Poprzednie częściLudzie cienie odc.1

Ludzie cienie (2) cz.2

Max czuł się dziwnie po powrocie na zamek. Miał wrażenie jakby nie było go tu wieki. A to był tylko jeden miesiąc. Wszystko zdawało mu się takie dziwne i obce. Przechadzał się zamkowymi korytarzami w poszukiwaniu siostry i ledwie mógł sobie przypomnieć gdzie był ich pokój i gdzie jest kuchnia. Przez miesiąc jego życie ograniczało się do lasu i chaty która po ciężkim dniu treningu jawiła mu się jak pałac godny króla.

Mijani ludzie rzucali mu dziwne spojrzenia jakby nie mogli uwierzyć że to on. Ale trudno im się dziwić. Max w ciągu tego jednego miesiąca strasznie się zmienił. Wyrósł, nabrał masy mięśniowej a jego twarz przecinała blizna po tym jak przedzierał się przez rzekę. Wtedy opsnęła mu się noga i zarył twarzą o ostry kamień na dnie rzeki. Loki go wtedy opatrzył i powiedział że jest teraz ładniejszy niż wcześniej.

Wpadł na swoją siostrę kiedy ta wychodziła cała spocona z kuchni. Max miał wrażenie że nie widział jej wieki. Zdawała mu się większa. Jasne blond włosy miała skryte pod białą chustą a niebieskie oczy aż iskrzyły się od energii. Była ładną kobietą o delikatnych rysach twarzy.

Zuzanna kiedy go zobaczyła w pierwszej chwili go nie poznała ale potem ujrzała jego wesoły pełen energii uśmiech i już wiedziała.

–Max! –krzyknęła chwytając go w ramiona. –Jak ja za tobą tęskniłam braciszku.

–Ja za tobą też siostro –powiedział oddając uścisk.

Zuza spojrzała na twarz swojego brata. Dopiero teraz zwróciła uwagę na bliznę szpecącą jego twarz.

–Na boga! Max co ci się stało w twarz?

–Miałem wypadek –powiedział z niewinnym uśmiechem.

–A co żeś takiego robił że tak się urządziłeś?

–To już stara blizna –wyjaśnił szybko wymyślając jakieś wiarygodne kłamstwo. Niewolno mu było mówić nikomu czego się uczy i gdzie się uczy. Nawet Loki kazał mu złożyć przysięgę że zachowa to w tajemnicy. –Nic wielkiego.

–Max! –syknęła jego siostra piorunując go wzrokiem. – Jeżeli nie chcesz mi czegoś mówić to niemów ale nigdy mnie nie okłamuj!

Max poczuł się strasznie źle. Nie podobało mu się to że będzie miał jakieś sekrety przed siostrą ale Loki wczoraj wyraził się wyraźnie.

–Dobrze –powiedział po krótkiej chwili namysłu. –Siostra czy masz teraz czas?

–Zapytam się szefa czy mnie zwolni –powiedziała i na chwile zniknęła w kuchni by zaraz pojawić się już bez fartucha i chusty. –Szef dał mi dzisiaj wolne. Co chcesz porobić?

–Chodźmy do osady obok zamku! –zawołał spragniony po miesiącu w dziczy trochę cywilizacji.

–Dobra ale najpierw muszę pójść do pokoju i się ciepło ubrać –oznajmiła i ruszyła korytarzem w stronę pokoju który kiedyś dzielili.

Pokój nie był duży. Piętrowe łóżko pod ścianą, małe okienko, stół razem z dwoma krzesłami i szafa. Przez długi czas ten pokój był jego domem. Siostra zabrała z szafy ciepłe buty i ciepły płaszcz który kupiłam rok temu na targu.

Kilka chwil później wychodzili przez główna bramę. Jeszcze tylko kilka kroków i już byli w małej osadzie która powstała pod wschodnim murem zamku. Niebyła to osada ani bogata ani biedna. Drewniane budynki nie prezentowały się okazale ale wyglądały solidnie. Droga była odśnieżona a gromada małych dzieci rzucała się śnieżkami. Max mimowolnie wykonał unik kiedy jedna zabłąkana śnieżka omal nie uderzyła go w twarz. Zaskoczył tym nie tylko siostrę i gromadkę dzieciaków ale też samego siebie. Jego ciało zareagowało za mim zdążył pomyśleć.

–To… było niesamowite bracie –powiedziała Zuza patrząc z szeroko otwartymi oczami na młodszego brata.

Max skwitował to wzruszeniem ramion. Z Loki' m inaczej nie można. Albo szybko się uczysz robić uniki albo obrywasz stępionymi strzałami.

–Chodźmy siostra do karczmy i zjedzmy coś –zasugerował szybko.

–Nie wzięłam ze sobą pieniędzy –oświadczyła klepiąc się wymownie po pustych kieszeniach.

–Ja mam –Loki dał Maksowi wcześniej sakiewkę z setką drenów. –Stawiam nam dziś ciepły posiłek.

Karczma była skromna i pełna ludzi. Panowała w środku strasznie dziwna atmosfera. Ludzie byli cisi i dziwnie skuleni nad swoimi stolikami. Max szybko odnalazł domniemany powód tak złej atmosfery. Piątak mężczyzn siedząca przy kominie na pierwszy rzut oka wyglądała na niebezpieczną zbieraninę.

Max dał siostrze znak ręką że się zmywają ale nie wiadomo skąd pojawiło się kolejnych dwóch drabów blokujących wyjście. Sytuacja stała się napięta.

–Nikt stąd nie wyjdzie –oznajmił jeden z mężczyzn przy kominku. Max stanął blisko siostry jednocześnie dyskretnie sięgając do noża przy pasie.

–Nie radze ci dzieciaku –oznajmił jedne z mężczyzn blokujących wyjście. Był on wysoki i umięśniony a upasa wisiał mu topór. –Pozbawię cię życia zanim zdążysz dobyć tej wykałaczki.

–Spokojnie Ulf –upomniał go mężczyzna który pojawił się nie wiadomo skąd za ladą barmana. Max spojrzał na niego tak by móc obserwować tamtych dwóch. Niestety tych przy kominie nie mógł obserwować. –Potrzebujemy zakładników a nie trupów. Na razie

–Dobra Wolf –powiedział Ulf.

Mężczyzna nazwany Wolfem był wysokim mężczyzną szerokim w barach. Przez plecy miał przewieszone dwa miecze. Twarz jego znaczyły liczne blizny zniekształcające rysy twarzy. Spod krzaczastych brwi spoglądały inteligentne niebieskie oczy. Włosy miał długie koloru złota zaplecione w setkę warkoczy.

Wolf spojrzał na nich i się uśmiechnął upiornie.

–Usiądźcie sobie gdzieś i nie przeszkadzajcie a może przeżyjecie ten dzień.

Zuzanna złapała brata za rankę i poprowadziła do jednego z pustych stolików. Max czół jak jej się rance trzęsą i nie protestował. Nie wiedział kim są ci ludzie ale instynkt mówił mu by się nie wychylać.

Następne częściLudzie cienie (2) cz.3

Średnia ocena: 3.5  Głosów: 2

Zaloguj się, aby ocenić

Komentarze (2)

  • Jest. Piszcie w komentarze (nawet "byłem tu" mnie uszczęśliwi) i oceniajcie. Was to nic nie będzie kosztować a mnie zmotywuje jak cholera do dalszej pracy.
  • Ant 21.08.2014
    Czytałem, byłem, pozdrawiam :)

Napisz komentarz

Zaloguj się, aby mieć możliwość komentowania