Poprzednie częściMaska z balsy cz.1

Maska z balsy cz. 2

Ich wspólna historia miała swój początek coś ponad dekadę temu, gdy był jeszcze świeżo upieczonym instruktorem w Kompanii, do której ona próbowała się dostać pomimo swojego zbyt młodego wieku. Jakimś sposobem udało jej się oszukać Czytającego i dostać na listę jesiennego zaciągu. Możliwe, że widmo zbliżającej się wojny pozwalało odpowiedzialnym za pobór oficerom na przymykanie oczu w sytuacjach, których nie przepuściliby w czasach pokoju. Pewnym było, że wojenne bębny zabrzmią gdy tylko ustąpi śnieg, a wywołana miarowym dudnieniem śmierć zacznie zbierać swoje żniwo nie bacząc na pochodzenie, wiek czy płeć. Pani, której symbolem jest pancerna rękawica dzierżąca kosę, nie będzie zwracała uwagi, czy zabiera wystraszoną dziewkę, czy potężnego syna kowala. Jedno i drugie stanowiło sztukę na jej liście, ale i na listach za jakie możni płacili najmując Morską na swoje usługi. Każdy rekrut miał więc, przynajmniej w początkowej fazie, okazać się równie cenny. Ich wyszkolenie nie było już zaś zmartwieniem Czytających, a instruktorów i to na takich jak Dejmian spoczywała odpowiedzialność zatwierdzenia ich przydziału do regularnych oddziałów, które za kilka miesięcy miały wyjść w pole...

 

 

Mokra - siedziba Morskiej Kompanii - 11 lat wcześniej

 

Jedenastka, do której trafił Dejmian, była zlepkiem mężczyzn z różnych stron kontynentu, tak różnych od siebie jak poszczególne krainy z jakich pochodzili. Pomimo całego lata jakie spędzili razem szykując się do nowej roli, dla większości z nich miał to być pierwszy kontakt z rekrutami w roli ich instruktorów. Co innego umieć władać mieczem, celnie szyć z łuku, odnajdywać lub zacierać ślady na leśnych duktach, a co innego przekazać tą wiedzę i umiejętności ludziom, którzy z wojaczką nie koniecznie mieli dotychczas wiele wspólnego. Regularny zaciąg miał miejsce na wiosnę i ściągnął na Mokrą najlepszych. Jesienny powodowany był zaś wyłącznie potrzebami nadchodzącego konfliktu i szansą na znaczący zarobek, który wymagał jednak odpowiednich przygotowań. Nie było szans, że na wyspę trafią równie zaprzyjaźnieni z wojną ludzie jak kilka miesięcy wcześniej. Tym razem właściciele Morskiej musieli stawiać na ilość, jakość miała się z nich dopiero wykrystalizować pod okiem instruktorów.

 

Mając ledwo dziewiętnaście lat Dejmian był najmłodszy w jedenastce, czego pozostali nie omieszkali mu regularnie przypominać. Odstawał od nich jeśli chodzi o umiejętności walki, lecz też nie ona miała być jego domeną. Miał do spełnienia inną rolę, o czym wiedział wyłącznie ciemnoskóry Murr z dalekiego południa, a pozostali nawet nie mieli się domyślać.

Siedzieli w komplecie wystawiając twarze do ostatnich promieni lata czekając aż na plac wejdą szeregi rekrutów dopiero co wypuszczonych z transportowych galer po krótkim, ale burzliwym nocnym rejsie z kontynentu.

Samuel splunął gęstą plwociną wprost pod nogi Dejmiana.

- Młody - zagadnął z charakterystyczną dla siebie chrypą - może spotkasz wśród nich kogoś, kogo faktycznie będziesz mógł czegoś nauczyć, są w końcu jeszcze bardziej zieloni niż ty.

- Spokój! - Murr szybko uciął bezsensowną pyskówkę, jedną z tych jakie rodziły się w jego jedenastce częściej niż byłyby ku temu faktyczne powody. - Oszczędzajcie swoją bystrość na rekrutów. Będziemy mieli mało czasu na ich właściwie przygotowanie. Każdy bierze po dziesięciu i zabieramy się stąd nim przyjdą inni.

 

Zwyczajowo podział na sekcje odbywał się dopiero drugiego dnia, podczas pierwszego apelu, lecz utarło się już, że niektórzy instruktorzy woleli nie zdawać się na ślepy los i samodzielnie ocenić przydatność nowych, selekcjonując ich zaraz po zejściu na piasek Mokrej. Murr był zaś z nich najlepszy, co dawało mu prawo do dokonania selekcji w pierwszej kolejności.

Ze względu na złą pogodę poprzedniego tygodnia, względnie bezpieczna przeprawa na wyspę możliwa była dopiero wczorajszego wieczoru, a i tak kapitanowie galer zwlekali ile mogli. Czarna Łania była pierwszą jaka dobiła do kei głównego portu Mokrej, ryzykując przeprawę nim sztorm nie ucichł jeszcze do końca. Szeregi wychodzących z nich ludzi były więc wymęczone, reprezentując sobą raczej nędzny obraz.

- Bierzcie każdego kto trzyma się w pionie, kto ma dość siły, by nie dać złamać się wiatrom i wodzie. - Murr nie był najlepszy dlatego, że był dobrym wojownikiem, ale dlatego, że potrafił dostrzec, to czego inni nie widzieli, na długo przed tym nim zaczynało mieć to znaczenie. Specjalnością Morskiej Kompanii były ataki desantowe wprost z morza. Najemnicy wchodzili w sam wir bitwy, często po wielodniowej żegludze w trudnych warunkach, a o ile można było wyuczyć ich sztuki walki mieczem, o tyle trudno było wypracować odporność na chorobę morską. Każdy, kto był na nią naturalnie odporny stanowił dla Murra cenny nabytek, resztą mieli się zająć jego ludzie.

Instruktorzy ruszyli pomiędzy powoli tłoczących się na portowym placu ludzi, oznaczając ich ramiona granatowymi symbolami. Barczysty Barnaba wyławiał z tłumu wyłącznie potężnych mężczyzn, którzy mieli szansę nie tylko udźwignąć bojowe topory, ale wykonywać nimi mordercze kombinacje z równą lekkością z jaką dziecko wymachuje nad głową patykiem bawiąc się w rycerza. Większość z jedenastki specjalizowała się w mieczu, podstawowej broni w Morskiej, nie mieli więc specjalnych oczekiwań i zgodnie z przykazem Murra wyławiali z kilkuset osobowego tłumu tych, którzy wyglądali najzdrowiej po nocnej przeprawie. Strzały Milikena pojawiały się najrzadziej, bo łucznik był najbardziej wybrednym z jedenastki, uważając swoją profesję za sztukę godną tylko wybranych. Również Dejmian miał na swoim koncie dopiero trzy wyrysowane słońca, selekcja była jego pierwszą i nie do końca potrafił sobie poradzić z właściwą oceną ludzi. Pozostali byli już gdzieś daleko w tłumie ciągnąc za sobą pół tuzina oznaczonych rekrutów, podczas gdy on wciąż przyglądał się niskiemu blondynowi gdzieś ze wschodnich krain, zastanawiając się czy jego oczy będą na tyle bystre by w nocy dostrzec ślady...

- Nie będziemy się z nimi pieścili Młody - szydercza chrypa Samuela wyrwała go z rozważań - patrzysz jakbyś oceniał gładkość jego lica. Ma być jebanym najemnikiem, a nie kochankiem! Chcesz dupeczki, to łap tamta czarnulkę - wskazał na dumnie wyprostowaną dziewczynę o ciemnych włosach opadających daleko poniżej ramion. Na oko nie mogła mieć więcej jak czternaście lat, choć aby przejść selekcję Czytających musiała mieć co najmniej dwie wiosny więcej. W jej spojrzeniu walczyły ze sobą niepokój, z chęcią udowodnienia, swojej wartości. Dziewczyna przykuła uwagę Dejmiana do tego stopnia, że zupełnie zapomniał o chłopaku ze wschodu ruszając w jej stronę.

Nie zwróciła na niego uwagi, jak gdyby instruktorskie oznaczenia nie robiły na niej żadnego znaczenia. Musiała go widzieć, po prostu musiała. Wysoki mężczyzna, w stroju odzwierciedlającym jego pozycję, kroczący pewnie pomiędzy tłumem przypadkowych ludzi mających nadzieję na poprawę swojego losu. Górowałby nad nimi nawet gdyby nie garbili się przygnieceni męczącą większość z nich chorobą. Przejechała po nim spojrzeniem nie zatrzymując się nawet na jedno uderzenie serca. Jej czarne włosy zniknęły, gdy schyliła się by pomóc wstać wąsatemu mężczyźnie, który pomimo swojego stanu chciał lepiej wypaść przed dwójką instruktorów.

- No i co, nie mówiłem? - Samuel wciąż kroczył za Dejmianem - Łania aż się patrzy, w sam raz na rozgrzanie przed walką, bo co do samej walki, to nie wróżę jej szczęścia.

Nie zareagował, bo dziewczyna odwróciła się właśnie w ich stronę zderzając spojrzenie z młodym instruktorem. Był niemal pewien, że jest zbyt młoda by stać przed nim na placu, lecz jednocześnie czuł, że mogła pokonać większość otaczających ją mężczyzn samym spojrzeniem, pozbawionym wątpliwości, zdeterminowanym, gotowym do walki. Była dokładnie tym kogo wczorajszej nocy Murr nakazał mu znaleźć. Wyciągnął dłoń z granatową kredą by oznaczyć ją swoim słońcem...

- Za długo się zastanawiasz Młody - Samuel odtrącił go silnym ruchem chwytając swoimi żylastymi dłońmi blade ramię dziewczyny. - Wezmę ją, dawno nie miałem takiej młódki.

 

Krzyż pojawił się na jej wątłym ramieniu nim Dejmian zdołał zaprotestować choć słowem. Stracił ją, nim zdołał zdobyć.

 

Samuel pociągnął za sobą dziewczynę wraz z dziewiątką mężczyzn, których wybrał wcześniej. Śmiech najemnika ciągnął się jeszcze długo rozbrzmiewając echem w głowie Dejmiana i potęgując jego wściekłość na towarzysza z jedenastki.

- Znałeś ją? - Zapytał wąsacza nie odrywając wzroku od pleców niknącego pomiędzy tłumem Samuela. - Pytam czy znałeś tę kobietę.

- Nie Panie, niestety nie.

Dejmian skrzywił się przełykając upokorzenie jakie Samuel uczynił mu na oczach pozostałych rekrutów. Był młody i musiał przejść jeszcze wiele nim zyska należną sobie pozycję - powtarzał to sobie za każdym razem, gdy sytuacja się powtarzała. Dziś było mu jednak trudniej to przełknąć niż zazwyczaj.

- Wiem tylko jak się nazywała - dodał po chwili wąsacz - Karina.

Granatowe słońce pojawiło się na ramieniu mężczyzny i Dejmian nie szukając reszty pociągnął swoich z placu, z wyselekcjonowaniem pozostałych miał poczekać do przybicia kolejnej galery...

Następne częściMaska z balsy cz. 3

Średnia ocena: 4.5  Głosów: 6

Zaloguj się, aby ocenić

Komentarze (5)

  • Akwus 28.01.2015
    No to dziewczyny, z przykrością informuję, że o tym czy nasz bohater odnalazł tą, której szukał, nie dowiecie się jeszcze jakiś czas :)
    Dialogi się zaczynają, więc ufam, że Karola za chwilę będziesz miała coś chciała - na dobre pojawią się jednak dopiero w kolejnej części.

    Starałem się, poważnie się starałem z błędami, ale czytając po raz wtóry zawsze znajdowałem coś kolejnego, w pewnym momencie zacząłem już poprawiać poprawki, więc uznałem, że dość tej zabawy i trzeba oddać jak jest :)
  • KarolaKorman 28.01.2015
    Błędów nie znalazłam, może dlatego, że byłam skupiona na czytaniu, nie na szukaniu błędów. Postać Kariny, zanim jeszcze wyjawiłeś jej imię skojarzyła mi się z Mulan, mimo, że nie miała męskiego przebrania i obdarzyłam ją sentymentem. Czekam na ciąg dalszy, bo ciekawi mnie co ten grubianin Samuel uczyni z tą wątłą niewiastą. Oceniam na 5 :D
  • Prue 28.01.2015
    Przedstawienie wywołuje w czytelniku taką bliskość z historią. Ciekawa treść. Dam 5
  • NataliaO 28.01.2015
    Szkoda, ze się nie dowiemy :) Rozumiem skojarzenie z Mulan. Ja też na początku tak miałam. Jestem zachwycona tak fajnie przedstawionym pomysłem na opowiadanie. Jest ciekawie. I już mi się postać Samuela nie spodobała za to bohater jest całkiem w porządku. 5:)
  • James Braddock 03.02.2015
    Druga część i jestem naprawdę zaciekawiony :) Dałem ocenę bardzo dobrą , czyli 5 :) .Podoba mi się jak kreujesz świat, gdzieś wojna, tutaj kompania najemników, wieś i procesy o czary. Powoli zaczyna mnie wciągać opowiadanie :) .Oby tak dalej.

Napisz komentarz

Zaloguj się, aby mieć możliwość komentowania