Zdanie po zdaniu

Onyx
10.05.2020
Robimy kontynuację tego opowiadania, co osoba powyżej. Każdy, na jeden wpis ma do dyspozycji 1 - 4 zdania. Udział można brać kilka razy. Zdania tworzymy swoim własnym stylem. Robimy wielu bohaterów. Zaczynamy!

- Lily, uciekaj! - zawołał Mark, wysoki chłopak o ciemnej karnacji, przydługich, czarnych włosach i szarych oczach.
Shogun
10.05.2020
Lily nie wiedziała co się dzieje. Przecież dopiero co wstała i zrobiła śniadanie. Dlaczego miała uciekać. O co tutaj chodzi? - zastanawiała się.
Onyx
10.05.2020
- Aaa! - krzyknęła dziewczyna, uciekając przed kulą ognia.
Shogun
10.05.2020
Kula ognia, to naprawdę jest kula ognia - mówiła w podświadomości Lily.
- Lil szybko, biegniemy na schody i uciekamy! - krzyknął Marek.
- Ale, ale, co się dzieje?! - zapytała zdenerwowana, lecz nie otrzymała odpowiedzi.
Onyx
10.05.2020
W tym momencie zlana potem Lily obudziła się. Poczuła natychmiastową ulgę, że nic jej się nie stało. Jednak jedna myśl nie dawała jej spokoju. Kim był Marek?
Targówek
10.05.2020
Sprawdziła w internecie. Okazało się, że Marek to tak naprawdę przestępca poszukiwany listem gończym przez CBŚ.
Liv12365
10.05.2020
W dodatku ten cały "Marek" miał dokładnie to samo nazwisko co ona. Sprawdziła więc listę osób oznaczonych listem gończym i ku własnemu przerażeniu, odkryła, że również na niej występuje. "Co za peechowy dzień" - pomyślała.
Targówek
10.05.2020
Nagle usłyszała głos zza drzwi.
- Pani Liliana Puchalska? Wydział Kryminalny Komendy Stołecznej Policji, proszę położyć się na ziemi z rękami splecionymi na karku i się nie ruszać!
W drzwi zaczął walić taran.
Liv12365
10.05.2020
"Skąd oni wzięli taran?" - przebiegło jej przez myśl. Stwierdziła, że żartują, więc żeby nie być gorszą, postanowiła wyskoczyć przez okno.
Onyx
10.05.2020
- Nie wchodzić, albo wyskoczę z okna! - krzyknéła Lily.
- Spokojnie, niech sié pani uspokoi - mówiła spokojnym głosem policjantka.
Targówek
10.05.2020
Lily podbiegła do okna, lecz spostrzegła, że na zewnątrz stoi furgon antyterrorystów. Nie miała dokąd uciec.
Onyx
10.05.2020
Miała do wyboru: wpaść w ręcę policji lub zostać zastrzeloną przez antyterrorystów. Obie obcje nie były dla Lily zbyt dobre. Dziewczyna otworzyła okno i wyskoczyła przez nie. Spodziewała się zostać złapaną przez anty, lecz tak się nie stało.
Liv12365
10.05.2020
Zamiast tego zawisła w powietrzu, bo okazało się, że jej długie sznurówki zaplątały się jakimś cudem o nogę od krzesła, które zaklinowało się w oknie. Przypomniała sobie Asterixa i Obelixa, którzy uczyli się latać, aby nie zostać zabitym przez dzikich barbarzyńców. "Może to wcale nie jest głupi pomysł na śmierć?" - zastanowiła się.
Onyx
10.05.2020
Sznurówki jednak urwały sié.
- Nie, proszę nie chcę umierać, jestem jeszcze młoda - mruczała pod nosem Lily
Liv12365
10.05.2020
Nie miała pojęcia, że potrafi śpiewać arię tenorem, gdy spadała na dół.
Liv12365
10.05.2020
na dół... hmmm poprawka: "w dół"
Targówek
10.05.2020
Okazało się, że wpadła do bajorka jak Schwarzenegger w Komando. Gdy wyszła na powierzchnię, podbiegło do niej paru antyterrorystów.

- Na kolana! - wrzasnął jeden z nich, celując z M4 w jej głowę.
Onyx
10.05.2020
Lily została zabrana do tymczasowego więzienia. Siedziała właśnie na zimnym betonie, kiedy wezwano ją na przesłuchanie.
- Czy zamordowała pani Fransesskę Del?
Liv12365
10.05.2020
Pytanie to zadał mężczyzna o cyklopim oku, więc nie była pewna, czy i tym razem traktować to na poważnie.
- Czy co zrobiłam? - zapytała, a zdumienie pobrzmiewało w jej głosie niczym kościelny dzwon w niedzielny poranek.
Onyx
10.05.2020
- Czy zabiła pani tą kobietę? - powiedział cyklop, pokazując Lily zdjęcie siwej staruszki, o niebieskich oczach z radosnymi iskierkami.
Targówek
10.05.2020
- Musiałabym być bez serca...
- Nie pierdol głupot, kurwo! Posiedzisz cztery osiem na dołku to się rozprujesz jak za małe dżinsy!

Cyklop wyszedł, trzaskając drzwiami.
Liv12365
10.05.2020
Lily, oniemiała, pomyślała, że przecież nigdy nie nosiła za małych dżinsów. Jak już coś, to ewentualnie za małe majtki, ale na to nikt nie zwracał uwagi.
Z braku lepszego zajęcia, rozejrzała się więc po pomieszczeniu i dostrzegła wiele, dziwnych rzeczy.
Zaciekawiony
10.05.2020
Pierwszą rzucającą się w oczy rzeczą, były różowe pantalony wiszące na krześle. Czemu u licha różowe - przemknęło jej przez myśli. Krzesło stało przy stoliku nakrytym ceratą w szkocką kratę, stojącym pośrodku celi, na którym stały dwa kieliszki wypełnione czymś przypominającym delikatne, musujące białe wino, tuż obok kosz francuskich bagietek, dobrze naczosnkowanych, ociekających roztopionym masełkiem i posypanych świeżo poszatkowanym tymiankiem, zaś na samym rogu dodano jeszcze talerzyk z koreczkami z oliwek i sera. Nie no, to już musi być jakiś podstęp - myślała podchodząc bliżej, i czując jak jej wnętrzności skręcają się z głodu i pragnienia.
Liv12365
10.05.2020
Dzisiejsze przeżycia dały w kość jej żołądkowi, który rozpaczliwie wołał o jakiekolwiek racje żywnościowe, a to, co przed sobą widziała było istnym rajem, ogrodem Eden, a ona jakimś cudem właśnie została z niego wygnana, gdy do pomieszczenia wszedł krasnolud, który chwycił ją w pół, nie przejmując się jej szarpaniem i wyniósł niczym stertę szmat.
"Wolne żarty!" - zawołała w myślach. - "Jakaś wyrafinowana metoda na torturowanie."
Onyx
10.05.2020
Krasnolud, zaniósł dziewczynę do jakiegoś czarnego pokoju, nie posiadającego żadnych mebli, prócz drewnianego krzesła stojącego na środku pokoiku. Stwór posadził ją na nim i wyciągnął różdżkę. Machnął nią, a Lily poczuła niewyobrażalny ból.
Liv12365
10.05.2020
Jej ciało zajęło się ogniem.
Zaciekawiony
10.05.2020
O dziwo jednak nie płonęła. Otoczyły ją niebieskawe płomyki, jak z bardzo dużej zapalniczki, zupełnie bezgłośne i chłodne, od których nie zajęło się ubranie ani włosy, ale które paliły ją czystym bólem. Chciała skręcić się w kulkę i przetoczyć po zimnej podłodze, lecz ostre szarpnięcie mocną dłonią poderwało jej głowę.
- Daj nam to co nasze, a odejdziesz - wysyczał stwór.
Liv12365
10.05.2020
- Jak to? Przecież kogoś zabiłam. Niczego nie zabrałam. - starała się bronić. - Niczego nie mam...
- Zabrałaś życie.
Czerwone oczy płonęły tak intensywnie, że zdawały się wypalać dziurę w jej udręczonej bólem duszy.
Zaciekawiony
10.05.2020
Kurwa... - jęknęła w odpowiedzi. I kopnęła go w krocze. Różdżka upadła na podłogę, a płomienie bólu przygasły
- Straże! - zawołał skulony potwór, gdy złamawszy różdżkę na dwie części zamknęła od środka drzwi celi.
- No to teraz pogadamy - powiedziała, podnosząc nad głowę drewniane krzesło.
Targówek
10.05.2020
Uderzyła krasnoluda w głowę z całej siły, łamiąc mu kark. Otarła pot z czoła. Nagle jedna ze ścian celi została wysadzona i do środka wbiegli strażnicy.
Liv12365
10.05.2020
"Zlitujcie się!" - pomyślała nie pierwszy raz tego jakże pięknego dnia.
- Stać, bo nadzieję was... - obejrzała się szybko na swoje buty - na moje szpilki!
Zaciekawiony
10.05.2020
Było to głupie, ale na nic lepszego nie mogła teraz wpaść. Wtem pośrodku wybuchł granat hukowy, po czym do pomieszczenia wpadł zamaskowamy mężczyzna w skórzanej kurtce, strzelający dookoła z Uzi, gdy zaś kosił pociskami wszystkich strażników, Lilianna padła na podłogę myśląc "co za pojebana akcja!".
Po wszystkim rozejrzała się zdumiona i ogłuszona, zastanawiając się czy nie dostanie jeszcze jakiejś niespodziewanej kulki w serce, i spojrzała na swego wybawcę, który właśnie ściągnął z głowy kominiarkę.
Był to Marek - mężczyzna ze snu.
Liv12365
11.05.2020
"A on przypadkiem nie wypadł wtedy ze mną przez to okno?" - zastanowiła się.
Jednak Marek wyciągnął do niej dłoń i pomógł jej wstać.
- Cześć - powiedział. - Chodź na piwo.
Zaciekawiony
11.05.2020
Pomagając sobie kolejnymi seriami i granatami wyprowadził ją na ulicę, gdzie czekał lekko opancerzony wóz, taki jak te, w których przewozi się pieniądze z banku. Zamaskowany kierowca ruszył z piskiem opon, gdy tylko wgramolili się do tyłu. Marek rozsiadł się na jednej z wygodnych poduch i podał jej zimne piwo. Wprawdzie z daleka dobiegały ją syreny policji a wozem trochę zarzucało na zakrętach, ale nie mogąc się powstrzymać otworzyła je o granat i na długo wpiła w otwór - jej umęczone ciało bardzo tego potrzebowało.
Liv12365
11.05.2020
Marek przez ten cały czas obserwował ją uważnie, ale nie miała nawet siły zastanawiać się dlaczego.
- Widziałem, że dopadło cię siedem krasnoludków królewny Śnieżki - zauważył. - Cóż za pech.
O mało nie opluła się piwem.
- Że co?!
- Szukali nadgryzionego jabłka.
Targówek
11.05.2020
Wtem w opancerzony wóz Marka uderzył z całej siły czarny jeep. Lilly i Marek wygramolili się z pojazdu. Ujrzeli mężczyznę z kwadratową szczęką, łysego, w skórzanej kurtce, który celował w nich z beretty.

- Kurwa mać, gdzie są diengi?- spytał z rosyjskim akcentem.
- Mówiłem... Kiełbasa miał je odebrać z Zurychu...
- Ale nie odebrał!
- Najwidoczniej zatrzymali go makaroniarze...
- Jacy makaroniarze? Kto to jest? - spytała Lilly.
- Zamkni ryj, idiotko! - Rosjanin odbezpieczył berettę. - Wybieraj, Marek, mam odstrzelić ciebie czy tę sukę? Liczę do trzech, haraszo?! Wybieraj!
Liv12365
11.05.2020
- Nie mam jabłka! - wrzasnął Marek.
- Widziałam jedno na targu... - odezwała się nieśmiało Lily.
- Pierdoleni kretyni! - ryknął Rosjanin
Jednak nie zdążył wystrzelić, bo okazało się, że właśnie zabrakło mu nabojów. Wszystkie poprzednie zmarnował na targu, gdy próbował znaleźć jabłko Królewny Śnieżki. Ponoć było kuloodporne. Zakrzyknął więc jak Sławek, gdy jest wkurwiony, poetycko, na całe swe gardło:
- KURWA...MAAAAAAĆ!
kigja
11.05.2020
Wyszła z ukrycia Baba Jaga z tabliczkami na których napisała
NIE KRZYCZEĆ
NIE PRZEKLINAĆ
NIE WZYWAĆ BABY JAGI NA DAREMNO
wyjęła jabłko z kieszeni i ugryzła złotym zebem upewniwszy się , że wyjeła nie zatrute. Po czym wsiadła na motor i odjechała w stronę zachodzącego słońca.
Nikt nie wiedział , że zabrała 7 krasnoludków
Liv12365
11.05.2020
Nikt nie wiedział również, że było to jabłko, którego poszukiwali przestępcy z całego świata. Klątwa ugryzionego jabłka zadziałała wraz z tablicami Baby Jagi, więc biedny Rosjanin, po chwili pełzał na brzuchu, pozbawiony rąk i nóg oraz... języka.
"Chyba śnię" - pomyślała Lily.
Marek nie zastanawiał się zbyt długo. Porwał dziewczynę, chwytając ją w pół i wsadził na bryczkę, która nagle pojawiła się w miejscu, gdzie przedtem stała Baba Jaga.
- Wio, przeklęte kaczki! - krzyknął na wierzchowce.
Bryczka szarpnęła do przodu.
Onyx
11.05.2020
- Marek? - zapytała Lily.
- Hę?
- Co się wydarzyło? Dlaczego ja w tym uczestniczę?
- Lily... Jesteś czarownicą i musisz pomóc mi odnaleźć jabłko. Dlatego cię wezwałem.
- Ja... Jestem czarownicą? To przecież niemożliwe! Magia nie istnieje... Prawda?
Zaciekawiony
11.05.2020
- Czekaj, a to o co oskarża mnie policja? Jak w to wszystko wplątała się Fransesska Del?
- Była Strażniczką Jabłka z rodu Strażników Artefaktów i od dwustu lat chroniła je w swoim domku w lesie.
- Nie wyglądała tak staro... - westchnęła Lily z zazdrością, wspominając ją jako zamiłowaną ogrodniczkę, której ostatnio pomagała przesadzać begonie. Znalazła jej domek przypadkiem, gdy nagle postanowiła udać się do lasu na spacer w czerwonym płaszczyku przeciwdeszczowym.
- Miała ci przekazać artefakt, bo masz w sobie cząstkę Jabłkowej Magii. Możesz to opanować i znaleźć właściwe jabłko.
- A skąd ty to wszystko wiesz? I czemu masz tak samo na nazwisko, nie jesteśmy chyba krewnymi?
Marek westchnął i bardziej popędził kaczki batem. A gdy odwrócił się ku niej, dostrzegła w jego oczach wzruszenie.
- Jestem twoim synem. Przybyłem z przyszłości aby zmienić losy świata. Aby zapobiec katastrofie...
Liv12365
11.05.2020
Na moment zabrakło jej głosu. Otwierała usta i zamykała je, jak ryba łapiąca oddech.
- Syna? - zrobiło się jej duszno. - Z kim mam mieć syna?
Przez myśl przeszło jej całe mnóstwo prawdopodobnych rozwiązań. Z facetem z Biedronki? Nie, wykluczone. Był co prawda piękny i przystojny, umięśniony tam gdzie trzeba, ale... Może z tym młodym studentem spod trójki? Przypomniała sobie okularnika z ciętym i zaskakująco zwinnym językiem...
- Marek... - powiedziała słabym głosem, chwytając ją za ramię. - Czy twoim ojcem jest...
Onyx
12.05.2020
Jej wypowiedź przerwało jednak nagłe skręcenie koni, w las, gdzie nie było drogi. Na pierwszym lepszym drzewie, bryczka wywróciła się i dachowała.
Marek, nie zastanawiając się długo, porwał nieprzytomną Lily z wywróconej karety, i na rękach z nią, pobiegł w głąb lasu. Upewniwszy się że jest daleko od szosy, położył dziewczynę na miękkim mchu, wziął kilka liści, spletł je trawą i obwiązał jej wokół krwawiącej rany na głowie, ten prowizoryczny bandaż.
Liv12365
12.05.2020
Nagle znikąd pojawiła się baba Jaga, niosąca talerz z ciastkami i herbatę w dzbanku. Kuśtykała powoli, zgięta w pół, ale uśmiechała się, ukazując jeden, jedyny ząb.
Onyx
12.05.2020
Staruszka urwała jakiejś rośliny i włożyła Lily do półotwartych ust. Po chwili dziewczyna uniosła głowę.
- Co się stało? - wydukała Lily. Marek, popijając herbatkę z bergamotki Baby Jagi, opowiedział jej całą historię.
- Możecie zamieszkać w mojej chatce - powiedziała wiedźma.
Liv12365
12.05.2020
- A gdzie ta... - Lily rozejrzała się. - Och.
Dostrzegła chatkę na kurzym pazurze po drugiej stronie wyschniętego jeziora. Wyciągnięta jak z bajki, nawet nie sprawiała zbyt strasznego wrażenia.
Mark wstał i otrzepał spodnie z źdźbeł, które zaplątały się przypadkowo.
- Wybacz, ale obawiam się, że musimy uciekać - uśmiechnął się do staruszki. - W każdym razie, babciu, było miło.
Onyx
13.05.2020
- Lily, nie tak szybko! Muszę nauczyć Cię korzystać z jabłkowej magii - powiedziała baba Jaga - jeśli nie chcecie mieszkać w mojej chatce, to proponuję byście zarezerwowali sobie hotel po drugiej stronie lasu. Zmienię waszą tożsamość. Staruszka wyciągnęła zza pazuchy drewnianą różdżkę, machnęłam nià a przed Marek zmienił swą postać. Był teraz wysokim blondynem o błyskotliwych, niebieskich oczach z małym kolczykiem kła w uchu.

Zaloguj się, aby wziąć udział w dyskusji