LBnP XVII - Tonąc w ślepocie
Co by było, kiedy byłoby inaczej? Lepiej? Dla jednych pewnie tak, dla tych pozostałych już niekoniecznie. A przecież świat każe nam wierzyć, że dążenie do upragnionej równowagi i godzenia wszystkiego bez żadnych kosztów jest wymysłem zafiksowanych na punkcie marzeń imbecyli, dla których oczywiste rzeczy są nadal niepewne, zmienne i często niewykrywalne. Po wyznaczonej drodze, stąpając po roztłuczonych butelkach, zostawiają krwawe ślady na spękanym pychą asfalcie. Każda czerwona kropla wnikająca w coraz to szersze szczeliny pozbawia ich resztek nadziei na zrozumienie oczywistości. Ale dla nich ta oczywistość jest tak zmienna, że wręcz nieistniejąca, a jedynie w teorii nabazgrana na kartce papieru. I wyłącznie dziecinnym flamastrem.
W półmroku i nijakiej atmosferze zużycia, prosta, symetryczna ulica ginęła, stając się jednym ze zlepków tła dla bezbarwnego powietrza. Kilka stojących po obu stronach jezdni aut z wyraźnymi śladami poważniejszych stłuczek i dwie niesprawne lampy, pokracznie przekrzywione, jakby chciały oddać pokłon pijakom dumnie maszerującym środkiem szosy. Teraz ich nie było. Wieczór zwykle zachęcał ich do przechadzek, zawsze w zwartych grupach. Zamiast nich na chodniku w zmysłowej pozie od kilkunastu minut leżała kobieta. Młoda blondynka w purpurowym płaszczu, idealnie dobranym do posiniaczonych ramion. Sklejone świeżą krwią włosy stawiały wyraźny opór podmuchom jesiennego wiatru. Wyglądała jakby spała, ale tylko z pewnej odległości. Kiedy podeszło się bardzo blisko, oczom ukazywał się ten sam, nieobecny wyraz twarzy i zbłąkane w kłębie gwiazd na niebie oczy, jak w typowych scenach z prawie strasznego filmu. Co mogło się jej stać? Przypadkowe potrącenie, a może to eksperyment piwnicowego doktorka z uśpionym geniuszem? Warto dodać nieudany. A przecież każdy zasmarkany przedszkolak wie, że nieudane eksperymenty wyrzuca się dumnie na chodnik przed dom sąsiada.
Ona była po prostu zafiksowaną marzycielką. Błądziła w bezkresie bezsensownych odpowiedzi, tłumiąc głęboko uczucie, że tak naprawdę odpowiedź ma podaną na tacy. Miała wybór, ale tylko z punktu widzenia sędziego i kata w jednej osobie. Wyrok zapadł szybko. Plastikowa lalka o ponętnej kremowej cerze stała się zwykłym bublem. Ciosy były proste i w sedno. Nawet specjalnie nie krzyczała. Jedynie ciche chrupnięcia kości przerywały ciszę, w jakiej wszystko się odbywało. Zostawił ją tam bez obaw. Cicho rozmył się w wieczornym półmroku z satysfakcją i uczuciem ulgi. Gdy odchodził, kątem oka ujrzał w oknie domu naprzeciwko mężczyznę bezwiednie wiszącego na grubym, lniany sznurze. Narastający krzyk jego żony już go nie obchodził, zniknął, na dobre pozbywając się dwóch problemów. Skrajnie różne osoby. Ale jednakowo zafiksowane i pogrążone w myślach gdzie nic nie ma sensu. Szukali odpowiedzi poza horyzontem swoich umysłów, wybiegając w przestrzeń dla nich niemożliwą do garnięcia. Kiedy wręczał mu ten sznur, kiedy patrzył przez ułamek sekundy w jej oczy, czuł, że utonęli.
Komentarze (18)
To zdanie najbardziej: "A przecież świat każe nam wierzyć, że dążenie do upragnionej równowagi i godzenia wszystkiego bez żadnych kosztów jest wymysłem zafiksowanych na punkcie marzeń imbecyli, dla których oczywiste rzeczy są nadal niepewne, zmienne i często niewykrywalne".
http://www.opowi.pl/forum/literkowa-bitwa-na-proze-linki-do-w934/
Pozdrawiam
Szanowny Opowijczyku wziąłeś udział w Bitwie, więc zagłosuj.
Zapraszamy na Forum
"Po wyznaczonej drodze, stąpając po roztłuczonych butelkach, zostawiają krwawe ślady na spękanym pychą asfalcie. Każda czerwona kropla wnikająca w coraz to szersze szczeliny pozbawia ich resztek nadziei na zrozumienie oczywistości" Pozdrawiam.*****
Napisz komentarz
Zaloguj się, aby mieć możliwość komentowania