Poprzednie częściKrew na pościeli I "Oni"

Krew na pościeli III

Długie czerwone włosy, układające się w fale tańczyły wraz z wiatrem raz po raz opadając na ramiona siedzącej na schodach dziewczyny. W ręku trzymała blanta. Zaciągnęła się, spoglądając w chmury. Zastanawiała się nad czymś, zupełnie tak jak robiła to kiedyś... Jednak wciąż była pewna różnica. W jej głowie przemknął obraz dawnej siebie. Kiedyś czuła tak wiele emocji, a teraz?

Szybko wyrzuciła to ze swoich myśli, ponieważ nienawidziła rozpamiętywać przeszłości i zastanawiać się nad sprawami prowadzącymi do nikąd. Jej głowę zaprzątał jednak inny temat.

- Co tu robisz siostrzyczko? - usłyszała za sobą - Palisz to? Tutaj?

Dziewczyna zaśmiała się głośno, klepiąc wysokiego, czarnowłosego chłopaka po ramieniu.

- Dobre, Claude. Naprawdę się tym przejmujesz? Znasz kogoś kto mi może coś zrobić?

Chłopak usiadł obok niej, zabierając blanta.

- Wiesz... Mogłabyś chociaż stwarzać pozory a poza tym czasami dobrze jest się poczuć jak...

- Jak człowiek? - dokończyła dziewczyna, patrząc mu w oczy. Czarnowłosy wzruszył ramionami.

- Ta część mnie, sprawia że chcę żyć i umieram jednocześnie... Ale to jedyna część która sprawia, że czuję coś pozytywnego.

- W moim przypadku jest wręcz przeciwnie - rudowłosa wstała, widocznie zdenerwowana - Pomogę ci poczuć kim naprawdę jesteś, Claude. Nigdy nie wyprzesz prawdy. Nie oszukasz siebie.

Chłopak wstał i wyprostował się. Posłał siostrze spojrzenie i już chciał wejść do domu gdy ta zasłoniła mu drzwi.

- Czego chcesz Deborah? - przekręcił głowę na bok, spoglądając na uśmiechniętą dziewczynę. Również uśmiechnął się do niej i zamrugał oczami.

- Boisz się - zbliżyła się do piersi chłopaka, przejeżdżając mu po szyi swoim długim paznokciem.

- Czego mam się bać? - zabrzmiał głośny, cyniczny śmiech czarnowłosego - W obecnej chwili nie boję się niczego ani nikogo. A teraz wybacz słoneczko, ale ktoś na mnie czeka.

Rudowłosa zapięła kilka guzików jego czarnej koszuli, przyciągając go za jej pomocą do siebie

Uniosła głowę, patrząc głęboko w ciemnoniebieskie oczy. Chłopak poczuł się nieswojo. Przeszył go dreszcz widząc, że oczy Debory robią się ciemniejsze, wręcz całkowicie czarne.

- Najbardziej boisz się siebie, tego do czego jesteś zdolny... Boisz się swojej natury.... A raczej tego co poczujesz gdy ją uwolnisz.

Claude pogładził ją po włosach, po czym jednym ruchem ręki odepchnął. Dziewczyna upadła, jednak prędko wstała. Podbiegła do brata i z całą swoją wściekłością i siłą przyparła go do ściany. Chłopak zawisł, z trudem łapiąc powietrze.

- Co ty znowu robisz - wydusił z trudem, łapiąc kościste dłonie, zaciskające się na jego szyi - Nawet ja w twojej obecności czuję się okropnie... Czuję jak wysysasz ze mnie życie chociaż to nie powinno być możliwe.

Rozluźniła uścisk po czym odsunęła się na kilka metrów, spoglądając z szerokim uśmiechem na siedzącego na podłodze, kaszlącego Claude'a.

- Chyba już wiem co robisz, Deborah - wstał, otrzepując ubranie - Nie potrafisz się opanować.

- Potrafię - uśmiechnęła się, idąc przed siebie - Gdybym nie umiała, nie byłabym w stanie grać w

grę.

- Jaką grę? - powiedział zdenerwowany.

- Wiesz... Okropnie mi się nudzi, poznałam już prawie wszystko. Cały świat wydaje się być coraz nudniejszy. Zdaje mi się, że ludzie są coraz gorsi. Ty też mnie nudzisz, kochany. Nawet Twoi chłopcy przestali mnie już bawić, chyba mamy inny gust. A na nudę gry są zawsze dobre, w szczególności młodzi ludzie uwielbiają w nie grać... A już w ogóle wtedy gdy jakaś gra ich wciągnie.

- O czym ty gadasz, Deborah? Jaka znowu gra?

- Dowiesz się tylko gdy ze mną zagrasz - puściła mu oczko. Claude westchnął.

- Graj sobie w co chcesz, Deborah - odwrócił się, zmierzając w przeciwną stronę domu, jednocześnie rozpinając guziki swej koszuli - Mnie w to nie mieszaj. Ja mam swoje sposoby na nudę. Dotknął hebanowych, ciężkich drzwi. Pod wpływem mocnego pchnięcia otworzyły się. Wszedł do środka, spoglądając na siedzącego na łóżku chłopaka. Blondyn zmierzył go wzrokiem.

- O co chodzi? - wypalił nerwowo - Czemu tutaj jestem? Kim wy jesteście?

Czarnowłosy podszedł do niego, posłał mu spojrzenie a następnie usiadł na dużym, białym łóżku. Gładził delikatnie kręcone włosy, wplatając w nie palce.

- Cichutko - uśmiechnął się, łapiąc mocno kark siedzącego na łóżku młodego mężczyzny. Spojrzał głęboko w brązowe, przerażone oczy.

- Nie ruszaj się - powiedział otwierając szeroko swoje powieki.

Jasnowłosy zastygł w miejscu. Zrobił co mu kazano, sam nie wiedząc dlaczego. Jedno było niezmienne, wciąż oddychał głośno, zaciskając nerwowo dłonie na mlecznej pościeli. Tylko tyle był w stanie zrobić czując na sobie ten niezwykły, przeszywający wzrok.

Claude przysunął się, przykładając swój nos do długiej szyi. Następnie delikatnie przeciągnął językiem po po bladej skórze.

- Wyczuwam zło - uśmiechnął się i wbił zęby w widoczną krtań. Po brodzie przystojnego bruneta jak i po pościeli zaczęły spływać długie strugi ciemnoczerwonej cieczy. W głowie Claude'a zaczęły pojawiać się obrazy na które czekał. Widział kradzieże, ból, napaści, groźby, brutalne pobicie. Oderwał się, biorąc głęboki oddech. Ku własnemu zdziwieniu wszystko co wypił, wypłynęło z niego prosto na podłogę. Pchnął chłopaka w ręce swojej siostry po czym wybiegł do łazienki, wymiotując. Miał wrażenie, że to nigdy się nie skończy. Czuł się jakby miał wypluć wszystkie wnętrzności.

- Uuu - usłyszał głos Debory, która opierała się o drzwi - Nieźle braciszku, czyżby popsuł ci się węch?

Chłopak wypluł resztki krwi z swoich ust i przetarł usta papierem.

- Nie wiem co jest nie tak... Widziałem wszystkie jego podłe uczynki, śmierdział na odległość, powinien być smaczny

- Najwidoczniej nie jest taki zły, może ja spróbuję go zjeść. Śniadanie nie może się zmarnować.

Zlizała kilka kropli z szyi chłopaka, po czym prędko je wypluła, wykrzywiając twarz z niesmakiem.

- Ale ochyda - powiedziała, trąc język palcami - Okropieństwo... Skoro jest dla mnie taki okropny, powinieneś wysączyć z niego wszystko ze smakiem.

Czarnowłosy wstał, patrząc na siostrę i na nieprzytomnego chłopaka z obrzydzeniem.

- Potrzebuję lepszego jedzenia... Najgorszych z najgorszych ludzi. Takie szumowiny jak on nie wystarczą.

- Sam się na to pisałeś, kochany - westchnęła, gładząc włosy bezwładnego chłopaka, którego trzymała w ramionach. Odchyliła jego głowę i spojrzała na rany z których wciąż ciekła krew.

- Może niedługo skończysz tak jak ten biedak - dotknęła palcem otwartych ust - Nie do końca zły, lecz słaby...

Wysoki chłopak podszedł do swojej siostry, uśmiechając się. Wyrwał jej z rąk blondyna po czym skręcił mu kark.

- Może powinienem zabrać się za ciebie, Deborah - uniósł wzrok patrząc z wściekłością w zielone oczy - Trudno jest znaleźć kogoś kto robi gorsze rzeczy od ciebie!

Czerwonowłosa zaczęła się głośno śmiać. Podeszła do brata, lustrując go wzrokiem. Niespodziewanie wbiła paznokcie a następnie całą dłoń w jego ciało, zatrzymując się kilka centymetrów od szybko bijącego serca.

- Daruj sobie te brednie, kochany. Potrafisz tylko gadać. Jestem od ciebie dwa razy silniejsza. Skończyły się czasy gdy mogłeś powstrzymać mnie przed wszystkim co planowałam. Teraz ja ustalam zasady.

-  Do prawdy - wydusił z trudem po czym wykręcił jej rękę. Deborah chciała go uderzyć jednak chłopak wbił się w jej szyję. Nie minęło dużo czasu, nim dziewczyna zaczęła się bronić, jednak wystarczająco długo by mógł zarejestrować pewien, niejasny obraz. Claude poczuł silny ból w klatce piersiowej. Spojrzał w dół i chociaż miał mroczki przed oczami dostrzegł wystający z niej nóż. Czuł, że znajduje się on blisko serca.

- Jak śmiesz wchodzić do mojej głowy! - usłyszał głos siostry. Upadł po raz kolejny, tym razem mając przed oczami obraz pięknej, przerażonej blondynki...

Średnia ocena: 5.0  Głosów: 1

Zaloguj się, aby ocenić

    Napisz komentarz

    Zaloguj się, aby mieć możliwość komentowania