Poprzednie częściFundamenty - Rozdział I

Fundamenty - Rozdział II

(...)

Stanęli przed drzwiami do sali sekcyjnej. Doktor Chmielewski wręczył każdemu z nich parę lateksowych rękawiczek oraz maseczkę.

– No. – zaśmiał się patolog. – Już myślałem, że będziemy mieli tutaj dużo sprzątania...– Spojrzał w kierunku, siedzącej przy biurku kobiety, prawdopodobnie jego asystentki. – A tu proszę, Komenda Wojewódzka!

Komisarz uśmiechnął się z grzeczności.

– Pani Irenko – zwrócił się do niej lekarz. – Pani prokurator dzwoniła, że się spóźni. Wpuści ją pani, dobra?

Asystentka pokiwała tylko głową, po czym wróciła do uzupełniania dokumentów. No pięknie – pomyślał Artur – kobieta prokurator. Po prostu super. Zaraz jednak uznał, że to nie do niego będą kierowane ewentualne pretensje, które zapewne się wkrótce pojawią.

Weszli do pomieszczenia, wyłożonego zielonymi kafelkami. Artur nie przepadał za sekcjami, ale zdążył się do nich przyzwyczaić. Podeszli do jednego z metalowych stołów. Znajdowały się na nim ułożone pożółkłe kości. Obok na mniejszym stoliczku, leżały zapakowane w foliowe worki resztki ubrań. Doktor popatrzył po zebranych i zaczął:

– To co panowie mi tutaj przysłali to najprawdopodobniej szkielet młodej kobiety, najprawdopodobniej do trzydziestego roku życia, wzrost około metra siedemdziesięciu.

Przemek szturchnął lekko Maćka, który zaraz wyciągnął notatnik i zaczął notować. Chmielewski zaczekał chwilę, po czym kontynuował:

– Biorąc pod uwagę stan rozkładu kości, jak i rozkład ubrań, które miała na sobie denatka, mogę stwierdzić, że zgon nastąpił jakieś pięć, góra dziesięć lat temu. Jest to jednak wartość szacunkowa, na którą mogło wpłynąć wiele czynników.

– Przyczyna zgonu? – zapytał Przemek.

– Najprawdopodobniej... – Chmielewski podniósł dłoń w górę, a następnie wziął leżącą na stole czaszkę i obrócił ją potylicą w stronę policjantów. – Najprawdopodobniej uraz czaszki w okolicach potylicy. Widzą tutaj panowie wyraźne pęknięcie. Ofiara albo uderzyła ob coś solidnie, albo, i to jest bardziej prawdopodobne, ktoś ją czymś solidnie uderzył. – Akcentował teraz każde wypowiadane słowo.

– Coś jeszcze?

– Tak – odparł. – Jak powiedziałem, jest to najbardziej prawdopodobna przyczyna zgonu. Na kościach rąk oraz żeber znalazłem wyżłobienia świadczące o tym, że przed śmiercią ofiara mogła zostać okaleczona ostrym narzędziem, na przykład nożem. Nie stwierdziłem złamań, ani uszkodzeń w okolicach odcinka szyjnego, więc raczej wykluczyłbym uduszenie, aczkolwiek...– Spojrzał na policjantów. Ci pokiwali tylko porozumiewawczo głowami.

– Ubrania, które zdjąłem z ciała prześlę do laboratorium. Do Białegostoku, tak? – zwrócił się do Przemka.

– Tak, do Białego.

– No cóż panowie, więcej wam chyba niestety nie pomogę – stwierdził, zdejmując maseczkę oraz lateksowe rękawiczki i wrzucając je do metalowego pojemnika. Pozostali poszli w jego ślady.

W pomieszczeniu, znajdującym się przed salą sekcyjną, stała, wyglądająca na czterdzieści kilka lat, kobieta. Była ubrana w białą bluzkę i ciemne, luźne spodnie. Prokurator – wywnioskował Czachor.

– O! Witam pani Jolu! Witam serdecznie! – Ucałował jej dłoń. – Właśnie skończyliśmy. Raport prześlę na poniedziałek do prokuratury, dobra?

Pokiwała głową, a następnie uścisnęła dłoń każdemu z policjantów.

– Prokurator Jolanta Cieślak – przedstawiła się Arturowi. – Pan Czachor, prawda?

– Tak. Komisarz Artur Czachor. Miło mi. – Uśmiechnął się do niej.

Doktor Chmielewski odprowadził ich na zewnątrz budynku, po czym pożegnał się i wrócił do swoich obowiązków.

– Dobrze, panowie – odezwała się Cieślak, kiedy zostali sami. – Jaki mamy plan?

– No, myślę, że najpierw zaczniemy od okolicznych mieszkańców. Trzeba pojeździć, popytać. Może ktoś coś będzie wiedział – zaczął tłumaczyć Przemek. – Potem, jeżeli to nic nie pomoże, zajmiemy się zaginięciami z ostatnich dziesięciu lat.

Prokurator westchnęła.

– Dużo tego.

– Wiem, ale może akurat coś podpasuje – stwierdził z entuzjazmem policjant. – A jak nie, to...– zwiesił głos.

– Umorzymy – dokończyła za niego. – Tylko, panowie... – zwróciła się do nich. – Wiecie, że sprawa jest... hmmm... jakby to powiedzieć... polityczna. Nie lubię tego słowa. Wiecie, kto buduje się na tej działce i wiecie, że trup nigdy nie wygląda dobrze. Za rok będą wybory i wiecie, że to różnie może być – spojrzała na nich wymownie.

 

(...)

 

Całość: http://fundamenty-kulakowski.blogspot.com/2016/12/fundamenty-rozdzia-ii.html

Następne częściFundamenty - Rozdział VII

Średnia ocena: 0.0  Głosów: 0

Zaloguj się, aby ocenić

    Napisz komentarz

    Zaloguj się, aby mieć możliwość komentowania