Poprzednie częściGuślarz -1

Guślarz -2

Gwar w karczmie pod „Starym Sławojem” jak zawsze przytłaczał nowych gości, a takich tutaj nigdy nie brakowało. Dobra obsługa, rozgadany gospodarz, który wie czego chcą słuchać jego kliencie i oczywiście doskonałe piwo, ludzie przemierzali setki kilometrów, aby tylko napić się osławionego trunku. Prócz Radomira, nikt nie znał receptury i sposobu ważenia piwa, a sam gospodarz nie miał zamiaru nikomu go powierzać, „Do grobu ją zabiorę, a karczmę zamknę, tyle z tego będzie, jak cały czas o jedno i to samo pytacie.” powtarzał to dla każdego natarczywego wyłudzacza. Dzień nie zapowiadał się nadzwyczajnie, goście zamawiali następne kolejki i dobierali się do kelnerek o największych tyłkach, oczywiście było kilku „rycerzy” którzy chcieli obronić swoje „damy” ale kończyło się to tylko zwykłą bijatyką. Jedynymi klientami, którzy nie reagowali na to wszystko co dzieło się przy barze, byli dwaj siedzący w kącie mężczyźni, jeden ubrany w pomarańczowy szlachecki płaszcz, a w ustach popalający fajkę a drugi ubrany w mniej bogaty strój z czarnego materiału obwieszany licznymi talizmanami. Ten drugi przyszedł przed chwilą i dosiadł się do stolika, jakby był umówiony właśnie w tym miejscu.

 

-Kogo ja widzę? –Krzyknął mężczyzna z fajką, po chwili wypuszczając dym z płuc –Przecież to mój stary druh, Javlek z Garmy –kiwnął palcem do kelnerki dając jej znak, aby przyniosła następny dzban piwa.

 

-Witaj przyjacielu –odpowiedział –mam ci wiele do opowiedzenia i czekam, że ty też nakierujesz mnie na dobrą drogę –twarz miał strudzoną od podróży, nie mówiąc już o tym co gryzie jego duszę.

 

-No proszę –zaśmiał się pierwszy – Guślarz prosi o pomoc Boruta, tego, którego powinien złapać i odesłać w zaświaty. –Diabeł pstryknął palcami, a z jego dłoni wydobył się mały płomyk, którym podgrzał przygaszający tytoń.

 

-Dobrze wiesz, że istnieje wiele rodzajów istot –przerwał, jakby szukał odpowiedniego słowa –istot, które w innym, większym stopniu zagrażają ludziom.

 

-Zagrażają? –zagryzł wargę i zmienił ton głosu –może wątpisz w moje piekielne moce? –palce diabła niespokojnie uderzały o blat stołu, a między nimi zaczął wytwarzać się malutki łańcuch płomieni. –Czy chcesz, abym rozniósł w pierzynę tę starą gospodę? –głos wąsatego choleryka zmienił się, przybierając teraz prawdziwie demoniczny rozgłos.

 

-Skądże –starał się uspokoić diabła, który tak łatwo popadał w gniew –Nie wątpię w twoją siłę, ale też, dobrze znam twoją mądrość, dlatego przychodzę do ciebie z nadzieją, że mi pomożesz –wyciągnął zza pazuchy mały mieszek złota, położył na stół i dodał –przyjacielu.

 

-Od kiedy tak łatwo jest mnie przekupić? –pociągnął fajkę i dmuchnął wprost na Guślarza

 

-Najpierw otwórz sakwę, potem możesz się targować -Javlek ściszył lekko ton głosu, gdy przy stole pojawiła się kelnerka z dwoma kuflami dużego piwa –dziękuje –dodał do służki.

 

-Napij się tutejszego piwa Guślarzu, gwarantuje, że nigdy takiego nie piłeś –Boruta zwilżył wąsy w pianie i potężnie bekną –Mówisz, że mieszek, który leży obok mnie nie jest z denarami? –podrapał się po skroni i jakby przymierzał się do rozwiązania woreczka, ale coś jednak go zatrzymywało.

 

-Jest w nim coś bardziej cennego, coś co ci się spodoba. –przyglądał się na diabła swoimi jasnoniebieskimi oczami popijając zachwalany trunek, starał się wejść w myśli demona, poczuć co czuje.

 

-Nie ze mną te numery mąciwodo! –Zaciągnął się potężnie ze swojej ulubionej fajki i jeszcze potężniej dmuchnął w oczy Javlka –Spieprzaj stąd, albo gadaj co tam masz –Dla diabła ponownie podskoczyło ciśnienie.

 

-Jak zwykle nieufny –zaśmiał się Javlek –skoro tak ładnie prosisz mogę odejść, ale sakwę zabieram ze sobą –Guślarz spodziewał się następnych słów fajczarza, więc pozwolił sobie na małą zabawę.

 

-Siedź! –Diabeł huknął w stół –jesteś moim starym przyjacielem, ale dobrze wiesz, że tacy jak ja, nie ufają takim jak ty –pokręcił głową z niedowierzaniem jak sromotnie przegrywa walkę na słowa.

 

-Dobrze wiesz, że nie mógłbym zrobić ci krzywdy –przenikliwe spojrzenie szeptuna nieprzerwanie wisiało na twarzy Boruty.

 

-Psia krew! –krzyknął wypuszczając z siebie wszystkie nerwy –Bądź przeklęty człowieku –dosięgną mieszka i małym sztyletem wyciągniętym zza pasa przeciął wiążący go sznurek. –Na kocioł.. -oczy diabła zaświeciły się na widok tytoniu wysypującego się z wnętrza małego woreczka –Wiesz jak mnie uszczęśliwić i czego moja piekielna dusza potrzebuje –Nie czekając ani chwili, zabrał się do zapełniania główki nowym tytoniem, rozpalił i zaciągnął się powoli wprost do płuc –dobry –zamyślił się –taki tytoń to samo zdrowie.

 

-To teraz mów co wiesz na temat chrześcijan –Guślarz spoważniał, domyślając się jakie zagrożenie niesie nowa wiara.

 

-Całe piekło huczy od tego całego Belzebuba, a jak Polska długa i szeroka, wszyscy mówią o tym Jezusie z krzyża –splunął siarczyście na podłogę –tylko czekać, aż nasze stare słowiańskie diabły pójdą w zapomnienie –zacisnął pięść ze złości, aż wokół niej powstała ognista otoczka, nawet sam diabeł nie zauważył jak szybko to się stało. –Powiem wprost człowieku, całe piekło należy do Szatana, ja i wszyscy moi kuzyni z tych krain, nie mamy czego tam szukać.

 

-Czy faktycznie ta wiara jest tak potężna? –dociekliwie pytał Javlek.

 

-Potężna? –zaśmiał się –To już nie jest zabawa w mąceniu w głowie, obracanie znaków czy straszenie po nocy wychodząc z ogniska, Belzebub to demon z krwi i kości, wszyscy się go boją –wypił do końca swój kufel piwa i rozejrzał się po gospodzie –On może tutaj wszystkich zmusić do morderstwa, wcielić się w każdego, przybrać każdą postać, a gdy nabierze odpowiednio dużo siły przybierze taką samą postać na Ziemi jak w Piekle, wtedy biada nam wszystkim.

 

-Dobrze wiesz, dlaczego się o niego pytam prawda? –Zapytał szeptun.

 

-Zgłupiałeś do reszty! –zaskoczył się diabeł, myśląc, że jego przyjaciel, już dawno odłożył sprawy zemsty w zapomnienie –twoje talizmany i siła przodków cie nie obroni. –kręcił głową, starając się odciągnąć guślarza od tak głupiego pomysłu.

 

-Jego wyznawcy zabili moją rodzinę, jak mam zapomnieć o zemście? –tym razem to guślarz zapominał trzymać emocji na wodzy –urodziłem się, aby zabijać takich jak on. –zacisnął w ręku stary słowiański symbol swastyki, który odwzorowywał słońce, broniąc właściciela przed ogniem i napędzając jego serce odwagą.

 

-Głupiś –skrócił ambicje przyjaciela –Szatan najpierw złamie twoje znaki ochronne a potem zmiażdży twój kark. –przygasił fajkę i schował do wewnętrznej kieszeni płaszcza, ręce cały czas trzęsły się dla Boruty, zdradzając jego obawy co do walki z demonicznym kuzynek.

Nagle rozmowę dwóch mężczyzn przerwał niespodziewany krzyk na całą gospodę, a zaraz za nim powtarzały się podobne i każde na ten sam temat. „JAK TO NIE MA PIWA” „BECZKI SIĘ SKOŃCZYŁY” „Nawet strawy zabrakło, pies jebał taką karczmę” oburzeni klienci naskakiwali coraz gwałtowniej za nagubionego karczmarza. Zaczęły tłuc się naczynia i wywracać stoły, a zaraz za naczyniami tłukły się również zęby najbardziej pijanych i agresywnych gości. Chaos coraz mocniej rozgałęział się po wszystkich kątach karczmy, kelnerki piszczały próbując uspokoić bijatykę chłopów, a karczmarz z trudem starał się odnaleźć rozwiązanie z całej sytuacji. Wylewane piwo z kufli leżących na stole, zaczęło wsiąkać w sosnowe deski, początkując ogromny smród zgnilizny ze starej podłogi. W końcu Guślarz wraz z Diabłem Borutą postanowili wtrącić swoje trzy grosze do całej sytuacji.

 

-Pomóżcie mi szlachetni panowie –błagał stary Radomir –przecież sprawdzałem wczoraj zapasy i wszystko było tak jak powinno być.

 

-Może po prostu gości było tylu, a zamówień trzy razy więcej i twoje spichlerze się wyczerpały? –szukam racjonalnego rozwiązania sytuacji Javlek.

 

-Nie mój panie –głupie spojrzenie chłopa trafiło wprost na surową twarz Boruty i cofnął się do pyłu, poznając w nim piekielną istotę.

 

-Może pozwolisz abym to ja rozejrzał się po twojej gospodzie? –powiedział łagodnym głosem szeptun, odsłaniając przy tym swoje talizmany, zdradzając swoją profesje.

 

-Oczywiście Guślarzu –jąkając się ze stresu karczmarz, odprowadził go do schodów do piwnicy, które prowadziły dalej do magazynu.

 

-Chodź ze mną Boruta –zawołał Javlek –Nie strasz tych bogów ducha winnych wieśniaków. –Dodał z uśmiechem na ustach.

Średnia ocena: 3.0  Głosów: 1

Zaloguj się, aby ocenić

Komentarze (5)

  • Akwus 19.01.2016
    Myślnik dialogowy, ma zawsze spację przed (chyba, że jest na początku zdania) i po, zapominasz o tych po :)

    "głos wąsatego choleryka" - jak brzmi głos choleryka? ewentualnie czy powinniśmy po czymś wcześniej zorientować się, że to choleryk? w ostateczności czy ma to jakiekolwiek znaczenie w przyszłości? - Jeśli żadne z powyższych, to totalnie zbędna wstawka, niepotrzebnie zwracająca uwagę czytelnika :)

    "dlatego przychodzę do ciebie z nadzieją, że mi pomożesz –wyciągnął zza pazuchy mały mieszek złota, położył na stół i dodał –przyjacielu." - postawiłbym kropkę po pierwszej części zdania, by zaakcentować przerwę w wypowiedzi.

    "Dla diabła ponownie podskoczyło ciśnienie" "krzyknął wypuszczając z siebie wszystkie nerwy" - wtf???

    "Wylewane piwo z kufli leżących na stole, zaczęło wsiąkać w sosnowe deski, początkując ogromny smród zgnilizny ze starej podłogi." - piwo wsiąka w sosnowe deski powoli, bardzo powoli, tak bardzo, że gdy czytelnik sobie to wyobraża, to cała akcja zwalnia. Jak na koniec chcesz by jeszcze poczuli zapach zgnilizny, to akcja zwalnia na kilka dni :D Piwo może ściekać ciurkiem ze stołu, albo najlepiej rozbryzgiwać się z roztrzaskanych kufli, masz wtedy dynamikę lepszą powolne wsiąkanie :)

    "W końcu Guślarz wraz z Diabłem Borutą postanowili wtrącić swoje trzy grosze do całej sytuacji." - nieprawda, to karczmarz postanowił, by włączyli się do akcji, a nie oni. Gdyby ten opis był po wypowiedzi karczmarza, to ok, ale w tej kolejności jest nielogicznie.

    Masz jeszcze bardzo dużo błędów, gramatycznych i ortograficznych, ale to nie moja mocna strona, więc ufam, że w końcu, ktoś zerknie na te teksty prócz mnie :)

    Zdecydowanie lepiej od poprzednich części, tak trzymaj!
  • elenawest 19.01.2016
    "Gwar w karczmie pod „Starym Sławojem”(,) jak zawsze przytłaczał nowych gości, a takich tutaj nigdy nie brakowało. Dobra obsługa, rozgadany gospodarz, który wie czego chcą słuchać jego kliencie(klienci) i oczywiście doskonałe piwo, (po które)ludzie przemierzali setki kilometrów, aby tylko napić się (tego)osławionego trunku. Prócz Radomira, nikt nie znał receptury i sposobu ważenia piwa, a sam gospodarz nie miał zamiaru nikomu go powierzać, „Do grobu ją zabiorę, a karczmę zamknę,(. Tyle) tyle z tego będzie, jak cały czas o jedno i to samo (będziecie wciąż pytać.)pytacie.” powtarzał to dla(do) każdego(,) natarczywego wyłudzacza. Dzień nie zapowiadał się nadzwyczajnie, goście zamawiali następne kolejki i dobierali się do kelnerek o największych tyłkach,(. Oczywiście) oczywiście było kilku „rycerzy” którzy chcieli obronić swoje „damy”(,) ale kończyło się to tylko zwykłą bijatyką. Jedynymi klientami, którzy nie reagowali na to wszystko(,) co dzieło(działo) się przy barze, byli dwaj siedzący w kącie mężczyźni, jeden ubrany w pomarańczowy(,) szlachecki płaszcz, a w ustach popalający fajkę(,) a drugi ubrany w mniej bogaty strój z czarnego materiału(,) obwieszany(obwieszony) licznymi talizmanami. Ten drugi przyszedł przed chwilą i dosiadł się do stolika, jakby był umówiony właśnie w tym miejscu.

    -Kogo ja widzę? –Krzyknął mężczyzna z fajką, po chwili wypuszczając dym z płuc –Przecież to mój stary druh, Javlek z Garmy –kiwnął palcem do kelnerki dając jej znak, aby przyniosła następny dzban piwa.

    -Witaj(,) przyjacielu –odpowiedział –mam ci wiele do opowiedzenia i czekam, że ty też nakierujesz mnie na dobrą drogę –twarz miał strudzoną od podróży, nie mówiąc już o tym(,) co gryzie(gryzło) jego duszę.

    -No proszę –zaśmiał się pierwszy – Guślarz prosi o pomoc Boruta, tego, którego powinien złapać i odesłać w zaświaty. –Diabeł pstryknął palcami, a z jego dłoni wydobył się mały płomyk, którym podgrzał przygaszający tytoń.

    -Dobrze wiesz, że istnieje wiele rodzajów istot –przerwał, jakby szukał odpowiedniego słowa –istot, które w innym, większym stopniu zagrażają ludziom.

    -Zagrażają? –zagryzł wargę i zmienił ton głosu –może wątpisz w moje piekielne moce? –palce diabła niespokojnie uderzały o blat stołu, a między nimi zaczął wytwarzać się malutki łańcuch płomieni. –Czy chcesz, abym rozniósł w pierzynę(perzynę) tę starą gospodę? –głos wąsatego choleryka zmienił się, przybierając teraz prawdziwie demoniczny rozgłos.

    -Skądże –starał się uspokoić diabła, który tak łatwo popadał w gniew –Nie wątpię w twoją siłę, ale też, dobrze znam twoją mądrość, dlatego przychodzę do ciebie z nadzieją, że mi pomożesz –wyciągnął zza pazuchy mały mieszek złota, położył na stół i dodał –przyjacielu.

    -Od kiedy tak łatwo jest mnie przekupić? –pociągnął fajkę i dmuchnął wprost na Guślarza

    -Najpierw otwórz sakwę, potem możesz się targować -Javlek ściszył lekko ton głosu, gdy przy stole pojawiła się kelnerka z dwoma kuflami dużego piwa –dziękuje(dziękuję) –dodał do służki.

    -Napij się tutejszego piwa(,) Guślarzu, gwarantuje(gwarantuję), że nigdy takiego nie piłeś –Boruta zwilżył wąsy w pianie i potężnie bekną(beknął) –Mówisz, że mieszek, który leży obok mnie nie jest z denarami? –podrapał się po skroni i jakby przymierzał się do rozwiązania woreczka, ale coś jednak go zatrzymywało.

    -Jest w nim coś bardziej cennego, coś(,) co ci się spodoba. –przyglądał się na diabła(spoglądał na diabła/przyglądał się diabłu) swoimi jasnoniebieskimi oczami(i) popijając zachwalany trunek, starał się wejść w myśli demona, poczuć co czuje.

    -Nie ze mną te numery(,) mąciwodo! –Zaciągnął się potężnie ze swojej ulubionej fajki i jeszcze potężniej dmuchnął w oczy Javlka –Spieprzaj stąd, albo gadaj co tam masz –Dla diabła ponownie podskoczyło ciśnienie.

    -Jak zwykle nieufny –zaśmiał się Javlek –skoro tak ładnie prosisz mogę odejść, ale sakwę zabieram ze sobą –Guślarz spodziewał się następnych słów fajczarza, więc pozwolił sobie na małą zabawę.

    -Siedź! –Diabeł huknął w stół –jesteś moim starym przyjacielem, ale dobrze wiesz, że tacy jak ja, nie ufają takim(,) jak ty –pokręcił głową z niedowierzaniem(, że) jak sromotnie przegrywa walkę na słowa.

    -Dobrze wiesz, że nie mógłbym zrobić ci krzywdy –przenikliwe spojrzenie szeptuna nieprzerwanie wisiało na twarzy Boruty.

    -Psia krew! –krzyknął(,) wypuszczając z siebie wszystkie nerwy –Bądź przeklęty człowieku –dosięgną(dosięgnął) mieszka i małym sztyletem wyciągniętym zza pasa(,) przeciął wiążący go sznurek. –Na kocioł.. -oczy diabła zaświeciły się na widok tytoniu wysypującego się z wnętrza małego woreczka –Wiesz(,) jak mnie uszczęśliwić i czego moja piekielna dusza potrzebuje –Nie czekając ani chwili, zabrał się do zapełniania główki nowym tytoniem, rozpalił i zaciągnął się powoli wprost do płuc –dobry –zamyślił się –taki tytoń to samo zdrowie.

    -To teraz mów(,) co wiesz na temat chrześcijan –Guślarz spoważniał, domyślając się jakie zagrożenie niesie nowa wiara.

    -Całe piekło huczy od tego całego Belzebuba, a jak Polska długa i szeroka, wszyscy mówią o tym Jezusie z krzyża –splunął siarczyście na podłogę –tylko czekać, aż nasze stare słowiańskie diabły pójdą w zapomnienie –zacisnął pięść ze złości, aż wokół niej powstała ognista otoczka,(. Nawet) nawet sam diabeł nie zauważył(,) jak szybko to się stało. –Powiem wprost człowieku, całe piekło należy do Szatana,(ale) ja i wszyscy moi kuzyni z tych krain, nie mamy czego tam szukać.

    -Czy faktycznie ta wiara jest tak potężna? –dociekliwie pytał Javlek.

    -Potężna? –zaśmiał się –To już nie jest zabawa w mąceniu w głowie, obracanie znaków czy straszenie po nocy(,) wychodząc z ogniska, Belzebub to demon z krwi i kości, wszyscy się go boją –wypił do końca swój kufel piwa i rozejrzał się po gospodzie –On może tutaj wszystkich zmusić do morderstwa, wcielić się w każdego, przybrać każdą postać, a gdy nabierze odpowiednio dużo siły przybierze taką samą postać na Ziemi(,) jak w Piekle,(a) wtedy biada nam wszystkim.

    -Dobrze wiesz, dlaczego się o niego pytam(,) prawda? –Zapytał szeptun.

    -Zgłupiałeś do reszty! –zaskoczył się diabeł, myśląc, że jego przyjaciel, już dawno odłożył sprawy zemsty w zapomnienie –twoje talizmany i siła przodków cie(cię) nie obroni. –kręcił głową, starając się odciągnąć guślarza od tak głupiego pomysłu.

    -Jego wyznawcy zabili moją rodzinę, jak mam zapomnieć o zemście? –tym razem to guślarz zapominał trzymać emocji(emocje) na wodzy –urodziłem się, aby zabijać takich(,) jak on. –zacisnął w ręku stary(,) słowiański symbol swastyki, który odwzorowywał słońce, broniąc właściciela przed ogniem i napędzając jego serce odwagą.

    -Głupiś –skrócił ambicje przyjaciela –Szatan najpierw złamie twoje znaki ochronne(,) a potem zmiażdży twój kark. –przygasił fajkę i schował do wewnętrznej kieszeni płaszcza, ręce cały czas trzęsły się dla Boruty(Borucie), zdradzając jego obawy co do walki z demonicznym kuzynek(kuzynem).
    Nagle rozmowę dwóch mężczyzn przerwał niespodziewany krzyk na całą gospodę, a zaraz za nim powtarzały się podobne i każde na ten sam temat. „JAK TO NIE MA PIWA(?)” „BECZKI SIĘ SKOŃCZYŁY(pisz z małej litery)” „Nawet strawy zabrakło, pies jebał taką karczmę” oburzeni klienci naskakiwali coraz gwałtowniej za nagubionego(na zagubionego) karczmarza. Zaczęły tłuc się naczynia i wywracać stoły, a zaraz za naczyniami tłukły się również zęby najbardziej pijanych i agresywnych gości. Chaos coraz mocniej rozgałęział się po wszystkich kątach karczmy,(. Kelnerki) kelnerki piszczały(,) próbując uspokoić bijatykę chłopów, a karczmarz z trudem starał się odnaleźć rozwiązanie z całej sytuacji. Wylewane piwo z kufli leżących na stole, zaczęło wsiąkać w sosnowe deski, początkując ogromny smród zgnilizny ze starej podłogi. W końcu Guślarz wraz z Diabłem Borutą postanowili wtrącić swoje trzy grosze do całej sytuacji.

    -Pomóżcie mi szlachetni panowie –błagał stary Radomir –przecież sprawdzałem wczoraj zapasy i wszystko było tak(,) jak powinno być.

    -Może po prostu gości było tylu, a zamówień trzy razy więcej i twoje spichlerze się wyczerpały? –szukam(szukał) racjonalnego rozwiązania sytuacji Javlek.

    -Nie(,) mój panie –głupie spojrzenie chłopa trafiło wprost na surową twarz Boruty i cofnął się do pyłu(tyłu), poznając w nim piekielną istotę.

    -Może pozwolisz(,) abym to ja rozejrzał się po twojej gospodzie? –powiedział łagodnym głosem szeptun, odsłaniając przy tym swoje talizmany, zdradzając swoją(jego) profesje.

    -Oczywiście(,) Guślarzu –jąkając się ze stresu karczmarz, odprowadził go do schodów do piwnicy, które prowadziły dalej do magazynu.

    -Chodź ze mną(,) Boruta –zawołał Javlek –Nie strasz tych bogów ducha winnych wieśniaków. –Dodał z uśmiechem(.) na ustach."

    Z mojej strony tyle. Resztę rzeczy wypisał Akwus. Ocenię na 3,5 czyli 4
  • Akwus 19.01.2016
    A myślałem, że to ja jestem czepliwy punktując błędy ;p;p;p
  • DanMit 19.01.2016
    Dziękuje za wskazanie moim błędów, mam nadzieje, że następnym razem będzie ich mniej, a wasze oceny będą większe :)
  • elenawest 19.01.2016
    Jeśli dostosujesz się do naszych rad, to napewno nasze oceny będą wyższe ;-)

Napisz komentarz

Zaloguj się, aby mieć możliwość komentowania