Poprzednie częściMaska z balsy cz.1

Maska z balsy cz. 3

Osetnik

 

Sądząc po drodze jaką tarcza księżyca zdołała już przebyć na ciemnym niebie, niemal pozbawionym dziś gwiazd, musiało być na krótko przed północą. Dość późno, by gęsty mrok leniwie rozlał się po całej osadzie otulając swoimi skrzydłami każdą osmoloną krokiew sterczącą z resztek zabudowań. Noc była jednak zbyt młoda, by wszyscy mieszkańcy Osetnika zapadli w sen.

- Czarownica to była.

Głos nie był specjalnie donośny, lecz w wypełniającej osadę ciszy Dejmian usłyszał go bardzo wyraźnie. Nie zareagował jednak, tak jak nie zareagował wcześniej słysząc już z oddali kroki skradającego się mężczyzny. Wiedział, że ten który próbował go podejść kulał, a ze strony kaleki rzadko mogło grozić realne niebezpieczeństwo.

- Dokładnie to zrobiliście - skomentował najemnik nie odwracając się do rozmówcy, a jedynie grzebiąc patykiem w kupce popiołu okalającej niedopalony pal sterczący z ziemi.

- Ano - w głosie wieśniaka dało się słyszeć dumę, jak gdyby pragnął pochwalić się kunsztem z jakim przeprowadzono egzekucję - wiadomo przecie, że jak złego nie wypalisz do ziemi, to może powrócić. Stos cały dzień się niemal palił. Na zmiany żeśmy dokładali. Potem pilnowali my żaru, by nic go nie zmąciło...

- Kto ją pojmał? - Dejmian przerwał mężczyźnie samochwalczy wywód. To co wydarzyło się od momentu podłożenia pod stos ognia nie miało takiego znaczenia jak wydarzenia poprzedzające. Co więcej, Dejmian nie miał po prostu ochoty słuchać o jej śmierci.

Kulawy przysunął się bliżej, by móc prawić o tym odpowiednio ściszonym głosem, po co wszak było kusić licho. - Zachariasz tego dokonał Panie, stary kapłan wojenny. W czasie Czarnej Wojny należał do przedniej straży króla, potem na wiele lat słuch o nim zaginął i …

 

Dejmian nie słuchał, wieści o Zachariaszu Znienawidzonym krążyły po całym kontynencie i jeśli było w nich choć źdźbło prawdy, to nie pozostawało wątpliwym, że jeśli ktokolwiek mógł ją wyśledzić i pojmać, to z pewnością mógł to być on. Co jednak miałby on robić, w dziurze jaką niewątpliwie był Osetnik. Jedynym rozsądnym wytłumaczeniem, było to, że przybył tu tak samo jak Dejmian, zbierając każdy strzęp informacji jaki udało się odszukać podążając jej śladem.

 

… więc gdybyś chciał Panie z nim słów kilka zamienić, to zatrzymał się u Wincenta, tego z siwym wąsem a kruczymi włosami, co to z matki...

- Coś powiedział?! - Dejmian w jednej sekundzie wyostrzył wszystkie zmysły na wieśniaku. Zerwał się z ziemi i doszedł do niego w takim tempie, że kulawiec przewróciłby się na wznak cofając w strachu, gdyby sękate dłonie najemnika nie chwyciły sprawnie pół jego nędznej koszuli.

- Mówiłem, że mając czarne włosy, ma siwe wąsy.

Twarz Dejmiana wyrażała spokój, lecz uważny obserwator potrafiłby ocenić, że w środku cały się gotował - Proszę cię dobry człowieku, nie każ mi dochodzić tego co potrzebuję wiedzieć w mniej cywilizowany sposób i gadaj do rzeczy! Gówno mnie obchodzi jakie ma włosy jakiś twój krewniak! Powiedziałeś, że Zachariasz został w osadzie? Nie wyjechał od razu po jej spaleniu?

- Nie Panie - wieśniak odparł łamiącym się głosem. Nie potrafił ocenić intencji nieznajomego, a czując na twarzy jego oddech wiedział, że nie zdążyłby nawet krzyknąć, gdyby ten chciał teraz zrobić mu krzywdę.

Dejmian powoli opanowywał jednak emocje, którym pozwolił się niekontrolowanie wymknąć. Karcił sam siebie, za słabość jaką właśnie okazał. Setki godzin treningu i powtarzana w ich czasie jak mantra konieczność całkowitej kontroli nad sobą. Kiedyś doprowadzi go to w końcu do klęski.

Kulas wyraźnie odetchnął gdy palce rozluźniły się i koszula wraz z jej właścicielem odzyskała wolność.

- Z początku mówił, że odjedzie od razu po jej zabiciu - ciągnął nadal wystraszony mężczyzna - dopiero gdy stos się dopalił, oznajmił, że zostanie jeszcze kilka dni, by upewnić się, że złe nie zejdzie na osadę mszcząc się za śmierć swojej wysłanniczki.

- Prowadź - spokojnie rzucił Dejmian.

 

Kulawiec nie musiał pytać gdzie, nie zamierzał pytać czemu, nie śmiał przypominać, że północ jest szczególnie kiepskim czasem na wizyty u przedstawicieli Zachariaszowej profesji.

Średnia ocena: 4.2  Głosów: 5

Zaloguj się, aby ocenić

Komentarze (6)

  • Akwus 02.02.2015
    Mało czasu ostatnio mam :( wrzucam ostatnią część, jaką miałem spisaną dawno, dawno temu. Dalej będę już musiał szyć na bieżąco wypełniając szkielet głównych wydarzeń. Pocieszające o tyle, że sama historia winna wyjść całkiem miodnie jeśli tylko będę miał kiedy ją wystukać :)
  • KarolaKorman 02.02.2015
    A pro po miodu, to Ty sobie tak nie słódź! Jest dobrze, a nawet więcej, ale, żeby od razu w takie słowa ubierać :D. Zostawiam 5 :D.
  • Akwus 03.02.2015
    No daj się nacieszyć :) Ciężki dziś dzień miałem, muszę jakoś się podbudować :D
  • KarolaKorman 03.02.2015
    Widziałam po innych wpisach, że humor Ci jednak dopisuje. Ciesz się, a my razem z Tobą czytając Twoje wpisy :D
  • Ant 12.02.2015
    Kiedy dalsza część?
  • Akwus 12.02.2015
    No dobra, muszę się chyba wyspowiadać choć troszkę :)

    Dopadła mnie ostatnio rzeczywistość i wreszcie zrozumiałem, że skończyły się Święta :( Zaangażowałem się duży projekt harcerski (mogłem zapomnieć nadmienić, że jeszcze tym się zajmuję w wolnych chwilach) i co najważniejsze zapisałem się na kurs pisarstwa :D Wszystko razem oznacza, że mam zero czasu na pisanie tego opowiadania, ale samych zadań domowych z kursu mam trochę, więc zapewne już dziś wrzucę to co tam szykuję.
    Co najgorsze mam jeszcze w głowie, że do niedzieli powinienem wystukać 25000 znaków do Bitwy Literackiej, co byłoby łatwiejsze, gdybym choć zaczął :D

    Reasumując: do Maski wrócę w marcu jak skończę kurs :)

Napisz komentarz

Zaloguj się, aby mieć możliwość komentowania