Moja matka to potwór – Część I
[Pisząc tę historię, starałem się wejść w skórę szesnastoletniego mnie :) Mam nadzieję, że część I wam się spodoba.]
***
Odkąd sięgam pamięcią, moja matka zawsze ingerowała we wszystko, co się działo w moim życiu.
– Jesteś pewien, że właśnie tego chcesz? – spytała z powagą. – Wprawdzie masz już te szesnaście lat, ale dalej jesteś moją małą niezdarą!.
– Przyjęcie urodzinowe odbywa się zaledwie trzy przecznice dalej. – odparłem, unikając kontaktu wzrokowego. – Poza tym, nie będę tam długo!
Widocznie nie do końca przekonana tą odpowiedzią, skinęła powoli głową i głośno westchnęła. Poszedłem więc do kuchni i z niecierpliwością wyciągnąłem mały plecak spod prostokątnego stołu, a następnie spakowałem do niego torebkę z zapakowanym prezentem oraz portfel.
– Pamiętaj, tylko by wrócić przed dziewiątą. – przypomniała. – Wiesz przecież, że w ciągu ostatnich paru miesięcy zaginęło wielu nastolatków.
Po wyjściu na zewnątrz poczułem dziarski podmuch jesiennego wiatru połączony z ulewnym deszczem i odruchowo schowałem głowę w głębokim kapturze. Mróz doskwierał niemiłosiernie i po paru krótkich minutach wędrówki czułem, jak dłonie zaczynały mi drżeć.
– Czasami mam takie wrażenie, że to miasteczko znajduje się w centrum jakiegoś bezładu.
Dom mojej przyjaciółki znajdował się przy skrzyżowaniu ulic Baker oraz Jackson. Był to normalnej wysokości budynek z białymi ścianami, gankiem oraz śladowymi ilościami czerwonych cegieł; można powiedzieć, iż nie wyróżniał się szczególnie na tle innych domów.
Gdy już dotarłem pod drzwi swojej domu przyjaciółki, usłyszałem dobiegającą z wewnątrz muzykę. Zadzwoniłem do drzwi. Chwilę potem się otworzyły.
– Och, już przyszedłeś? – powiedziała na powitanie Ann. – W porządku, tylko wytrzyj się ręcznikiem w łazience, dobrze? Trochę przemokłeś...
– Dawno mnie u ciebie nie było. – rzuciłem, obserwując przedpokój. – Właściwie to zmokła tylko moja bluza.
Zdjąłem przesiąkniętą wodą bluzę i powiesiłem ją na jedynym pustym wieszaku, podczas gdy Ann zapraszała mnie do salonu.
– Alex już u mnie był i (dasz wiarę) obżerał się popcornem.
– Cały Alex. – podsumowałem. – Czekaj, więc zostaliśmy tylko we dwoje?
– Na to wygląda. – odpowiedziała niemalże natychmiast. – Coś się stało? Nie wyglądasz najlepiej...
"Coś się stało"?
Pierwszy raz przychodzi mi zostać sam na sam z dziewczyną! Cholera, było słuchać kolegów, gdy chcieli mi wbić do głowy o t-!
– Nie, nic. To znaczy, w-szystko JEST w porządku, tak, w najlepszym...ha...ha.
Poczułem, że moje ciało zaczynało delikatnie drżeć, a cała moja twarz niekontrolowanie piekła. Naszła mnie nawet myśl, by spojrzeć w dół, czy przypadkiem...
– Okeeej? Pozwól więc, że dam ci coś do picia. – zaproponowała i poszła do kuchni, nie czekając na moją odpowiedź.
Weź się w garść, idioto! Przyszedłeś tu na małe przyjęcie urodzinowe, a nie to... o czymkolwiek myślisz...
– Proszę. – podała mi szklankę napoju gazowanego. – Wybacz, ale mam, aby to i wodę truskawkową, ale...
– Przecież nikt nie lubi wody truskawkowej. – dodałem. – Był u ciebie ktoś jeszcze oprócz Alexa?
– Linda spadła z roweru i zwichnęła sobie nadgarstek, a Tom? Jego dziadek nagle zasłabł i musiał się nim zaopiekować.
Przez następnych parę minut oglądaliśmy krótki film o podróży statku kosmicznego i życiu jego załogi. Ann podobało się wnętrze tego statku, natomiast ja skupiłem uwagę na wyposażeniu załogi, jak i ich kontakcie z bazą. Trzeba powiedzieć, iż film zrobił na obojgu z nas nie lada wrażenie.
– To musi być piękne. – odezwała się Ann. – Podróżować...
– Chciałabyś kiedyś podróżować?
– Oczywiście! Pomyśl tylko ile można zwiedzić, jadąc takim zwykłym samochodem... Nie mówiąc już nic o samolocie...
Mijały kolejne minuty i czas zdawał się mijać zaskakująco szybko. Starałem się co jakiś czas spoglądać na godzinę w telefonie, jednak po obejrzeniu wielu filmów całkowicie wyleciało mi to z głowy.
– Jest już po dziewiątej. – powiedziałem, wstając z objęć fotela. – Powinienem już iść, inaczej mama może się martwić.
– Pewka... Bardzo fajnie się dziś rozmawiało.
Oczywiście istniało coś, czego nie wiecie o mojej matce...
– Wróciłem! – zawołałem, wchodząc do pokoju ze zgaszonym światłem.
– Pamiętasz, dlaczego kazałam ci wrócić do domu wcześniej?
Jest ona bowiem...
– "Wiesz przecież, że w ciągu ostatnich paru miesięcy zaginęło wielu nastolatków."
POTWOREM.
CDN
Komentarze (8)
https://www.opowi.pl/art/jak-pisac-dialogi/
*Bardzo szybko płyniemy przez opowiadanie. Brakuje mi opisów. Sam pomysł bardzo ciekawy, aczkolwiek opowiadanie dość... Niedopracowane.
Zostawiam cztery i czekam na następną część
Tak czy siak dzięki za sprawdzenie
Fajnie zbudowany nastoletni klimat i dobra końcówka, bo ciekawi, co tam dalej się wydarzy :)
No nic, czekam na ciąg dalszy, a tymczasem...
Pozdro DEMON ;)
Napisz komentarz
Zaloguj się, aby mieć możliwość komentowania