LBnP38 – trzynaście lęków
Trzynaście. Liczba moich lęków. Każdy z nich wręczyło mi życie. Pozbawiło mnie odwagi, nadziei. Bałam się życia. Bardzo bałam. A moja egzystencja? Dzień za dniem wbijała we mnie drzazgi, każdego dnia jedną, każdego dnia jeden lęk. Nijak sobie z tym radziłam.
Największym lękiem jednak był strach, strach przed samą obawą.
*
Widziałam lustra. Każde z nich odzwierciedlało mój lęk. Każde miało czarne obramowanie. Obramowanie bólu, łez i strachu.
W pierwszym lustrze była Hekate. Ciemność we własnej osobie. Pożerała otchłań, jak i również mnie. Widziałam w jej oczach porażający smutek i pustkę. Bo czym jest światłość bez ciemności? Czym jest ciemność bez światła? Bez siebie nie istnieją. Dualizm. To trochę śmieszne. Hekate i Hemera – nienawidzą się, a nie mogą bez siebie żyć. Ale zaraz zaraz, skąd ja wiem, że się nienawidzą? Zaśmiałam się. Nagle Hekate wystawiła zza tafli lustra osmoloną dłoń, próbując mnie złapać. Szybko odskoczyłam w bok, jednak kobieta nie dawała za wygraną. Widziałam w lustrze jej odbicie. Próbowała się wydostać. Szybkim krokiem odeszłam od lustra bogini ciemności. Kątem oka zobaczyłam kolejne. Drugie. Była tam Afrodyta. Brązowe loki oplatały jej jasną, śmiejącą się twarz. W niebieskich, głębokich oczach widać było iskry miłości. Wyglądała pięknie. W sumie nie wiem, dlaczego jej się bałam. Może zostałam już zbyt wiele razy zraniona, bym wierzyła w miłość?
– There's a calm surrender! To the rush of day! When the heat of a rolling wind!1* – Usłyszałam jej niebiański głos. Śpiewała pięknie, z pasją, i miłością do muzyki. Stałam, zauroczona jej głosem.
– Idź dalej. – powiedziała. Z trudem spełniłam jej prośbę, jednak przerwa w piosence uświadomiła mi, że muszę iść dalej.
Trzecie lustro. Algos. Porównywałam ją po części do samotność. Zabawne. Nie wiem, jak prawdziwa samotność wygląda, a mimo to porównuję do niej Algos. Nie rozumiem się.
– Och, każdy ma w sobie samotność, nawet, będąc wśród ludzi. – Te słowa wzbudziły na mnie ogromne wrażenie. Algos uśmiechnęła się, i nic więcej nie mówiąc, wskazała mi dalszą drogę. Swoją tajemniczością wywołała na mnie przeogromne wrażenie.
Ujrzałam czwarte lustro. Bóg Pantos. Miał na sobie czarne szaty. I kosę. Nie zwróciłam na początku na nią uwagi, choć najbardziej się odznaczała. W oczach Pantosa można było dostrzec jednak najprawdziwszą żałobę, żałobę, która wywołała na mnie dużo większe wrażenie. I to na niej się skupiłam. Usiadł na ziemi i zaczął kogoś opłakiwać, jakby w formie przedstawienia. Nagle zdał sobie sprawę z mojej obecności. Bóg wskazał mi ostrzem kosy dalszą drogę. Zwróciłam się w tamtym kierunku i szłam dalej, prosto do piątego lustra. I do Nyx. Bogini nocy. Czarne włosy, czarne oczy, czarna suknia. Cały jej wygląd odzwierciedlał noc.
– Angerono, porzuć swoje lęki. Wstań i otrząśnij się. Ty jesteś boginią lęków. Ty jesteś ich panią. Nie pozwól, by nad tobą zawładnęły – powiedziała Nyx melodyjnym głosem, wskazując mi dalszą drogę. Czułam od niej ogromny spokój i dobroć. Wydawała się nierealistyczna, a jednak tak pięknie prawdziwa. Nagle zamieniła się w mojego martwego przyjaciela. Brązowe oczy, w połowie przysłonięte blond grzywką wyrażały wielką troskę. Okryłam się szatą wspomnień. Czułam się z nim bardzo bezpiecznie i błogo. Stanął obok mnie. Szliśmy ramię w ramię. Z nim pokonałam wszystkie lustra. Przy końcu drogi rozpłynął się w powietrzu. Zrozumiałam, że to tylko iluzje.
Okazałam się na tyle silna, by sama zapanować nad lękami… Jak kazała mi Nyx.
I dalej na tyle silna jestem, choć minęło parę lat. Chyba jestem na tyle silna…
*
1* - cytat z piosenki Can You Feel The Love Tonight autorstwa Eltona John
Komentarze (19)
Temat jest na tyle dobry, że nawet wskazane byłoby rozbudowanie tekstu, aby "pokazać" więcej. I można by wpleść rozmowy bohaterki z bogami i boginiami, aby nadać im "życia", charakteru.
Tak więc pomysł dobry, sam tekst również nie jest zły, ale chciałoby się "więcej" ;)
Dziękuję bardzo
Literkowa
Thanks
"do samotność" - samotności
*są też błędy interpunkcyjne, których tu nie wymieniam, gdyż nie chce mi się.
Najpierw trochę emo atmosfery, potem wprowadzanie mitologicznego patosu i brutalne go przełamanie Eltonem Johnem... Trudno mi odczytać ten tekst, wyciągnąć z niego cokolwiek i przekazać tobie. Nie wiem, dziwne to było, klimatyczny rollercoaster, niektóre bóstwa musiałem sprawdzać w Wikipedii. Ogólnie nawet niezłe, narracyjnie całkiem spoko, ale jakoś obok mnie przeszedł ten tekst.
Pozdro
Dziękuję bardzo
Również pozdro
https://www.opowi.pl/forum/literkowa-bitwa-na-proze-glosowanie-w935/
Głosowanie potrwa do 08 stycznia /piątek/ godz. 23:59
Literkowa pozdrawia i życzy przyjemnej lektury.
Powtórzenia w takim ''rozważanym'' tekście, jakoś mi nie przeszkadzały. Tak bardziej prawdziwie jakby.
Natomiast↔się→owszem. I trochę zaimków. Lecz sam pomysł↔jak najbardziej:)↔Pozdrawiam:)↔5
"Porównywałam ją po części do samotności"
Największym lękiem jednak był strach, strach przed samą obawą. -- to dla mnie za dużo tych lękowych, bo generalnie lęk i strach to prawie synonimy. Dałbym: Największym lękiem jednak była obawa właśnie przed strachem.
Te słowa wzbudziły na mnie ogromne wrażenie -- albo wzbudziły we mnie, albo wywarły na mnie.
Ogólnie mi się podoba taka scenka, tyle że trochę za skromnie napisana, bez tego czegoś - może bez głębi?
Pozdrawiam.
"Największym lękiem jednak był strach, strach przed samą obawą. -- to dla mnie za dużo tych lękowych, bo generalnie lęk i strach to prawie synonimy. Dałbym: Największym lękiem jednak była obawa właśnie przed strachem." - właśnie o to chodziło. Dziewczyna boi się strachu. Czyż to nie mądra postawa?
Bardzo dziękuję za komentarz i sugestie
Również pozderki :)
stając twarzą w twarz ze swoimi lękami - to raczej heroizacja, a nie deheroizacja.
Nie do końca się zgodzę. Można być zdeheroizowanym, ale z różnych względów, jak mamy w opowiadaniu, pod przymusem, musieć stanąć twarzą w twarz z lękami.
Napisz komentarz
Zaloguj się, aby mieć możliwość komentowania