Lalka w potrzasku. Rozdział 3 : Koniec.

Kolejne dni dłużą się niemiłosiernie. Przechadzam się po pokoju, porządkuje bieliznę i ubrania, które dostarczono mi dwa dni temu.

Wciąż nie mogę pozbyć się z ust tego smaku. Co to było za mięso? Nie przypominało niczego, czego dotąd próbowałam. Moje przemyślenia na temat ostatniej kolacji, przerywa burczenie w brzuchu. Nie jadłam od trzech dni. Ani kęsa. Moim jedynym posiłkiem była woda z kranu i jeszcze więcej wody z kranu. Tak radzę sobie z głodem, zapijam go. Wstaję więc i napełniam szklankę. Chłodny płyn łagodzi nieco ból. Oddycham z ulgą i wracam do poprzedniego zajęcia, którym były rozmyślania na temat tajemniczego mięsa.

Popołudniu dostaję, liścik, który został wsunięty między podłogę a drzwi. Otwieram go i czytam ten sam tekst. Znowu muszę stać się Barbie. Przygotowania kończę pięć minut przed otworzeniem drzwi. Wychodzę i witam się z Sofią, koleżanką z pokoju obok.

- Cześć. – uśmiecham się przyjaźnie – Jak się dzisiaj czujesz? Ja okropnie. – Próbuję nawiązać z nią lepszy kontakt, w końcu tkwiłam w moich czterech ścianach przez trzy dni.

Sofia odwzajemnia uśmiech i odpowiada, że nie jest tak źle. Dalej idziemy w ciszy, z resztą dziewcząt spotykamy się już w środku. Stoję podziwiając piękną zastawę i ślinka mi cieknie na myśl o tajemniczym mięsie. W końcu przez wrota wchodzi mężczyzna i zasiadamy do stołu. Nakładam sobie sporą część zapiekanki z warzywami. Przeżuwając doskonale zrobioną potrawę, odzywam się patrząc na porywacza:

- Co to za mięso? – nie pojmuję dlaczego to zrobiłam, przecież boję się tego człowieka, jest nienormalny. Nie mogę cofnąć się w czasie, więc wyczekuję ze strachem na odpowiedź. Jestem największą kretynką, jaką nosiła Matka Ziemia.

Mężczyzna ociera usta serwetką i podnosi na mnie wzrok. Chwilę gapi się po czym odpowiada.

- Smakuję ci? Bardzo się cieszę. To przepis mojej mamy. Wiecie, sam wszystko przygotowywałem. – uśmiecha się, po czym dzwoni dzwoneczkiem. Wychodzimy pospiesznie, dziewczyny patrzą na mnie jakbym straciła rozum. Może i tak jest?

Kiedy jestem przy drzwiach, słyszę moje imię. Zatrzymuje się pospiesznie i odwracam.

- Cieszę się, że smakowała ci kolacja. Mięso jest bardzo delikatne. Jeżeli pozwolisz pokażę ci kuchnię. – wskazuje na drzwi po drugiej stronie parkietu. Zamieram. To mój koniec. Teraz mnie zabije prawda? Przez głowę przelatuje mnóstwo myśli. Wyłącznie te złe.

Idziemy obok siebie, jestem obejmowana ramieniem w talii. Nie podoba mi się to, jednak nie mogę nic zrobić. Oddycham szybko. Modlę się w duchu by wyjść cało z kuchni. Porywacz staje przede mną i otwiera szeroko drzwi. Przechodzę przez próg i od razu uderza mnie zapach krwi. Łzy napływają mi od niego do oczu a żołądek grozi wybuchem. Wdycham powietrze najsłabiej jak potrafię. Marzę, aby jak najszybciej uciec z tego piekła. Stoimy przed zakrwawioną lodówką. Mężczyzna otwiera jej drzwiczki, to wystarcza, by moja kolacja ujrzała światło jarzeniówek. Wymiotuję do zlewu. Łzy ciekną mi po policzkach, nie wiem czy płaczę, czy to wina torsji.

W lodówce znajduje się ludzka noga. Jest odcięta zaraz nad biodrem.

- Jadłam ludzkie mięso? – pytam wciąż opierając się o zlew. On tylko kiwa głową.

- A skoro poznałaś sekret mojej mamusi musisz wybrać.

- Wybrać? Co ma wybrać? – cofam się nieznacznie w stronę drzwi.

- Wiesz, że kiedy zobaczyłem cię na tej imprezie, pijaną, śmiejącą się, tańczącą… - urywa, patrząc na odciętą nogę. – Jesteś idealna. Najpiękniejsza spośród wszystkich dziewczyn, które tutaj przyprowadziłem

To wyznanie działa na mnie jak kubeł zimnej wody. Mam ochotę mu przywalić, nie wiem dlaczego, ale mogę poczuć jedynie nienawiść.

- Ja nigdy cię nie pokocham. – doskonale wiem, że sprowokowałam go tymi słowami. Psychopata rzuca się na mnie, ale jestem szybsza. Dopadam stołu i w momencie uzbrajam się w ogromny tasak. Nie wiem co mnie napadło, ale jednym szybkim ruchem pozbywam się broni. Trafia w potylicę a moja ofiara wykrwawia się teraz na podłodze kuchni. W szale, który zawładnął mną do reszty, rzucam się na drgające w konwulsjach ciało. Tnę tasakiem głowę raz za razem, aż na posadzkę upadają dwie połówki. Zaczynam szlochać i wybiegam na zewnątrz. Cała jestem pokryta krwią. Ślizgając się dopadam wielkiej wajchy na ścianie i ciągnę ją w dół. Bzyczenie i pykanie, oznaka otwieranych drzwi. Przemierzam kolejne korytarze w poszukiwaniu wyjścia. Kiedy mam się już poddać, widzę metalowe, podwójne drzwi. To jest to! Jestem tak szczęśliwa, że czuję jakbym płynęła. Otwieram je i wychodzę na świeże powietrze. Wdycham je, uradowana. Odwracam się, by spojrzeć na ogromny magazyn. Udało się, wreszcie uciekłam.

 

Pięć lat później.

Kevin i jego kuple przemierzali las w sobotni wieczór. Kilka godzin wcześniej stali się absolwentami liceum im. Abrahama Lincolna, z tej okazji wybrali się do opuszczonego magazynu w głębi lasu. Starszy brat Georga opowiadał, że straszy tam duch zamordowanego przed kilku laty mężczyzny.

- Chodźcie ! – pospiesza resztę Artur.

Kiedy stają pod ogromnymi metalowymi drzwiami, są wniebowzięci. Jako pierwsi nagrają wycieczkę do nawiedzonego magazynu i umieszczą ją na YouTube.

Szli korytarzami w zupełnych ciemnościach, wygłupiając się i krzycząc. W pewnym momencie coś wielkiego spadło z sufitu, wywołując falę wrzasku. Okazało się, że to tylko reflektor. Ruszyli więc w dalszą drogę. Zatrzymali się dopiero w sali balowej, gdzie mężczyzna urządzał kolacje z ludzi.

Max siedział na krześle i opowiadał o potrawach, które kiedyś znajdowały się na stole.

- Psychopata wycinał dziewicze macice, panierował i osmażał, lub wypychał włosami ofiar. – żartował student. Właśnie przedstawiał widzom opis żołądków w czaszce, gdy zza drzwi w oddali dobiegł ich odgłos tłuczonego szkła.

- To na pewno duch! – wrzasnął Artur i pobiegł razem z kamerą do kuchni. Reszta chłopców podążyła za nim.

Weszli ostrożnie do pomieszczenia. Policja dawno oczyściła to miejsce, jednak na stole znajdowała się, nie wiadomo skąd plama krwi.

- Dobra przyznać się. Który z was, chuje robi sobie żarty? – zapytał Kevin

Koledzy kręcili głowami, pewni, że to właśnie jego sprawka.

- Więc, skoro to nie wy…- zaczął Kevin, ale nie dokończył zdania, ponieważ z pod kuchennego stołu wystrzeliła ręka i szarpnęła go za nogę. Chłopak upadł na ziemię, uderzając głową o posadzkę. Przed oczami pojawiły się mroczki. Jego kumple zniknęli za drzwiami z wrzaskiem, został zupełnie sam. No może, nie do końca. Omdlewając patrzył w puste oczodoły mężczyzny o rysach dziecka.

Średnia ocena: 4.7  Głosów: 3

Zaloguj się, aby ocenić

Komentarze (1)

  • NataliaO 17.05.2015
    Zakończenie było naprawdę świetne. Jak w filmach grozy.
    Szkoda, że tak mało było emocji, jakiś dłuższych wywodów psychopaty, jednak dobrze się czytało. Na prawdę ciekawe opowiadanie, 5:)

Napisz komentarz

Zaloguj się, aby mieć możliwość komentowania