Galeony pełne róż I

Niesione prądem i północnym wiatrem dwumetrowe fale z impetem uderzały o burtę starego galeonu, wierzgającego na otwartych wodach, jak ryba wyrzucona brzeg. Biegający bez konkretnego celu bosman z całych sił starał się zapanować nad okrętem, wydając jasne i precyzyjne rozkazy półpijanym-półtrzeźwym marynarzom. Sytuację pogorszyła zmienna jak kobieta pogoda, która ze zwykłej zawieruchy stała się prawdziwym sztormem.

Błękitne niebo przysłoniły czarne jak węgiel chmury, powietrze zrobiło się duszne od ozonu, a drobno padający deszcz siekł i kąsał bezbronnych, pracujących przy linach mężczyzn. Całość przyozdobiła symfonia grzmotów i niebieskich błyskawic, co chwila rozświetlających granatowy kolor nieboskłonu.

"Rose" tańczyła na falach, które ze skromnych dwóch metrów przeistoczyły się w dziesięciometrowe ściany ołowianej wody, zalewającej pokład i porywające wszystko, co nieprzybite gwoździami do desek pokładu. Zaczynając od beczek i skrzyń, kończąc na biednych marynarzach, bezustannie walczących z żywiołem. W ciągu ostatniej minuty galeon zdążył dwa razy przykryć się przezroczystą, pienistą kołdrą, po której stan załogi zmniejszył się najpierw o pięć, potem o dwadzieścia procent. Nikt już tedy nie czekał na kolejne uderzenie fal - wszyscy łapali za liny lub łańcuchy i przykuwali się to do masztu, to do drewnianej balustrady. Byle tylko przeżyć, pomyślała Nicola O'Connor, pełniąca funkcję bosmana. Patrzyła, jak pierwszy oficer przywiązuje opasłe brzuszysko do jeszcze grubszej podstawy masztu przy pomocy trzech, splecionych ze sobą lin. Jego małe, czarne oczy były pełne strachu, kiedy trzecia, najwyższa z fal, wyrosła nagle od sterburty jak chleb, kiedy dodasz za dużo drożdży. Mgnienie później z pierwszego oficera zostały dwa przemoczone buty o rozmiarze pięćdziesiąt dwa. Razem z nim, oceniła na szybko Nicola, zniknął sternik, dwóch kwatermistrzów i kucharz, który walczył do ostatnich sił z falami. Efektem tej walki była prawica mężczyzny, wciąż zaciśnięta na rękojeści wbitego w pokład statku tasaka. Reszta ciała po prostu zniknęła.

Szkoda bo lubiłam jego dania, powiedziała w duchu Nicola O'Connor, przeskakują nad zjeżdżającą w poprzek armatą, wciąż nie mogąc uwierzyć, że trzyma się na nogach.

I wtedy los upomniał się o nią.

Poderwana ku górze beczka przekoziołkowała nad ciężką, wypełnioną kulami skrzynią i z trzaskiem rozbiła się na jej potylicy, odbierając władzę w nogach. Dziewczyna runęła na deski, jej drobne, białe zęby zadzwoniły w kontakcie z pokładem, po karku i plecach spłynęła krew. Uderzenie kompletnie pozbawiło ją siły, ogłuszyło, oszołomiło. Ale nie pozbawiło przytomności.

Trwało to wieki - w międzyczasie dwie kolejne fale oczyściły galeon z resztek sprzętu i załogi - ale w końcu udało jej się doczołgać do dębowych drzwi z mosiężną klamką i wyrytym napisem "Kapitan". Resztką sił naparła na przedmiot i przekręciła. Drzwi ustąpiły natychmiast, a ona wtoczyła się do środka i padła na wyłożoną dywanem podłogę.

Wewnątrz było sucho i ciepło, rozpalony w kominku ogień wesoło trzaskał i tańczył, trawiąc wrzucane do niego patyki. W powietrzu unosiła się silna woń wina, ziół i mokrego psa. Gdy już pierwszy szok od uderzenia minął, a słuch częściowo powrócił, dziewczyna usłyszała tylko skrzypienie podłogi i ostatnie krzyki wyrzuconych za burtę marynarzy. A potem wyłapała kątem oka parę skórzanych butów ze srebrnymi klamerkami. I zemdlała.

 

Jeśli za krótko lub przerwane w momencie, w którym zwijacie się z niedosytu to przepraszam :)

Średnia ocena: 5.0  Głosów: 4

Zaloguj się, aby ocenić

Komentarze (6)

  • ausek 18.10.2016
    ''zmienna, jak kobieta'' - wydaje mi się, że przecinek jest w takiej sytuacji zbędny, bo to porównanie proste
    ''czarne, jak węgiel'' - podobnie jak wyżej
    ''nie przybite'' - nieprzybite
    ''Patrzyła jak pierwszy oficer przywiązuje'' - przecinek po ''patrzyła - tu mamy zdanie złożone i dwa czasowniki
    ''w ciąż'' - wciąż
    ''w między czasie'' - międzyczasie
    Gdzieś tam mignęło mi powtórzenie w jednym zdaniu wyrazu ''pokład''. Interpunkcja troszkę kuleje: raz za dużo a raz za mało przecinków - tak jak u mnie.
    Historia zapowiada się ciekawie. Chętnie poczytam kolejne części. Pozdrawiam i zostawiam 5.
  • Quantum 19.10.2016
    Dzięki. Błędy już poprawione. Noi, oczywiscie zapraszam. W każdej chwili możesz wpaść jeśli coś wrzucę.
  • katharina182 19.10.2016
    Jak na razie dobrze sie zapowiada. Szybko i przyjemnie mi sie to czytalo. Daje 5 i czekam na dalszy ciag.
  • Perzigon69 21.10.2016
    Dobrze, że tekst nie ciągnie się w nieskończoność, bo nawet genialnych wtedy nie czytam. Widzę, że dodałeś/aś drugą część, więc zostawiam 5 i lecę dalej :)
  • Quantum 21.10.2016
    Dzięki. Ja również nie lubię długasów. Wyznaję taką zasadę, że 5 - 6 tysięcy znaków mi wystarcza. Jeszcze raz dzięki :)
  • Perzigon69 21.10.2016
    Heh, ja piszę po sto słów, ale po mnie jadą że za krótkie więc trochę wydłużyłam. Ale i tak wolę wiersze.

Napisz komentarz

Zaloguj się, aby mieć możliwość komentowania