Wiśniowa Driada — rozdział 01

W końcu jednak nadszedł ten ukochany moment dla Vivienne Holmes, kiedy mogła przekroczyć próg wymarzonego przez nią Koledżu o profilu modowym. Bo od dawna marzyła, aby się do niego do i w końcu po dłuższej batalii się to jej udało. Jednakże jej radość niestety jak na złość przykryły czarne chmury. Kiedy, któregoś pięknego dnia zastała swojego chłopaka z inną dziewczyną w łóżku. Jeszcze byłoby pół biedy, gdyby owej dziewczyny nie znała, ale tak właśnie nie było! Tym bardziej że to był dzień, kiedy mieli wywiesić kartki z imionami osób, które miały szczęście dostać się akurat na ten profil. Zważywszy, że od jakiegoś czasu podejrzewała, że coś było na rzeczy, ale myślała, że to po prostu była przewrażliwiona i tyle z tego tematu.

 

Jednak teraz mocno Vivienne żałowała, że jednak nie posłuchała się swojego wewnętrznego głosu, który mówił jej, aby tego nie ignorował. Niestety już było za późno i nic na to już poradzić nie mogła. Tym bardziej, nie mogła pogodzić się z faktem, że ową dziewczyną, z którą jej chłopak zdradzał była jej najlepsza przyjaciółka o imieniu Madeleine Carter! A, którą jak wiadomo, nie brała pod tym względem uwagę i teraz tego mocno żałowała! Nic więc dziwnego, że co innego w takim przypadku jak ten mogła powiedzieć, jak nie to, co aktualnie powiedziała? Bo każdy na jej miejscu by się tak odezwał, gdyby coś takiego miał do czynienia, prawda?

 

— Jak mogłeś mi to zrobić! I to z moją najlepszą przyjaciółką! — wrzasnęła po chwili Vivienne, tuż po tym, jak zobaczyła ich razem w łóżku.

 

— Kotku, to nie tak jak myślisz! — próbował się Dustin Burns ratować.

 

Chociaż wiedział, doskonale, że fakty, które przeczą przeciwko jemu, a tym bardziej samej Madeleine Carter. Madeleine Carter, która za cholerę nie spodziewała się tego, że Vivienne tak szybko wróci do domu z wyprawy do dalszej rodziny. Gdyby wzięła to pod uwagę, pewnie teraz tego wszystkiego by nie było. Jednak nic na to poradzić nie mogła i mogła tylko się na siebie samą wściekać, że swojej głupoty. Stąd odezwała się tak, a nie inaczej próbując jakoś załagodzić tę niefortunną sytuację.

 

— Proszę, uspokój się... Ja ci zaraz wszystko wyjaśnię... — zaczęła Madeleine do Vivienne mówić, będąc już jej byłą przyjaciółką.

 

Vivienne jednakże nie miała zamiaru pozwolić jej na dokończenie swojej wypowiedzi. A to dlatego, że nie miała zamiaru usłyszeć tego, co ona miała do powiedzenia. Wystarczyło blond włosej to, co aktualnie ujrzała, aby wiedzieć, co miała dalej zrobić!

 

— Nie macie mi nic do powiedzenia! To koniec! Jak tak bardzo Ci na mojej przyjaciółce zależało, to trzeba było z nią być, a nie ze mną! Nie chcę Was znać, zejdźcie mi z oczu! — oznajmiła po chwili Vivienne, przerywając im w pół słowa, zarazem pakując swoje rzeczy.

 

Tym bardziej że nie miała zamiaru ani chwili dłużej pozostać w tym parszywym miejscu, tego była w stu procentach pewna! Dlatego też nie zwracała na nich kompletnie uwagi, bo nie obchodzili ją już zupełnie. A to dlatego, że zawiodła się na nich obojgu, co jak wiadomo, zabolało jeszcze mocniej. Bo dotyczyło to osoby, którą jeszcze chwilę temu nazywała swoją najlepszą przyjaciółką. I osoby, która jeszcze chwilę temu była jej chłopakiem nim postanowił zdradzić ją z tamtą osobą. Nic więc dziwnego, że łzy same zaczynały płynąć po jej twarzy, zarazem rozmazując tak pieczołowicie wykonany przez nią makijaż. Zaczęła powoli Vivienne zastanawiać się, czy na serio było jej dane nie mieć nikogo, poza rodziną, na którym mogłaby polegać?

 

Nim jednak wyjęła komórkę z torebki i zadzwoniła po taksówkę, opuściła to feralne mieszkanie i wyszła na zewnątrz. Na całe szczęście, jeszcze Vivienne w pełni nie przeprowadziła się do niego, więc nie miała tak naprawdę za dużo bagażu. Zważywszy, że tak naprawdę w pełni miała się przeprowadzić do niego, jeśli dostałaby się do tego Koledżu. Chcąc nie chcąc poczuła, jak z roz­pa­czy żołądek jej zaczął się ściskać. Zawsze miała tak, gdy do takich, jak ta scen dochodziło i nic na to poradzić nie mogła. W końcu jednak skupiła się na tym, aby zadzwonić po tę cholerną taksówkę. Dopiero odetchnęła nieco z ulgą, kiedy już w niej była i mogła się skupić na tym, aby zablokować numery telefonów tych dwóch osób.

 

Nie zapominając o tych cholernych social-mediach, czego potem wcale nie żałowała. A postanowiła, że skupi się nad tym, co ją dopiero miało tak naprawdę czekać. Jednak tym razem, już da sobie spokój z tą tak zwaną przereklamowaną miłością. Bo ile jeszcze blond włosa razy miała cierpieć, aby w końcu była szczęśliwa? Tym bardziej że niedawno tak naprawdę skończyła osiemnaście wiosen. Jednak nim dokonała pozostałych blokad, postanowiła wybrać numer telefonu do swojej mamy i obecnie czekała, aby mama odebrała połączenie. W końcu, po jakimś czasie usłyszała, że wreszcie mama odebrała połączenie i usłyszała w głośniku jej głos.

 

— Co się stało, że aż tak ostro do mnie wydzwaniasz? — spytała po chwili mama Vivienne.

 

Była tym nieco zaniepokojoną upierdliwym wydzwanianiem, niczym jak na alarm, który dokonywała jej kochana córka.

 

— A jak myślisz? Dostałam się do ukochanej szkoły, to jedno, po drugie wracam do domu i się nie wyprowadzam, jak wcześniej planowałam. A to dlatego, że zastałam moją najlepszą przyjaciółkę, z moim chłopakiem w łóżku ot co się stało! — wyjaśniła po chwili Vivienne z beznamiętnym już tonem głosu.

 

Zarazem za wszelką cenę próbując opanować targane nią sprzeczne emocje, które w każdej chwili mogły wybuchnąć. Dopiero kiedy wyrzuciła z siebie, to co w niej aktualnie siedziało w środku, w końcu mogła poczuć prawdziwą ulgę.

 

— Cieszę się, że ci się udało dostać, bo wiem, jak mocno się starałaś, aby tego dokonać! A poza tym, nie przejmuj się nimi, widać jak na dłoni, że nie byli Cię warci. A ta Twoja niby przyjaciółka, od samego początku wydawała się jakaś podejrzana i nie zdziwiłabym się, że to ona stała nie tylko za tym, co teraz zastałaś, ale za pozostałymi przypadkami również! Na pocieszenie wysłałam Ci coś specjalnego, co na pewno poprawi Ci humor. A przecież o tym tak mocno marzyłaś od dawna — odparła po chwili mama, próbując poprawić humor córce.

 

Chociaż jak zapewne zdawała sobie sprawę z tego, że nie zawsze jej to wychodziło, Vivienne tylko cicho westchnęła na dźwięk wypowiedzianych przez mamę słów. A to dlatego, że jakby nie patrzeć miała co do tego, prawdę mówiąc, zupełną rację. Teraz dopiero dotarło do niej, że gdyby zwracała uwagę na subtelne znaki, to teraz ponownie by nie cierpiała. Widać było jak na dłoni, że Madeleine po prostu się nią bawiła jakby była jej własną zabawką. Nie chciała tego do siebie dopuszczać, ale słowa same napierały na jej umysł, doprowadzając ją do dalszego płaczu.

 

— Masz co do tego zupełną rację, to moja była wina, że tego nie zauważałam! — stwierdziła po chwili Vivienne w odpowiedzi na słowa swojej mamy.

 

— Córciu, to nie była twoja wina! Nie masz prawa tego mówić! To była jej wina, że taką osobą się ona okazała! — odparła po chwili mama, próbując przemówić córce do rozsądku.

 

— W sunie i pod tym względem masz też i rację! Po co mam się dobijać przez takie osoby jak ona! — oznajmiła w końcu Vivienne, przyznając w końcu rację mamie.

 

Niedługo po tym zakończyła Vivienne z mamą rozmowę, bo właśnie docierała do celu swojej podróży. Zarazem czuła się jak ostatnia idiotka, która bezsensownie trzymała się uparcie kogoś, kto jak wiadomo, nie był jej tak naprawdę wart. Gdyby Dustinowi na niej zależało, to pewnie nie zdradziłby jej na boku z już byłą przyjaciółką. A gdyby Madeleine nią naprawdę była, to by nie zniszczyłaby ich przyjaźni w tak głupi sposób. Nawet nie zauważyła, kiedy ponownie westchnęła cicho, odgarniając swoje blond włosy z twarzy. Tuż po tym, jak stanęła przed swoim rodzinnym domem, który był o wiele dalej niż jej ukochany Uniwersytet.

 

I tak już teraz było po herbacie, więc nie było mowy, aby Vivienne szukała wolnego miejsca w akademiku. Bo i tak zapewne by go teraz w takim, jak ten momencie znalazła, tego była w stu procentach pewna. Może na kolejnym roku by się on znalazł, kiedy ostatni rok zakończy swoją naukę. W końcu jednak machnęła na to ręką i od niechcenia przekręciła klucz w zamku, aby móc otworzyć drzwi od domu. Tylko tak mogła przecież wejść do środka i zapalić w przedpokoju światło. Bez namysłu, wtargała swoje rzeczy do środka, ustawiając je tak, aby nóg sobie nie połamać później.

 

Jak będzie chciała je po kolei później z tego miejsca poprzenosić, bo nie uśmiechało się jej skończyć z nogą w gipsie. Zdjęła płaszcz i buty, które chwilę później odłożyła na swoje prawowite miejsce. Kapelusz, również znalazł swoje miejsce, niedługo po tym, jak go zdjęła z głowy i odłożyła na jedną z pustych półek. Zamknęła za sobą drzwi na wszystkie możliwe spusty i ruszyła w głąb domu, aby położyć torebkę na kanapie w salonie. Tym bardziej że od samej rozmowy z mamą, nie zajrzała już do telefonu. W sumie to przestawiła go na wibracje, aby ją już bardziej nie dobijał. Westchnęła tylko ciężko i skupiła się na tym, co teraz tak naprawdę miała zrobić.

 

— Ładnie rozpoczęłam nowy dzień, nie powiem! — mruknęła pod nosem Vivienne, idąc do łazienki, aby załatwić swoje sprawy i umyć ręce.

 

Tak naprawdę, od samego początku mogła się takiego finału spodziewać, ale w życiu by się nie spodziewała, że nakryje swoją własną przyjaciółkę z nim w łóżku. Gdyby to była inna dziewczyna, to zapewne by mniej bolało, niż jak teraz bolało z powodu tego, że nią była jej najlepsza przyjaciółka. Czuła, że już więcej nie zaufa tak samo innym ludziom, jak do tej pory im ufała. Jednego była pewna, że nie miała zamiaru przechodzić tego samego kolejny raz. Ten raz był i tak o jeden za dużo, niż normalnie powinno być, tego była pewna.

 

Stąd od tego momentu, postanowiła skupić się jedynie na studiowaniu i swoim marzeniu. A jeżeli ktoś będzie chciał ją swatać, grzecznie im odmówi i tyle z tego tematu. Tak jakby posiadanie kogoś było czymś ważnym, aby pokazać innym, że ktoś jest cię wart, co było według niej czystym idiotyzmem. Znowu tylko westchnęła, tuż po tym, jak wyszła ze swojego pokoju już kompletnie przebrana w nowe ciuchy. Ruszyła w kierunku, gdzie znajdowała się kuchnia, aby zrobić sobie coś do jedzenia i picia.

 

— Tak jakby to był koniec świata, czysty idiotyzm! — mruknęła pod nosem Vivienne, stawiając czajnik na kuchenny palnik i włączając pod nim gaz.

 

Tuż po tym, jak wylała starą wodę i nalała do niego świeżej, zimnej wody. Międzyczasie, przygotowując sobie do odgrzania pierogi z serem, które znalazła w lodówce z karteczką napisaną ręcznie, przez ich gosposię. Jeśli dobrze pamiętała, to dzisiaj jej najdroższa mama miała znowu gdzieś jechać. Więc, kiedy dotarła do domu, jej już w nim aktualnie nie było, co było jak wiadomo do przewidzenia. Aktualnie jej tych wyjazdów bardzo zazdrościła, bo mogłaby w ten sposób mieć pretekst, aby ich przez jakiś czas nie widzieć na oczy.

 

A tak będzie Vivienne zmuszona wpadać na nich na Uniwerku, udając, że ich nie widzi, a tym bardziej zna. Co blondynce wcale się nie uśmiechało, ale jak na razie innego wyboru niestety nie miała. Zarazem wiedziała, że od czadu do czasu, pojawiała się u nich pani Lane, która była od dobrych paru lat ich gosposią. Pewnie zajrzała do nich, po tym, jak skończyła rozmowę z mamą, która pewnie do niej zadzwoniła, że jednak jej córka wraca do domu. Bo jak inaczej wyjaśnić uzupełnioną lodówkę po prawie same brzegi? Tuż po nastawieniu wody na herbatę, nastąpiła wodę w garnku na pierogi. Tak bardzo była pochłonięta swoimi myślami, że lekko podskoczyła, kiedy woda na herbatę zaczęła się gotować.

 

A niedługo po tym zaczęła się również gotować woda na pierogi, co było do przewidzenia. Więc ostrożnie wyłączyła czajnik i zdjęła po chwili z garnka pokrywkę, aby nieco posolić wodę, nim wrzuciła pierogi do wody. Dopiero wtedy mogła na spokojnie zrobić sobie ulubioną zieloną herbatę, o smaku malinowym. Zalewając torebkę gorącą wodą, tuż po tym, jak włożyła ja do swojego ulubionego kubka w króliczki. Dopiero wtedy mogła ostrożnie postawić ją na kuchennym stole. Od czasu do czasu mieszając pierogi, aby nie przywarły do dna garnka, w którym się gotowały, zarazem wyjmując z lodówki jogurt naturalny, uprzednio sprawdzając jego datę przydatności. A kiedy doszła do wniosku, że się nadaje, to otworzyła go i postawiła na stole niedaleko kubka z herbatą.

 

Przygotowała sobie talerz i sztućce i sprawdziła ponownie, w jakim stanie obecnie były pierogi. Kiedy upewniła się, że są gotowe, wyłączyła gaz pod garnkiem i wyjęła je z wody prosto na wcześniej przygotowany talerz. Zaniosła je wraz z talerzem na stół, a potem dodała jeszcze cukru poza jogurtem, który już dawno sobie grzecznie czekał na swoją kolej. Usiadła na krześle i przysunęła się do stołu, robiąc przez to trochę rumoru, który rozniósł się po domu. Z powodu kompletnej ciszy, jaka w nim aktualnie panowała, bo jak wiadomo, była sama w domu.

Średnia ocena: 4.5  Głosów: 2

Zaloguj się, aby ocenić

Komentarze (8)

  • Sufjen rok temu
    Sprawnie napisane, z wyczuciem klimatu w którym całość jest osadzona. Przyjemnie spędzone minuty, choć nie są to moje klimaty. Pozdrawiam :)
  • MANACHI rok temu
    Piszę różne historie, ale chcę je publikować po kolei ^^ A ta historia będzie miała 3 rozdziały maksymalnie ♡
  • Lotos rok temu
    Wciągające opowiadanie, bardzo na tak.
  • MANACHI rok temu
    Niebawem pojawi się kolejny rozdział ^^
  • MKP rok temu
    kiedy któregoś pewnego dnia zastała swojego chłopaka - dałbym albo, któregoś albo pewnego

    "To nie tak jak myślisz, kotku! — próbował się on ratować," ten "on" to sztandarowy przykład przecinka do utylizacji😉

    " Ci na mojej przyjaciółce zależało, to trzeba było się z nią być," - coś tu nie zagrało na końcu 😉 "to mogłeś być z nią a nie ze mną"

    Trzeba popracować nad językiem: jest sporo zaimków, których spokojnie mogłoby nie być, bo nic nie wnoszą; w każdym akapicie jest jakąś rzecz do poprawy czy to szyk, czy to stylistyka - o literówkach nie wspominam, bo mi one nie przeszkadzają; zauważyłem też, że czas narracji nie jest jakoś logicznie spójny - raz jest przeszły raz teraźniejszy.

    Mogę, tylko powiedzieć, że na tym etapie należałoby wziąć kilka dobrych książek i przeczytać analitycznie, zwrócić uwagę na zaimki, czasy, imiesłowy itp...

    Na zachętę masz 4 😉
  • MANACHI rok temu
    Dziękuję za uwagę, za jakiś czas wezmę się za poprawki ^^ W sumie piszę na telefonie, więc może stąd te błędy XD
  • MKP rok temu
    MANACHI Nie podjabym się pisać tekstu na telefonie🤣🤣
  • MANACHI rok temu
    MKP Ja nie mam innego wyboru i muszę się z tym pogodzić ^^

Napisz komentarz

Zaloguj się, aby mieć możliwość komentowania