LBnP - Tourner Dans Le Vide
Isobel Chase, po raz kolejny kręci się we własnej pustce swojej podświadomości.
Czasami wydawało się jej, że kryje w sobie dwie dusze. Dwie zupełnie różne osoby, które dawały o sobie poznać w zupełnie różnych sytuacjach w jej życiu. Była niczym Jekyll i Hyde. Dotykała umysłem ciemności głębszej niż samo jądro ciemności rodem z opowieści Josepha Conrada.
Dwa oblicza duszy, dwie strony sumienia, które połyskuje w grozie sytuacji jak złoty medal. I co dalej? Dobre pytanie. Dziewczyna nie do końca wiedziała jak to działa. Zawsze tłumaczyła to jako kryjącą się w jej wnętrzu czarną, smolistą kulę uzależnioną od emocji. Silne uczucia równały się wzrostowi ciemnej mazi, która oplatała wszystko w środku jak Venom.
Tylko, że z nim nie dało się współpracować.
To było po za jej kontrolą.
Sprytne, prawda?
Najważniejsze pytanie, jakie zapewne kotłuje się w waszych głowach, to jak do tego doszło? Jak wszystko obróciło się w pustkę, wielki biały dom spłynął krwią, a jedyną żywą istotą wydawał się być złoty medalion wiszący na klamce drzwi wejściowych?
Przenieśmy się na moment do Georgii, stanu w południowo-wschodniej części Stanów Zjednoczonych. Jest ciepła, letnia noc. Jedna z tych nocy, kiedy musisz mieć otwarte wszystkie okna, bo inaczej czujesz się jakby zamknęli cię w rozgrzanym piekarniku. Noc jest pozornie cicha i spokojna. Słychać świerszcze wygrywające swoją tradycyjną symfonię. Księżyc zagląda przez szyby wprost do małego pokoju Isobel na poddaszu.
Dziewczyna leży z głową zakrytą grubymi poduszkami. Wpatruje się w białe, uchylone nieco drzwi. Godzina na zegarku wskazuje drugą nad ranem. Noc jest spokojna, jednak nie w ich domu. Biały budynek stoi na uboczu, kilka kilometrów od większego miasta, od czegokolwiek co nie byłoby gęstym lasem. Tutaj nikt nie słyszy krzyków.
Blondynka obraca się na plecy i wbija wzrok w sufit.
~To przecież codzienność.~ szepcze głosik w jej głowie. Jej jedyny przyjaciel.
Samael.
- Chcę żeby to się skończyło. -mamrocze cicho dziewczyna.
Nie czuje smutku. Nigdy nie płakała. Czuje gniew. Palącą furię, która sprawia, że mrok rozrasta się w jej duszy, łapiąc w macki wszystko niczym rak. Trując. Siejąc destrukcję. Dziewczyna czuje czyjś oddech na policzku i chwilę później, głos przemawia ponownie.
~Wystarczy zejść kilka szczebli niżej. Inny poziom.~
- Poziom?
~Każde człowiecze sumienie ma swoje poziomy. Niewinne i zbrukane grzechem. Ty musisz sięgnąć po to drugie.~
Siada gwałtownie. W kącie pokoju dostrzega stojącą niską postać, która wyciąga do niej dłoń. Jest cała czarna, pokryta jakby czarnym płomieniem, ze szpiczastymi palcami na końcu. W głowie dudni jej tylko ciche ~chodź, chodź, chodź~.
Powoli wstaje, boso pokonuje dzielącą ich odległość, sunąc jak zjawa po chłodnej podłodze i podaje rękę dziwnej postaci. Łapiąc mazistą dłoń czuje się jakby trzymała dym. Czy to możliwe? Uczucie jest dziwne, niepojęte...
Kiedy po raz kolejny otwiera oczy, stoi w progu. Nieprzyjemnie ciepłe powietrze muska jej zarumienione policzki. Na zewnątrz, na środku podjazdu stoi chłopak. Cały odziany w poruszającą się niespokojnie czerń. Jego oczy lśnią jak najpiękniejsze złoto.
- Witamy po drugiej stronie. -odzywa się spokojnie. Jego głos jest miękki i nieskazitelny, zupełnie inny niż wcześniej. Wcześniej? To on. Jej drugi głos. Jedyny przyjaciel...
Isobel odwraca się powoli i patrzy w głąb domu. Korytarz jest pokryty szerokim śladem rozmazanej krwi. Na ścianie odciśnięte są wyraźne dłonie. Na wprost na szczycie schodów, wisi wbite na ostry koniec poręczy ciało ojca. Jego oczy są puste i szeroko otwarte, podobnie usta z zastygłym krzykiem. Lepka maź spływa po jego ręce i kapie. Kapie na podłogę, a później schodek po schodku, płynie na dół tworząc jakby cienki dywan.
Blondynka wraca wzrokiem do nieznajomego owianego tajemnicą.
- To wszystko ja? -pyta, czując kujący w serce niepokój.
- Odkryłaś swoją drugą stronę medalu. Drugi poziom sumienia. -mówi i wyciąga rękę, którą dziewczyna łapie bez wahania. Chce się poczuć bezpiecznie. Chce poczuć się...wolna.
Obydwoje patrzą jak niebo powoli jaśnieje. Stojąc ramię w ramię, boso w miękkiej zielonej trawie lekko skalanej przez rosę.
- Pora wrócić do domu. -dodaje, a na jego ustach daje się dostrzec malujący się uśmiech. Robi krok w przód, ale Isobel nadal stoi w miejscu na zdrętwiałych nieco nogach. -Zdenerwowana?
Zerka jeszcze ostatni raz na swój dom. Wraz z dotykiem przyjaciela powoli wszystko zanika. Strach. Gniew. Smutek. Pragnienia. W środku zostaje jedynie ziejąca czarna kula. Nicość w nicości i cicha melodia serca. Destrukcja...
- W sumie nie...
Komentarze (8)
Literkowa
Chyba każde z nas, jest trochę... rozdwojonym.
Tylko nie zawsze sytuacja sprawia, iż wzmacnia tę drugą.
Ciekawe opisy niektórych szczegółów np:↔"płynie na dół tworząc jakby cienki dywan" i inne,
I dobrze, że tekst podzielony.
P.S↔Lepiej pauzy lub półpauzy i spacji czasami brak.
Pozdrawiam:)↔5
Bardzo to doceniam i dziękuję :)
To było po za jej kontrolą. - poza
Pozdrawiam
https://www.opowi.pl/forum/literkowa-bitwa-na-proze-glosowanie-w935/
Głosowanie potrwa do 02 luty /wtorek/ godz. 23:59
Literkowa pozdrawia i życzy przyjemnej lektury
Ogólnie dobry tekst. Bajeczka o tym, co tli się w każdym z nas, a czemu większość zaprzecza. Tylko czemu tu wszystko takie abstrakcyjne?...
Tekst napisany dość słabo, ale może jesteś początkujący, więc mrużę oko.
Niektóre błędy: (Interpunkcji nie wymieniam, bo była bardzo słaba, prawie nie istniała.)
Isobel Chase, po raz kolejny kręci się we własnej pustce swojej podświadomości. -- własnej, swojej???
To było po za jej kontrolą. -- poza - razem
Najważniejsze pytanie, jakie zapewne kotłuje się w waszych głowach, to jak do tego doszło? -- Zupełnie niepotrzebnie sprawiłeś, że narrator stał się widoczny dla czytelnika, wg mnie to zupełnie nie pasuje do koncepcji i klimatu tekstu.
Pozdrawiam
https://www.opowi.pl/forum/literkowa-bitwa-na-proze-glosowanie-w935/
Literkowa
"Pustka swojej podświadomości" piękne określenie ^^
Napisz komentarz
Zaloguj się, aby mieć możliwość komentowania