Krótkie historie - to zdarzyło się przy Róży
To zdarzyło się przy starej fontannie.
Pamiętał, że stał po kostki w śniegu, trzymając kawę ze Starbucksa i zastanawiając się, za co właściwie tyle zapłacił. Jednocześnie gdzieś z tyłu głowy usiłował posklejać fabułę swojej pierwszej książki, w której zdążył się już trzy razy zgubić. Chyba po raz setny obiecał sobie, że w końcu zrobi notatki. Po chwili do listy obietnic dorzucił noszenie czapki, jeśli uszy mają mu tak dalej odpadać.
Nienawidził zimy.
Pamiętał, że przyszła gdzieś od strony przystanku tramwajowego. Przypominała mu jedną z głównych bohaterek, które stworzył w swojej powieści – nosiła burberry i spinała włosy w długi, bujający się kucyk. Wpatrywał się w nią odrobinę zbyt intensywnie, bo zerknęła w jego kierunku i uniosła lekko brwi, jakby czekając na pytanie.
Odwrócił się speszony, ale nie drgnął. Zawsze przychodził tutaj szukać inspiracji i nie miał zamiaru odejść tylko dlatego, że zagapił się na jakąś ładniejszą. Wbił więc wzrok w fontannę, wyobrażając sobie, że zaraz coś z niej wyjdzie – rozwiązanie, ostateczna odpowiedź, może nawet rękopis kolejnego rozdziału. Popijał dyniową kawę i starał się ignorować to, że zauważał jak kobieta siada na ławce, otwiera książkę – nie mógł odgadnąć tytułu z tej odległości – zaczyna ją czytać. Przypadkiem dostrzegł, że podoba mu się topografia jej rysów.
Kto normalny przychodzi w zimie czytać książkę przy starej, niedziałającej fontannie?
Z drugiej strony – kto normalny przychodzi stać po kostki w śniegu przy starej, niedziałającej fontannie, by czekać na literackie olśnienie?
A potem spojrzał na nią jeszcze raz i coś kliknęło na dnie mózgu. Czuł jak rozwiązanie powoli wybija na powierzchnię myśli.
Dopił kawę, wrzucił ją do śmietnika i uciekł pisać, trzymając mocno obraz tajemniczej kobiety w głowie. Nie mógł pozwolić jej uciec – ten obraz trzymał całą myśl w ryzach, gotową, by przelać ją na papier.
Wrócił tam na kolejny dzień. I kolejny. I kolejny. Ona już jednak nie przyszła.
***
Pamiętał, że rok później stał w śniegu po połowę łydek, trzymając kawę ze Starbucksa i zagryzając ją crossaintem z czekoladą. Pierwsza książka nie sprzedała się najgorzej, więc nie musiał się zastanawiać, za co tyle zapłacił. W głowie usiłował poskładać fabułę drugiej części, w której, mimo notatek, utknął na dobre. Obiecał sobie, że od jutra zacznie nosić czapkę – uszy już dawno zdążyły zamarznąć i stracił w nich czucie.
Nienawidził zimy.
Pamiętał, że znów przyszła od przystanku tramwajowego. Nie zmieniła się – dalej wyglądała jakby jedna z głównych bohaterek jego powieści, nawet kolor burberry i długi kucyk się zgadzały. Obserwował ją, zaskoczony. Nie spodziewał się, że jeszcze kiedykolwiek ją zobaczy, choć obraz muzy zdążył się już utrwalić i wypalić w jego wyobraźni na stałe. Wracał do niej myślami za każdym razem, kiedy tylko miał lukę w fabule.
Spojrzała na niego i rozpoznała twarz – uśmiechnęła się nieśmiało, pomachała. Odpowiedział skinieniem głowy, darował sobie jednak uśmiech. Miał dziwne wrażenie, że ma resztki czekolady na zębach, był zresztą w trakcie przeżuwania resztek rogala. Wbił więc spojrzenie w fontannę, ponownie czekając na olśnienie i kątem oka obserwował, jak kobieta siada na ławce i zaczyna czytać. Mimo tego, że miał już okulary, dalej nie mógł odgadnąć tytułu jej książki.
Zauważył, że podoba mu się kształt jej oczu, kiedy mrużyła je odczytując kolejne linijki. Migdały.
Olśnienie uderzyło niczym piorun podczas sezonu burz.
Dopił kawę i uciekł do domu, trzymając jej obraz w głowie. Była wszystkim, czego potrzebował do ukończenia drugiej części.
Mógł chociaż zapytać o imię. Numer telefonu, rozmiar palca – tak na wszelki wypadek – może ulubione danie.
Przychodził tam z pytaniami jeszcze kolejnego dnia. I kolejnego. I kolejnego, ale ona się nie pojawiła.
***
Wrócił po pięciu latach.
Po sukcesie drugiej części, wszystkie inne książki okazały się niewypałem. Zachłysnął się chwilowym sukcesem, próbował innych rzeczy. Chciał rzucić pisanie, zająć się czymś innym, może otworzyć agencję marketingową.
Więc wrócił tutaj do starej fontanny po pięciu latach, by się pożegnać z byciem pisarzem. Uważał, że tak trzeba. A przynajmniej tak sobie tłumaczył skłonność do symbolicznych i dramatycznych gestów.
Stał więc z dwoma kubkami kawy ze Starbucksa i dwoma wafelkami WW w kieszeni, zastanawiając się, czy starczy mu kasy do końca miesiąca. W głowie miał totalną pustkę, poczucie zagubienia stało mu się równie znajome i naturalne, co rytm własnego oddechu. Ale przynajmniej założył czapkę.
Wciąż nienawidził zimy.
Przyszła, jak zwykle, od strony przystanku tramwajowego. Tym razem ruszył od razu w jej kierunku – miał wrażenie, że porośnięty martwymi roślinami posążek na fontannie obrzucił go pełnym dezaprobaty spojrzeniem – zmierzając w kierunku ławki, na której zamierzała usiąść.
Kto normalny czyta książkę co roku, w ten sam dzień, w tym samym miejscu?
Z drugiej strony – kto normalny wraca tutaj po pięciu latach licząc, że ona się pojawi?
Zatrzymała się, rzuciła mu pytające spojrzenie.
Nosiła burberry. Kucyk zamieniła na long boba – zupełnie tak, jak planował, by bohaterka jego powieści zrobiła w trzeciej części. Tej, której nigdy nie napisał i pewnie już nie napisze. Topografia jej twarzy zyskała na kilku zmarszczkach. Zauważył, że jej usta były perfekcyjnie malinowe.
Stwierdził, że warto się przedstawić.
- Hej – zaczął niezgrabnie, szukając słów. – Jestem…
- Pisarzem – dokończyła za niego, pokazując mu książkę. Zobaczył swoje zdjęcie na okładce. Rozpoznał swoje dzieło.
- Ups – wzruszył ramionami. – Czytałaś.
- Czytałam. – Wyciągnęła rękę po kawę. Z jakiegoś powodu ta chwila wydawała mu się totalnie nierealna. Jakby na chwilę wstąpił do świata, który napisał. Surrealistyczna wizja romansu unosiła się w powietrzu pod zapachem nadziei – albo kawy dyniowej. – Fontanna powiedziała ci, kiedy trzecia część?
- Nie. Miałem nadzieję, że ty to zrobisz.
Zauważył, że od razu pokochał jej uśmiech.
- Więc mam być twoją muzą?
- Może główną bohaterką?
Usiedli na ławce. Milczenie utopili w pierwszych łykach kawy.
- Poznam twoje imię? – zapytał.
- Cóż, jestem główną bohaterką twojej nowej powieści. Bestsellera, który przywróci cię na piedestał. Wymyśl mi imię.
Lubił jej głos. Kiedy na niego patrzyła. Miała zielone oczy. Tak zielone, że przywodziły na myśl łodygę. Łodygę upstrzoną kolcami. Zastanawiał się nad jej bagażem.
- Róża? – rzucił intuicyjnie.
Parsknęła.
- Beznadziejne imię.
- Beznadziejne przejdzie. Beznadziejne jest dobre.
- Jeśli tobie pasuje. Na czym więc polega fabuła trzeciej? Co się stanie Róży?
- Cóż, Róża czekała wystarczająco na to, aż ten kretyn do niej zagada. Więc zagadał. Spotkają się przy starej fontannie. Będą pili kawę. Będzie zima. Uwielbiam zimę.
- Jest to jakiś start. Mam nadzieję, że autor podoła.
- Główny bohater też ma nadzieję, że autor podoła. Może zaprosi ją do kina?
Skrzywiła się.
- I darują sobie te wszystkie rozmowy? Nie sądzę.
- Do restauracji?
- Bohater nie ma kasy. Ona też nie, więc raczej nie postawi.
- Kawa?
- Już piją.
- Spacer?
Wstała.
- Dookoła fontanny?
- Można dookoła fontanny. – Było mu wszystko jedno gdzie, dokąd, po co. – I o czym będą rozmawiać?
- O tym, że spotkają się za rok. Przy jego nowej powieści. Przy "Róży".
Uwielbiał zimę.
To zdarzyło się przy starej fontannie.
Komentarze (23)
Dziękuję !!!
Szanuję! :D
A dalsza część, psze pani, to już kuluary! Dziękuję za obecność :D
Pozdrawiam.
Gdybym to ja Ci ustalala harmonogram, to bys pisal erotico, nie romantico, I byl juz przy piatym rozdziale xd.
Takie mam tez spostrzezenie, ze jak sie za cos zabierasz, to to ma konstrukcje dosc logiczna. W sensie: ja akurat bardzo na odwrot, lubie se igrac z logika I jak sie konstrukcja rozpieprza juz u podstaw.
Ale tak tez jest ciekawie. Inaczej. Nie wiem jakiego dokladnie slowa uzyc na taka narracje, nie chce mowic, ze jest arystotelesowska xd, czy linearna, bo to wszystko nie to...
Ale na pewno jest moim okiem dosc harmonijna.
Dobra. A tera siadaj do erotico.
Ale mam newsa dla Ciebie - skończywszy Wyspę Kukułek, zostałem bez rzeczy do pisania, więc... wskakuje neon-erotico na czołówkę ;)
Drobnostka - "dalej wyglądała jakb jedna z głównych bohaterek jego powieści" - jakby?
Ciekawe opowiadanko, z zimowym akcentem.
Spokojnie, z nutką nostalgii. Fajnie skomponowane.
Pozdrawiam :)
Poprawiam.
Dziękuję bardzo. Cieszę się, że przypadło do gustu - i mam nadzieję, że widzimy się przy kolejnej lekturze ;P
Napisz komentarz
Zaloguj się, aby mieć możliwość komentowania