Kolekcjoner Dusz - Cz.2
Umrzeć i obudzić się jako monstrum przypominające pająka…
Nie sądzę by wielu mogło umieścić coś takiego w swoim CV.
Pierwszy szok dość szybko minął. Zastąpiło go zainteresowanie.
Sama świadomość posiadania takiego ciała i takiej ilości kończyn była zaskakująca – przez fakt jak bardzo naturalna się dla mnie wydawała. Zacząłem analizować swoje ciało. Zanim zacznie się grać trzeba poznać zasady gry, więc studiowałem swoje odbicie, oraz swoje ciało przez kilka godzin.
Co ustaliłem?
Kilka ciekawych faktów jeśli mam być szczery.
Po pierwsze – mimo że mam ciało pająka – nie wytwarzam sieci. Przynajmniej wszystkie testy jakie przeprowadziłem nic nie dały. Ale istnieją pająki które nie przędzą nici, więc zbytnio mnie to nie zdziwiło – szczególnie przez fakt jak wielki jestem – mój wzrost wynosi może zaledwie 1 metr wysokości i półtora szerokości, ale z tak dużym ciałem, nie sądzę by nici były logicznym wyborem jako sposób polowania.
Co jeszcze?
Mam niesamowity wzrok. Jako osoba która od małego nosiła okulary, teraz w skórze (Czy chitynowym pancerzu – nadal nie mogę ustalić.) tego potwora mój wzrok był co najmniej nie ludzki. Mogłem używać moich oczu jak lornetek, umiałem też widzieć w podczerwieni i w ultrafiolecie.
Słuch również był rozwinięty, a do tego łączył się ze wzrokiem. Odkryłem że przy zamknięciu oczu – tak moje oczy Mają powieki – i klikaniu szczekami, jestem w stanie wytworzyć w głowie trójwymiarowy obraz mojego otoczenia. Zakładałem że to w taki sposób nietoperze widzą w nocy.
Węch też był niesamowicie rozwinięty – byłem w stanie dosłownie Smakować powietrze. Trochę jak rekin w oceanie.
Reasumując – zmysły miałem nadludzkie. Mój refleks również był na bardzo wysokim poziomie. Reagowałem szybciej na wszelkie bodźce otoczenia, niż mógłbym kiedykolwiek zakładać – by było możliwe.
Byłem też dość silny, ale nie tak bardzo jak się spodziewałem – nie umiałem podnieść wielokrotnie cięższego obiektu – więc siła mrówki – która może podnosić wielokrotnie cięższe od siebie rzeczy – mnie nie dotyczyła. Szkoda, ale nie miałem zamiaru narzekać. Moja szybkość i precyzja rekompensowała mi moją siłę.
Testując je bez problemu upolowałem kilka ryb – co doprowadziło do kolejnego testu – jak Ja mam się teraz do cholery odżywiać?
Szybko okazało się że mój gatunek jest wszystkożerny… Dosłownie.
Choć trudno nazwać to nawet pożeraniem – bardziej pochłanianiem. Ryba, królik, jeżyny, a na końcu nawet kamienie. Moje ciało pochłaniało wszystko.
Wspominałem że moje szczęki dzieliły się na mniejsze i większe, idąc od największych na wysokości ust, aż do najmniejszych na wysokości pasa. Myliłem się. Cały mój „ludzki” jeśli można by tak rzec, tułów mógł zamienić się w paszczę która mogła połknąć wszystko co w nią włożyłem. Szybko zrozumiałem że moje ciało nie działa na zasadach czysto biologicznych, a bardziej jako żywy reaktor.
Skąd to stwierdzenie?
Po pierwsze – nie umiałem określić czy posiadam jakiekolwiek organy – no z wyjątkiem mózgu.
Po drugie… - nie mam odbytu.
…
Nie żartuję.
Moje ciało nie posiada Układu Pokarmowego. Mimo że mam paszczę i pożeram, to nie wydalam resztek. Mam wrażenie że wszystko co pożrę zostaje zamienione na czystą energię w moim odwłoku, który jest jakby moim reaktorem.
Tak więc, mimo że jestem z pewnością żywy – bo krwawię – to funkcjonowaniu – bliżej mi do maszyny, niż do żywej istoty.
Udało mi się ustalić jeszcze jedną rzecz.
Na pewno nie jestem w moim świecie.
Latające jaszczurki oraz ptak przypominający feniksa – nie wspominając o mieniących się krzewach – mówiły same za siebie.
…
Nie powiem żeby mi się to nie podobało. Świat ten był piękny, przynajmniej na pierwszy rzut oka. Brakowało mi jednak informacji – zbyt mało wiedziałem.
Postanowiłem więc, jak każdy szanujący się dominujący gatunek, utworzyć z tego lasu moje terytorium i spróbować czegoś się dowiedzieć. Może są w tym świecie rozumne istoty podobne ludziom? Kto wie.
Po długich poszukiwaniach, w środku lasu znalazłem jeziorko, a na samym środku tego jeziorka była mała wysepka z potężną wierzbą. Woda była ciepła, płytka i pełna jedzenia. Wybrałem więc właśnie tą wysepkę jako moją „stolicę”.
Nie miałem jeszcze pojęcia, jak wielu rzeczy nie wiem.
Dzień się jednak kończył, a ja zapadłem w sen – nie wiedząc że kiedy się obudzę moje ciało znów zrobi mi niespodziankę…
Komentarze (15)
Kolekcjoner dusz cz. 3 już jest
Ale nie pojawiła się na stronie głównej
Pamiętaj,
2 teksty na dobę, a doba ma 24 godziny.
Cała reszta przepada w piekle opowi.
Moje pierwsze skojarzenie.
Ok, czytam dalej.
Ale nuda :/
Ale!
Panie pająk nie chcę się z panem nigdy spotkać!!!!!!
Przerażające!!!!
A ciekawość rośnie.
Zabawa dopiero się rozkręca
XD
Pozdrawiam. Zostawiam 4:)
Z drugiej strony - jest to pierwsza poboczna seria jaką pisałem jako odskocznia od Demona i zapoczątkowała pewną tradycję w moim warsztacie.
Napisz komentarz
Zaloguj się, aby mieć możliwość komentowania