Nadprzyrodzona - Rozdział 8
- Thomas, o czym ty mówisz? - Swoje słowa skierowałam w stronę czarnego wilka. Patrzyłam, jak łzy spływały po całym pysku zwierzęcia. Nie miałam pojęcia, co chciał mi przez to powiedzieć. Czyżby był kimś z mojej przeszłości? Nadal nie odpowiadał. Milczał, jakby skrywał coś bardzo ważnego. Czułam, że miało to jakiś związek ze mną. Ale jaki? Chłopak odwrócił ode mnie wzrok i wyszczerzył ogromne kły w kierunku otaczającego nas tłumu. Simon i Nina zrobili to samo. Stałam obok wściekłych wilków, którzy byli gotowi oddać za mnie życie. Ciemnowłosa dziewczyna miała gęstą, błyszczącą sierść, zaś Simon brązową. Tylko Thomas wyróżniał się z całej trójki. Miał duże, piękne oczy w kolorze brązu i żółtego. Był większy, niż reszta i posiadał czarne futro, które otoczone było ognistą kopułą.
- Atakujcie ich! - wrzasnął Gerald i w tym momencie wszyscy ruszyli na nas.
- Nina, zabierz Gretę i schowajcie się! - krzyknął Thomas i przyłączył się do walki.
Wybił się na dwóch, tylnych łapach i skoczył tak daleko, że w mgnieniu oka znalazł się po drugiej stronie kręgu, w którym byliśmy uwięzieni. Widziałam jak Max, Joe i pozostali rzucali w niego oszczepami, a on uderzał ich ogromnymi kończynami i łbem. Nie używał do walki ognia, który go otaczał, jakby nie chciał wyrządzić nikomu krzywdy. Nagle Max uderzył go czymś w czaszkę. Wilk tylko się zachwiał i cicho jęknął, ale walczył dalej. Simon robił to samo. Był słabszy niż Thomas, ale tak samo odważny. Nie cofał się, tylko szedł przed siebie, równocześnie pozbywając się wrogów.
- Greta, musimy iść — oznajmiła dziewczyna.
- Nie — odparłam, patrząc na pole bitwy, gdzie na ziemi leżało kilku młodych ludzi, którzy nie zdążyli jeszcze uciec — Nie zostawimy ich — dodałam i podniosłam z ziemi żelazny miecz.
- Ale Thomas.. - zawahała się — Kazał nam iść — spojrzała na mnie swoimi zielonymi oczami.
- Chyba nie chcesz ich zostawić? - spytałam, nie oczekując odpowiedzi.
- Masz rację. Pomóżmy im — odpowiedziała, a w jej oczach pojawił się jakiś radosny błysk.
"Moje życie nie jest już takie same jak dawniej. Staję z nienawiścią w sercu naprzeciw swoim byłym przyjaciołom. Nie oczekuję, aby mnie uniewinnili. Mam to głęboko gdzieś, bo gdyby naprawdę im na mnie zależało, to nie traktowaliby mnie, jak wroga. Nie chcę żadnego procesu. Wiem, że mordowanie niewinnych stworzeń nie ochroni ludzkiej rasy. To tylko przykrywka dla tych, którzy z jakiegoś, nieznanego mi powodu, chcą się ich pozbyć."
Wraz z Niną poszłyśmy w ślady Thomasa i Simona. Ja z bronią w ręku, ona z pazurami w łapach. Już po zrobieniu kilku kroków, zostałam zaatakowana. Jakiś młody chłopak z kijem w ręku podszedł mnie od tyłu i uderzył w nogi. Przewróciłam się i upadłam. Zdenerwowałam się, że już na samym początku spotkało mnie coś takiego.
- Myślałem, że stać cię na coś więcej — odparł ironicznie.
Zagryzłam wargę ze złości i podniosłam się z twardej powierzchni.
- Żebyś się nie zdziwił — burknęłam, patrząc, jak bardzo był dumny.
Zaatakował pierwszy, a ja odparłam każdy jego cios. Po kilku minutach walki ręka zaczęła mi drżeć pod wpływem ciężkiej broni. On to zauważył i mocnym uderzeniem wytrącił miecz z mojego uścisku. Miecz upadł na ziemię z dala ode mnie.
- I co teraz? - Zmarszczył brwi i odrzucił swoją broń na bok. Podwinął rękawy bluzy i dał mi znać, że chce walczyć na pięści. Zrobiłam to samo i rzuciłam się do walki. Chciał mnie uderzyć, ale ja odsunęłam twarz i unikłam jego ciosu. Wzięłam zamach i z całej siły walnęłam go z prawej strony twarzy. Nie wiedziałam, że tak potrafię. Z jego nosa spłynął strumień krwi. Nagle zauważyłam, że na jego policzku pojawił się ślad po zadrapaniu pazurami. Długie, poziome i równoległe linie, z których sączyła się krwistoczerwona ciecz. Chłopak dotknął miejsca zadrapania i nie rozumiejąc niczego, popatrzył na mnie z przerażeniem w oczach.
- Co do cholery!? - krzyknęłam sama do siebie, patrząc raz na niego, a raz na siebie.
Rozejrzałam się dookoła, aby sprawdzić, gdzie podziali się moi nowi towarzysze.
Ulżyło mi, gdy zobaczyłam ich na polu bitwy. Nina radziła sobie, tak dobrze, że szybko pozbywała się nieprzyjaciół. Ostrymi szponami zadawała im zadrapania, a resztą ciała zwalała z nóg. Thomas nawet podczas skakania był imponująco groźny. W powietrzu potrafił obrócić się o każdy kąt i wylądować na lub przed ofiarą. Hmm, a Simon? Simon także wyglądał na niebezpiecznego. Cała ich trójka byłaby w stanie pokonać większą ilość wrogów, niż tą, z którymi walczyli w tym momencie.
Nagle zauważyłam, jak coś ostrego przebija się przez skórę u moich palców. Byłam zdezorientowana. Po chwili moje ciało samo wygięło się w łuk. Ból był coraz większy, przez co upadłam i nie mogłam się nawet poruszyć. Każde moje drgnięcie kończyło się tym samym. Okropnym i niekończącym się bólem. Leżałam w bezruchu, mocno zaciskając zęby. "Co się dzieje? Nic nie rozumiem."
Komentarze (9)
Napisz komentarz
Zaloguj się, aby mieć możliwość komentowania