Inadan – twórca opowieści (część 4 ostatnia)

Niepewność sytuacji i pozbawienie Agenckiego panowania nad przebiegiem wydarzeń, doprowadzało go do furii. Jeszcze ten cholerny Bosonogi tą swoją parszywą mordą pierdolił i wyjątkowo nie reagował na pogarszające się jego samopoczucie. Wcześniej, od kiedy razem pracują, bezbłędnie odgadywał jego nastrój i się dostosowywał, lecz nie tym razem.

- Szefie, moim zdaniem, ostatni gliniarze, którzy nas z pół godziny maglowali po pana wyprowadzeniu, początkowo zachowywali się dość nerwowo, lecz w pewnym momencie coś uległo zmianie. Wychodząc, choć się starali, nie byli w stanie ukryć swojego zadowolenia. Chwilę wcześniej wracając z kibla, usłyszałem, jak mówili do siebie, że teraz mają na pana mocne papiery, potwierdzone zdjęciami. Niestety szczegółów nie znam. Prawdopodobnie początkowo mieli słabe dowody przy doniesieniu i zarzucili na pana haczyk. Wkrótce okaże się, czy pana na niego złowili.

Agencki, popatrzył na niewdzięcznego skurwysyna i wymyślał na niego różne kary, do zastosowania, gdy będzie już po wszystkim. Przelotnie zerknął na stażystkę, która skuliła się pod jego wzrokiem, roztrzęsiona siedziała przy przydzielonym jej biurku i wyglądała, jakby miała się za chwilę zesrać. Myśli jego krążyły przy sejfie i chcąc uzyskać jakąkolwiek informację, wezwał z miasta najlepszych specjalistów od dorabiania kluczy i otwierania zamków. Fachowcy przyjechali za podwójną stawkę szybko i w iście ekspresowym tempie otworzyli drzwi sejfu. Wewnątrz oprócz oderwanego z policyjnego munduru guzika, nie było niczego. Skoroszyt z jego prywatną dokumentacją znikł. Zanim ochłonął i zebrał myśli, na monitorze napis został zastąpiony wizją z przyciszonym dźwiękiem. Obraz pokazywał wnętrze biura policyjnego, w jakim wcześniej przebywał. Poznany dowódca „szwadronu śmierci” do podwładnych powiedział – chłopaki mamy go, tylko tym razem nie spieprzcie roboty – i machnął ręką w kierunku wyjścia. Ostatni wychodząc, zgasił światło, pomieszczenie zostało puste. Obraz na monitorze pociemniał i wyobraźnia zaczęła działać, a myśli się kłębić. Rozmyślania jego przerwały syreny, których odgłos z każdą chwilą stawał się wyraźniejszy i się przybliżał. Nerwy puściły, musiał działać szybko, o ile nie chciał pozwolić się aresztować. Wybiegł z biura, jakby od tego zależało jego życie. Wskoczył do swojego samochodu i pognał, wyłamując szlaban. Wciskając gaz do podłogi, zdążył uciec w ostatniej chwil przed syrenami, lecz prędkość na ostrym zakręcie okazała się za duża, by zapanować nad pojazdem. Sprawne systemy bezpieczeństwa zadziałały, lecz nie były w stanie w pełni zniwelować uderzenia w skarpę. Auto z impetem wprasowało się w litą skałę, aż po tylne drzwi. Naoczni świadkowie gremialnie zaczęli powiadamiać służby ratunkowe, a dla nadjeżdżających kierowców wrak stał się pomnikiem brawury.

Pierwszej jednostce straży pożarnej i drugiej oficer dowodzący akcją pozwolił na kontynuowanie i wjazd na zakład. Gdzie czujniki wykryły nieszczelność zbiorników z substancją żrącą. Natomiast trzecią ratownictwa drogowego, przeznaczoną w akcji do wsparcia, skierował do pobliskiego wypadku.

Strażacy po przyjeździe na zakład sprawdzili szczelność zbiorników i oprócz wadliwe działającej instalacji zabezpieczającej niczego nie stwierdzili. Sporządzili protokół, wydali zalecenia i pojechali na miejsce wypadku.

W biurze gdzie przebywał Bosonogi, po godzinach pracy na pierwszy rzut oka nic się nie zmieniło, siedział jak każdego dnia przed monitorem i wklepywał dane. Stażystki nie było, podobnie jak pozostałych pracowników biurowca. Tylko ona w przeciwieństwie do nich nie wyszła do domu, tylko od dwóch godzin przebywała w toalecie. Osoba niewtajemniczona w atrakcje dnia pomyślałaby, że coś zjadła i jej zaszkodziło, a jej tylko nerwy puściły.

Jedyny w dziale etatowy pracownik sprawnie nadrabiał powstałe tego dnia zaległości, lecz szło mu to topornie, ponieważ w pełni nie mógł skupić się na pracy. Jego zmysły wcześniej napięte do granic możliwości, powoli podejmowały przypisane przez matkę naturę funkcje. Przebieg jutrzejszego dnia był pod znakiem zapytania. Najmniej obawiał się utraty pracy, najwięcej martwił się o swoje dzieci, które mogły stać się celem szefa, o ile wydostał się z wraku. Zastanawiał się, w jaki sposób zapewnić im bezpieczeństwo i z tego powodu kilkakrotnie się pomylił. Wtedy dłużej mu schodziło na lokalizowaniu i poprawianiu, niż gdyby kolumny cyfr wprowadzał od podstaw.

- Popatrz, co żeśmy zrobili – powiedziała stażystka wyglądająca z rozmazanym makijażem jak kupka nieszczęścia, wyciągając w jego stronę smartfona.

Samochód szefa rozpoznał po tylnej tablicy rejestracyjnej. Patrząc na film i słuchając komentarza, nie miał żadnych wątpliwości.

- Audi, przebiło barierki i uderzyło z wielką prędkością w skarpę. Uniknął zniszczenia tylko tył samochodu i chcąc się dostać do wnętrza pojazdu, strażacy musieli użyć liny holowniczej, by oderwać wrak od wnęki skalnej. W zniszczonym wnętrzu dostrzegli tylko jedną osobę. Chcąc ją wydostać, musieli użyć narzędzi pneumatycznych. Ciężko ranny nieprzytomny kierowca, po wyciągnięciu ze sprasowanej stali, został przetransportowany lotniczym pogotowiem ratunkowym do specjalistycznego szpitala, gdzie poddano go wielogodzinnej operacji. Ranny przeżył, lecz przerwany rdzeń i liczne złamany kręgosłup nigdy się w pełni nie zregenerują. Ofiara wypadku w opinii specjalistów już nigdy nie będzie w stanie samodzielnie egzystować i do końca swoich dni pozostanie w pozycji leżącej.

Bosonogiego, życie mocno sponiewierało i pod jego wpływem z roztrzepanego nastolatka, stał się zbyt pragmatyczny, by szybko ulegać emocjom. Dlatego wstał od swojego biurka, podszedł do regału, gdzie ukrył skoroszyt, przyniósł i położył na biurku przed kobietą.

- Lepiej sprawdź dokładnie, co żeśmy znaleźli.

Skoroszyt zawierał tylko mapki i zdjęcia, często wycięte z prasy. Najprawdopodobniej nawet jeden prokurator na ich postawie nie wniósłby oskarżenia, a żaden sąd nie skazał Agenckiego za zabójstwo. Materiał mógł być korzystnie dla niego przez niespokrewnionych z ofiarami oceniany. Najbardziej wstrząsnęły Bosonogim wyblakłe kartki z kilku gazet chronologicznie wpięte, ponieważ zanim je zobaczył, był przekonany, że jego młodszy przyrodni brat został przypadkowo potracony przez samochód. Kierowca pijany albo naćpany uciekł z miejsca wypadku i nigdy pomimo wielu świadków policji nie udało się go odnaleźć. Stażystka, również rozpoznała czarnobiałe fotki roześmianego chłopaka, ponieważ był on jej wielką pierwszą miłością.

Ze łzami w oczach powiedziała – pomściłeś brata, dzięki umiejętności oczarowywania komputerów.

Mężczyzna, po raz pierwszy od dłuższego czasu uśmiechnął się i skromnie stwierdził – chcąc pośród wilków pracować i ukryć przed ochroną pomieszkanie w biurze, musiałem się nauczyć konsolidować pamięć AL. Sztuczna inteligencja odwdzięczyła mi się z nawiązką i to w zakresie, o jakim inni mogą tylko pomarzyć. Dzięki niej podmieniałem obrazy, tworzyłem inne o dowolnej tematyce i retuszowałem spore niedociągnięcia, lecz nikt tego nie zauważył.

Średnia ocena: 5.0  Głosów: 2

Zaloguj się, aby ocenić

    Napisz komentarz

    Zaloguj się, aby mieć możliwość komentowania