Poprzednie częściListy zmarnowanego poety - Prolog

Listy zmarnowanego poety - List trzeci

Droga Margot,

Dzisiaj po raz pierwszy od dawna do mojej sypialni zajrzało Słońce. Jedynie na chwilę, budząc mnie swoim ciepłym promieniem, a potem chowając się za kolejną obrzydliwie granatową chmurą. Otworzyłem oczy tylko po to, aby je zobaczyć – niestety nawet ono nie potrafiło ze mną zostać, chociaż na kilka minut. Przypominało Ciebie, bo przecież też byłaś tylko na chwilkę. Twój ciepły dotyk łaskotał moją skórę jedynie przez krótki moment, a ja, nieświadomy, brałem go za pewnik. Byłem przekonany, że będziesz już zawsze. Bo mnie zapewniałaś. Bo pozwoliłaś mi wierzyć w tę bajkę z dobrym zakończeniem. Czemu musiałaś być jedynie przykrym koszmarem?

Twój różowy papier już wcale nie pachnie. Nie jest mi specjalnie żal, ale czuję jakąś dziwną stratę. Jakbym powoli o Tobie zapominał. W miarę upływającego czasu, zacierają się kolejne wspomnienia, które coraz częściej wydają mi się być scenami z filmu, który oglądałem bardzo dawno temu. Wraz z ulatniającym się zapachem Twych perfum, ucieka przekonanie, że naprawdę istniałaś, że nie byłaś jedynie wytworem mojej wyobraźni. I jedynie poczta, którą wciąż nieudolnie próbuje dostarczyć do Ciebie ten chuderlawy listonosz, podnosi mnie na duchu i zapewnia, że nie zwariowałem do samego końca.

Dzisiaj otworzyłem wino. Dokładnie to samo, które przyniosłaś ze sobą, gdy po raz pierwszy zawitałaś w progi mojego mieszkania. Zaparło mi dech, gdy tylko otworzyłem skrzypiące drzwi – miałaś na sobie zieloną bluzę z kapturem, która potem okazała się być niefortunnym podarunkiem od byłego narzeczonego. Zawsze przecież ociekałaś ironią. Zawsze przecież nią byłaś. Twoje długie paznokcie, pomalowane na soczysty odcień pomarańczy, oplatały szczelnie butelkę drogiego trunku. Miał być deserem po mojej niesmacznej kolacji, którą zjadłaś jednak z mocną determinacją. Deserem, którego nie doczekaliśmy.

Te paznokcie, które tak mocno zaciskały się na szyjcie butelki, niemal równie mocno wbijały się w moją szyję, kiedy przeskoczyłaś zwinnie nad stołem i dopadłaś swoimi ustami moich. Nawet teraz, po tak długich samotnych nocach, gdy przestawałem rozeznawać się w tym, co jest prawdą, a co jedynie życzeniem, wciąż pamiętam miękkość Twoich warg. Fakturę skóry, na której pojawiała się gęsia skórka, gdy powoli obnażałem kolejne centymetry Twego ciała. Zapach Twoich jasnych włosów, splecionych w luźny warkocz. Pamiętam wszystko.

Boże, smakowałaś rozkoszą wtedy jeszcze mi nieznaną. Pożądałem Cię jak obłąkany. Chciałem Cię mieć. Całą. Tylko dla siebie. I tamtego wieczoru tak właśnie było. Czułem jak poddajesz się moim dłoniom, jak wbijasz wzrok w mój goły tors, który zawisł nad Tobą zaraz po tym, kiedy położyłaś się na skraju łóżka. Pragnęłaś mnie równie mocno. Czułem to, do cholery. To nie mogła być gra. Nie byliśmy w teatrze. Byliśmy tylko ludźmi, prawda?

Wszystko działo się tak szybko. Twój oddech, mój oddech. Twój ruch, moje bijące serce. Rany na plecach i ślad po ugryzieniu na poduszce. Twoje piersi falujące w rytm niemej muzyki. Moje palce zaciśnięte na Twoich nadgarstkach. Nieperfekcyjne, krótkie, gwałtowne pocałunki. I krzyk – jeden, długi, wyrażający więcej niż tysiąc słów.

Dzisiaj wypiłem kieliszek tamtego wina. Smakowało tą nocą – nocą, w której po raz pierwszy Cię miałem. I chyba po raz ostatni, choć dopiero teraz zdaję sobie z tego sprawę. Bo nie mogłaś należeć do nikogo – nie byłaś na wyłączność. Świat nie był Twoją złotą klatką, a ja nie byłem szczęśliwym kluczem do kłódki. To ja byłem więźniem – Twoim, swoim, swoich pragnień, Twoich pragnień, naszych pragnień.

Butelka stoi już pusta. Plama na liście pachnie alkoholem nie bez przyczyny. Zasmakuj tej nocy i przypomnij sobie o tym, jak dobrze nam wtedy było. Bo było Ci ze mną dobrze, prawda Margot?

Czy wciąż masz na paznokciach ten rażący pomarańcz? Błagam, odpowiedz.

Z wyrazami bólu,

Twój Charles

Średnia ocena: 5.0  Głosów: 1

Zaloguj się, aby ocenić

Komentarze (3)

  • Niemampojecia96 05.10.2016
    jak co, to ja to czytam i uważam, że jest super.
    te wcześniejsze też czytałam, ale czasem nie wiem co by tu rzec i tak mogło być.
    teraz ogłaszam, że kontent.
  • Ruthie 05.10.2016
    Dziękuję! x
  • Nie czytałem poprzednich części, a po lekturze tej mogę powiedzieć jedynie - SZKODA.
    Spokojnie jednak, zamierzam nadrobić braki!
    Co do samego tekstu... Emocje owego poety nie są mi obce w żaden sposób. Obca natomiast jest mi ekspresja im towarzysząca. Z własnego doświadczenia życiowego, lecz i literackiego, mogę stwierdzić iż nie jest to do końca tak sielankowe. Rozumiem stany, reminiscencje, jakie przeżywa i tak dalej.
    Okej zawsze można powiedzieć, że pisane jest to z perspektywy czasu, kiedy emocje znacząco opadły, oczywiście.
    Mimo wszystko taka forma ekspresji jest mi obca, a przez to bardzo zajmująca i ciekawa.
    Nie ma co, ujęłaś mnie, spieszno mi do lektury pozostałych dwóch części!

    5.

Napisz komentarz

Zaloguj się, aby mieć możliwość komentowania