Za smutek mój, a pani wdzięk ofiarowałem pani pęk czerwonych melancholii. A pani? Cóż, nie chce tych róż. Że takie brzydkie, że czerwone i że z kolcami Więc cóż Ci dam? Dam pierścionek z koralikiem. Ten niebieski jak twe oczy. Popatrz jak na złotą drogę twój cukrowy konik skoczył. Popatrz jak na złotą drogę twój cukrowy konik skoczył. Dam Ci srece szczerozłote. Dam konika cukrowego Weź to serce, wyjdź na drogę. I nie pytaj się "Dlaczego?" Weź to serce, wyjdź na drogę. I nie pytaj się "Dlaczego?" Autor tekstu: Liliana Wiśniowska, Andrzej Nowicki Kompozytor: Jan Kanty Pawluśkiewicz Wykonanie oryginalne: Marek Grechuta |
![]() | Orchid.Solma dwa lata temu Przecież "Czego oczy nie widzą, tego sercu nie żal". To takie płytkie i niepotrzebne, stoisz zastanawiasz się jak wytrzeć rozlane piwo spływające z blaty, a wystarczy się nachylić i wylizać blat do cna nie marnując więcej bąbelków. Zabieram się do zlizywania, a ty zejdź mi z oczów. |
![]() | Celina dwa lata temu a ty leżałaś na operacyjnym stole to dziś Ci się przyznam, za niebieską bramą, że się bałem o Ciebie, ja - nierozkwitłe pacholę Udawałem, że byłem mniejszy niż te trzy miesiące I wierzyłem, że może się wyrok nade mną odwlecze (że tak jak chłopczyk żydowski na paluszki się wspinał i przez oczy straceńcze dzielnie truchlejące udawał, że jest starszy, by zostać w szeregu) tak ja skurczyć się chciałem, kupując czas do ,,zabiegu’’ Nie chcę Ci powiedzieć jak mnie to wszystko bolało gdy mi chrząstki łamały posrebrzane szczypce jak mi nagle w mój świat grozą śmierci powiało a niemy krzyk łapali anieli na skrzypce Wiem, że najtrudniej im było zmiażdżyć moją głowę I Ty chyba wtedy drgnęłaś w uśpionej rozpaczy I chyba mnie jakimś pożegnałaś słowem które tylko sam Bóg rozpoznać w ziemskiej matni raczy Lekarz Ci powiedział, że byłabyś miała udanego syna w mej małej osobie Ciekaw tylko jestem czyś mi imię wybrała i czy Ci się śniło, że wciąż rosnę w Tobie? Koledzy mi mówili, że i oni się bali – przemocą urodzeni, wszyscy tacy mali Ale każdy się modli za swą biedną mamę By ją Bóg mu wpuścił za niebieską bramę Ja już dziś mam osiem latek, plus te trzy miesiące I Matka Boża nas jak może co wieczór matuli Tylko jak się domyślasz nas tu jest tysiące Więc nie sposób każdego z osobna utulić Krystyna Dulak-Kulej |
![]() | yanko wojownik 1125 dwa lata temu Brudne nogi cielaczka wygięły się wpół Kobiecina doi go dziś trzeci raz Nie ciągnij kobiecino tak mocno To boli cielaczka |
![]() | Pan Buczybór dwa lata temu To motyl. Słowo obce, nie wiesz, co to znaczy, Teraz nie ma motyli. Ten jest jedynakiem. Za chwilę może i jego nie będzie. Nie myśl o tym. Patrz, niebo jest takie niebieskie, Po niebie chmurki lecą, to jasne, to ciemne. Słońce co rano wstaje, co wieczór zapada. Świat będzie zawsze piękny, Ludko. I beze mnie. Jarosław Iwaszkiewicz, "Do prawnuczki" |
![]() | Celina ponad rok temu 24 tmalSidpjeonsooioa riS2ff02e0ofdm · Słuchaliście jak deszcz płacze cicho? Knocks spada w okno... A tymczasem ślizga się. I choć-nie-choć - Już tęsknisz za słońcem. Oto kwiaty ugięte do ziemi Pod ciężarem niebiańskiej rozrywki. Z jakiegoś powodu czuję smutek na duszy, A ja chcę wesołości, zachęty. I wiem: nostalgia - tylko na chwilę, Łzy przestaną lewać niebo. I niech się okapuje na dworze, Płacze deszcz, a my go nie potrzebujemy! Wszystko w przyrodzie jest zawsze na swój sposób, I jesteśmy podlegli jej wszelkim prawom. Melodia ′′ cap-cap ′′ pęka w rytmie. Wiosna pływa w niebieskich cudach... Autor: Oksana Stefanovskaya 24.05.2020 |
![]() | Aisak 4 miesiące temu Tego nie robi się w tych czasach, To trzeba duszę mieć szaleńca, By z ziemią równać wsie i miasta I strzelać ludziom prosto w serca. By poić trawy krwią poległych, By z czarnych szaf mundury wyjąć I grać kartami z lat odległych, By wskrzesać czas, co dawno minął. Aby przeganiać wolne ptactwo Ze swoich gniazd, ze swego miejsca... Tak się nie robi, to wariactwo To trzeba duszę mieć szaleńca. --- Michał Matejczuk 2022 |
![]() | Aisak 4 miesiące temu **** czy wpuściłbyś pod swój dach uchodźcę z Ukrainy? – pyta internetowy portal Andrija Bondara i Sofijkę nawet z dzieckiem i z teściami tak ale czy także z dwoma psami tego nie wiem Bojczenków całą trójkę Hałynę Kruk nawet z nowym facetem Katię Babkinę nawet starszą o dwadzieścia lat Dmytra Pawłyczkę nawet osiemdziesięciopięcioletniego Lubow Jakymczuk nawet w ciąży Dzwinkę Matijasz nawet z siostrą Bohdaną i Bohdanę Matijasz nawet z siostrą Dzwinką Saszkę Irwancia z Oksaną Natałkę Biłocerkiweć z Mykołą Mykołę Riabczuka z Natałką Pawła Szczyrycię nawet z wrzodami na żołądku Wierę Meniok i małą Wierkę z Drohobycza i Lonię Goldberga również stamtąd choć niech nie liczy że mu potwierdzę na Linkedinie że jestem jego znajomym Serhija Żadana choć jest z Charkowa Saszkę Kabanowa choć pisze rymowane wiersze i robi to po rosyjsku Andrija Lubkę bez zastanowienia i Neboraka Kijanowską Beleja Strongowskiego i Sływynskiego Semenczuka i Wynnyczuka Łyszehę i Danę Pinczewską i kobietę która się ukrywa pod nickiem verandabalkonova i w księgarni E w 2010 dostałem od niej liścik i Maryjkę Martusewicz Igora Biełowa Wasyla Machnę no nie Maryjka to Białorusinka Igor to Rosjanin a Machno od czternastu lat mieszka nie w Tarnopolu a w Nowym Jorku więc najpierw niech Amerykanie zniosą dla Polaków wizy *** z lewej strony ekranu napis: na żywo: krwawe starcia w Kijowie wchodzę na espreso.tv a właściwie jego retransmisję strzały barykady płonące opony morze głów z hotelem Ukraina w tle przemówienia od czasu do czasu zagłuszane przez reklamy pasty do zębów w hotelu Ukraina późną ciepłą jesienią 2012 przez dwa dni mieszkałem na piątym piętrze z widokiem na Majdan późnym wieczorem wracałem z Arsenału ulicą Instytucką w barku przy recepcji piłem z kimś koniak zakarpacki kto to był może Leś Belej nie pamiętam ale z lotniska odbierała mnie i odwoziła do Boryspola Ola Bratczuk i ją też bym wpuścił pod swój dach oglądam zdjęcia w internecie ten hol na dole gdzie wtedy prócz recepcjonistki nas dwóch i jakiejś kobiety gotowej zająć się czyjąś samotnością nie było nikogo zamieniony na polowy szpital i kostnicę ** w puławskim mieszkaniu dobiegają mnie głosy z podwórka harmider krzyki jakieś śpiewy trzaski podchodzę do okna wychodzę na balkon na trawniku pod oknami dwóch sąsiednich klatek schodowych tłum kilkadziesiąt osób to uchodźcy z Ukrainy domagają się by ich wpuszczono do mieszkań są agresywni krzyczą sława Ukraini herojam sława nikt do nich nie wychodzi nikt im nie otwiera dziwi mnie że wybrali tylko dwie pierwsze klatki zupełnie nie zainteresowani tą w której mieszkam budzę się w warszawskim mieszkaniu słyszę te same głosy co we śnie na ekranie telewizora prjama translacja z Majdanu * wstyd mi kochani że tym bardziej jestem z wami im bardziej nie słyszę waszych przywódców i wszystkich którzy mówią do was ze sceny również po polsku --- Bohdan Zadura |
![]() | Aisak 4 miesiące temu https://magazynwizje.pl/aktualnik/ukrainskie-poetki-o-wojnie/ |
![]() | Aisak 4 miesiące temu Co powiesz temu chłopcu, Którym kiedyś byłeś? Czy jeszcze żyje w tobie, Czy już go zabiłeś? A miało być tak pięknie: Pałac, złoto, sława, A teraz jest ci milsza Najkrwawsza zabawa. Metalowe żołnierzyki Ludźmi się stały I innych żołnierzyków Pozabijały. A ty się cieszysz I ręce zacierasz, Nie czujesz tego, Że już umierasz?! Bo spadają na ciebie Łzy dziecięce I podnoszą wrogo Zaciśnięte pięści. Opamiętaj się lisie! Niech się otworzy jama twa Uderz się w piersi Nim spłynie Ostatnia dziecięca łza. Jeżeli masz jeszcze Resztki sumienia Wstrzymaj agresję I wszelkie zniszczenia. Do tego małego chłopca Co mieszka w tobie wołam: Zdepcz mężnie szatana, Wyzwól anioła. Uklęknij, świat przebłagaj Jeszcze masz minutę, Jeszcze nie jest za późno Na skruchę, pokorę, pokutę! Stanisława Celińska 2022 |
![]() | Ellie Victoriano 4 miesiące temu |
![]() | słone paluszki 4 miesiące temu |
![]() | Shogun 4 miesiące temu |
![]() | Aisak 4 miesiące temu Niczego się nie bój, chłopczyku, mamy dla ciebie trumienkę, Na kuli o nazwie życie zaciśnij drobną rękę, Bo kto by wierzył w śmierć… Widzisz? – z pazłotka krzyżyki, Słyszysz? – wszystkie dzwonnice wyrwały sobie języki. Nie zapomnimy o tobie, wierzysz nam? Czy nam wie… Wiara wraz z krwią na ziemię ścieka po bluzy szwie, I nagle więzną w krtani modlitwy, pieśni, psalmy, I jest już tylko piekielna zima koloru khaki. Czarny od atramentu luty wybucha płaczem, Na stole dopala się świeca. Wypala się, nie gaśnie. IJA KIWA |
![]() | Pan Buczybór 4 miesiące temu A co to znaczy podnieść wzrok – sam najlepiej wiesz Bo niewolnika wzrok przykuty jest do rąk A niewolnika rąk się strzeż! Podnoszę wzrok na ciebie prześladowco Kiedy z balkonu do nas łagodne słowa ślesz Podnoszę głos na ciebie prześladowco Od niego zadrży z próchna mur i ciała twego pleśń Bo niewolnika głos prawdę ci powie wprost A takiej prawdy wprost się strzeż! Podnoszę głos na ciebie prześladowco Kiedy w posłusznej pracy rytmiczną śpiewam pieśń Podnoszę dłoń na ciebie prześladowco A moja podniesiona dłoń jest uzbrojona w gniew I tarczę mam i miecz i pewność dziś mam też Że zaraz poleje się krew Podnoszę dłoń na ciebie prześladowco Gdy w brawach patrzysz na mnie z trybun i głodny czeka lew" Jacek Kaczmarski 1980 |
![]() | Aisak 4 miesiące temu ![]() 2022 |
![]() | Aisak 4 miesiące temu ![]() 2022 |
![]() | Aisak 4 miesiące temu ![]() 2022 |
![]() | Aisak 4 miesiące temu ![]() 1987 |
![]() | Aisak 4 miesiące temu ![]() |
![]() | Aisak 4 miesiące temu ![]() |
![]() | Aisak 4 miesiące temu ![]() *** Rankiem, dość wcześnie, przed świtem jeszcze Ziemia zadrżała, krew w nas zawrzała, Rakiety z nieba, kolumny czołgów I ryczał w gniewie stary Dniepr Nikt nie myślał, nikt nie widział Czym może stać się ukraińska złość Dla tych najeźdźców nie ma litości Dla Ukrainy sił mamy dość Przepiękni chłopcy, nasi żołnierze Każdy bohater, nikt nie popuści I Javeliny i Bayraktary Za Ukrainę biją dziś rusniu* A nasi ludzie, Ukraińcy wszędzie Przeciwko rusni* jednoczą świat I kiedy rusni więcej nie będzie Będzie znów pokój na całej ziemi *Rusnia - to ukraiński slang dla agresywnych, ksenofobicznych Rosjan, pod wpływem kremlowskiej propagandy rosyjskiego imperialnego nazizmu https://demotywatory.pl/5126645/Ukrainska-wersja-Bella-Ciao |
![]() | Aisak 4 miesiące temu Kiedy umrę, prochy moje Złóżcie na mogile, Pośród stepu szerokiego, W Ukrainie miłej: Niechaj widzę łany, pola, Dnieprowe urwiska, Niechaj słyszę, jak Dniepr huczy, Wre i pianą ciska! A gdy spłynie z Ukrainy Ku morzu krew wroga, — Wszystko rzucę i polecę Do samego Boga Na modlitwy. A póki co — Nie uznaję Boga! Pochowajcie i wstawajcie, Pozrywajcie pęta, Niechaj wrażą krwią skropiona Wstanie wolność święta! A wówczas mnie w tej rodzinie Wielkiej, wolnej, nowej, Chciejcie wspomnieć choć cichemi, Lecz dobremi słowy. 25.XII.1845 |
![]() | Aisak 4 miesiące temu Ludziom skazanym na śmierć wydano strzelby (wykonując ich ostatnią wolę). A oni zaczęli strzelać do innych skazanych na śmierć, żeby pogodzić się ze swoją. 4 stycznia 1971 https://www.opowi.pl/kolory-dla-poety-a75498/ |
![]() | Aisak 4 miesiące temu * Ani się spodziewasz już, ani czekasz. Nareszcie jesteś wolny, wolny, wolny. Wygnaniec z własnej woli, czemu zwlekasz? Niech listy spłoną w ogniu, w ogniu, w ogniu. Niech wiersze spłoną, spal je bez litości, niech się spopieli górny duch zuchwały. A teraz - ruszaj. Kurzem bezdomności wędrówka twoje przyprószy sandały. Co jutro? Jakiś dzień i strawa jakaś. A co, jeśli nie będzie dnia i strawy? Zginiesz, wygnańcze, na swych krętych szlakach, do śmierci włócząc się na chybił trafił. przełożył Wiktor Woroszylski * Przepych Łysej Góry zapada się w mrok i niebyt i jesienne listowie dogasa w zgęstniałym niebie. A ja zapomniałem, gdzie ta Łysa Góra, i nie wiem, czy przyjęłaby, czy poznałaby jeszcze mnie. Wieczorowa poro, złych rozstań posępna poro! Nie pamiętam, nie wiem, pojęcia nie mam, czy umarłem, czy żyję, czy żywcem umieram, bo odegrzmiało, odkwitło, oddźwięczało wszystko wokoło. Tylko dotąd pachną twoje dłonie smutne, dotąd pachną wargi, takie gorzkie są, że aż słone. I życie zatracone przefruwa jak ptaszysko spłoszone, i głucho jak krew w aortach słowiki huczą okrutne. przełożył Wiktor Woroszylski |
![]() | Aisak 4 miesiące temu Zajączek jeden młody Korzystając z swobody Pasł się trawką, ziółkami w polu i ogrodzie Z każdym w zgodzie. A że był bardzo grzeczny, rozkoszny i miły, Bardzo go inne zwierzęta lubiły. I on też, używając wszystkiego z weselem, Wszystkich był przyjacielem. Raz gdy wyszedł w świtanie i bujał po łące, Słyszy przerażające Głosy trąb, psów szczekania, trzask wielki po lesie. Stanął... Słucha... Dziwuje się... A gdy się coraz zbliżał ów hałas, wrzask srogi, Zając w nogi. Wspojźrzy się poza siebie; aż tu psy i strzelcel Strwożon wielce, Przecież wypadł na drogę, od psów się oddalił. Spotkał konia, prosi go, iżby się użalił: "Weź mnie na grzbiet i unieś!" Koń na to: "Nie mogę Ale od innych będziesz miał pewną załogę". Jakoż wół się nadarzył. "Ratuj, przyjacielu!" Wół na to: "Takich jak ja zapewne niewielu Znajdziesz, ale poczekaj i ukryj się w trawie, Jałowica mnie czeka, niedługo zabawię. A tymczasem masz kozła, co ci dopomoże". Kozieł: "Żal mi cię, niebożę! Ale ci grzbietu nie dam, twardy, nie dogodzi: Oto wełniasta owca niedaleko chodzi, Będzie ci miętko siedzieć". Owca rzecze: Ja nie przeczę, Ale choć cię uniosę pomiędzy manowce, Psy dogonią i zjedzą zająca i owcę. Udaj się do cielęcia, które się tu pasie". - "Jak ja ciebie mam wziąć na się, Kiedy starsi nie wzięli?" - cielę na to rzekło; I uciekło. Gdy więc wszystkie sposoby ratunku upadły, Wśród serdecznych przyjaciół psy zająca zjadły. Niektórzy uważają, że wiersz Krasickiego jest odzwierciedleniem obecnej sytuacji lub przyszłej... (03.2022) |
![]() | Aisak 4 miesiące temu Dwie mi Matki-Ojczyzny hołubiły głowę - Jedna grzebień bursztynu czesała we włos, Druga rafy porohów piorąc koralowe, Zawodziła na lirach dolę ślepą - los… Jedna oczom tańczyła pasem złotolitym, Czerep drugą obijał - pijany jak trzos - Jedna boso garnęła smutek za błękitem - Druga kurem jej piała buntowniczych kos. Dwie mnie Matki-Ojczyzny wyuczyły mowy - W warkocz krwisty plecionej jagodami ros - Bym się sercem przełamał bólem w dwie połowy - By serce rozdwojone płakało - jak głos… Lipiec 1941 _________ Zygmunt Jan Rumel[1] ps. „Mały”, „Krzysztof Poręba” (ur. 22 lutego 1915 w Piotrogrodzie, zg. w nocy z 10 na 11 lipca 1943 koło wsi Kustycze – Wołyń) – polski dowódca wojskowy; komendant VIII Okręgu Wołyń BCh, oficer Armii Krajowej. Poeta nawiązujący do tradycji polskiego romantyzmu, autor m.in. poematu „Rok 1863” i wiersza zatytułowanego Dwie matki, w którym wyraża swoje przywiązanie do dwóch ojczyzn – Polski i Ukrainy. |
![]() | Aisak 3 miesiące temu ![]() 04.2022 |
![]() | Aisak 3 miesiące temu ![]() |
![]() | Aisak 3 miesiące temu ![]() |
![]() | Aisak 3 miesiące temu ![]() |
![]() | Aisak 3 miesiące temu ![]() |
![]() | Aisak 3 miesiące temu ![]() |
![]() | Aisak 3 miesiące temu ![]() |
![]() | Aisak 3 miesiące temu ![]() |
![]() | Aisak 3 miesiące temu ![]() |
![]() | Aisak 3 miesiące temu https://lifeinkrakow.pl/w-wolnym-czasie/4399,wyjatkowe-wiersze-o-wojnie-na-scianie-przy-brackiej-kazdy-moze-wyrazic-co-czuje Swoją drogą podobne inicjatywy powinny być uruchomione również w innych miastach i miasteczkach ;) |
![]() | Antoni Grycuk 3 miesiące temu |
![]() | Florian Konrad 2 tygodnie temu Ja chciałbym polecić jedną z najjaśniejszych gwiazd na moim poetyckim firmamencie : Ryszarda Milczewskiego-Bruno, jego poezję, jego zmutancenie języka. No to, co on w wierszach zrobił z komunikatem, ze słowem, z przekazem... chapeau bas! Miron Białoszewski to przy nim grafoman i podskakiwacz. Skany tekstów śp Ryszarda - do poczytania : https://polona.pl/search/?filters=public:1,creator:"Milczewski--Bruno,_Ryszard_(1940--1979)" |
Zaloguj się, aby wziąć udział w dyskusji