Głód
– Pakuj, pakuj – ponaglał Jarek.
– Nie mogę szybciej, bo połowa wypadnie – odpowiedział Marek.
Chłopaki obrabiali osiedlowy kiosk. Było grubo po północy.
– Weź te grubsze – zwrócił znów uwagę koledze Jarek.
– Nie ma więcej – odparł ten drugi zniecierpliwiony.
– Nie lubię tych cienkich, raz dwa się zużywają i pękają szybko.
– Skąd ci kurwa stworzę – zdenerwował się na dobre Marek. – Zapytaj się dziewczyn, może mają gdzieś pochowane w domach.
– Akurat.
Usłyszeli odgłosy kroków.
– Zgaś latarkę – szepnął Jarek.
Obok kiosku przeszedł wolno mężczyzna z psem.
– Się mu zebrało na spacery – powiedział Marek.
– Spadamy.
Chłopaki wyszli cicho z budki i pobiegli w stronę klatki do bloku, w którym mieszkali. Rodzice Marka pojechali na dwa dni do rodziny, więc miał wolną chatę. Winda, klucz i po chwili byli w środku. Rzucili torbę z łupem na stół.
– Dawaj, obejrzymy – zachęcał Jarek.
– Pierwszy raz je widzisz, czy co?
– No nie, ale to takie ekscytujące. Wreszcie nikt w szkole nam nie powie, że nie jesteśmy zabezpieczeni
– Racja, laski ciągle narzekały.
– I nauczyciele – stwierdził Jarek.
Marek spojrzał zdziwiony.
– Nauczycielom, to jest wszystko jedno – powiedział.
– No fakt, ale przecież to dla nas, dla naszego dobra, no nie?
– Tak, ale jutro będzie jazda.
Chłopcy rozdzielili sprawiedliwie zeszyty. Każdemu wypadło po piętnaście grubych, w sztywnych okładkach i dziesięć cienkich. Ostatnio nie mieli w czym pisać podczas lekcji w szkole, a ich głód wiedzy był tak ogromny, że w geście rozpaczy postanowili obrobić kiosk. Czego nie robi się dla nauki.
Komentarze (7)
5/5
Napisz komentarz
Zaloguj się, aby mieć możliwość komentowania