Kaori - 1/2
Sytuacja nie wyglądała dobrze. Nie, jeśli stan miasta był jakąkolwiek podpowiedzią.
Nie wymarłe, jeszcze nie. Ale z pewnością wymierające. Nieliczni ludzie albo pośpiesznie dążyli donikąd, albo ucinali sobie drzemkę na rogach ulic, przykryci postrzępionymi płaszczami. Zagracone albo sugestywnie opustoszałe obejścia – nic pomiędzy. Zbyt wiele witryn zabitych deskami. Dookoła trochę zbyt szaro.
– I zbyt cicho.
Mężczyzna potrząsnął lekko głową, unosząc kącik ust. Szła obok niego, ze wzrokiem wbitym przed siebie. W przeciwieństwie do niego nie potrzebowała się rozglądać.
Czarne włosy, obcięte na chłopaka, z zostawionymi dłuższymi pasmami po obu stronach twarzy. Wyglądało to dziwacznie, ale czasem wolała zasłaniać uszy. Przybrudzona, bordowa bluza, w której niemal tonęła jej smukła sylwetka. Znudzona twarz młodej buntowniczki, zastanawiającej się, czy nie rzucić wszystkiego w cholerę. Może to dobrze, że w mieście panują takie nastroje, inaczej mogliby mieć z jej powodu kłopoty przy wejściu.
Nawet w takim miejscu istniało coś w rodzaju baru. Budynku, gdzie można zawiesić pracę na kołku razem z płaszczem i po prostu siedzieć, pić i rozmawiać. Nie mylili się – znaleźli budynek w samym centrum.
Wnętrze nie było opustoszałe, ale też niespecjalnie zatłoczone. Kiedyś pewnie dosyć przytulne, teraz ponure i zaniedbane – jak wszystko tutaj. Tandetny, zacinający się odtwarzacz, z którego dobiegało stare country, klientela złożona głównie z mężczyzn.
Oparty plecami o bar stał jakiś dziwny osobnik w kapturze i z fularem osłaniającym większą część twarzy. Można było dojrzeć tylko ciemne, skośne oczy.
Dosiedli się do młodego chłopaka, patrzącego w przestrzeń pustym wzrokiem.
– Hej – powiedział mężczyzna, przysuwając sobie krzesło. – Trochę drętwa atmosfera, nieprawdaż? Masz coś przeciwko towarzystwu? – Ääni skinęła sztywno głową, także siadając.
Chłopak zmierzył ich powoli przytomniejącym wzrokiem. Jego spojrzenie zawisło przez chwilę na dziewczynie, która w odpowiedzi spróbowała się uśmiechnąć. Nawet jej wyszło.
– Skoro tak tu drętwo – powiedział powoli – po co się tutaj zatrzymywać?
Mężczyzna zaklął w myślach. Chłopak może wyglądał na lekko zamroczonego, ale umysł miał trzeźwy. Jego kubek – nawiasem mówiąc, chyba jego własność, naczynie było mocno po przejściach – niemal pełny. Źle ocenił sytuację, ale teraz mógł tylko brnąć dalej.
– Niektórzy powiedzieliby, że cenna jest odrobina spokoju w dzisiejszych czasach – rzucił lekko, widząc kątem oka, jak jego towarzyszka przewraca oczami. – Jesteśmy wędrowcami, którzy po prostu potrzebowali się gdzieś zatrzymać.
– To pewnie macie określoną trasę. Włóczenie się na oślep nie jest bezpieczne.
– Więc lepiej osiąść w miejscu takim, jak to? – Ääni odezwała się sarkastycznie, prawdopodobnie zniecierpliwiona podchodami i chcąca zmienić tor rozmowy.
Zauważył, że rozmówca patrzy na nią jakoś dziwnie. Mięśnie żuchwy już mu tężały, kiedy zdał sobie sprawę, że to nie pożądanie, ale raczej… żal? Tęsknota? Chłopak najwyraźniej bezwiednie przesunął też ręką po ubraniu na klatce piersiowej. Chyba coś tam miał.
Cóż, jego sprawa. Nie przyszedł tu, by babrać się w cudzych sprawach osobistych.
– Każdy sam decyduje, co ze sobą zrobi – odpowiedział dziewczynie, choć w jego głosie nie było zbytnio przekonania.
Postanowił przerwać tę „filozoficzną” wymianę zdań.
– Tak, mamy wytyczoną trasę, na której to miejsce jest tylko przystankiem. Mamy jednak nadzieję, że po drodze uda nam się na kogoś natrafić…
– O, tak? Na kogo?
*
Na co dzień mógł się pochwalić niecodziennymi zdolnościami obserwacji. Był tylko jeden problem – Albo próbował ogarnąć wzrokiem wszystko, a wtedy miał problemy z koncentracją, albo wpadał w pułapkę widzenia tunelowego. Zbyt mocno skupiał się na szczegółach, przestawał dostrzegać szerszy obraz. Na przykład to, że gdy rozmawiali, inni ludzie w barze zaczęli się przysłuchiwać i, ze skośnookim osobnikiem na czele, stopniowo zacieśniali wokół nich krąg.
Ääni prawdopodobnie usłyszałaby ich w porę, ale oszczędzała swój Zmysł, którego trochę nadużywała, gdy wędrowali przez niezamieszkany obszar. W końcu usłyszała i chciała go kopnąć pod stołem, ale nie zdążyła.
Nieświadomy, skupiony na reakcjach chłopaka, pochylił się w jego stronę, ściszając głos.
– Szukam tego, którego wołają… Kaori.
I wtedy się zaczęło.
Komentarze (15)
*Äänii - w sumie zastanawiam się jak to się w ogóle wymawia xd. Znaczy to bardziej zabieg stylistyczny, ale jakby się zastanowić i wziąć brzmienie "ä" z któregoś z rzeczywistych języków... No, drobiazg, ale niektórzy, w tym ja, zwracają na to uwagę... "Eeeenii"? xd
*Kaori - to też ciekawa sprawa, bo to zazwyczaj imię żeńskie, ale większość japońskich imion jest neutralna, więc może też być mężczyzna, tak jak, domyślam się, w tym przypadku. Bo w sumie "tego" jeszcze nie wskazuje na płeć - może nie wiedzą jak wygląda ten, kogo szukają.
A ogólnie dobrze napisane. Jest trochę napięcia, atmosfera tajemnicy, ogólnie jest to trochę noir, choć to może być nadinterpretacja z mojej strony. O świecie przedstawionym póki co niewiele wiadomo, ale może nie jest to najważniejszy aspekt, patrząc na to że to tylko krótkie dwuczęściowe opowiadanie.
Pozdrawiam
Po pierwsze, przez pomyłkę dałam o jedno "i" za dużo - też już poprawiłam. No i... ups - to imię jest wzięte z rzeczywistego języka. Dałam tłumaczenia na końcu historii, bo jest dla mnie istotne, żeby czytelnik się dowiedział pewnych rzeczy dopiero na końcu, ale potem spontanicznie podzieliłam opowiadanie na dwie części i nie pomyślałam, że to może skonfundować...
W każdym razie, wymowa brzmi "aani" (n-i, nie "ni") - wg. tłumacza google.
Sprawa się wyjaśni w II części, ale jesteś bardzo blisko :)
No, wiele wyjaśnień dot. świata nie będzie. Właściwie umieściłam akcję w uniwersum "Nazw", to taki... spin-off? W każdym razie, znajomość tamtego nie jest potrzebna do zrozumienia tego. Zrobiłam to bardziej dla siebie, żeby wiedzieć, jaki nadać ton historii.
Druga część będzie dziś wieczorem/jutro.
Dziękuję za komentarz, pozdrawiam również :)
wokół czegoś, co jeszcze czytelnik nie wie→ zaciekawia.
Poza tym→avek pasuje:)
Pozdrawiam🤠)
wznosząc kącik ust do jeszcze lżejszego uśmiech - wznoszenie kącików ust nie tworzy lżejszego uśmiechu tylko szerszy, promienny, pełny itp...
Twarz młodej buntowniczki, którą jej sprawa nagle znudziła i rozważa właśnie, czy nie - proszę sobie to przeczytać😉 "Znudzona twarz mlodej buntowniczki zdradzała chęć rzucenia tego wszystkiego w cholerę" coś w ten sposób
Czarne włosy, obcięte krótko, jeśli nie liczyć długich pasm grzywki. - czarne włosy co?
Nawet w tak zorganizowanym – niegdyś – miejscu istniało coś w rodzaju baru. - to zdanie sugeruje, że w zorganizowanych miastach nie powinno być baru. Z własnego doświadczenia wiem, że są we wszystkich 😁
"Nie mylili się – znaleźli budynek w samym centrum.
*
Wnętrze nie było opustoszałe, ale też niespecjalnie zatłoczone." - separator między tymi zadaniami nie ma sensu.
"Tandetny, zacinający się odtwarzacz, z którego dobiegało stare country. Klientela złożona głównie z mężczyzn. Oparty" - zdania od tandety i klientela połączyć i oparty bym dał od nowego akapitu
"Dosiedli się do młodego chłopaka, patrzącego w przestrzeń pustym wzrokiem.
– Hej – powiedział mężczyzna, przysuwając sobie krzesło. – Trochę drętwa atmosfera, nieprawdaż? Masz coś przeciwko towarzystwu? – Ääni skinęła sztywno głową, także siadając." - dosiedli się do młodego chłopaka więc to raczej oni powinni coś powiedzieć, albo spytać czy mogą... Jakoś dziwnie to wygląda tym bardziej, że on się patrzył gdzie w dal.
"Przerwał tę „filozoficzną” wymianę zdań." - jak przerwał?
Jak dla mnie to jest do poukładania i przepisania. Słownik autora rozbudowany jak należy, ale budowanie scen i dialogów to chaos według mnie.
Na swoje (marne) usprawiedliwienie mam to, że większość tego opowiadania - a już na pewno pierwszej części - napisałam z półtora roku temu, tworząc teraz od zera być może nie byłoby tak źle. W każdym razie dzięki za ściągnięcie na ziemię, mam nadzieję, że dalej będzie sensowniej.
Napisz komentarz
Zaloguj się, aby mieć możliwość komentowania