Głód #1

Przynosił jedzenie, kiedy była głodna. Menu ustalał według własnego uznania. Po prostu wiedział, kiedy słabnie. Zawsze ufał instynktowi, bo nigdy go nie zawiódł. Bywały dni, że odwiedzał ją kilkakrotnie. Jakby chciał, by najadła się na zapas. Podsuwał tace pełne jarzyn, owoców, pieczonego mięsa i słodkości. Zachłannie obserwował ją siedzącą w kącie, jedzącą rękami. Uśmiechał się pod nosem, kiedy koniuszkiem języka zlizywała resztki sosu z kącików ust. Zalewała go taka satysfakcja, jakby to jego żołądek wypełniała fala ciepła, a nie jej. W te dni sam nie jadł. Oddawał jej wszystko, co miał i nigdy nie żałował. Co dziwne nie czuł pustki w żołądku. Może dlatego, że wypełniała go nadzieja, a może to ona była jego życiem i niczego więcej nie potrzebował, a może zwyczajnie nie był jeszcze głodny. Może głód dopiero zbierał siły, by uderzyć z całą mocą?

Lubiła, kiedy był zadowolony. Rzucała mu wyzywające spojrzenia, dając znak, że zgadza się na wszystko. Robiła to, choć wiedziała, że to tylko chwila, poprzedzająca długie godziny samotności.

Po zebraniu naczyń, wychodził i gasił światło, zostawiając ją w ciemności, tym samym skazując na wszechogarniającą tęsknotę. W tych chwilach wypełniał ją brak jasności, który w połączeniu z niespełnionymi pragnieniami doprowadzał wszystkie jej komórki do obłędu. To był głód. Głód ciała. Tarzała się wtedy po podłodze, zdzierała z siebie ubranie, ocierała o zimną, kamienną podłogę, raniąc przy tym cienką skórą przy kościach biodrowych. Dreszcze przeszywały, każdy skrawek jej skóry, kiedy wyłamywała paznokcie, zdrapując olejną farbę ze ścian. Lubiła zapach własnej krwi i potu. Oddychała ciężko, zachłannie, wciągając powietrze przez nos. Delektowała się aromatami własnego ciała, doprowadzając do ekstazy. Kiedy oddech spowalniał, wiedziała, że nadchodzą dni posuchy.

Pierwszego dnia po uczcie nie przynosił jej jedzenia. Zatapiał się w myślach, siedząc oparty plecami o drugą stronę metalowych drzwi. Obracał w myślach wspomnienie o jej drobnych palcach, ociekających pieczeniowym sosem, bose stopy i resztki czerwonego lakieru na paznokciach… Pod powiekami odtwarzał, każdy szczegół jej ciała. Długie jasne włosy, spływające falującymi pasmami po ramionach i krągłych piersiach, duże, niebieskie oczy skąpo ozdobione postrzępionymi rzęsami i usta. Pełne soczyste usta wciąż omiatane różowawym językiem. Choć bardzo pragnął, nie odwiedzał jej w tym pierwszym dniu. Zamiast tego zadręczał się pożądaniem. Zaciskał powieki, wyrywał włosy z głowy, drapał przedramiona do krwi. Był głodny. Głodny całym ciałem.

Ona wtedy leżała bez ruchu. Skulona w kącie niczym ranne zwierzę. Oddychała miarowo, pogrążając się raz po raz w płytkim śnie pozbawionym snów. Jej chude ciało zdawało się być częścią podłogi, zwyrodnieniem ciemności. W takich chwilach nie była osobnym bytem, była tym pokojem bez okien, zimną posadzką i odrapaną ścianą. Wyniszczonym tęsknotą ochłapem i niewidomym obłędem. Potrafiła jedynie oblizywać spierzchnięte usta i czekać. Czekała bez strachu, ale i bez radości, jak ktoś, kto wie, że ocaleje, ale też wcale nie chce żyć. W tych dniach trzymała się głodu jak dziecko ręki ojca po wymierzonym policzku. Trzymała się mocno, przełykając kolejne minuty.

W dniu drugim brał długą kąpiel. Napełniał wannę gorącą wodą i wlewał pachnący morską bryzą płyn do kąpieli. Nie miał umiaru i zawsze nalewał zbyt dużo wody. Wchodząc, rozlewał ją po podłodze. Wzdychał z rozkoszą, kiedy ciepło docierało pod każdą fałdę jego skóry. Wyciągał leniwie otyłe ciało, zamykał oczy i uśmiechał się lubieżnie na myśl o zbliżającym się wieczorze. Sięgał po zużytą gąbkę i zamaczał ją w wodzie. Ściskał i rozluźniał kilka razy, aż pęczniała od piany. Odnajdował w tej czynności namiastkę satysfakcji. Wspomnieniami wracał do czasów dzieciństwa. Zawsze dawał się ponieść tej myśli, choć wiedział, że jest to spacer po polu minowym szorstkich palców matki... Nigdy nie pukała. Po prostu wchodziła do łazienki. Pełna godności i powagi z niemal kamiennym wyrazem twarzy wypełnionym milczeniem, sięgała po gąbkę i zakreślając palcem wskazującym w powietrzu koło, nakazywała mu odwrócić się do niej plecami. Szorowanie rozpoczynała od karku. Nie miał wyjścia, musiał pochylić głowę, choć nie lubił, gdy spływająca woda docierała do jego ust. Pozostawał jednak bez ruchu, pozwalając jej kontynuować. Okrężnymi ruchami schodziła na ramiona i pomiędzy łopatki. Nie naciskała, nie stosowała siły, ale systematyczność ruchów powodowała podrażnienia skóry. Szczypiące, drobne rany, o których tylko oni wiedzieli. Po wszystkim wychodziła, zamykając bezszelestnie drzwi.

Nie płakał, nie narzekał. Kładł się na powrót w ciepłej wodzie i z niewzruszoną miną znosił szczypanie. Z czasem polubił ten szczególny rytuał i podświadomie go wyczekiwał. Nawet nie zauważył, kiedy cierpienie dało mu poczucie bezpieczeństwa i dom.

Przedawkowała leki, kiedy miał piętnaście lat. Do grobu zabrała przewidywalność i spokój, pozostawiając syna w niepewności. Mimo to na pogrzebie nie uronił łzy. Słuchał księdza, potajemnie ściskając w kieszeni suchą gąbkę. Nie mógł doczekać się kąpieli. Wtedy jeszcze nie rozumiał, że jest głodny. Tak bardzo głodny.

Następne częściGłód #2 Głód #3 (ostatnia)

Średnia ocena: 5.0  Głosów: 5

Zaloguj się, aby ocenić

Komentarze (12)

  • jesień2018 8 miesięcy temu
    Ostatni akapit wybił mnie z rytmu. Do tej pory myślałam, że facet więzi kobietę... Teraz już nic nie wiem! Tak czy inaczej to bardzo sensualna lektura. A ten fragment mnie urzekł: "Czekała bez strachu, ale i bez radości, jak ktoś, kto wie, że ocaleje, ale też wcale nie chce żyć. W tych dniach trzymała się głodu jak dziecko ręki ojca po wymierzonym policzku".
    Cieszę się, że wróciłaś i piszesz!
  • Justyska 8 miesięcy temu
    Witaj, tak, masz racje on jakby więzi kobietę, a ostatni akapit dotyczy jego matki. Mozę wyszło nie czytelnie, bo rozdzieliłam na części ten tekst i może w złym momencie?
    Cieszę się, że jakiś fragment wpadł w oko:)
    Dzięki za dobre słowo!
  • jesień2018 8 miesięcy temu
    Justyska skoro tak, to wszystko rozumiem:) Wydaje mi się, kochana, że w takim razie to jest błąd w zapisie - jeśli zmieniasz bohaterkę, to tę kolejną powinnaś określić. Ja bym zaczęła ten akapit zwyczajnie od: Jego matka przedawkowała... itd. W ogóle to czekam na kolejne części:)
  • Justyska 8 miesięcy temu
    jesień2018 tak pewnie masz rację, muszę to jakoś naprawić. Dzięki!
  • Amnezja Wsteczna 8 miesięcy temu
    Tekst niezupełnie w moim guście, ale jest tak świetne napisany, że i mnie porwało. Daję piątkę i chcę następną część.
  • Justyska 8 miesięcy temu
    Bardzo mi miło w takim razie. Kolejną część dodam jutro.
    Dzięki i pozdrawiam!
  • zsrrknight 8 miesięcy temu
    "że to tylko chwila, poprzedzająca długie godziny samotności." - zbędny przecinek
    "raniąc przy tym cienką skórą przy kościach biodrowych." - cienką skórę
    "Dreszcze przeszywały, każdy skrawek jej skóry" - zbędny przecinek
    "Pod powiekami odtwarzał, każdy szczegół jej ciała." - zbędny przecinek

    interesujące. Póki co będę to czytać dosłownie, ale w następnych rozdziałach, gdy pojawi się więcej szczegółów, będę już patrzył metaforami... albo i nie xd. Tak czy owak intrygujące, napisane porządnie i ogólnie dobrze się to czyta. Ewentualnie można by się doczepić, że końcówka trochę się rozmywa, jakby za bardzo zbaczając z głównego kursu, ale to tylko w ramach czepialstwa...
    Pozdrawiam
  • Justyska 8 miesięcy temu
    witaj, bardzo dziękuję za komentarz i wskazówki. Mam nadzieję, że reszta również się spodoba, choć jest to opowiadanie, które dzielę bardzo niechętnie.. uważam, że robi lepsze wrażenie w jednym kawałku.
    Pozdrawiam!
  • 00.00 8 miesięcy temu
    Głód, przekłada się na niezaspokojone emocje.
    Psychodeliczne jak na ten moment.
    I znowu źródło wypływa z dzieciństwa.
  • Justyska 8 miesięcy temu
    Witaj, dziękuję za bardzo trafny komentarz.
    Pozrawiam!
  • Dekaos Dondi 8 miesięcy temu
    Justyska↔Przede wszystkim, tekst jest "bogato" i dobrze napisany. Można go odczytać dosłownie, lub zupełnie inaczej. Wiele w treści, różnych znaczeń. Jakby pod warstwą tego co można ogarnąć, był ta, którą należy zrozumieć. Ów szczególny klimat, który skłania ku temu, że nie wszystko jest takie, na jakie wygląda, pod różnym względami. Na pewno następną część przeczytam:)↔Pozdrawiam🤠:)
  • Justyska 8 miesięcy temu
    Wiatj DD! Dzięki za dostrzeżenie czegoś "warstwowego".
    Pozdrawiam!

Napisz komentarz

Zaloguj się, aby mieć możliwość komentowania