LBnP - Miałem Rację

Skłębiona świadomość rozbudziła się, gdy zgromadzona wokół niej masa wyciągnęła ku niej swe zaborcze łapy, chcąc zrównać z nią swoją entropię. Świadomość znajdowała się gdzieś na obrzeżach nieskończenie gęstej, nieskończenie wielkiej pierwotnej masy wszystkich istnień. Tu każdy cal zajmowało czyjeś ego, jakiś zrąb zamierzchłej przestrzeni czy historii sięgającej czasów powstawania świata. Świadomość rozpostarła swe wici, by dotknąć współbratymców. Poczuła, a tym samym wykradła, część ich żalu, ich smutku i ich braku akceptacji tego, co się z nimi dzieje. Nie chciała tu być. Nie chciała wraz z nimi wić się, promieniować emocjami, i powoli czekać, aż jej jestestwo rozpadnie się na dobre. Nie czuła tego, co one.

Wątłe byty w gęstym morzu wysoce radioaktywnych pierwiastków dzieliły nieokreślone, bezkształtne i stale zmieniające swój rozmiar i położenie wąskie szczeliny pojemności, gdzie na kilka, kilkanaście chrononów, utrzymywała się depresja informacji. Wykorzystując te odłamy w jednorodności przestrzeni, świadomość przemknęła między odosobnionymi jeszcze jednostkami ku głębi masy, gdzie ten chwilowy, buntowniczy i ideologicznie sprzeczny z porządkiem świata stan półtrwania zanikał. Tam, gdzie było wszystko i wszystkiego nie było.

Tu Bóg, aniołowie i Wszyscy Święci śpiewali z radością i tańczyli w kole, trzymając się za dłonie. Tu Szatan, diabły i Wszyscy Przeklęci wiwatowali ze szczęścia, wznosząc podniecone okrzyki. Tu każdy był na swoim miejscu, każdy pogodzony ze swoimi doczesnymi smutkami, każdy w roli, która najlepiej do niego pasowała. Każdy w świecie, do którego dążył. Tu była każda chwila każdego miejsca. Właśnie tych wspomnień szukała świadomość.

Emitując i przyciągając ku sobie drogocenne ładunki informacji, a tym samym tracąc cząstkę siebie, świadomość ze smutkiem patrzyła na zamierzchłe, nieistniejące i nieprawdziwe czasy. Ustawiła naprzeciw siebie relatywnie istniejący zegar, by służył jej jako wskaźnik w tej podróży.

Tak-Tak - zastukał mechanizm wiedziony przez wahadło. Na jego potrzeby świadomość stworzyła opór powietrza, tarcie zębatek i utrzymującą go w jednostajnie tłumionym ruchu grawitację. Czuła, że potrzebuje tego wszystkiego, by na chwilę zakotwiczyć się w konkretnej, odległej w przestrzeni i konkretnym, pradawnym czasie.

 

***

 

Tak-Tak.

Urodził się, a gdy nauczył się pragnąć, pierwsze, czego zapragnął, to zabawki. Nie obchodziły go ani całusy, ani uściski, ani ciepłe słowa, których otrzymywał tak wiele, jak każde kochane przez rodziców dziecko. Liczyła się frajda, jaką niosły mu kolorowe, szeleszczące kukiełki. Miał ich niewiele, ale każda jedna sprawiała mu radość.

 

Tak-Tak.

Zegar posunął go o tygodnie. Przytulał się i dawał się całować komu trzeba, bo nauczył się, że nierzadko czeka go za to nagroda. Nie wiedział jeszcze kto to tata, ale wiedział, że od tego dużego "siebie" dostaje je najczęściej, więc do niego uśmiechał się najczęściej. Wszyscy otaczali go troską, głaskali i przytulali, gdy płakał. Niewiele mógł chcieć więcej.

 

Tak-Tak.

Zegar posunął go o miesiące. Pierwsza kłótnia o klocki. Swoich nie miał, a chciał mieć choć jeden. Więc podkradł i płakał, gdy ktoś inny wyrwał mu jego zdobycz z ręki. Mama tuliła go i głaskała, starając się ukoić jego cierpienie. Oddała mu całe swoje ciepło, ale on go nie chciał. Chciał tylko nadal trzymać w swej dłoni coś, czego bardzo pragnął. Bycie dzieckiem to taka niesamowita... bezsilność.

 

Tak-Tak.

Zegar posunął go o lata. Zaczął szkołę i zrozumiał, że wszystkiego ma mniej od innych. Czasem winił za to rodziców, czasem wszystkich wokoło, a czasem niesprawiedliwość tego okrutnego świata. Nie słuchał, gdy babcia mówiła, że w życiu liczy się coś więcej. Odwracał wzrok od rodziców, gdy ci zamiast nowej rzeczy ofiarowali mu swoje serce. Jednak żal do świata go nie pogrążył. Przekuł go w wolę walki. W walkę o wszystko i za wszelką cenę. Chciał, nie, musiał mieć więcej niż inni. Po prostu musiał.

 

Tak-Tak.

Zegar posunął go o dekady. Rodzina go porzuciła. W nikim nie miał oparcia. Tak czuł i tak myślał, choć wiele osób wyciągało mu pomocną dłoń i wielu, ze smutkiem, lub płaczem, przyjęło jego zimną odmowę. Uwierzył, że wszystko w życiu musi zdobyć sam. Uwierzył, że musi wszystko zdobyć. Że nic innego w życiu się nie liczy. Że nie ma w życiu nic innego. Uwierzył i tą ścieżką prowadził swoje życie.

 

Tak-Tak.

Zegar posunął go o wieki. Za życia słuchali go wszyscy. Miał setki znajomych i każdy, bez wyjątku, chwalił jego osiągnięcia. Czy szczerze, czy złudnie, nie miało znaczenia. Zbudował imperium, z którym liczyli się wszyscy na świecie. Zebrał bogactwa, o jakich nawet nie śnił. Jego imię rozsławiał każdy kontynent. Teraz gdy minęły wieki, popadało w zapomnienie. Znikało z każdym względnie kolejnym uderzeniem rozpadającego się zegara. W kilku kolejnych świadomość zaczęła ulatywać z kolektywnego zapisu podświadomości świata, aż pochodna wspomnień po niej stała się infinitezymalnie bliska zera.

 

***

 

Zegar zamilkł.

Z sentymentu, świadomość wykreowała w myśli kształt istoty, którą kiedyś była. Przysiadła po turecku na wyimaginowanej chmurze gdzieś mentalnie z dala od zgiełku panującego w kakofonii zmieszanych ze sobą jaźni. Wsparła wyimaginowane łokcie o wyimaginowane kolana, patrząc, jak resztki jej samodzielności usamodzielniają się i samodzielnie godzą się na przypisany im los. Ich smutki, przez osmozę, wniknęły w głąb pierwotnej masy by jej miejsce, przez zanikającą otoczkę siebie, zastąpiły kłębiące się wkoło radości. Świadomość rozejrzała się wokoło.

"Miałem rację" świadomość wydała z siebie ostatnie westchnienie. "Nie ma nic poza materią."

Zaduma nad otaczającym świadomość światem stała się introspektywą. Świadomość dodała swą myśl do zbiorowej nieświadomości i zjednoczyła się z innymi bytami pierwotnej masy. Istniała tak obojętnie wraz ze wszystkimi i wszystkim, co swoim porządkiem stworzyła. Wszystko tworzyło tą samą pozornie jednolitą, choć jednak miejscami wzburzoną, masę. W tej masie nikt nie rozróżniał już jej imienia. Nikt nie mógł wykazać jaka część masy stanowiła jej jestestwo. Świadomość, taką, jaka była, zakończyła swoje jestestwo.

Minęły niezliczone czasy. Niezliczone, bo nie było istoty, która mogłaby je liczyć, ani narzędzia, przy pomocy którego można by dokonać pomiaru.

Aż wtem, nagle i bez jakiejkolwiek zapowiedzi, świadomość wybuchła, by z pędem pokonać czas i przestrzeń i wylądować w konkretnym brzuchu konkretnej kobiety osadzonej w konkretnym czasie i konkretnym miejscu. Tak nagłe przejście z całkowitej nieoznaczoności do idealnej pewności zbiło świadomość z tropu. Oddzielona od zbiorowej podświadomości ze świeżym spojrzeniem wtargnęła w nieznany jej jeszcze świat.

Kim będzie?

Jaką obierze w życiu drogę?

Nie o tym myślała pewna ciężarna kobieta, stając parę dni później przed lustrem z testem ciążowym w dłoni.

- Cholera - mruknęła pod nosem. - Przecież mnie na to dziecko nie stać.

Załkało smutne, w pełni materialne serce świadomości rosnącej gdzieś wewnątrz kobiety. Przeniknęła ją wizja życia otoczonego ciepłem. Takiego, w którym jej rodzice przyjęli ją mimo swojego ubóstwa. Takiego, w którym zamiast pieniędzy, otrzymałaby znacznie więcej. W głębi swojego małego serduszka wiedziała, że takie życie istnieje, istniało, albo mogło zaistnieć. Nie wiedziała tylko, dlaczego to życie nie spotkało jej.

Materialne myśli w zawrotnym tempie biegły po materialnej główce w dopiero co materializującym się ciele. Ostatecznie jednak, świadomość niewiele mogła zrobić.

Winiła za to rodziców, czasem wszystkich wokoło, a czasem niesprawiedliwość tego okrutnego świata.

Następne częściLBnP 46 - Nadzieja umiera ostatnia

Średnia ocena: 4.6  Głosów: 9

Zaloguj się, aby ocenić

Komentarze (13)

  • Dekaos Dondi 28.05.2021
    Fanagann Hartelion↔Z mego punktu czytania, tekst ciekawie napisany i taki "inny, nietypowy" w pewnym sensie.
    Oraz niejednoznaczny. Można pownioskować różnie.
    I z tym zegarem, ciekawe wstawki. Jestem na Tak, w odczuciu mym:)↔%
  • Dzięki. "Inny, nietypowy" i "niejednoznaczny" to jak najbardziej ten kierunek, w który szedłem, więc się cieszę, że tak go odebrałeś.

    To pierwszy nowy tekst, który napisałem, od długiego czasu. Do tej pory nie pisałem jeszcze pod określony temat, ale zainspirowało mnie inne, niedawno opublikowane tutaj opowiadanie.

    Jest w tym tekście trochę błędów (na przykład niektóre powtórzenia nie były zamierzone a niektóre zdania wypadły... no... koślawo), ale mam nadzieję, że za bardzo nie przeszkadzają one w odbiorze.
  • Brawo! Witamy w Bitwie na Prozę i życzymy fajnej zabawy. Masz rację!!!

    Literkowa
  • kigja 01.06.2021
    Bardzo dobre opowiadanie i jednocześnie wysoko postawiona poprzeczka w konkursie!

    Opowiadanie jest gęste, kleiste, prawie pozbawione dialogów i zawiera ponad tysiąc sto wyrazów. Trudno będzie przebić taką propozycję...

    Bardzo dobrze mi się czytało i prawie do końca miałam nadzieję, że jednak Atlantyda, że może zrozumie swój błąd...
    Ale zimne sejfy, w których umieszczone są serca materialistów, nie posiadają uczuć.

    Brawo!
    Pozdrawiam serdecznie!
  • Dzięki wielkie. Cieszę się, że opowiadanie Ci się podobało.

    Przyznam, że jeśli chodzi o długość, to mocno się powstrzymywałem. Jakoś zawsze mam ochotę coś dopisać, coś rozszerzyć, o czymś jeszcze wspomnieć...

    A co do zrozumienia swojego błędu... cóż... za parę cykli, być może, świadomość w końcu się zmieni.
  • Pasja 09.06.2021
    Stworzyłeś rusztowanie na życie poprzecinane ulatującym czasem. Zegar życia tykający jak bomba w ludzkiej świadomości i katowanie jej samotnością biegnącą na najwyższy szczyt materialnej góry.
    Tu każdy cal zajmowało czyjeś ego, jakiś zrąb zamierzchłej przestrzeni czy historii sięgającej czasów powstawania świata… przemijanie za wszelką cenę i zdobywanie swojej doskonałości poprzez swoje ego jest niezdrowym przedsięwzięciem.
    Każdy w świecie, do którego dążył. Tu była każda chwila każdego miejsca. Właśnie tych wspomnień szukała świadomość… dążył, ale za jaką cenę?
    Tak-Tak - zastukał mechanizm wiedziony przez wahadło… zegar odrywał kartki z kalendarza, tylko wahadło bujało się w świadomości jak zabawka z dzieciństwa… Miał ich niewiele, ale każda sprawiała mu radość… czyli miał zadowolenie, a jednak w świadomości marzył o czymś ponad.
    Oddała mu całe swoje ciepło, ale on go nie chciał… mama pierwsze słowo i jakie rozgoryczenie - czyżby miłość przegrała? A może zbyt dużo tej miłości było?
    Bycie dzieckiem to taka niesamowita… bezsilność… czyżby? Czasem świadomość dziecka bywa przewrotna i zaskakująca.
    Odwracał wzrok od rodziców, gdy ci zamiast nowej rzeczy ofiarowali mu swoje serce… ślepota i ukryte pragnienia przesłoniły to co najważniejsze w życiu.
    Jednak żal do świata go nie pogrążył. Przekuł go w wolę walki. W walkę o wszystko i za wszelką cenę… walka tak, ale nie ponad wszystko.
    Uwierzył, że wszystko w życiu musi zdobyć sam. Uwierzył, że musi wszystko zdobyć… chęć zdobywania poprzez nieufność i osamotnienie zawsze bywa zgubne.
    Miał setki znajomych i każdy, bez wyjątku, chwalił jego osiągnięcia. Czy szczerze, czy złudnie, nie miało znaczenia… to bogactwo jak magnes przyciągało do niego ludzi? Kiedy straci to wszystko, nikt przy nim nie pozostanie.
    Zegar zamilkł… śmierć i pójście boso na tamtą stronę. Czy tam odkupimy swoje grzechy pieniędzmi?
    świadomość wybuchła, by z pędem pokonać czas i przestrzeń i wylądować w konkretnym brzuchu konkretnej kobiety osadzonej w konkretnym czasie i konkretnym miejscu… odrodzenie na nowo i jak kołowrotek samsary niedomowienia i poczucie winy za… Przecież mnie na to dziecko nie stać… a jednak decyduje się na macierzyństwo.
    Załkało smutne, w pełni materialne serce świadomości rosnącej gdzieś wewnątrz kobiety… pogodzenie zewnętrza z wnętrzem jest chyba najtrudniejszą rozmową ze sobą… Ostatecznie jednak, świadomość niewiele mogła zrobić… musimy sami się z tym zmierzyć.
    Poruszyłeś i zatrzymałeś mocno w świadomości. Ciekawe opowiadanie i znakomite poprzecinanie tykającym Tik Tak…

    Pozdrawiam
  • Cieszę się, że opowiadanie Cię wciągnęło i Dziękuję, że podzieliłaś się ze mną swoimi przemyśleniami na temat opowiadania. To bardzo wartościowe zajrzeć choć na chwilę w głąb myśli czytelnika.
  • Rozpoczynamy Głosowanie.
    Zapraszamy o czytania, komentowania i pozostawienia śladu pod tekstem. Potem do głosowania na Forum:
    https://www.opowi.pl/forum/literkowa-bitwa-na-proze-glosowanie-w935/
    To tylko pięć tekstów!
    Głosowanie potrwa do 16 czerwca /środa/ godz. 23:59
    Literkowa pozdrawia i życzy przyjemnej lektury.
  • Zachwycające opoqiadanie. Miałam wrażenie, że słowa przykleiły mnie do siebie niczym pajęczyna. Hipnotyzujące to było. Dzięki
  • Cieszę się, że opowiadanie Ci się podobało. Ten "klej" w słowach to zapewne od całej tej zlepionej w gęsty zbitek masy.
  • Autorze jeszcze tylko jutro do północy możesz zagłosować!
    ZAPRASZAMY do czytania, komentowania i zagłosowania na Forum: https://www.opowi.pl/forum/literkowa-bitwa-na-proze-glosowanie-w935/
    To takie proste.

    Literkowa
  • Publi_cysta 26.06.2021
    Wciągnęło mnie i bardzo przypadł do gustu Twój styl. Pełen wrażliwości i czułości dla opisów - 5:)
  • Witamy serdecznie i zapraszamy do udziału w kolejnej, 45 edycji LBnP!
    Maurycy proponuję dwa odmienne tematy, choć można je przepleść w jeden.
    1) Cztery łapy, ogon i ogromne serce.
    2) Wojna i pokój.
    To takie proste. Napisz, oznacz wg. zasady, wrzuć na Główną i wklej link na Forum.
    Potem czytaj i komentuj i czekaj na głosowanie.
    Liczymy na Ciebie!!!
    Termin do 18 września ?północ/
    Literkowa

Napisz komentarz

Zaloguj się, aby mieć możliwość komentowania