Poprzednie częściNaczynie - ONA.

Uwaga, utwór może zawierać treści przeznaczone tylko dla osób pełnoletnich!

Naczynie - MIKE. część 1.

Pobudka, ach jakie to miłe.

Od przeszło dziesięciu lat nie mogłam pójść na wolne,

a tu proszę, drugi dzień wolnego.

Ciekawe dlaczego się zgodzili? Może przesadziłam na ostatniej robocie.

Może..., ale mam wolne. Cudowne uczucie.

Zapaliłam jointa,... tak to jest dobry towar.

 

- OKNO, widok, słoneczny dzień.- powiedziałam radośnie.

- przyjęłam zadanie, komendy rozpoznane- powiedział kobiecy metalowy głos.

- uruchamiam program.

Rolety w oknie automatycznie rozsunęły się i pomieszczenie wypełniło się jasnym, ciepłym światłem.

- informuję, że przyszła poczta - odezwał się kobiecy głos.

- dziękuję - powiedziałam.

- niestety, nie rozumiem polecenia. Proszę o sprecyzowanie.

- nieważne - machnęłam ręką.

Odkąd pamiętam zawsze wybieram ten sam widok.

Kołyszące drzewa, trawa pokładająca się od wiatru i bezchmurne, czyste niebo na którym w pełnej klasie prezentuję się słońce. Cudowny widok, słońce...

Kiedyś ludzie mieli go pod dostatkiem, dziś tylko garstka najbogatszym może się nim rozkoszować,a reszta społeczeństwa gnije w szarości dnia .

- ostrzeżenie, nie została odnotowana opłata za pakiet podstawowy- OKNO.

program wygaśnie za 5... 4... 3...2...1...

- co?!- wyrwało mnie to z zamyślenia, jak to nie odnotowano płatności.

OKNO zgasło, a pomieszczenie zalało się przygnębiającym mrokiem.

- No pięknie, no po prostu ...pięknie - warknęłam.

Właśnie zagasiłam niedopałka w popielniczce, gdy zadzwonił telefon.

- no szlag by to wziął. - burknęłam.

Podniosłam słuchawkę.

- tak.

- jest dla ciebie zadanie - w słuchawce zaświergotał radosny głos.

- mam statut, nieaktywna. - powiedziałam dość szorstko.

- ON, wskazał ciebie- głos w słuchawce był stanowczy, ale nadal ciepły.

- aż, tak?- powiedziałam zaskoczona.

- tak, aż tak - potwierdził głos.

I właśnie w tym momencie całe wolne, poszło się ...

- rozumiem, cel?

- dowiesz się wszystkiego o 17:00. Bar Apollo, kontakt - MIKE.

- to wbrew regulaminowi, kontakt bezpośredni. ON, wyraził zgodę- zdziwiłam się.

- tak - potwierdził głos

- pełna autoryzacja - spytałam

- tak- kolejne potwierdzenie.

Jezu, co jest aż takie ważne, żeby działać wbrew regulaminowi.

Nie doczekałam się odpowiedzi, telefon już milczał.

- zajebiście, tylko takiego syfu mi brakowało, ja to mam kurwa szczęście.

 

Telefon całkowicie popsuł mi nastrój, popsuł to mało powiedziane, on go zjebał na maksa.

OKNO, właściwie holookno, dzięki któremu mogłam na moment się wyciszyć, nie działało i jeszcze miałam narażać się na kontakt bezpośredni.

Pięknie... ktoś pozna moją tożsamość, co ON sobie myśli.

Spojrzałam na okno, szarość za szybą. Ciężkie, ciemne chmury wiszące tuż nad dachami wieżowców.

I szary, szczypiący w oczy dym, który jednym podmuchem potrafi pozbawić oddechu, pełźnie po ulicach jak wąż.

Nie, dziś już mi nic nie poprawi nastroju.

 

I nagle coś mnie tknęło.

Jestem, aż tak głupia - pomyślałam.

Chcą mnie zdjąć.

- kur... ,jak nic, jestem już trupem.

Głupia, głupia ja - upominałam siebie w myślach.

Wolne, po tylu latach nagle wolne, a ja jak głupia pizda tym się zachłysnęłam. Wolnością daną od jaśnie pana.

uznali mnie za zbyt duży balast, więc teraz chcą się go pozbyć.

- kur..., oj tak łatwo mnie dostaną.

- ISS- powiedziałam- kod, TWIERDZA.

- przyjęłam- odpowiedział metaliczny kobiecy głos.

-system obronny w pełni aktywowany.

Uśmiechnęłam się paskudnie, jak mam zginąć to pozabieram jak najwięcej frajerów ze sobą.

Spoglądam na zegarek. Czerwone cyfry pokazują 11:20.

No pięknie - myślę- zginę w samo południe jak na tych starych filmach.

Wyrywa mi się histeryczny śmiech.

Bywałam wiele razy w gównianych sytuacjach, z których ledwo wychodziłam cała, ale zawsze gdzieś w głębi miałam przeczucie, że się uda.

Teraz, nagle ta nadzieja gdzieś wyparowała.

Jeszcze nikt nie wywinął się "KATEDRZE".

- "Katedra"- powiedziałam i się uśmiechnęłam.

Kiedyś dla ludzi to było święte miejsce, gdzie mogli czuć się bezpiecznie, tak było kiedyś...

Dziś..., lepiej aby ona nie istniała.., ale istnieje i skupia wokół siebie takich jak ja.

A gdy ktoś im podpadnie to parszywie kończy życie.

I właśnie ten parszywy los puka do moich drzwi, a to już kurwa nie jest śmieszne.

Trudno...,

Wyciągam schowaną broń, sprawdzam zamki, wszystko chodzi perfekcyjnie.

Mam trzy sztuki broni palnej, szesnaście magazynków i kilka pudełek naboi.

Uśmiecham się, to najcenniejsze rzeczy jakie posiadam.

Każda broń warta jest kilka tys, kredytów niewiele osób na nie stać.

A ja mam, aż trzy.

Prawdziwe, metalowe, a nie posklejane z jakiegoś plastiku , jak te nowoczesne pistolety na wyposażeniu policji.

Nie przegrzewają się, nie pada w nich bateria i co najśmieszniejsze nie zawiesza się żaden system operacyjny.

wystarczy mieć tylko pod ręką pełne magazynki i wio...

 

Patrzę na zegarek dochodzi dwunasta w południe.

No to zaczynamy zabawę - myślę.

Pamiętaj laska

Serce...ma miarowo bić,

Oddech... ma być równy,

Puls... ma być w normie,

Uspokoić się...

Zegarek pokazuję równo godzinę dwunastą.

Jestem całkowicie skupiona.

Czekam...

Nic się nie dzieje.

Nasłuchuję... cisza, podchodzę do drzwi, brak jakichkolwiek hałasów, cieni pod drzwiami, powoli odsuwam się.

Opieram się o ścianę przy oknie, wyglądam przez nie, wszystko wydaję się w porządku.

Nikt nie biega, nikogo nie przeganiają z ulicy.

Wszystko wygląda normalnie.

- co jest do ...- myślę

Jak wcześniej minuty leniwie wlekły się, tak teraz przyspieszyły niesamowicie.

Zegarek krzyczy krwisto czerwonymi cyframi 12:30.

- co się dzieję, co się ze mną dzieję.

Nagle świat pociemniał mi przed oczyma, ostatnie co poczułam to uderzenie o podłogę. Ciemność...

 

Otwieram powoli oczy, obraz jest rozmazany, kontury nie są ostre.

Zamykam je, otwieram jeszcze raz, już jest lepiej, ostrość widzenia powraca.

Rozglądam się.

Jestem u siebie w mieszkaniu, obok leży broń, którą wypuściłam z ręki.

Zegarek pokazuję 13:30, a cyfry aż wrzeszczą swoją czerwienią, w panującym mroku.

-ISS- mówię słabym głosem,- protokół.

- systemy uzbrojone, brak jakiejkolwiek wrogiej działalności,- odpowiada metaliczny głos kobiecy.

- rozumiem- kod,- TWIERDZA-statut- UPADEK.

- potwierdzam - powiedział głos,-za godzinę pełne rozbrojenie systemu.

 

Wstałam,poczłapałam do łazienki.

Muszę wziąć kąpiel i wszystko przemyśleć.

 

W barze byłam wcześniej.

Trudno nazwać to barem i raczej nazwanie tego speluną, też było by na wyrost.

Krzywy napis nad wejściem, świecił wściekle zielonym światłem liter "Apo", który zapraszał do skorzystania z usługi.

Schody prowadzące w dól, do piwnicy, a to tylko potęgowały niechęć do wchodzenia dalej.

Zresztą, sala na dole też niewiele odbiegała od standardów, już na początku.

Ciężkie drewniane stoliki pomalowane na ciemny kolor, które nosiły ślady porządnego zużycia.

Kanapy, a może ławy z oparciem przystawione do stolików, obite ciemną skórzaną tapicerką, aż prosiły się o natychmiastową naprawę.

Wielki bar, umiejscowiony po prawej stronie sali od wejścia, wołający o porządne wyczyszczenie.

I ten ogromny, kiczowaty regał z podświetlonymi półkami na których stały butelki drogich koniaków.

Co prawda większość stała pusta, ale stała jak trofeum wielkiego zdobywcy - barmana.

Typ, też wdziękiem nie grzeszył.

Otaksował mnie szybkim spojrzeniem i wrócił do swojej roboty.

Szybko zamówiłam piwo i poszłam zająć najlepszy stolik.

Usiadłam na samym końcu sali w kącie, tak aby móc obserwować całą salę i mieć na widoku wejście.

Osób w barze było nie wiele.

Kilka miało już ostro w czubie, gadali, kłócili się, palili jakieś śmierdzące gówno.

Jakaś osoba wyszła, to znów inna przyszła, ruch można powiedzieć umiarkowany.

 

Moją uwagę przykuł koleś, około lat czterdziestu, może ciut powyżej.

ubrany w buty wiązane na kostce, spodnie bojówki, podkoszulek i skórzana luźną kurtkę.

Siedział przy stoliku dobre 30 minut, a z kufla który stał przed nim nie ubyło prawie nic.

Tylko pod ręką w popielniczce co rusz lądował niedopalony papieros.

- ech...-westchnęłam cicho, upiłam łyk piwa.

Facet jest nerwowy, niedobrze, próbuje zająć czymś ręce.

Mogą być kłopoty.

Poobserwowałam go jeszcze chwilę.

Facet robi kilka rzeczy odruchowo.

Pociąga papierosa, patrzy na zegarek, na wejście , wypuszcza dym i patrzy znów na papierosa.

Dobrze, warte zapamiętania,- pomyślałam.

Tak , to jest mój jegomość.

Wstałam od stolika, jeszcze dwa szybkie łyki, i ruszyłam do wyjścia.

Koleś siedzi, nie rozgląda się w ogóle po sali.

Pociąga papierosa, patrzy na zegarek, na wejście i wypuszcza dym z ust...

Usiadłam naprzeciwko niego, a pod stolikiem wymierzyłam w niego bronią.

- Mike, prawda- powiedziałam chłodno.

Gościa zamurowało na chwilę.

- co?- i zakrztusił się dymem z papierosa,

- jesteś kobietą?- powiedział całkowicie tym faktem zaskoczony.

- jak rano sprawdzałam to jeszcze nią byłam,- rzuciłam ostro.

A teraz bez głupich numerów i wskazałam głowa w dół.

Delikatnie pobladł na twarzy, ręka z papierosem uniesiona do ust zastygła w miejscu.

Zrozumiał od razu, dobrze to znaczy, że nie jest kompletnym idiotą, - uśmiechnęłam się złośliwie w myślach.

- mogę - wskazał głową rękę z papierosem.

Przytaknęłam.

Opuścił powoli rękę, strzepał popiół do popielniczki.

Chociaż bardzo się starał, ręka delikatnie mu zadrżała.

- tylko spokojnie, spokojnie, bez nerwów, chce jeszcze trochę pożyć - powiedział niepewnym głosem.

- więc, co to za szopka się tu odpierdala,- powiedziałam bezceremonialnie, i radze ci się streszczać z odpowiedzią.

- "KARDYNAŁ"- powiedział cicho.

-coś ty powiedział, -mówiłam przez zaciśnięte zęby,

- coś ty kurwa powiedział !?

- nie bądź dzieckiem- rzucił ciut głośniej. Teraz po coś sięgnę, więc nie rozwal mi łba, dobrze.

Położył przede mną telefon.

- wiesz, co należy zrobić,- powiedział.

Patrzyłam jak głupia to na niego, to na telefon.

"Kardynał", bezpośredni mój przełożony.

Przecież ja, od 10 lat nie miałam nikogo nad sobą. Z wyjątkiem JEGO.

Przez 10 lat byłam prawie niezależna, a teraz mam odpowiadać przed tym dupkiem.

Kurwa, o co tu chodzi.

Sięgnęłam powoli po telefon,- całkowicie rozdrażniona.

 

- Usiadła szybko na przeciw mnie, idealnie wyczuła moment gdy skupiłem wzrok na dopalonym do połowy papierosie.

11 lat bez tego syfu, a teraz chyba z jedenastego, a może i dwunastego wypalam.

Przez chwilę wydawała się tak bardzo do niej podobna, aż mnie zatkało , zakrztusiłem się dymem z papierosa.

Wskazała głową na dół.

Zrozumiałem i odruchowo zatrzymałem rękę z papierosem tuż przed ustami.

Coś odruchowo powiedziałem, coś mi odpowiedziała ale nie zarejestrowałem tego.

Patrzyłem na nią.

Była piękna, i może nie tak bardzo podobna, ale pewne cechy miały wspólne.

Zadrżałem, serce mocniej zabiło, wróciły wspomnienia, jak fala na morzu.

- mogę- powiedziałem, wskazując głową rękę z papierosem.

Przytaknęła głowa, a jej ciemne włosy sięgające do ramion zakołysały się na końcach przy tym ruchu.

Ciemne brązowe oczy, patrzyły przenikliwie na mnie, długie rzęsy na moment przysłaniały oczy kiedy mrugała, ciemne równe brwi, dopełniały niesamowitego wrażenia. Nos wąski, delikatnie zadarty ku górze, i piękny równy obrys twarzy.

Obie łączyła nietuzinkowa uroda.

Tylko jej głos, taki wyzuty z jakichkolwiek uczuć, zimny, nieprzyjemny w odbiorze.

Po prostu nie pasował do kobiety, która siedziała tuż przede mną.

Sięgnęła powoli po telefon.

Przycisnęła jeden klawisz, przyłożyła go do ucha.

Grymas gniewu, irytacji wpełzł na jej śliczna twarz.

odłożyła słuchawkę i rzuciła mi telefon.

- więc, o co tu kurwa właściwie chodzi,- powiedziała szorstko.

Następne częściNaczynie - MIKE. część 2.

Średnia ocena: 0.0  Głosów: 0

Zaloguj się, aby ocenić

Komentarze (2)

  • Tjeri 19.08.2020
    Forma mocno niedomaga. Dziwne znaki interpunkcyjne, przecinki, zły zapis dialogów i jeszcze trochę trzeba by wymieniać... To utrudnia czytanie, ale sama fabuła mnie zaciekawiła. To może być punkt wyjścia do niezłej historii.
    Spojrzałam teraz na pierwszą część. Kurczę, mogłam nie czytać. Jest dużo gorsza, a nie wnosi niczego, czego nie można by się domyślić.
    Zajrzę, jak pojawią się następne części. :)
  • Tjeri 19.08.2020
    Forma mocno niedomaga. Dziwne znaki interpunkcyjne, przecinki, zły zapis dialogów i jeszcze trochę trzeba by wymieniać... To utrudnia czytanie, ale sama fabuła mnie zaciekawiła. To może być punkt wyjścia do niezłej historii.
    Spojrzałam teraz na pierwszą część. Kurczę, mogłam nie czytać. Jest dużo gorsza, a nie wnosi niczego, czego nie można by się domyślić.
    Zajrzę, jak pojawią się następne części.;)

Napisz komentarz

Zaloguj się, aby mieć możliwość komentowania