Król – prolog

Korytarze wypełniły się szczękiem stali i tupaniem ciężkich butów króla oraz jego straży. Wokół panował półmrok, jedynym źródłem światła były niewielkie pochodnie przy każdych celi i drzwiach, jednak i one nie zapobiegały surowemu klimatowi tego miejsca. Im niżej schodzili w podziemia, tym bardziej odczuwalny stawał się przenikliwy chłód, aż trudno uwierzyć, że niektórzy przeżyli w celach miesiące albo nawet lata. Gołe kamienie, z których zbudowano całe lochy, nie miały dostarczać ciepła, a przebywający w nich przestępcy nie mieli innego wyjścia, jak przyzwyczaić się do chłodu. Znajdowali się tam również i tacy próbujący ucieczki, ale ich plany zawsze kończyły się fiaskiem. Każdy, kto podejmował próby, poznawał wkrótce smak najrozmaitszych tortur. Nauczeni przez przykre doświadczenia chowali się po kątach, gdy król Kenneth Roydon przechodził korytarzami otoczony wiecznie gniewnymi i srogimi na twarzy strażnikami o imponujących gabarytach. Widok każdego uzbrojonego mężczyzny przyprawiał o dreszcze i niewypowiedziany strach. Tym razem jednak żaden z nich nie musiał się lękać – królowi zależało na zobaczeniu tylko jednej osoby przebywającej w lochach. O uwięzieniu chłopaka on i przebywająca na zamku w Wenrille królowa Watermont, Rafarta, dowiedzieli się kilka godzin temu.

Po kilku minutach marszu schodami w dół dotarli do najniżej położonego piętra lochów w zamku królewskim w stolicy Rainfall. Tam przebywali najpilniej strzeżeni więźniowie, stamtąd najczęściej dobiegały krzyki torturowanych ludzi, przynajmniej od czasu, gdy władzę w królestwie przejął Roydon. Tym razem do ich uszu nie docierały żadne dźwięki. Najwyraźniej już po wszystkim.

Roydon nakazał straży zaczekać w przedsionku i sam pchnął żelazne drzwi przed sobą. Wszedłszy pomiędzy kolejne rzędy cuchnących od krwi i moczu cel, zamknął dokładnie drzwi, upewniając się, że się zatrzasnęły. Tak jak się spodziewał, zastał tam Rafartę, kobietę, której jako niemłody i niechudy mężczyzna nie byłby wart. Królowa Watermont liczyła sobie o wiele mniej lat niż on, nosiła zawsze piękne i kosztowne suknie, nie gardziła ni złotą, ni srebrną biżuterią ani kamieniami szlachetnymi, a czarne, bujne loki lubiła finezyjnie upinać. Sojusz Rainfall z Watermont przyniósł wiele korzyści nie tylko dla obu państw, a także dla ich władców, którzy dzięki temu bardzo się do siebie zbliżyli mimo mnóstwa dzielących ich różnic.

– Spodziewałem się tutaj ciebie, Rafarto – rzekł najstarszy z Roydonów – aczkolwiek nie wiem, w jakim celu tu przybyłaś. Zawsze powtarzałaś, że te lochy są ostatnim miejscem, które chciałabyś na własne oczy zobaczyć.

Kenneth spojrzał w oczy kochanki. Wyraźnie widział w nich zaniepokojenie, ale twarz pozostawała surowa, beznamiętna, bez cienia jakiejkolwiek przychylności nawet dla mężczyzny mocno z nią związanym emocjonalnie. Wiedział, że jej chłód i srogość to tylko maska, adekwatna dla królowej i półelfki, ale przykrywka dla wrażliwego i delikatnego serca. Dawała w większości doskonałe efekty. Nikt nie śmiał się jej sprzeciwiać.

– Dobrze wiesz, dlaczego tutaj jestem – powiedziała ostro i odwróciła się w stronę jednej z cel. Zrobiła w jej kierunku dwa kroki i oparła dłoń o zimne, rdzewiejące kraty.

– Przecież wiedziałaś, że tak to się potoczy. Nie możemy oszczędzić żadnego z nich, wtedy cały spisek nie miałby sensu.

– Nie wystarczy go wygnać daleko stąd? – ciągnęła Rafarta.

– Nie.

Clamer również podszedł do celi, jednak z o wiele mniejszym przejęciem niż królowa. Spojrzał na ich nowego więźnia: chłopak leżał skulony pod ścianą w podartych ubraniach. Ciało miał całe w sińcach, a włosy mokre, zapewne od podtapiania. Choć nieprzyjemny to widok, na pewno nie najbrutalniejszy, jaki można ujrzeć w Rainfall po wydarzeniach ostatnich tygodni.

– Chcesz zabić niewinne dziecko? – Głos Rafarty z ostrego zmienił się nagle w zupełnie inny, bardziej subtelny, ale wciąż twardy.

– To już nie jest niewinne dziecko. –Roydon położył dłonie na ramionach królowej. Wiedział, że spędzenie połowy życia wśród dzieci nie pozwalało kobiecie patrzyć na to obojętnie. – Cały ich ród ma we krwi żądzę władzy i morderstwa. On będzie domagał się prawa do tronu, kiedy tylko zrozumie swoją sytuację. Do tego nie może dojść. Wiesz, jakie mogą być konsekwencje.

Rafarta przełknęła nerwowo ślinę i zaczęła krążyć między celami, myśląc intensywnie. Pozostali więźniowie zachowywali się, jakby w ogóle jej nie zauważali. Każdego z nich skazano na śmierć. Leżeli niespełna rozumu lub omdleni po torturach, więc nie interesowała ich rozmowa między dwojgiem koronowanych głów. Skazańcy nie mieli nawet prawa głosu.

– Nie musisz się tym przejmować – odezwał się po chwili ciszy Roydon, gdy Rafarta zwróciła się do niego. – Zostaw przeszłość, patrz w przyszłość. To o wiele mniej zmartwień.

– Czasem przeszłość jest równie ważna, co przyszłość, Kenneth... – odparła cicho, stojąc do niego tyłem.

Mężczyzna nagle musiał odetchnąć głośno, zatrząsł się lekko i instynktownie oparł o kraty tuż przy głowie Rafarty. Spuścił głowę, napotykając wzrokiem swoje buty i zaparł mocniej nogami o podłogę.

– Co się dzieje? – Chwyciła go za ramiona, starając się pomóc mu odzyskać równowagę, ale czym była jej siła wobec wielkiego cielska króla?

Chwila nieuwagi wystarczyła, by przez drzwi bezdźwięcznie wemknęła się niewielka, chuda brunetka w lekkich, męskich ubraniach nie wydających żadnego szelestu przy poruszaniu się. Dziewczyna błyskawicznie zakradła się pod celę pobitego chłopaka i otworzyła zamek czymś metalowym, co na pewno nie było kluczem i nie szczęknęło nawet, ale zadziałało, można powiedzieć, o wiele lepiej. Ujrzało ją dwóch więźniów, ale żaden nie odezwał się słowem. O to zadbała brunetka dyskretnym ruchem dłoni, którym bez problemu rzuciła na nich delikatny, nieszkodliwy urok.

Od razu po tym, równie szybko i bezszelestnie, wymknęła się na schody, zręcznie przeskakując nad martwymi strażnikami. Młody więzień, półprzytomny, śledził ją wzrokiem, nie wierząc we własne szczęście.

Średnia ocena: 5.0  Głosów: 2

Zaloguj się, aby ocenić

Komentarze (2)

  • A.E.Black 22.09.2017
    Bardzo mi się podobał ten prolog. Znalazłam tylko jeden błąd:
    nie wydających --> powinno być razem.
    Poza tym jestem bardzo ciekawa, co dalej i z chęcią w wolnym czasie zajrzę na pozostałe części opowieści.
    Miłego wieczoru!
  • Raagin 15.12.2017
    Naprawdę świetne opowiadanie. Jeśli możesz skontaktuj się ze mną na gg 2157184 lub na skype Raagin, gdlż mam dla Ciebie pewną propozycję współpracy. Pozdrawiam.

Napisz komentarz

Zaloguj się, aby mieć możliwość komentowania