Moja operacja cz. 1
Sto lat temu, za głębokiej komuny gierkowskiej, miałem czternaście lat. Tak, tak, to prawda, byłem takim właśnie młokosem, któremu dopiero co coś tam sypnęło się pod nosem i dopiero co przeszedł mutację, więc wydawałem paszczą dźwięki basem.
To był czas, gdy zmieniłem miejsce zamieszkania, z centrum przenieśliśmy się familią na peryferia, ze starego budownictwa na tzw. bloki, ale mniejsza z tym, bo nie o tym chciałem. Chciałem o operacji, która uratowała mi życie.
Zaczęło się niewinnie, codzienne bóle brzucha, brak apetytu, nudności i takie tam. Było to dość męczące, więc z matką, jako małoletni jeszcze, odwiedziliśmy przychodnię. Lekarka mnie ostukała, osłuchała, obadała, wysłuchała odpowiedzi na swoje pytania, pokiwała głową i stwierdziła autorytatywnie — wrzód żołądka, na to nie ma leku, trzeba diety i cudu. Na tym się skończyła medycyna. A nie, nie do końca. Moja matka, pielęgniarka, miała kumpelę, salową przyoperacyjną, to taka co zmywała krwawe ślady po jatkach chirurgicznych, tzw. personel pomocniczy. Ona, jak tylko dowiedziała się o moich bólach, stwierdziła krótko i bez emocji — wyrostek. Ale gdzie tam, jaki wyrostek! Lekarka, fachowiec medyczny, stwierdziła, że wrzód i dieta. Personel pomocniczy około operacyjny tylko wzruszył ramionami i powtórzył diagnozę, wyrostek i na stół go trza.
Machnęliśmy na nią ręką, ja odżywiałem się dietetycznymi kleikami, które prawie od razu zwracałem, znowuż jakieś herbatki bez smaku i zapachu, na ukojenie wszelkich wrzodów, i tak w kółko, rzyganie, herbatki, kleiczki, kisielki, rzyganie, napary, ekstrakty, rzyganie itd. itp.
W końcu, po jakimś tygodniu kołomyi wokół wymiotnej, w nocy, bo na chuj w dzień, a właściwie nad ranem, bo o ok. trzeciej, złapał mnie wybitnie konkretny ból, tam, gdzie miało konkretnie boleć, czyli nie na środku brzucha a po jego prawej stronie, ból tzw. sakramencki, rzygałem potężnie, choć już nie miałem czym, więc żółcią waliłem na odlew. Odgłosy, jakie wydawałem z siebie w trakcie, prawie jak na filmie porno, podczas nieudawanego orgazmu starej lampuciary przyszpilonej młodym i jurnym. Pobudziłem tym wszystkich domowników do aktywnego działania.
Na głupie pytania: Krzysiek! Co ci jest??? Odpowiadałem krótkim, prawie wywalającym jelita grube na zewnątrz rzygiem, więc zaprzestano pytań, a postanowiono sięgnąć po telefon u sąsiadów, by wezwać rydwany zbawienia, czyli karetkę pogotowia.
Przyjechali nawet żwawo, musiała im matula przedstawić odpowiednio dramatycznie stan moich trzewi. Wpadli, pokiwali głowami, na ostry dyżur!, wsadzili w karetkę, kłaść się nie pozwolili — będzie bardziej bolało, siedź lepiej. Włączamy syrenę? Eee nie, po co i tak puste ulice. Jedziemy w ciszy, matka coś tam chlipie, ja prawie w pozycji embrionalnej, siedzę jak pokurcz i modlę się by szybciej.
Komentarze (15)
Jakieś tam bóle miałem, ale nie aż tak
„W końcu, po jakimś tygodniu kołomyi wokół wymiotnej, w nocy, bo na chuj w dzień, a właściwie nad ranem, bo o ok. trzeciej, złapał mnie wybitnie konkretny ból, tam, gdzie miało konkretnie boleć, czyli nie na środku brzucha a po jego prawej stronie, ból tzw. sakramencki, rzygałem potężnie, choć już nie miałem czym, więc żółcią waliłem na odlew. Odgłosy, jakie wydawałem z siebie w trakcie, prawie jak na filmie porno, podczas nieudawanego orgazmu starej lampuciary przyszpilonej młodym i jurnym. Pobudziłem tym wszystkich domowników do aktywnego działania” – ja pierniczę, no nie sposób się nie uśmiechnąć (przez dobór słów), ale fakt, złe rzeczy często lubią się dziać w nocy, choć w zasadzie nie ma reguły
„Odpowiadałem krótkim, prawie wywalającym jelita grube na zewnątrz rzygiem, więc zaprzestano pytań, a postanowiono sięgnąć po telefon u sąsiadów, by wezwać rydwany zbawienia, czyli karetkę pogotowia” – ej, no rechocze z twojego nieszczęścia, nei wolno tak śmiesznie pisać o chorobach, Ty!
Świetny początek tej historii.
Pisane tak, bo raz, działo się to dawno temu i nieprawda,więc dystans już jest
po drugie, ja zawsze miałem i mam taki stosunek do własnych boleści, wręcz to ja musze pocieszać odwiedzających - niech ida do piekła a nie trują dupę :)
Rzeczona Marg napisała idiotycznego drabbla o swoim nieszczęściu i była zbulwersowana, że nikt się nad nią nie litował po przeczytaniu XD
Napisz komentarz
Zaloguj się, aby mieć możliwość komentowania