Luteus VI
Magnusowi udało się w końcu dotrzeć w okolice pałacu choć droga powrotna była ciernista. Wszędzie roiło się od strażników. Młodzieniec siedział skulony na dachu jednego z niższych domów, zerkając na ledwie widzialne w mroku nocy kontury zamku. Nie wiedział czy powinien do niego wrócić. Pałac wydawał się cichy. Ale może w jego wnętrzu wrze od niepokoju? Wszyscy wiedzą o jego przewinieniu i tylko czekają aż wróci. Złapią go jak motyla w siatke. Nie dadzą mu spokoju, będą pytać, nękać a może nawet karać. Na pewno już wiedzą. Muszą wiedzieć! Innej opcji być nie może. Przecież zostawił sztylet…Ale on tylko bronił jej honoru! Gdyby nie on Levanna zostałaby zgwałcona. Postąpił słusznie a dzikus dostał to na co zasłużył. Tylko co zrobić teraz? Kto go wesprze w walce z tym niesprawiedliwym zrządzeniem losu? Velantorską ambasade już wykluczył. Jeśli ojciec dowiedziałby się o jego występkach może i by pomógł ale w zamian za to Magnus pozbyłby się już całej swej wolności.
Młody książe szybko doszedł do wniosku najlepszą opcją na załatwienie wszystkich swoich problemów jest po prostu ucieczka. Uniknie odpowiedzialności za zabójstwo, nie będzie musiał żyć według myśli ojca i dowie się w końcu co stało się z Adalis. Byłoby to jednak przedsięwzięcie jakiego świat nie widział. Przez strzeżone bramy miasta nie sposób będzie się przedostać. Pozostaje więc droga morska. Musi porwać jakiś statek i uciec za horyzont. Popłynie do Velantoru a tam już jakoś dotrze do Callatis. Zabierze swoją ukochaną i… Porwać statek! Łatwiej powiedzieć niż zrobić! Poza tym nie ma żadnego pojęcia o nawigacji. Prawdopodobnie nie ruszy nawet sterem jak należy.
Powoli nadchodził ranek. Magnus wiedział że ma coraz mniej czasu. Gdy tylko pierwszy blask świtu zrzuci z niego mroczną peleryne nocy nie będzie dokąd się udać. Znajdą go i osaczą nim zdąży się obejrzeć. Zimny wiatr przeszywał jego zesztywniałe kości. Obserwował z trwogą puste ulice, odwiedzane jedynie przez nieliczne już patrole straży. Kilka razy zdawało mu się że ktoś wchodzi na jego dach ale na szczęście za każdym razem były to wybryki jego podrażnionej wyobraźni. W pewnym momencie spostrzegł zakapturzoną postać zmierzającą w stronę pałacu. Była daleko więc trudno było poznać rysy twarzy lecz Magnus z miejsca rozpoznał ją po sposobie poruszania się. To musiała być Levanna. Dla pewności nie zdradzał jednak swojej pozycji i cierpliwie wyczekiwał aż postać zbliży się dostatecznie blisko. Kiedy w końcu przechodziła tuż obok nie mógł oprzeć się radości. Faktycznie była to jego przyjaciółka. Miała jednak twarz zmęczoną i posępną, tak inną od tej którą Magnus zwykł oglądać. Młodzieniec zwrócił jej uwagę szeptem. Widząc swojego podopiecznego na twarzy dziewczyny zawitała ulga. Szybko wspięła się na górę i przytuliła czule młodzieńca.
-Co ty tu robisz? Wszędzie cię szukałam! -mówiła z łzami w oczach Levanna – Po co ci to było?
-Nie mogłem na to pozwolić – odparł ponuro Magnus – musiałem cię chronić.
Dziewczyna rozczuliła się jeszcze bardziej. Z każdą sekundą coraz mocniej tuliła młodzieńca.
-Nie mogę wrócić do pałacu -ciągnął dalej Magnus - oni na pewno już o wszystkim wiedzą. Muszę się stąd wydostać.
-Jak? Sam mówiłeś że nie możesz przecież wszystkiego rzucić. Nie martw się, to wszystko się wyjaśni. Przecież cię nie powieszą. - Levanna złapała młodzieńca za ręce. - Poświadcze że zrobiłeś to w mojej obronie.
-Wiem ale nie mogę dłużej tu zostać. Mam pewien pomysł ale musisz mi w tym pomóc.
Levanna wysłuchała dokładnie szalonego planu Magnusa. Ucieczka przez morze porwanym statkiem nie brzmiała zbyt przekonująco. Z drugiej strony nie była to awykonalne z racji tego że jako wychowanka wyspiarskiej Halakonii, dziewczyna od najmłodszych lat poznawała sztukę nawigacji. Przeprawa małą jednostką wzdłuż brzegu nie byłaby niczym ponad jej możliwości. Oczywiście nie chciała podejmować się tego przedsięwzięcia ale wiedziała że los jej podopiecznego jest tylko i wyłącznie w jej rękach. Sam nigdy się stąd nie wydostanie. Czuła że są to przełomowe chwile życia Magnusa a nie zwykłe młodzieńcze wybryki. Chciała odegrać w nich jak najlepszą rolę.
-Dobrze Magnusie ale co jeśli sprawy w Callatis…nie pójdą po twojej myśli? Nie wiemy przecież co dzieje się z twoją Adalis. Musimy mieć na uwadze różne scenariusze.
-Nie chce nawet o tym myśleć Musimy ruszać. Zaraz zrobi się już całkiem jasno.
Zaczynało już świtać gdy dotarli do portu. Przez moment rozważali potajemne wynajęcie jakiegoś statku ale niewielka ilość pieniedzy którą mieli przy sobie, pozwoliłaby ledwo na wynajęcie łódki. Poza tym nie mieli pewności czy marynarze umieliby zachować dyskrecje. Doki pełne były przeróżnych statków, niestety w większości były to jednostki zdecydowanie za duże i przekraczające możliwości dwojga podróżnych. Stacjonowało tam też kilka okrętów królewskiej floty co niezwykle utrudniało sprawe. Na szczęście dla Magnusa i Levanny strażnicy nie przykładali zbyt dużej wagi do wart o świcie i każdy z pokładów był pusty.
W gąszczu galeonów dostrzegli niewielki statek któremu zdołaliby podołać. Była to stara lecz zadbana jednostka która wyglądała na opuszczoną. Magnusowi wydawało się bardzo dziwnym że taki statek znajduje swoje miejsce w stołecznym porcie. Levanna wyjaśniła jednak że pewnie jest to stara łajba jakiegoś sentymentalnego bogacza który cały czas opłaca jej miejsce w porcie. Niezależnie od okoliczności była to ich jedyna szansa. Wtargneli szybko na pokład i zaczęli przygotowywać się do ucieczki. Magnus wypełniał dokładnie wszystkie polecenia Levanny. Nie czuł się na pokładzie zbyt swobodnie. Był to pierwszy raz kiedy zszedł z lądu. W swoim życiu młodzieniec niewiele podróżował a tym bardziej przez morze. Zwiedział głównie Velantor a nawet to bardziej z przymusu niż chęci. Teraz czekała go podróż o jakiej nigdy nie śnił.
Wypłyneli niepostrzeżenie z portu kierując się na północ. Levanna sterowała profesjonalnie i spokojnie. Magnus rozglądał się we wszystkie strony nerwowo obserwując okoliczne statki i oddalający się port w Saris. Obawiał się najgorszego. Z wielką trwogą wypatrywał jakiegokolwiek śladu pościgu. Ten jednak wcale się nie pojawiał. W oddali migotały tylko rybackie kutry które o tej porze wracały już z połowu. W końcu wyczerpany po całej nocy młodzieniec udał się do kajuty by odpocząć. Nie chciał spać bo wiedział że nie może zostawić Levanny samej ze wszystkimi pokładowymi obowiązkami. Niestety wyczerpane ostatnimi przeżyciami ciało odmówiło posłuszeństwa i gdy tylko siadł na lodowatych, drewnianych deskach usnął w ciągu sekundy.
Wydarzenia ostatniej nocy były głównym tematem rozmów mieszkańców Saris. Nikt nie mógł uwierzyć w śmierć legendarnego łowcy nagród Alkira. W mieście rozgorzało od plotek. Większość ludzi była pewna że był to jakiś zamach ukartowany przez arystokratów którym wadziła wysoka pozycja Alkira na królewskim dworze. Inni twierdzili że były to jakieś porachunki wewnątrz gildii. W końcu łowcy nagród to nie panicze z wytwornych domów. Tylko naoczni świadkowie przekonywali że wyglądało to na zwykłą pijacką sprzeczke a śmiertelne ciosy zadał Alkirowi jakiś młody chłopak któremu nawet zarost nie sypnął się na twarz. Nikt jednak nie dawał wiary ich słowom. Coś takiego nie mieściło im się w głowie. Poza tym wszyscy wiedzieli że pijane towarzystwo jest w stanie pomylić drzewo z dzikiem i nie można polegać na ich zamroczonej przez alkohol pamięci.
W zamku panowała równie wielka wrzawa. Zarówno Magnus jak i Levanna wyparowali. Aristokles osobiście przejął dowództwo nad poszukiwaniami zaginionych podopiecznych, tymczasem pogrążony w melancholii król Olron zamknął się w swoich komnatach. Bardzo przeżywał całą sytuacje. Obecny na miejscu zbrodni królewski gwardzista jeszcze w nocy wrócił do zamku i opowiedział królowi o swoich obawach. Wręczył mu również narzędzie zbrodni które było niepodważalnym dowodem na uczestnictwo młodego księcia w całej sprawie. Pogrążony w melancholii Olron wpatrywał się w sztylet Magnusa rozmyślając o tragedii swojego bratanka. Wiedział że Magnus nie jest mordercą. Czuł że za wszystkim kryje się coś więcej lecz absencja młodzieńca uniemożliwia ustalenie czegokolwiek. Nie wiedział nawet gdzie go szukać. Wszystkie wyjścia z miasta zostały zablokowane a śladu tych dwojga wciąż brak. Sytuacja pogarszała się z każdą godziną bowiem oprócz prywatnego i emocjonalnego sprawa ta miała również wymiar państwowy. Wszystko to kompromitowało zarówno królewski dwór jak i cały Sheedan. Podjęto więc decyzję aby jeszcze nie informować oficjalnie o zaginięciu księcia.
Gdy Magnus ponownie otworzył oczy, słońce chyliło się ku zachodowi. Z trwogą uświadomił sobie jak długo spał. Wybiegł z kajuty w poszukiwaniu swojej towarzyszki. Ta stała nadal na mostku kapitańskim, obserwując bacznie horyzont. Magnus dołączył do niej i zaczeli rozmawiać o celu swojej podróży. Levanna przekazała mu że za cel podróży obrała miasto Voltar. Był to główny port oraz stolica Etorii – słynącej z malowniczych krajobrazów i piaszczystych wybrzeży, zachodniej części Velantoskiego Imperium. Oczywiście nie mogli wpłynąć prosto do portu. Każdy przybijający do niego statek musiał być zarejestrowany i sprawdzony. Zapewne Magnusa szuka już cały świat dlatego byłoby to wejście w paszcze lwa. Dziewczyna postanowiła zatrzymać się w pobliskiej przystani dla prywatnych statków. Ich łajba nie wzbudzi tam żadnych podejrzeń.
Do celu podróży było jednak wciąż daleko. Na razie znajdowali się na wysokości Forniru. Jako że ich statek nie pozwalał na wielkie morskie wyprawy, dla bezpieczeństwa musieli trzymać się linii brzegu. Z tej perspektywy kraj wydawał się bardzo spokojny mimo że trwała tam teraz krwawa wojna domowa.
-Dziwne -powiedział młodzieniec patrząc przez lunete – jesteśmy już jakiś czas w fornirskiej strefie a nie widziałem do tej pory żadnego okrętu ich floty.
-W jakim świecie ty żyjesz Magnusie? -powiedziała Levanna unosząc brwi i puszczając ster. Przecież tydzień na każdej ulicy trąbili o tym że prawie cała flota została spalona przez pretendentów.
-Co? O czym ty mówisz? Jak to spalona?
-Dostała się w ręce najstarszego. Pozostali kolektywnie uznali że trzeba czasowo połączyć siły i ją zniszczyć. To była największa przewaga księcia Larsa nad swoimi braćmi. Jak to wszystko przeszło ci koło uszu?
-Na oddech Callaty…sam nie wiem -odpowiedział melancholijnie młodzieniec odkładając lunete. Ostatnimi czasy jest ze mną źle. Nie wiem co dzieje się wewnątrz mnie a co dopiero wokół mnie
Levanna westchnęła głęboko i posłała księciu pełne pożałowania spojrzenie. Znała go już troche i wiedziała że zaraz znów popadnie w melancholie.
-Zaraz znów złapią cię te smutki Magnusie. Ale wiem jak temu zaradzić. Opowiadałeś mi kiedyś sporo o Luteusie velantorskich cnotach i sposobach na dobre życie. Teraz ja zademonstruje ci te halakońskie. Dzięki nim opanujesz swój wewnętrzny świat a także zdobędziesz hart ciała i ducha.
-Tak? -spytał delikatnie młodzieniec kierując całą swoją uwagę na dziewczyne
-A na co ty się tak patrzysz? -odparła surowo Levanna. Bierz mopa i szoruj pokład. Ma błyszczeć!!
Napisz komentarz
Zaloguj się, aby mieć możliwość komentowania