Głód #2
Podłoga zdawała się zimniejsza niż pierwszego dnia, ciemność bardziej nieprzenikniona, a głód silniejszy. Powoli zamieniał się w palącą żądzę. W takich chwilach niewiele rozumiała, niewiele potrafiła logicznie przeanalizować. Zapominała o cierpieniu, o chłodzie, niewoli i ciemności. Czekała. Odnalazła się w roli biernej ofiary, delektowała tym uczuciem, jak czymś na co zasłużyła. Ignorowała głęboko ukryte wycie o wolność. Jednak trzask palącego się drzewa w kominku wdzierał się niepostrzeżenie do jej umysłu, wciągając ze sobą całą masę poszarpanych wspomnień. Ciepło ognia, którego nie chciała pamiętać, zapach rozlanego alkoholu, krew na sukience. W tych chwilach chciała uciec z własnej głowy, ale leżąc w amoku, nie potrafiła. Żar wspomnień palił gołe stopy, które nie chciały ruszyć się z miejsca. Dziecięcy umysł nie był wstanie objąć zrozumieniem scen, które odbijały się w oczach małej dziewczynki. Odór uryny, zaschnięta krew na podłodze, jego bezwładne ciało i dym. Dym wdzierający się pod ubranie, pod skórę, do płuc. Wtedy jeszcze nie wiedziała, że pozostanie z nią na zawsze. Że nigdy od niego nie ucieknie, że zadomowi się w jej włosach niczym nierozczesany kołtun, zamieszka pod skórą jak pasożyt.
Nie mogąc znieść własnych myśli, siłą woli przekręcała zmęczone, wychudzone ciało na drugi bok jak podczas kar za nieposłuszeństwo spędzanych w piwnicy. Na marne. Ogień wciąż się rozrastał, haczył o dywan i nogawkę jego spodni. Zapach płonącego ciała przebijał duszący dym. Uciekaj! Słyszała. Uciekaj! Nakazywał natarczywy głos, gdzieś z tyłu głowy. Przenikał do jej układu krwionośnego, wędrował do unieruchomionych strachem stópek. Uciekaj!
I uciekła. Krztusząc się dymem, zanosząc płaczem, wybiegła prosto w ciemność zaoranych pól. Upadła potykając się o beztrosko porzuconą łopatę. Kiedy się podniosła, ogień kończył powoli ucztę, pozostawiając jedynie strzępy dawnego domu. Otuliła ją samotność, zimno i głód… I tak już pozostało. W otwartej przestrzeni nie dostrzegła wolności ani ukojenia w czystym powietrzu. Może dlatego, że część jej dzieciństwa właśnie dogorywała w zgliszczach i miała nigdy się stamtąd nie wydostać, a ochłap niewinnej miłości został obok niego na zawsze trawiony ogniem. To cierpienie nie znało ukojenia, jedynie akceptację.
Po kąpieli, kiedy słońce chyliło się ku zachodowi i intensywną pomarańczową barwą wdzierało do małego pokoju poprzez potarganą zasłonkę w słoneczniki, ubierał czystą bieliznę i otulał szlafrokiem. Wypuszczał wodę z wanny i szorował ją dokładnie. Kiedy lśniła czystością, był zadowolony. Ponownie ją napełniał i dodawał pachnącego olejku. Z niespotykaną u siebie energią szedł do kuchni, wstawić do piekarnika przygotowaną wcześniej lasagne. Jej ulubione danie. Uśmiechał się pod nosem, ustawiając talerze, kieliszki i sztućce na śnieżnobiałym obrusie. Ręce mu drżały, kiedy składał papierowe serwetki.
Na zewnątrz było już ciemno, kiedy otwierał ciężkie metalowe drzwi. Odór moczu, potu i brudnego ciała uderzał z całą siłą w jego nozdrza. Ale nie przejmował się tym. Z czułością i delikatnością brał ją na ręce. W jego ramionach była drobna niczym dziecko. Niosąc, całował spocone czoło. Stawiał obok wanny i rozbierał. Robił to bardzo ostrożnie, jakby miał do czynienia z drogą, kruchą porcelaną. Później pomagał jej wejść do wody. Cieszyła go ulga na twarzy wybranki. Przynosił wtedy owoce. Karmił ją drobinkami pomarańczy, a ona nabierała sił, z zamkniętymi oczami delektując się słodkim smakiem, rozlewającym po podniebieniu. Kiedy była już odprężona, mył jej włosy, masując przy tym głowę. Przyjemny dreszcz przeszywał w ciszy ich ciała. Nie rozmawiali, nie musieli nic mówić, bo kiedy wyciągał ją z wanny i mocno przytulał, opatulając miękkim ręcznikiem, mieli wszystko: ciszę, siebie, spokój i ulgę. Najgorsze, chwilowo pozostawało za nimi. W ich głowach nie było wspomnień, gąbka leżała porzucona gdzieś w kącie, a jej ciało nie pachniało dymem.
Komentarze (10)
Dziś ostatnia część, mam nadzieję, że zajrzysz:)
Pozdrawiam!
Pozdrawiam!
Wolę napisać dłuży komentarz, nawet gdyby "od czapy"
Twoje teksty mają swoisty styl i zastanawiają. Aczkolwiek najbardziej pamiętam serię drabbli
Tylko→się→za dużo. To moja odchyłka, więc dlatego:)
Pozdrawiam😆
Dzięki, że jesteś i czytasz!
Podoba mi się niebanalny obrazek namalowany na samym końcu. Widzę seledynową wodę w wannie oraz soczyste cytrusy :)
Pozdrawiam!
Napisz komentarz
Zaloguj się, aby mieć możliwość komentowania