Poprzednie częściKsięga

Księga I, Sprawa w Lekce

-Złaź z podestu, heretyczko!- jeden ze strażników szarpnął za suknię wróżbitki, wytrącając ją z równowagi. Staruszka wywróciła się, lądując w wielkiej kałuży błota. Zebrani dookoła ludzie z zaciekawieniem przyglądali się jak dwóch mężczyzn w zbrojach z herbem w kształcie młota znęcało się nad kobietą. Posród tłumu można było odczytać wiele wyrazów twarzy, jednak najczęstszym było politowanie dla Somnii, która najwidoczniej przez wiek postradała rozum.

W tle dało się usłyszeć pojedyncze obelgi kierowane do niej, jednakże były zagłuszane przez gwar panujący na placu. Hardok było miastem handlowym, które- pomimo swojej reputacji- prosperowało całkiem sprawnie. Nikogo to nie dziwiło- jeżeli ktoś chciał ubić dobry interes, udawał się właśnie w to miejsce. Jednak nie każdemu się to udawało. Hardokowie nie byli przyjaźnie nastawieni do przyjezdnych- nawet te bardziej znane osobistości nie mogły zagrzać tu dłużej miejsca. Specyficzne podejście do nietutejszych ukształtowało charakter ludu- w znacznej części odcięci od wpływów reszty świata, zatracili swą wiarę oraz poszanowanie do Najwyższych. Uważali, że są w stanie poradzić sobie ze wszystkim sami, bez pomocy bożków. Nad główną bramą, położoną na północy miasta, jest wyryty napis: „Jam bastionem, jam swą tarczą”.

Mantra ta wpajana jest dzieciom od najmłodszych lat. Chęć bycia niezależnym od istot wyższych nie wzięła się bowiem znikąd. Podczas Wielkiego Przemarszu- krucjaty zwołanej ponad sto lat temu przez bogobojnego króla Andana, która miała na celu nawrócić wszystkich poddanych na „jedyną słuszną ścieżkę wiary”, Hardok zostało niemal całkowicie ograbione z wszelkich dóbr materialnych, a duża część miasta ucierpiała ze względu na pożar wzniecony przez żołnierzy.

Po tym incydencie, Hardokowie przeklnęli Najwyższych, a znajdujące się tam świątynie doszczętnie zburzono. Tych, którzy twardo stali przy bogach, powieszono na murach lub ścięto, by pokazać, ile warta jest boża opatrzność:

-Dla takich jak ty nie ma miejsca w tym mieście. - rzucił jeden ze strażników i splunął na Somnię – Wynoś się stąd, bo inaczej my cię wyniesiemy. W kawałeczkach. - dodał, gładząc rękojeść swojego miecza. Drugi z nich przytaknął śmiejąc się, po czym obydwaj oddalili się.

Wraz z ich odejściem, na placu przerzedziło się. Nieliczne grupki ludzi stały przy straganach z żywnością- mięso, warzywa, gdzieniegdzie dało się również dostrzec soczyste, czerwone jabłka- rarytas, zważając na porę roku oraz ostre mrozy, które panowały w tej części kraju. Przy wysokich schodach, prowadzących do ratusza, widać było grupkę wieśniaków upraszających się o widzenie z zarządcą miasta:

-Panie, błagamy! Nasze pola od paru miesięcy nie dają prawie żadnych plonów, nie mamy co jeść. Jak tak dalej pójdzie, cała Lekka umrze z głodu. - łkając, powtarzał jeden z chłopów. To co mówił, nie było kłamstwem- miejscowa wioska, będąca własnością miasta, ,borykała się z brakiem żywności od długiego czasu. Jednak zarządca Rant nie kwapił się, aby cokolwiek z tym faktem zrobić. Dbał jedynie o interes miasta, z którego sam czerpał spore zyski. Posród mieszkańców krąży plotka, która mówi, że ma powiązania z miejscowym gangiem, który zastrasza biedniejsze ulice Hardok, pobierająć haracze od bogu ducha winnych mieszkanców. Rant, w zamian za odpowiednią kwotę, przymyka oko na ich działalność. Za każdym razem, gdy chłopi przybywają z prośbą o pomoc, spławia ich brakiem czasu lub każe strażnikom przegonić ich za mury. Tym razem jednak nie dane im się było z nim nawet zobaczyć. Straż odprowadziła ich do południowej bramy, przeznaczonej dla pospólstwa- zwykli obywatele mogli wydostać się z miasta tylko tą bramą, druga, stojąca na północy, była przeznaczona dla wyższych stopniem wojskowych oraz urzędników.

Droga do Lekki była prosta i bezpieczna, zajmowała nie dłużej niż dwa dni drogi. Jednakże po pierwszym dniu chłopi nie byli w stanie iść dalej. Czuli się zawstydzeni oraz poniżeni faktem, że po raz kolejny wracają do domu z niczym. Jeden z nich usiadł na drodze i schował głowę w ramiona, inni stali wokól niego i patrzyli na widnokrąg. Widzieli wschodzące Słońce, którego promienie dawały fałszywą nadzieję na poprawę ich sytuacji. Po chwili usłyszeli tętent kopyt:

-Hola, prrr! - zawołał jeździec- wystraszyliście mojego konia! Hanie, patrz! Jeden z nich siedzi na ziemi. Myślisz, że jest ranny?- zawołał do swojego towarzysza. Mężczyzna o imieniu Han zeskoczył ze swojego brunatnego ogiera na wydeptaną ścieżkę. Przywiązał go do stojącego obok drewianego słupa i zaczął iść w stronę siedzącego chłopa. Z każdym krokiem słychać było odbijające się od jego pleców zawiniątko, które oddawało charakterystyczny, metaliczny dźwięk. Pakunek ten przypięty był do jego skórzanej tuniki pasem, który zwisał swobodnie nad jego prawym ramieniem. Miał założony kaptur, a spod niego wystawała tylko długa broda oraz masywny, szeroki nos. Kulał- jedną nogę miał owiniętą badnażem, jednak to tylko potęgowało aurę strachu, którą dookoła roztaczał. Zbliżył się do chłopa na odległość machnięcia mieczem i wyciągnął do niego rękę. Oprócz długiej blizny, idącej od obojczyka do łokcia, dostrzec można na niej było tatuaż, coś jakby ciemną rękę, którego znaczenia zwykły mieszkaniec wioski nie był w stanie zrozumieć:

-No dalej, wstawaj. - powiedział Han głosem spokojnym, acz stanowczym. Wieśniak nie miał odwagi odmówić – Co was trapi? Niezbyt rozsądnie jest stawać na środku drogi, chyba że chcecie zostać stratowani przez wozy towarowe jadące do Hardok. - wybuchnął gromkim śmiechem. Chłopi również się zaśmiali, jednak było to spowodowane strachem na myśl, co by się stało, gdyby uznali żart Hana za nieśmieszny. Opowiedzieli mu jednak swoją historię- o Lekce, bezdusznym zarządcy oraz o ich rozpaczliwej sytuacji. Mężczyzna odszedł do swojego towarzysza i nakreślił mu zaistniałą sytuację. Ten zaś energicznym ruchem wyskoczył z siodła, oraz podszedł do grupy:

-Jestem Izriel, miło mi was poznać.- zaczął- Rozumiemy waszą sytuację, sami pochodzimy z niedużej wioski. Co prawda goni nas czas, ale nie odmawia się pomocy braciom w potrzebie. Prowadźcie do Lekki.

Średnia ocena: 4.0  Głosów: 3

Zaloguj się, aby ocenić

Komentarze (2)

  • Joan_ 07.11.2017
    Czyta się bardzo przyjemnie, czekam na kolejne części :)
  • CukrowaPanda9766 07.11.2017
    Czekam na kolejne części i 5 na zachęte daję ^^

Napisz komentarz

Zaloguj się, aby mieć możliwość komentowania