LBnProzę 58 – ognisty nietoperz

LBnProzę 58

temat: przedświąteczne szaleństwo/zły listopad

 

Nigdy nie przepadał za świętami, ale od tamtego dnia po prostu ich nienawidził. Nie cierpiał grudnia, choinek, ciastek i czerwonych bombek. Nie czuł klimatu, nie mógł przyzwyczaić uszu do radości płynącej z piosenek coraz częściej słyszalnych w radiu.

W grudniu wszyscy powinni wspominać mamę. Powinni o niej myśleć i powtarzać „Diane? Tak, była fantastyczna...”. Zasługiwała na to. Uratowała życie setkom ludzi, ale żadne z nich nie potrafił się odwdzięczyć. Żadnego z nich nie było nawet na pogrzebie, wszyscy szykowali wtedy stoły na kolację wigilijną. Był on, tata i paru lekarzy z którymi pracowała.

Pamiętał tamten dzień, pozwolę sobie zapożyczyć znane nam powiedzenie, jakby to było wczoraj. Naprawdę, mijały miesiące, a on nie czuł upływu czasu. Tak jakby utknął w pętli czasowej, był, ale go nie było. Często rozmawiał sam ze sobą, mruczał coś pod nosem. Nie widział innych ludzi.

Lubił obserwować, czego proszę nie mylić z patrzeniem. Liczył osoby, które przechodziły obok doniczek z kwiatami, szukał czerwonych parasoli, zapamiętywał zamówienia innych w restauracjach. Wiedział, ile schodów prowadzi do miejsca, w którym na klatce schodowej ktoś nakleił ogłoszenie z czterema błędami ortograficznymi i ile książek widnieje na wystawie księgarni. Równe osiemnaście.

To się nazywa obserwowanie. Patrzenie było nieme.

Lecz mimo tego jego ulubionym zajęciem było patrzenie w ogień. Płomienie jak nietoperze pragnące wolności podrywały się do lotu. Wyrywały skrzydła i wolne wzlatywały w niebo. Wyobrażał sobie, że mama też jest takim nietoperzem. Lata teraz po niebie, świeci pomarańczowymi płomieniami. Ozdabia świt i zachód słońca skrzydłami.

Nie było innego wytłumaczenia. Nie miał nic innego.

 

* * *

 

Tamtego dnia szedł przez śnieg, nogi topiły mu się w białym puchu. Ignorował radość emanującą z każdego mijanego człowieka. Nie miał planu, nie wiedział co powie. Szedł, żeby iść. Myślał, żeby myśleć. Pozbawiony celu pruł do przodu. Ojciec pewnie czekał na niego w domu. Na stole zapewne leżały cztery komplety sztućców i cztery talerze. Jeden dla niego, drugi dla ojca, trzeci dla mamy, a czwarty dla zbłąkanego wędrowca. No tak, przecież nikt nie może być sam. Nikt nie powinien być sam.

A co jeśli Deven chciał być sam? Co jeśli wcale nie podobało mu się siedzenie i jedzenie?

Droga na cmentarz trwała dłużej niż zwykle. Gdy był już na miejscu, jedyne na co było go stać to przeciągłe westchnięcie. Usiadł naprzeciw grobu mamy i cierpliwie wpatrywał się w napisy wyryte w zimnym kamieniu.

Diane Thomson.

Mama była taka ładna, taka wesoła. Zawsze znajdowała wyjście z krytycznej sytuacji. Widziała świat w sposób tak nietuzinkowy, oryginalny. Zawsze podziwiał ją za spokój i opanowanie. Zdarzały się momenty, że nie mogła być z nimi w ważne dni, lub wydarzenia. Nigdy nie miał jej tego za złe. Rozumiał, jak ważne było ratowanie życia.

Aż w końcu straciła własne. To wszystko przez święta. Przez ludzi, którzy pchali się do ozdób świątecznych, do jedzenia. Zero empatii, zero wyrozumienia. Tyle wypadków, tyle czasu. Poświęciła się.

– Przyniosłem ci różę – zaczął z zaciśniętym gardłem. – Zasługujesz na miliard róż, ale mnie nie stać, więc przyniosłem tylko jedną. Czerwoną, taką, jakie uważasz za piękne.

Obrócił kwiat w dłoniach, odgarnął śnieg z nagrobku i delikatnie ułożył kwiat. Było tak cicho. Wszyscy spędzali czas z rodzinami.

– Czasami chcę do ciebie dołączyć – wyznał. – Ale jakoś nie mogę. Przepraszam. Wybaczysz mi?

Zatracił się w ciszy, czekając na znak. Znak od mamy. To takie niesprawiedliwe, że nie można wrócić do niektórych momentów w życiu. Chciałby przenieść się w czasie i jeszcze raz przeżyć ósme urodziny. Było tak beztrosko. Z mamą wszystko było łatwiejsze.

Ale nic się nie działo. Drzewa stały, wiatru nie było. Śnieg nie padał, a gwiazdy nie migotały.

Z lewego oka spłynęła mu pojedyncza łza.

– Tak naprawdę to nie chcę magii. Magii nie ma.

Przerwał na chwilkę, wziął głęboki oddech i rozejrzał się dokoła.

– Gdybym był dzieckiem, zażyczyłbym sobie, żebyś wróciła – mówił dalej. – Ale już nie wrócisz, więc nie wiem co mam robić. Tak po prostu iść dalej? Nie mogę o tobie zapomnieć. Płakać do końca życia? Zabraknie mi łez. Więc co? Chciałbym być tobą i wiedzieć, co robić.

Nabrał gwałtownie powietrza.

– Mamo, co mam robić?

Nic, cisza.

– Mamo, proszę.

I wtedy to zobaczył. Jasne światełko między drzewami. Odbiło się od szkła leżącego na ziemi. Wyraźnie odznaczyło się na tle czarnej nocy. Para skrzydeł. Ognisty nietoperz.

A może magia jednak jest?

Średnia ocena: 4.1  Głosów: 7

Zaloguj się, aby ocenić

Komentarze (18)

  • zsrrknight 5 miesięcy temu
    Trochę kiczowate, baśniowe trochę. Ten nietoperz to trochę ciężko ciosany motyw, ale przynajmniej niestandardowy. Ogólnie niezłe. Błędy może są, ale nie przyglądałem się za bardzo. Ewentualnie niektóre zdania mogłoby być zgrabniejsze.
  • Sandra 5 miesięcy temu
    Dzięki za przeczytanie :)
  • il cuore 5 miesięcy temu
    /rzać „Diane? Tak, była fantastyczna...”. Zasługiwała/ – dyskusyjne, lecz napisałbym Dianę
    coraz lepiej, spróbuj budować zdania złożone, to ważna umiejętność
    sul8r
  • Sandra 5 miesięcy temu
    Dziękuję za wizytę :)
  • Literkowa Bitwa na Prozę 5 miesięcy temu
    Witaj w Bitwie! Powodzenia i dobrej zabawy'

    Literkowa
  • słone paluszki 5 miesięcy temu
    wyrozumienia - zrozumienia brzmi lepiej

    Smutne, nostalgiczne, refleksyjne opowiadanie.
    Mam tylko jedno ale...
    Czy zamiast Diane Thomson mogłaby być Halina Nowak albo Grażyna Kowalska?
  • Sandra 5 miesięcy temu
    Ale trafiłaś w te imiona... Nie, nie mogłaby być. To znaczy mogłaby, ale nie będzie. Nie w tym tekście 😂
  • słone paluszki 5 miesięcy temu
    To może Halina Skrzydełko, kucharka z KFC...
  • Sandra 5 miesięcy temu
    słone paluszki
    też kreatywnie
  • Niestety, tekst nie spełnia swojego zadania, ponieważ jest pełen błędów, niedopowiedzeń i naiwności.

    Po pierwsze, tekst jest napisany w sposób chaotyczny i niejasny. Autor nie potrafi zdecydować się, czy pisze w czasie teraźniejszym, czy przeszłym. Przykładem tego jest fragment: “Pamiętał tamten dzień, pozwolę sobie zapożyczyć znane nam powiedzenie, jakby to było wczoraj. Naprawdę, mijały miesiące, a on nie czuł upływu czasu.” Autor nie wyjaśnia, o jakim dniu mowa, ani kiedy się on odbył. Czy chodzi o dzień śmierci matki, czy o dzień pogrzebu, czy o jakiś inny? Czy to jest wspomnienie, czy aktualna sytuacja? Czytelnik musi zgadywać i domyślać się, co utrudnia zrozumienie tekstu.

    Po drugie, tekst jest napisany w sposób niewiarygodny i niespójny. Autor nie potrafi przedstawić bohatera jako realnej i wiarygodnej postaci. Przykładem tego jest fragment: “Lubił obserwować, czego proszę nie mylić z patrzeniem. Liczył osoby, które przechodziły obok doniczek z kwiatami, szukał czerwonych parasoli, zapamiętywał zamówienia innych w restauracjach. Wiedział, ile schodów prowadzi do miejsca, w którym na klatce schodowej ktoś nakleił ogłoszenie z czterema błędami ortograficznymi i ile książek widnieje na wystawie księgarni. Równe osiemnaście.” Autor chce pokazać, że bohater jest samotny i zagubiony, ale robi to w sposób nienaturalny i przerysowany. Czytelnik nie może uwierzyć, że chłopiec ma takie dziwne hobby i tak dokładną pamięć. Czytelnik nie może się utożsamić z bohaterem, który jest przedstawiony jako dziwak i outsider.

    Po trzecie, tekst jest napisany w sposób banalny i nudny. Autor nie potrafi zainteresować czytelnika swoją historią i swoim stylem. Przykładem tego jest fragment: “To się nazywa obserwowanie. Patrzenie było nieme. Lecz mimo tego jego ulubionym zajęciem było patrzenie w ogień. Płomienie jak nietoperze pragnące wolności podrywały się do lotu. Wyrywały skrzydła i wolne wzlatywały w niebo. Wyobrażał sobie, że mama też jest takim nietoperzem. Lata teraz po niebie, świeci pomarańczowymi płomieniami. Ozdabia świt i zachód słońca skrzydłami.” Autor chce być poetycki i metaforyczny, ale robi to w sposób trywialny i kiczowaty. Czytelnik nie może poczuć emocji i piękna, które autor chce przekazać. Czytelnik nie może podziwiać języka i obrazów, które autor chce stworzyć.

    Podsumowując, tekst jest nieudaną próbą napisania opowiadania o żałobie i samotności. Autor nie potrafi poprawnie używać czasów, nie potrafi stworzyć wiarygodnego bohatera, nie potrafi zaciekawić czytelnika swoją historią i swoim stylem. Tekst jest chaotyczny, niewiarygodny, banalny i nudny. Nie polecam go nikomu do czytania.
  • Sandra 5 miesięcy temu
    Czytelnik, czytelnik, czytelnik, autor, autor, autor, autor, czytelnik – błąd systemu – autor, czytelnik, autor.
  • zsrrknight 5 miesięcy temu
    Sandra
    i po co mu odpisywać? Ja to się dziwię, że ktoś w ogóle czyta te jego komentarze...
  • Sandra 5 miesięcy temu
    zsrrknight
    nie przeczytałam, te słowa po prostu wpadają w oko. No tak jak patrzysz na ten komentarz to widzisz tylko "czytelnik", "autor" i "nie". Nie czytam pierdoł, zależy mi na takich prawdziwych ocenach, a nie komputerowych. Takich, żeby coś z nich wyciągać.
  • Literkowa Bitwa na Prozę 4 miesiące temu
    Rozpoczynamy Głosowanie!
    Zapraszamy na Forum:https://www.opowi.pl/forum/literkowa-bitwa-na-proze-glosowanie-w935/

    Czytamy, komentujemy i nagradzamy.

    Głosowanie potrwa do 27 grudnia /sobota/ do godz. 23:59

    Literkowa
  • Dekaos Dondi 4 miesiące temu
    Sandra↔Mimo, iż smutny, to taki ładny, odczuwalny ludzki klimat. Jakby mieszanka→podziękowania, zagubienia, zniechęcenia, tęsknoty, pytań, braku odpowiedzi... a jednak zakończenie, takie magiczne nieco napawa nadzieją. I ta "klamra" z "ognistym nietoperzem"↔Pozdrawiam😉
  • Sandra 4 miesiące temu
    Dziękuję Ci bardzo :)
    Miło mi, że ktoś przeczytał, i że się podoba ❤️
  • PriceB 4 miesiące temu
    super
  • Sandra 4 miesiące temu
    dzięki :)

Napisz komentarz

Zaloguj się, aby mieć możliwość komentowania