Kevin
Był sobie raz Kevin.
Chodził ulicami sprawnie.
Raz wyprzedził go bekon,
slalomem wyminął zgrabnie.
Zapach za nim unosił się nieziemski,
więc Kevin wiedział już, co na obiad zje.
"Powolutku będę odgryzać kęski..."
Lecz bekon przyspiesza, nie staje.
Chód zmienił się w bieg.
Bekon przerażony
czuje się niczym więzienny zbieg
przez mięsożernego agenta goniony.
Kevin natomiast już myśli o smaku.
O przyjemności.
Ale co to? Po bekonie nie ma już znaku.
"O zmienności!"
Lecz to chyba nie koniec dzisiejszej gonitwy.
Złapać taryfę szarlotka na obcasach chce.
Kevin staje, przedposiłkowe odmawia modlitwy.
Bo zaraz ósmy cud świata tego zje.
Samochód się zatrzymał, szarlotka wsiadła.
Kevin strapiony złapał kolejną taksówkę.
Lecz co to za czary? Taksówka Kevina zjadła!
Bo przypominał jej słodką drożdżówkę.
Komentarze (9)
A to powtórzenie, to mała wpadka. Hehe
Musiałam się zawiesić, jak wrzucałam, a potem nie zauważyłam tego.
Dziękuję za oświecenie oraz za ocenę.
Jedzenie to jedno z moich hobby, więc zapewne to nie pierwszy, ani nie ostatni wiersz o tej tematyce.
Napisz komentarz
Zaloguj się, aby mieć możliwość komentowania