Poprzednie częściWiśniowa Driada — rozdział 01

Wiśniowa Driada — rozdział 05

Chociaż na samym początku tak właśnie nie wyglądało i miała wrażenie, że dojdzie do rękoczynów. Na szczęście jej obawy pod tym względem się nie sprawdziły, ale i tak musiała Vivienne wziąć kilka głębokich oddechów, aby się móc uspokoić. Teraz pozostało jej jedynie czekać na kontakt z Kasumi’m, o którego powoli zaczynała się obawiać.Nawet jeśli dzwoniła do mamy, to mama zachowywała się tak, jakby nabrała wody w usta i niczego nie chciała jej powiedzieć. Stąd, aby już dłużej, nie przedłużać udała się w kierunku biblioteki, do której tak naprawdę aktualnie się udawała.

 

Nim została zatrzymana przez tamtą durną grupkę, która uwierzyła w plotki rozsiewane przez znane jej jak nikt innych osoby. Ponownie westchnęła i nie tracąc ani chwili dłużej udała się do biblioteki. Miała już cichą nadzieję, że nikt więcej nie będzie już zawracał jej i głowy i tak właśnie było. Na spokojnie Vivienne załatwiła to, co miała załatwić w bibliotece i wróciła zmęczona do domu. Przez kolejne dni, próbowała czegokolwiek dowiedzieć się na temat Kasumi’ego, ale niczego nie była w stanie znaleźć.

 

A co za tym idzie, wyglądało to tak, jakby nie istniał, co było idiotyczne, bo z nim rozmawiała. Wówczas z każdą chwilą coraz bardziej była pewna, że to, co do niej wtedy powiedział, było prawdą. Westchnęła ciężko i skończyła odrabiać zadania na kolejne zajęcia. Przez całą akcję z jej byłym chłopakiem, byłą przyjaciółką i samym Kasumi’m, na niczym skupić się nie była. Co jak wiadomo nie było dobrym znakiem, ale innego wyboru jak wiadomo, nie miała. Kiedy już myślała, że już nigdy więcej nie usłyszy głosu Kasumi'ego, usłyszała ponownie jego głos. A z powodu, że nie była Vivienne na niego przygotowana, mało nie sturlała się z wrażenia z łóżka.

 

— Jutro po zajęciach, pod drzewem wiśniowym — usłyszała po chwili Vivienne, głos w swojej głowie Kasumi’ego, który odezwał się niczym, jakby wyczuwał, że odchodziła od zmysłów.

 

I z wielkim hukiem wylądowała Vivienne na podłodze, zarazem ciesząc się w duchu, że jej mamy nie było w domu. Bo gdyby była w domu, to teraz zapewne już znalazłaby się w jej pokoju z pytaniem, czy nic jej nie jest. A tak to, na spokojnie pozbierała się blond włosa z podłogi, zabierając ze sobą kołdrę, która wraz z nią sturlała się na podłogę.

 

— Na litość boską, Kasumi! Czy ty chcesz, abym na zawał przez ciebie zeszła z tego świata? — spytała po chwili Vivienne, podczas tego, jak dochodziła, po tym wszystkim do siebie.

 

Zarazem siadając na swoim łóżku i po drodze zapalając światło, w lampce nocnej. Jednego była pewna, że dopóki nie usłyszy odpowiedzi ze strony Kasumi’ego, nie było mowy, aby ponownie zmrużyła oczy. Mijały kolejne minuty, a Kasumi nie miał zamiaru odezwać się ani jednym słowem. Powoli zaczynało ją to denerwować i miała ochotę wypowiedzieć to, co o nim aktualnie myśli. Ledwo o tym Vivienne pomyślała, usłyszała odpowiedź ze strony winowajcy tego incydentu.

 

— Wybacz, nie chciałem cię wystraszyć... To nie było celowe! — oznajmił po dłuższej przerwie Kasumi, że skruchą słyszalną w tonie głosu.

 

W tym momencie Vivienne miała ochotę udusić gołymi rękami Kasumi’ego, ale jak wiadomo, nie mogła tego zrobić.

 

— Co ty nie powiesz‽ — mruknęła ironicznie Vivienne, mając nadzieję, że naprawdę to nie było specjalnie.

 

— Naprawdę, nie zrobiłem tego celowo! Nie przyszło mi do głowy, że mogłaś już spać! — wyjaśnił po chwili Kasumi, mając nadzieję, że w końcu mu tę pobudkę wybaczy.

 

Vivienne na dźwięk wypowiedzianych przez niego słów tylko ciężko westchnęła. Musiała brać pod uwagę to, że Kasumi nie był człowiekiem, tylko driadą i mógł mieć inny system życia od niej. A co za tym idzie, to było zrozumiałe, że o tej godzinie ją obudził. Chociaż z drugiej strony, niektórzy ludzie też potrafili nie spać o takiej jak ta godzinie.

 

— Niech ci będzie, a teraz wybacz, bo chcę jeszcze trochę się przespać, nim będę musiała wstawać! — oznajmiła po chwili Vivienne, gasząc światło w lampce nocnej i kładąc się z powrotem do łóżka.

 

Nawet nie czekała na odpowiedź ze strony Kasumi’ego, bo natychmiastowo zasnęła.

 

***

 

Od momentu, gdy ponownie otworzyła Vivienne oczy, dzień zaczął lecieć jej na łeb i na szyję. Ledwo się obudziła za pomocą budzika w telefonie, to już była na etapie mycia się, a potem ubierania i jedzenia śniadania. Nim się obejrzała, już zabierała plecak ze sobą i wychodziła, aby udać się na poranne zajęcia. A żeby było jeszcze śmieszniej, to ledwo dotarła na miejsce, a już zajęcia aktualnie się kończyły. Co wyglądało, jakby połowa dnia przeleciała jej między palcami, co jak wiadomo było niemożliwe. Tak czy inaczej, nic na to blond włosa poradzić już nie mogła i musiała się z tym pogodzić. Może gdyby ktoś zawracał jej głowę, to pewnie czas by tak szybko nie leciał? Tylko to przychodziło jej do głowy, bo rzeczywiście nikt nie zawracał jej głowy. Ani też nie wspominał o tej akcji z Dustinem i Madeleine, co dla niej było mocno podejrzane.

 

— Czyżby tamta dziewczyna mówiła wtedy prawdę? — pomyślała po chwili Vivienne, zarazem przypominając sobie niedawną akcję.

 

Tylko to przychodziło jej do głowy, bo innego wytłumaczenia na to nie widziała. Co nie znaczy, że od samego rana nie odczuwała dziwnego niepokoju, który nie miał zamiaru jej za wszelką cenę opuścić. Nie ważne co by robiła i tak on nie miał zamiaru jej zostawić w spokoju, a to jak wiadomo, źle wróżyło. Westchnęła tylko cicho i spojrzała się w kierunku nieba, które powoli zaczynało, zsunąć się po niebie, przygotowując się na zachód słońca. Tak też, czuła w kościach, że jej spotkanie z Kasumi’m nie będzie takie cudowne jak się na samym początku wydawało. Tym bardziej że nie było mowy, aby tamta dwójka ot, tak dała jej kompletnie spokój. Do tej chwili udawało się jej jakoś ich omijać, ale to nie było dobrym rozwiązaniem. A to dlatego, że tamta dwójka chyba nie potrafiła słuchać ze zrozumieniem i dalej sądziła, że to nie koniec ich znajomości. Na samą myśl, aż zrobiło się jej nie dobrze, bo dopiero teraz zdała sobie sprawę z tego, z jakimi osobami się zadawała.

 

— Cała ta akcja na dobre mi wyszła! — mruknęła pod nosem Vivienne, zaraz też poprawiając szelki od plecaka, które zaczynały, zsunąć się jej z ramion.

 

Gdyby do niej nie doszło, pewnie dalej byłaby z tym całym Dustinem i przyjaźniła się z tą całą Madeleine. Nie wspominając o tym, że pewnie nie miałaby możliwości ponownego spotkania z Kasumi’m. Tak czy Inaczej, musiała przygotować się mentalnie, na to, co miało dopiero nadejść. Coś czuła, że jej spotkanie z Kasumi’m nie będzie takie cudowne jak się jej do tej pory wydawało. A to dlatego, że od rana miała wrażenie, że ktoś się jej przyglądał i ją obserwował, lecz kiedy jej wzrok padał w kierunku, z którego sądziła, że ktoś ją obserwuje, nikogo podejrzanego nie widziała. Westchnęła tylko cicho i poprawiła w końcu ten durny plecak, o którym z wrażenia zapomniała. Dopiero wtedy, wolnym krokiem udała się w kierunku ustalonego miejsca spotkania. Na całe szczęście, w tym czasie to miejsce było kompletnie puste, więc nie musiała się martwić, że ktoś ją podsłucha. Chociaż co do tego w stu procentach nie musiała być pewna, ale to na tę chwilę nie było dla niej ważne.

 

— Będzie dobrze, zobaczysz! — mówiła do siebie Vivienne, zarazem próbując podnieść się na duchu.

 

Co nie było takie proste, jak się jej pod tym względem wydawało. Nawet nie zauważyła, kiedy dotarła do celu swojej aktualnej wędrówki. Przed nią rozpościerała się, piękna, wielka i bardzo stara wiśnia. Ponoć istniała w tym miejscu jeszcze przed wybudowaniem kompleksu Uniwersytetu. Od razu Vivienne, przypomniała się jej wizja, w której spotkała po tak długim czasie Kasumi’m. Aż z wrażenia zaparło jej dech w piersi, bo oczami wyobraźni beż problemu mogła ujrzeć ją okraszoną pięknymi kwiatami. Stąd mimowolnie na jej ustach skradł się naturalny uśmiech, o którym jak wiadomo, nie zdawała sobie sprawy. Jednak jej kontemplacja na temat drzew wiśniowych, raptownie została ukrócona. Z powodu usłyszenia głosów, których jak wiadomo, nie miała ochoty nadal jeszcze słyszeć.

 

— W końcu cię znaleźliśmy! Myślisz, że od tak się nas pozbędziesz, to się przeliczyłaś! — usłyszała Vivienne za sobą znajomy ton głosu, który należał do nie kogo innego tylko do samej Madeleine.

 

Na sam dźwięk jej głosu, aż zrobiło się Vivienne niedobrze, ale nic na to poradzić nie mogła. Reagowała na tę dwójkę alergicznie i jedynym lekarstwem na to było niezbliżanie się do tych dwóch osób. Teraz jednak nic na to poradzić nie mogła, bo nie miała Vivienne zamiaru opuszczenia miejsca spotkania z Kasumi’m. A całe tę dziwne wrażenie, jakie miała od samego ranka, właśnie w postaci dwóch znienawidzonych osób się zrealizowało.

 

— Doprawdy‽ Już to widzę! — odezwała się po chwili Vivienne, podczas tego, jak odkręcała się w ich kierunku.

 

Na sam ich widok, aż kącik ust jej lekko zadrżał i miała ochotę powiedzieć co o nich myśli. Jednak w ostatniej myśli powstrzymała się od tego, aby tylko nie pogarszać i tak beznadziejnej sytuacji. Teraz jedynie Vivienne pozostało pozbyć się ich, nim pojawi się Kasumi tego była w stu procentach pewna. Chociaż jak wiadomo, nie miała zamiaru zamieniać z nimi ani słowa więcej. Bo na jej usta ciskały się same wulgarne słowa, których wolała na głos nie wypowiadać publicznie. A oni nawet nie mieli zamiaru zauważyć, że nie chciała mieć z nimi nic do czynienia.

 

— Jak mogłaś ot, tak zerwać ze mną i zakończyć znajomość z Madeleine! — warknął po chwili Dustin, nie zdając sobie sprawy z tego, co właśnie mówił.

 

A tym bardziej że to była jego wina, że skończył w łóżku z jej przyjaciółką i teraz śmiał gadać takie rzeczy. Zarazem przybliżającym się wraz z Madeleine do miejsca, gdzie znajdowała się Vivienne. Vivienne na dźwięk wypowiedzianych przez niego słów, wybuchnęła niepohamowanym śmiechem.

 

— A co miałam machnąć ręką na to, że ujrzałam was razem w łóżku — spytała po chwili ironicznie Vivienne, tuż po tym, jak się poniekąd uspokoiła.

 

Zarazem wycierając z kącików oczu łzy, które były kwintesencją wcześniejszego śmiechu, dalej nie mogąc uwierzyć własnym uszom, że tamci nie zrozumieli, co tak właściwie zrobili. Wychodziło na to, że Dustin nie zdawał sobie sprawy z tego, że ja zdradził z jej własną przyjaciółką za jej plecami. Wychodziło na to, że Vivienne mu pod tym względem nie wystarczała, więc ochoczo dorwał się do jej przyjaciółki. Albo rzeczywiście jej już była najlepsza przyjaciółka, zrobiła mu pranie mózgu i on nie zdawał sobie sprawy z tego, że to, co robił za plecami jego dziewczyny, było złe. Ledwo o tym blond włosa pomyślała, zerwał się okropnie mocny wiatr. Tak jakby chciał zdmuchnąć tamtą dwójkę, aby ona mogła odetchnąć z ulgą.

 

— Co ty gadasz! Do niczego takiego nie doszło! — warknęła po chwili Madeleine, nie mając zamiaru przyznać Vivienne racji.

 

— To w takim razie, czemu byłaś gola z Dustinem w łóżku tamtego dnia? — spytała dalej ironicznie Vivienne, zadając kolejne rany tamtej dwójce.

 

Była tak naprawdę bardzo ciekawa, co teraz tamta dwójka miała do powiedzenia. A po ich wyrazach twarzy i jak się na siebie w tym momencie spojrzeli, wiedziała, że nie wiedzą, co mają na to pytanie odpowiedzieć.

 

— Ty... O czym ty gadasz‽ Do niczego takiego nie doszło — ryknął po chwili Dustin, próbując naginać rzeczywistość.

 

Vivienne tylko westchnęła na dźwięk wypowiedzianych przez niego słów. Stąd też ściągnęła plecak, aby wyciągnąć z niego swój telefon komórkowy. Na całe szczęście, z wrażenia wcisnęła nagrywanie w telefonie, więc teraz mogła mieć co do tego dowód.

 

— C-co ty p-planujesz? — wydukała po chwili Madeleine, nie rozumiejąc po co, ściągała tamta plecak.

 

Vivienne tylko podniosła jedną brew do góry i spojrzała się na nią wymownie, nim powróciła do tego, co aktualnie robiła. Nie miała ochoty odpowiadać w tej chwili na pytanie zadane przez tamtą. W końcu po paru chwilach udało jej się odkopać swój telefon i założyła z powrotem plecak na plecy. Zaraz też bez kompletnego słowa, odblokowała telefon i poszukała odpowiedniego nagrania.

 

— Zaraz się przekonacie, po co mi był telefon! — oznajmiła po chwili Vivienne, zaraz też puszczając na cały regulator owo nagranie.

 

Teraz tylko pozostało jej przyglądać się ich późniejszej reakcji, która musiałaby bezcenna. Pewnie nie spodziewali się tego, że ona to nagra, bo inaczej dalej by jej nie nękali. W tym samym momencie wiatr również zupełnie ucichł i nawet żadnego ptaka nie było słychać. Tak jakby cała natura ucichła, aby posłuchać tego właśnie nagrania. Co poniekąd według samej Vivienne było dość dziwne, ale machnęła na to ręką i skupiła się na tym, co miała właśnie zrobić. Nagranie nie było dość długie, ale doskonale było słychać, co tamtego ranka się wydarzyło. Z każdą chwilą było widać, że powoli miny zaczynały im rzednąć, co znaczyło, że miała rację.

Średnia ocena: 1.0  Głosów: 1

Zaloguj się, aby ocenić

Komentarze (1)

  • zsrrknight pół roku temu
    Tragiczne. Zapis zdecydowanie nie ułatwia czytania - pojęcia nie mam, czemu każde zdanie jest od nowej linijki i to jeszcze z enterem... I w ogóle chyba w każdym zdaniu jest tu jakiś błąd. A najbardziej się rzuca dziwna, nienaturalna składnia. Nie wiem, straszne to. Najlepiej zacząć od podstaw, bo nawet ich tu brakuje.

Napisz komentarz

Zaloguj się, aby mieć możliwość komentowania