Pokaż listęUkryj listę

Literackie Horyzonty nr 2 _ Ulica ciemna i pusta tylko za rogiem czai się ktoś

Wyszłam wreszcie z tej cholernej imprezy. Ulica wydała mi się mroczniejsza niż zwykle. Podchodząc do parkingu, wcisnęłam przycisk. Zamigotały światła i ciche klikniecie puszczającej blokady. Lubiłam ten dźwięk. Wsiadłam i przekręciłam kluczyk w stacyjce. Silnik pracował spokojnie. Oparłam się wygodnie w fotelu i przymknęłam oczy.

Mogłam jeszcze zostać… – Nagle pojawiło się zamyślenie. Może trzeba było wyznać prawdę, dlaczego nie mogę z nim zamieszkać.

– Ej, nie rozdrapuj starych ran. – Ocknęłam się szybko. Romantyczka dawno już wyszła z mody, liczy się mocna kobieta.

Wrzuciłam jedynkę. Kiedy samochód ruszył z miejsca poczułam na szyi ostrze noża i usłyszałam ochrypły, męski głos:

– Jedź i nie rób nic głupiego, bo poderżnę ci gardło.

Moje mięśnie i ścięgna usztywniły się. Poczułam słodki smak w gardle i skurcz żołądka, a kolacja podeszła mi pod tchawicę.

– Jedź prosto i nie zwalniaj – burknął.

Dziwne uczucie ogarnęło mnie, kiedy słyszy się głos, a nie widzi właściciela.

Zmieniłam bieg na dwójkę, potem trójkę, w końcu wrzuciłam czwórkę. Puściły skurcze, a łzy zaczęły spływać po policzkach. Bałam się ruszyć głową, szyją, tułowiem i bałam się płakać. Dusiłam szloch w krtani. Przez cały czas czułam zimny dotyk stali.

Chciałam coś powiedzieć, ale nie mogłam wydobyć głosu.

– Nie odzywaj się i niczego nie kombinuj, szmato!

– Proszę. Nie rób mi krzywdy. I tak niedługo umrę. Jestem nieuleczalnie chora. Zostało mi parę miesięcy życia. Mam jeszcze kilka spraw do załatwienia. Oddam ci wszystko – bełkotałam niespójnie.

– Stul mordę. Jedź!

Ulica jak w marazmie, wciągała nas w zwężony wylot, który nie miał końca.

Coraz mocniej wciskałam pedał gazu. Samochód rozpędzał się. Setka na liczniku dodała mi adrenaliny. Głośno przełknęłam łzy i krzyknęłam:

– Nie zależy mi na życiu i w każdej chwili mogę przyrżnąć w słup lub drzewo. Zginiemy obydwoje.

Nóż drgnął na mojej krtani i dodatkowo poczułam na lewym ramieniu silny uścisk jego dłoni.

Boisz się i tu cię mam pieprzony zwyrolu – pomyślałam. Powoli uspokajałam swoje rozdygotane wnętrze i postanowiłam działać. Rzuciłam pewnie:

– Mogę na najbliższym skrzyżowaniu zwolnić. Jeżeli chcesz przeżyć, to wysiądź. Inaczej rozpierdolę nas na najbliższym zakręcie. Wiesz, że tam ciągnie się betonowe nabrzeże. Zastanów się, czy warto?

Milczał. Zwolniłam przed skrzyżowaniem. Nie czułam już noża na gardle, tylko jego palce wbite w moje ramię. Jechałam coraz wolniej, prawie sunęłam jak ślimak. Zjechałam bliżej prawej strony, aż otarłam oponami o krawężnik. Poczułam ulgę na ramieniu i usłyszałam trzaśnięcie drzwi. Odwróciłam się gwałtownie do tyłu. Nikogo nie było. Włączyłam blokadę i przyspieszyłam. Gdy dojechałam pod dom, przez chwilę nie mogłam wyjść z samochodu. Paraliż strachu przytwierdził mnie do fotela. Słyszałam bicie serca, jakby miało wyskoczyć z klatki piersiowej. Po chwili wysiadłam i rozejrzałam się wokoło. Ciemność, tylko ciemność i zwyczajne odgłosy nocy. Żywej duszy nie było. Pustka.

 

Nazajutrz podjechała pod dom. Spojrzała na twarz w lusterku. Tylko oczy miała rozmazane od tuszu i rozpromienione spojrzenie. Jeszcze raz zerknęła na tylne siedzenie. Czysto, żadnych śladów. Cicho otworzyła drzwi i powoli wysiadła z auta. Podążyła w kierunku wejścia do klatki schodowej. Przystanęła i jeszcze raz odwróciła się za siebie. Drętwota. Wzruszyła ramionami i poczuła silny ból w skroniach. Kiedyś te migreny doprowadzą ją do szału.

– Przecież i tak nikt mi nie uwierzy – szepnęła w nicość.

 

Po południu, media donosiły: „Nad Wisłą w okolicy Dębników znaleziono zwłoki mężczyzny z poderżniętym gardłem…”

Średnia ocena: 4.5  Głosów: 8

Zaloguj się, aby ocenić

Komentarze (4)

  • Narrator 26.04.2021
    Interesująca historia, ogólnie ciekawie opisana. Budzi wątpliwości, opis pozostawia luki, czytelnik musi te miejsca wypełnić wyobraźnią, co jest dobre, bo daje unikalny efekt.

    Na przyszłość unikałbym oczywistych porównań:
    „Nikogo nie było. Jak kamfora się rozpłynął.” -> po prostu: „Po mężczyźnie nie było śladu”
    „Nogi jak z waty odmawiały mi posłuszeństwa” -> „Jakaś siła przygniatała mnie do siedzenia”
    To tylko sugestie; na pewno można znaleźć coś lepszego.

    Daję 5 i życzę powodzenia w konkursie :)
  • Pasja 26.04.2021
    Dziękuję pięknie za unikalny efekt i za sugestie. Pewnie są słuszne. Luki jak zauważyłeś, są dla wyobraźni. Jednak mają jeden wspólny mianownik.

    Pozdrawiam serdecznie
  • Wrotycz 26.04.2021
    Śnieg pada na forsycje, odcina się od zieleni świerków, to ta czarna chmura za rzeką zapowiedziała anomalię, niedawno, może godzinę temu.
    Dziwnie jest za oknem, a tutaj, w klimatycznym i niemal kryminalnym opowiadaniu, jeszcze bardziej. Jak powiązać ukazane sceny? Mrożąca krew sytuacja w samochodzie, poprzedzona wcześniejszym wyjściem z imprezy przedstawiona w narracji pierwszoosobowej zdarzyła się naprawdę? Ostatni akapit sugeruje, że bohaterka znacznie mocniej przejęła inicjatywę, zabijając mężczyznę.
    A przedstawione w narracji trzecioosobowej wyjście bohaterki z samochodu upewnia czytelnika w owym domniemaniu.
    Dobry wstęp, zawiązanie akcji do kryminału, coś jednak każe mi powątpiewać.
    Czas akcji... wróciła nazajutrz? Gdyby wróciła rano... byłoby logiczniej.
    To na pewno ta sama bohaterka?
    Nie mogła z nim zamieszkać i go zabiła? Jakoś kupy to się nie trzyma.
    Nie potrafię rozwiązać zagadki.
    Być może wyparła morderstwo, uwierzyła w wersję wyskoczenia mężczyzny z samochodu, a tak naprawdę go zabiła.
    Rozmazany tusz, sprawdzanie stanu wnętrza samochodu... jak widzisz mam dwie wykluczające się wersje.
    Tytuł...
    Za rogiem czai się strach,a nie ktoś konkretny, mogła wszystko sobie wyobrazić. Tego typu fiksacje się zdarzają.
    :))) Zagięłaś, chyba na nic więcej nie wpadnę. A może ten śnieg w końcówce kwietnia tak działa na zwoje?
    Dobra, nie będę się głupio usprawiedliwiać.
    Pozdrawiam serdecznie, męczyduszo :)
  • Pasja 26.04.2021
    Forsycje się obronią przed śniegiem... biel ze złotem ładnie się komponuje. Można zanucić Dziwny jest ten świat. Ale kochamy go. Klimat tego powiadania jest podyktowany tematami Literackich horyzontów i dlatego jest tak zalabiryntowany. Narracja pokręcona w pierwszej i potem w trzecioosobowej ma pewien schemat i pewien sens. Dlaczego nie można wyjść z ram? Dobrze kombinujesz Wrotyczu złoty jak ta Forsycja. Na razie pozostawiam w kwietniu zaplecionym. W maju się wyjaśni.

    Pozdrawiam i dziękuję za jestestwo twe.

Napisz komentarz

Zaloguj się, aby mieć możliwość komentowania