Poprzednie częściNiepokorna – prolog

Niepokorna cz.4

Na placu z wolna zaczął gromadzić się tłum i po chwili nastolatkowie zobaczyli swoją klasę, a wśród nich oczywiście Wiki idącą razem z Niną. Daria, gapiąc się demonicznie na Ninę, pociągnęła palcem po szyi i w tej chwili, sądząc po wyrazie jej twarzy, w laluni wezbrała olbrzymia złość, dziewczyna odebrała to pewnie jako fakt, że szatynka już wszystko wie. Natychmiast jak jeden mąż obcięły Klarę tak nieprzychylnym spojrzeniem, że gdyby mogły, zamroziłyby nim w tej chwili połowę piekła.

Daria dobrze wiedziała, co robi, celowo podpuściła Ninę, aby sprawdzić, jak się zachowa i jak zachowa się Klara, czy się wystraszy. Z miejsca spojrzała na „nową”, chcąc zobaczyć także i jej reakcję, i się nie pomyliła. Uśmiech w okamgnieniu zniknął z twarzy blondynki , aby w jego miejsce pojawiły się niepewność i strach, co szatynka natychmiast zauważyła.

– Nic się nie stało, tak? Nic ci nie zrobiły? – Znów zaatakowała koleżankę, wystawiając przed nią twarz i patrząc prościutko w jej niebieskie, błyszczące już w tej chwili oczy.

– Nie – mruknęła Klara.

– Dobra, zobaczymy! – fuknęła szatynka, lecz musiała zamilknąć, gdyż zauważyła, że w ich stronę podąża właśnie Grzegorz Mielec, wysoki i dobrze zbudowany nauczyciel geografii.

Natychmiast zaczęła szukać racjonalnej wymówki, robiąc to dopóty, dopóki facet nie zatrzymał się naprzeciwko.

– Dzień dobry. Czy mógłbym wiedzieć, gdzie państwo byli, jak państwa nie było? – zapytał z dezaprobatą, lecz jak zawsze humorystycznie i z uśmiechem.

Mężczyzna był przemiłym i bardzo lubianym nauczycielem.

– Przepraszamy, musieliśmy coś załatwić. To moja wina, dziewczyny nie miały z tym nic wspólnego, tylko mi pomogły – wyskoczył niespodziewanie Maks i Daria od razu się wkurzyła, sama chciała pogadać z mężczyzną.

Zdziwił ją również wyskok chłopaka, w życiu nie spodziewałaby się, że weźmie to wszystko na siebie. W okamgnieniu przypomniała sobie sto dwadzieścia złotych i poczuła się jak kompletna idiotka, było jej cholernie głupio.

– Maks, czy ty zaczynasz schodzić na złą drogę? – kontynuował nauczyciel, przelotnie spojrzawszy na Darię, to znowu na nastolatka.

– Nie, panie profesorze, po prostu miałem sprawę i potrzebowałem rady kobiet. Ja się nie znam na takich sprawach, rozumie pan… – odparł luźno chłopak, który wyszczerzył się tak szeroko, że wyglądał w tej chwili jak internetowy emotikon.

– I to nie mogło poczekać do końca lekcji, tak? Przykro mi, ale musiałem wstawić wam nieobecność.

– Ale panie profesorze, przecież jeszcze nie było dzwonka, a jak pan widzi, jesteśmy obecni. – Daria musiała wtrącić swoje pięć groszy, strzelając w faceta podobnym do kumpla uśmiechem.

Nauczyciel nie zdążył odnieść się do jej mądrości, bo właśnie rozległa się syrena straży pożarnej.

– Nigdzie nie odchodźcie – nakazał Mielec i oddalił się od uczniów, aby po chwili stanąć na schodkach szkoły, obok osoby „modnisia”.

Straż już przybyła, z wozu wysiadło trzech mężczyzn, którzy szybko przemknęli przez tłum i za moment schowali się w budynku w towarzystwie dyrektora.

– Jestem bardzo ciekawa, co powiedzą. – Roześmiała się ponownie Daria. – Ciekawe, czy mają maski? Przecież tam pewnie ostro wali paloną gumą, do tego zmieszaną z zapachem tej suki, który pod wpływem ciepła dał zapewne piorunujący efekt. – Rżała jak wariatka i znów objęła Klarę, perfidnie spoglądając w stronę Wiktorii i nie biorąc po uwagę faktu, że może narobić blondynce tylko i wyłącznie jeszcze większych problemów.

Mina Wiki była w tej chwili bezcenna.

– Klara, wyluzuj już. – Daria ponownie zwróciła się do zagubionej dziewczyny. – Czego byś nie mówiła, jak i tak wiem, jaki był powód waszej nieobecności, rozumiesz? I przestań zawieszać, nic ci się nie stanie, obiecuję – nawijała, wzmacniając uścisk.

Nie rozkręciła się w rozmowie, bo właśnie w tej chwili otworzyły się drzwi szkoły i wyszedł z nich strażak, niosąc na jakimś śmiesznym badylu zjaraną prawie na popiół kurtkę Niny. Daria zawyła tak dziko, zginając się w pół, że wszyscy uczniowie jak jeden mąż natychmiast skierowali na nią wzrok. Stała i rechotała jak nienormalna, w końcu, nadal stojąc w półzgięciu, spojrzała na Ninę – jej mina była przerażająca, a w oczach pojawiły się widoczne jak na dłoni oczach łzy. Była wściekła.

 

Szatynka nadal stała, ciesząc się jak najęta i mimo usilnych prób, za nic w świecie nie mogła się opanować. Trawa w tej chwilę nakręciła ją jak trzeba, mimowolnie wypychając z ust dziewczyny nieposkromioną radość i lekkość bytu, Daria już ledwo oddychała.

– PANNO MRÓZ!!! – zagrzmiał dyrektor, robiąc to tak głośno, że przekrzyczał szumiący, poruszony niecodziennym wydarzeniem tłum.

– No widzisz, kretynko? Masz zamiecione. – Wkurzył się Maks.

– Przepraszam, panie dyrektorze – ledwo wystękała i mocno zaciskając usta, trzęsła się w środku, starając się powstrzymać wybuchy dalszej niepożądanej wesołości.

Chcąc nie chcąc, wyobraziła sobie w tej chwili płonący ciuch i znowu zarżała, tym razem jednak już bez jakiejkolwiek kontroli, wstrzymywany zaledwie przez moment śmiech skumulował się do takich rozmiarów, że wystrzelił z dziewczyny jak z procy, z całą swoją mocą.

– PANNO MRÓZ! PANI POZWOLI! – ryknął drugi raz pedagog, wskazując dłonią miejsce obok siebie, był już bardzo zły, żeby nie powiedzieć – wściekły.

Wyraźnie zawstydziło go zachowanie uczennicy, którą od dłużej chwili bacznie obserwował stojący z badylem strażak, wyglądając obecnie na człowieka, który zupełnie nie rozumie jej zachowania i tego, co w tym takiego śmiesznego.

Daria niepewnie ruszyła w stronę nauczycieli, którzy już wszyscy zgromadzili się na schodkach szkoły i którzy od czasu jej wybuchu, z niezidentyfikowanymi minami bacznie obserwowali dziewczynę. Nastolatka, idąc pochylona lekko do przodu wciąż się śmiała, wyglądając w tej chwili jak niespełna rozumu. Wiedziała, że przez to tylko napyta sobie biedy, lecz mimo szczerych chęci, w dalszym ciągu nie dała rady powstrzymać wesołych odchyłów swojego organizmu.

Przechodziła właśnie obok strażaka, który badyl z kurtą oparł o ziemię i stojąc w milczeniu, czekał na swoich kolegów. Nastolatka spojrzała na „zgliszcza” i kolejny raz zawyła, kompletnie już jej odbiło; marihuana szarpała nią jak szalona. Dolazła w końcu na schodki, roztaczając wkoło radosną aurę, stanęła obok pedagogów i spuściwszy głowę, starała się jak mogła zapozować na niewiniątko, trzęsąc się w środku ze śmiechu.

– Daria, czy możesz mi powiedzieć, co cię tak śmieszy?! – zapytał dyrektor, naciskiem głosu dokładając starań, aby to pytanie dotarło do wszystkich uczniów.

– Prze… przepraszam. – Zachichotała.

– Czy wy zdajecie sobie sprawę, co żeście zrobili? – przemówił oficjalnie Modniś. –

Jesteście prawie dorośli, a zachowujecie się jak małe dzieci. Wznieciliście pożar dla zabawy, ale czy macie pojęcie, jak to się mogło skończyć?! Na razie nie wiem, kto wpadł na tak durny pomysł – spojrzał na podopieczną – ale jeśli winowajca myśli, że mu się upiecze, to się grubo myli. Poza tym wszczęcie alarmu bez powodu, do tego zniszczenie szatni i przerwanie zajęć lekcyjnych także będzie miało swoje konsekwencje.

Daria już płakała, wciąż stercząc z nisko pochyloną głową.

– Czy ktoś rozpoznaje tę kurtkę? – zapytał mężczyzna i to był przełom – nastolatka zawyła tak głośno, że nawet stojący spokojnie strażak spojrzał w jej stronę, z milionami pytań w oczach.

– MRÓZ! – zagrzmiała w końcu Ruda głosem starej wrednej jędzy. – Co się z tobą dzieje, do jasnej cholery?!

Daria zdawała sobie sprawę, że już ewidentnie wyprowadziła ją z równowagi, o czym dobitnie świadczyło słownictwo, którego właśnie użyła.

– Może podzielisz się z nami swoimi przemyśleniami, to pośmiejemy się razem? – zawarczała, zimna, jak głaz. – Czy według ciebie to jest powód do śmiechu?! Dziewczyno! Ktoś zrobił bardzo, bardzo głupi żart, komuś mogła stać się krzywda, a ty stoisz i stroisz żarty? Słuchamy!

Daria nadal milczała, szarpiąc się w wewnętrznej walce z bezczelnie uciekającą wesołością.

– No proszę, słuchamy. Na pewno wielu z was ma jeszcze zagrożenia i chciałoby poprawić lub na przykład podciągnąć oceny, lecz uroczyście oznajmiam, że nie rozejdziemy się do klas, dopóki wasza koleżanka nie oświeci nas, co ją tak bawi.

Cisza, a w środku zwariowana burza z figlarnymi piorunami.

– No proszę, Daria. Jest nam bardzo smutno, no proszę, powiedz, też chcielibyśmy się pośmiać – naciskała ironicznie, nauczycielka, uruchamiając nastolatkę jeszcze bardziej, jakby za mało była jeszcze odpalona.

– No bo pani profesor… no bo ja nie wiem, dlaczego robi się aferę z powodu kawałka zjaranej dętki? No niech pani zobaczy… – chichot – …no pani profesor, czyż kawał tej szmaty nie wygląda zjawiskowo? Ktoś kreuje swój nieskazitelny wizerunek, zaopatrując się w ubrania w wulkanizacji! No pani profesor, no nie mogę, człowiek – guma, upadły superbohater! – wyjechała w końcu i znowu uderzyła w śmiech, składając ręce między nogami i jeszcze niżej pochylając głowę.

Cała szkoła w tym momencie ryknęła gigantyczną wesołością, w tym momencie rozbawiony w cyrku tłum byłby przy nich betką.

– Aniu, ja myślę, że to nie ma sensu, porozmawiamy sobie z nią w gabinecie. – Zadecydował w końcu dyrektor, będąc już chyba zmęczonym przeciąganiem tej niepotrzebnej szopki, no i znając Darię pewnie bał się, żeby nie narobiła jeszcze większej komedii. – Daria, idź do swojej klasy i jeszcze dziś porozmawiamy – rozkazał gniewnie i nastolatka szybciej niż błyskawica ulotniła się spomiędzy "pedagogicznego kółka wkręcania fazy”.

Idąc spojrzała jeszcze w stronę „koleżanek” – Nina, cała purpurowa na twarzy, ze złości pękała już w szwach, Wiki natomiast stała i chichotała, a raczej beztrosko się śmiała.

Daria się uśmiechnęła i migiem znalazła się obok Maksa i Klary, obok których stał już też Kuba. Spojrzała na przyjaciół – także pokładali się ze śmiechu, zwłaszcza Kuba, który aż popłakiwał.

– Aleś dowaliła, nie ma co – zagadał, szturchając koleżankę w ramię. – Będziesz miała słodko, modniś ci tego nie daruje. Do tego strażacy i przy nich taki popis? Oj, piękna, będzie ciepło, zobaczysz – Cieszył się.

– To nic, to nic, watro, warto. – Głupkowaty monolog nie mijał. – Patrzcie na minę dętki. – Brechała. – Kurwa, musi tylko znaleźć faceta z odpowiednim brzuszkiem i już problem nazwiska ma z głowy: Nina Oponka – królowa kanałów w warsztatach samochodowych. No co za kanał! – dodała, znów uderzając intensywnym śmiechem.

Dziewczyna rozbawiła się już na amen i było jej z tym całkiem dobrze.

– Jak tam? – Znów objęła Klarę.

– Dobrze – odparła, a raczej wystękała blondynka, na której także nie mogło nie zrobić wrażenia przedstawianie koleżanki.

Oczy jej załzawiły, a odpowiedź okraszona była szybkim, zacinającym się oddechem.

Daria pomyślała w tej chwili o Ninie i tym, dlaczego nie przyznała się do swojej własności. Nie dziwiło jej jednak to za bardzo, domyślała się, że ta zapewne boi się, że jak powie prawdę, może niechcący wpaść z napaścią na Klarę, lub Daria, gdy Nina ją wkopie, w akcie zemsty sama o wszystkim powie.

– O, jak miło, za dwadzieścia po dwunastej, zleciała cała lekcja. Co mamy? – zapytał Kuba, który przez całe życie nie mógł zapamiętać rozkładu zajęć.

– Polski, piźdźiec, Cebula mnie zajebie! – Zapiała Daria, lecz nie zdążyła ponownie zaczął świrować, bo dyrektor po kolejny raz zabrał głos.

– Zostało dziesięć minut lekcji, proszę nie opuszczać terenu szkoły! – nakazał i po chwili nauczyciele zniknęli w budynku, a wciąż rozweselony tłum rozlazł się we wszystkie możliwe strony.

– Mamy jeszcze kupę czasu, idziemy zajarać – zarządził Maks i Kuba postawił oczy w słup. – Powiedziałem jej – sprostował z uśmiechem i ruszył w kierunku „palarni”.

Kuba nie skomentował, tylko ruszył w ślad za nim i dziewczynami.

– Zjadłabym coś, ale dupa, bo oczywiście leniowi nie chciało się wziąć kanapek do szkoły – warknęła nagle Daria, której już zaczynał doskwierać głód po zapaleniu narkotyku.

– Trzymaj – doszło do jej uszu i momentalnie, jak z podziemi, przed jej nosem pojawiła się ręka Klary, trzymającą zawiniętą w papier kanapkę.

– A ty? – zapytała zaskoczona szatynka.

– Nie jestem głodna.

– Nie chcę – oznajmiła Daria, której mimo iż była głodna, jak wilk, głupio było wziąć jedzenie, domyślała się, że w domu koleżanki nie za bardzo się przelewa.

– No weź, naprawdę nie jestem głodna, ale ty chyba tak. – Klara w końcu szeroko się uśmiechnęła.

Dziewczyna mimo że nigdy nie paliła marihuany, doskonale znała skutki jej działania.

– Na pewno? – Daria spojrzał Klarze prosto w oczy.

– Tak.

– Dzięki. – Obdarowana szeroko się uśmiechnęła i wzięła od niej poczęstunek.

– Tylko że… – mruknęła blondynka, której pewność siebie nagle gdzieś zniknęła,.

– Co?

– No wiesz, nie jest to zbyt wykwintna kanapka – bąknęła, widocznie zawstydzona.

– A tam, pierdolisz – podsumowała Daria, wyszczerzając zęby, zaraz rozpakowała obiekt ogromnego w tej chwili pożądania i natychmiast się w niego wgryzła. – Nie wiem, o co ci chodzi? Uwielbiam mielonkę – wygłosiła z zapchną gębą, w wielkiej, jak można było sądzić ekstazie przeżuwając kanapkę z konserwą i świeżym ogórkiem. – No kurwa, zajebista, kocham cię! – Zaświergotała zachwycona, dusząc Klarę jak psychopatka.

– Nie ma za co – rzuciła rozweselona jej dalszym, postępującym debilizmem nastolatka.

– Mmmm… kurwa, przepyszna, tylko kurewsko mało – oświadczyła uroczyście Daria, która w okamgnieniu pochłonęła kanapkę i bezczelnie rzuciła papier na sam środek trawnika.

– Przykro mi, więcej nie mam. Żebym wiedziała, że tak odlecisz, zrobiłabym osiem –ironizowała Klara, która teraz też już luźno i przyjemnie się zaśmiała.

– To nic, dobre i to, i tak uratowałaś me nikczemne nic nie warte życie. Dzięki Ci, kobieto! – Rozwrzeszczała się szatynka, ucałowawszy Klarę gdzieś w okolicach boku głowy i zaraz otrzymała papierosa.

– I co powiesz? Jak myślisz, zagoni? – zapytał Maks.

– Kurde, to twoja sprawka? – Kuba dopiero się obudził.

– Nie zagoni, chyba dobrze wiesz, czemu. – Daria spoważniała.

– No dobra… Klara, bez urazy – Maks spojrzał na blondynkę – ale ile był wart ten telefon a ile ten plastik – stwierdził.

– No i co z tego, kurwa, a czy to o kasę tu chodzi? Za napaść może dostać naganę, a mi gówno udowodnią – warknęła Daria.

– Tak? Ale chyba wpadliśmy na grubą świeżo po tym, jak to zaczęło się jarać, nie kontaktujesz już?

– No i co? Z szatni prowadzą schody z lewej i prawej, nie? Ktoś mógł podjarać i się zmyć, my nie musieliśmy o tym wiedzieć i mogliśmy znaleźć się tam przypadkiem, tak?

– Kurwa, a ciekawe co powiesz, jak zapytają, co robiłaś w szatni w ciągu lekcji, co? – Maks już się wkurzył totalną obojętnością dziewczyny.

– Szukałam Klary – wyszczerzyła się dziewczyna.

– Tak, i ją wpierdolisz na minę.

– Jak wpierdolę? Powiem, że obawiałam się o nią, bo jest nowa i jak dobra koleżanka postanowiłam podejść do sprawy bardzo poważnie – teraz Daria już debilnie zarechotała. – Przecież i tak jej nie było, tak? Wyluzuj, kochany, nie spinaj pośladeczków, bo dupeczka zaboli, a szkoda by było – masz całkiem seksowną dupeczkę – wyjechała Daria i tym podsumowaniem w końcu zmusiła kumpla do rozchmurzenia się. – Daj, mały, lepiej jeszcze fajeczkę, bo za mało było troszeczkę, zaraz kończy nam się przerweczka, i biedna będzie moja dupeczka. A to dlatego, bo spalona kurteczka, która była szmatą, to nie nowineczka. Ale że była to szmatka z oponki, nie będę mieć chyba zbyt ostrej nagonki – wyjechała z pełną powagą Daria, uderzając po chwili śmiechem.

W tym momencie Klara już się nie zaśmiała, a wręcz wrzasnęła, tekst był powalający, a mina, z jaką Daria wyrecytowała wiersz tylko zwieńczyła dzieła. W jej ślady natychmiast poszli faceci i już cała czwórka stała i rżała na całą okolicę.

Dopóki spalili, nieco się już uspokoili i jak na zawołanie, właśnie zadzwonił dzwonek, ruszyli więc do klasy, niezbyt chyba zadowoleni z perspektywy spotkania w wychowawczynią. Daria przestała się wygłupiać i już nie miała uśmiechu na twarzy, zrobiła się dziwnie rozdrażniona. Przypomniał jej się połamany telefon nowej koleżanki, jej smutek oraz strach, i ogarniała ją złość, którą podsycało tylko zachowanie Klary, która nie bała się jej zaufać i nie chciała nic jej powiedzieć. Marihuana przestawała działać i dziewczyna czuła wkurzający niedosyt, najchętniej podbiłaby fazkę, a że nie miała czym, była już najzwyczajniej w świecie zła.

– Ej. – Odwróciła się plecami do drzwi, gdy już doszli do klasy i przecięła Klarę jakimś dziwnym ostrzegawczym spojrzeniem. – Co się stało w szatni? – zapytała ponownie, tym razem jednak bardzo sztywno.

Klara natychmiast się spłoszyła, co Daria wywnioskowała po jej uciekającym wzroku.

– Nic.

– Mała, gadaj, bo ja i tak się dowiem, a ty będziesz miała pozamiatane za kłamstwo.

– Zostaw ją już – wtrącił Maks, widząc, że „nowa” się pogubiła.

– Nie wpieprzaj się, najlepiej płyńcie stąd już, ok? – fuknęła Daria, wskazując głową drzwi, lecz cień uśmieszku zagościł na jej twarzy.

W odpowiedzi dostała jedynie złośliwy chichot Maksa, który raczej nie zamierzał ruszać się z miejsca, podobnie Kuba, który właśnie przystawił ucho do drzwi.

– Nie ma jej jeszcze – oznajmił z zadowoleniem.

– Klara. – Daria wznowiła przesłuchanie.

– O Jezu, nic, no co mam ci powiedzieć? – mruknęła niepewnie blondynka.

– Telefon upadł i roztrzaskał się tak, jakby ktoś rzucał nim o ścianę, tak? To z dużej wysokości musiał spaść, jebany, łaziłaś po dachach? – ironizowała Daria, patrząc na Klarę na wskroś i ani na sekundę nie odrywając od niej wzroku.

Blondynka się wyciszyła, szczerze mówiąc, bała się tej rozmowy. Zobaczyła już, na co stać dziewczynę i nie wiedziała, co z tego wszystkiego może wyniknąć. No i te dwie! Jeszcze dwa miesiące do końca roku, w takiej atmosferze przecież to kupa czasu, dziewczyna chciała tylko spokojnie dotrwać do matury i zmyć się z tej niezbyt przyjaznej szkoły.

– Klara… – naciskała szatynka.

– To stary telefon – bąknęła dziewczyna.

– Dobra, dość tego, idziemy! – Zareagował w końcu zdenerwowany Maks, chwycił Darię za ramię i otwierając drzwi klasy, spokojnie wprowadził dziewczynę do środka. – Kubas, usiądziesz z Klarą? Muszę jej przypilnować, bo znając artystkę, zaraz coś nawywija – zapytał kumpla, gdy już we czwórkę przetoczyli się przez próg.

– Co ty na to? – Kuba szeroko uśmiechnął się do „nowej”, był wyraźnie zadowolony.

– W porządku – delikatnie odwzajemniła uśmiech.

Daria tak, jak stała, natychmiast namierzyła Ninę i w moment znalazła się przy jej ławce. Oparła się rękoma o blat, przelotnie spojrzała na Wiki, lecz zaraz wróciła wzrokiem do blondynki. Luiza jakby zdrętwiała, Klara natomiast nadal stała i patrzyła na to wszystko niespokojnym wzrokiem. Kuba widząc, co się dzieje, zaraz posadził tyłek przy oknie i kazał jej usiąść, co posłusznie wykonała.

– Odpuść – rzekł Maks i chciał odciągnąć Darię, ale agresywnie się wyszarpnęła.

– Zostaw mnie i siadaj! – warknęła.

Chłopak wiedząc, że i tak postawi na swoim, dał spokój i spokojnie usiadł za plecami Niny, aczkolwiek bacznie inwigilował wzrokiem przyjaciółkę.

– Słuchaj, pusta kurewko – zaczęła szatynka, nachylając się przed samym nosem dziewczyny i wgapiając się w nią jak w obraz.

Nina uparcie próbowała zapozować na obojętną, ale jej mina definitywnie się zmieniła.

– Jutro widzę telefon, rozumiesz? I gówno mnie to obchodzi, skąd weźmiesz i jaki weźmiesz, ta dziewczyna ma mieć jutro działającą komórkę, kumasz? – zażądała twardo nastolatka, ani na moment nie zrywając kontaktu wzrokowego.

– Po pierwsze, ja nic nie mam do jej telefonu; po drugie ja też na jutro widzę sto dwieście dwadzieścia złotych – odparła spokojnie Nina, lecz była już wystraszona; ręce jej drżały.

– Słyszałaś, co powiedziałam? – kontynuowała spokojnie Daria. – I ty też – zwróciła się do Wiki, strzelając w nią palcem.

Brunetka zrobiła dość oryginalną minę.

– Spierdalaj – fuknęła Nina i w tym momencie Daria z całej siły huknęła ją po twarzy, po czym chwyciła za włosy i przycisnęła do ławki policzek dziewczyny.

– Co, kurwo, powiedziałaś?! – zagrzmiała, dusząc twarz Niny, a emocje coraz bardziej szarpały dziewczyną

– Puszczaj, szmato! – pyskowała blondynka, próbując się uwolnić.

– Dziwko tępa, ma być komórka, rozumiesz? Bo jak nie, to tak ci wpierdolę, że cię rodzona matka nie poz…

– Chodź, wariatko, napytasz sobie biedy – rzucił Maks i chciał odciągnąć koleżankę, lecz ta nadal trzymała Ninę za włosy, której lśniły już oczy.

– I twoja Dominisia ci nie pomoże, rozumiesz, pustaku zajebany?

Drzwi do klasy się otworzyły i Cybulska pojawiła się w progu. Daria natychmiast puściła ofiarę, lecz nauczycielka na pewno coś zauważyła, gdyż stojąca nad rozczochraną Niną szatynka, a obok Maks, trzymający ją za ramię, nie był raczej codziennym widokiem.

– Daria, co tu się dzieje? – zapytała szorstko.

– Nic, pani profesor, pytałam o coś moją ulubioną koleżankę – odrzekła spokojnie Daria i zaraz posadziła cztery litery na ławce z tyłu, za Niną.

– Siadaj tu – poprosił Maks, wskazując swoje krzesło.

– Nie!

– Kurwa, zobaczymy potem, jaka będziesz mocna – warknęła Nina, odwracając się do osiemnastolatki, chyba przy obecności profesorki poczuła się odważniejsza.

Daria znowu zarżała, starając się to zrobić cicho, niestety, nieudanie.

– Daria! – zagrzmiała Cybulska.

Dziewczyna wiedziała już, że będą kłopoty. Nauczycielka z reguły była bardzo łagodną cierpliwą i fajną babką, do tego widziała w Darii, ze względu na jej prace, swoją ulubienicę, lecz jej obecny ton głosu i mina bardzo dużo nastolatce wyjaśniały.

– Przepraszam, pani profesor, ale po prostu jak widzę to siedzące przede mną „coś”, to nie wiem – śmiać się, czy płakać – rzekła majestatycznie nastolatka. – A tyle się mówi o antykoncepcji – dodała z uśmieszkiem i wsadziła nos w plecak.

Uczniowie zachichotali.

– Za dziesięć minut masz zgłosić się do dyrektora, Klara i Maksymilian również – ogłosiła Cybulska i tym oto zdaniem skwitowała wypowiedź Darii, wlepiwszy wzrok w dziennik.

Klara natychmiast spojrzała na koleżankę, nie była chyba zachwycona wizytą na dywaniku. A może się bała?

– No, ładnie – mruknął Maks.

– Co się trzęsiesz? Ciebie, grzeczniusiu, to akurat nikt o nic posądzać nie będzie, no bo skąd? Taki ułożony, dobrze uczący się chłopak na pewno nie narozrabiał – ironizowała wkurzona.

– Ja się trzęsę? W dupie to mam, chcę ci tylko przypomnieć, że masz już dwie nagany – odparł spokojnie Maks, zupełnie olewając jej chamstwo.

Ton jego głosu był dość chmurny, niemniej jednak nie dało się nie wyczuć troski o kumpelę.

– Pani prof…! – wyrwała się nagle Nina, ale zaraz się zacięła.

– Słucham.

– Nic, przepraszam.

Nauczycielka powróciła do wertowania dziennika, wtedy Daria szturchnęła Ninę nogą.

– No powiedz, kurwa, no dawaj! – burknęła.

– Spierdalaj!

– No mów, co, rozmyśliłaś się? Nic ci nie zrobię, przecież masz swoją obrończynię – naciskała Daria, mocno popychając krzesło Niny i przesuwając ją do przodu wraz z nim.

Klara z Kubą bacznie przyglądali się wyczynom dziewczyny, Maks również, lecz się nie wtrącał.

– Kurwa, suko! – syknęła Nina.

– Nina, proszę wyjść! – huknęła nauczycielka, odkładając na bok długopis. Daria uśmiechnęła się pod nosem usatysfakcjonowana faktem, iż już drugi raz udało jej się wsadzić blondynkę na minę.

– Daria, ty też – dodała Cybulska i szatynce natychmiast zrzedła mina, o wyrazie twarzy Niny nie wspominając.

Blondynka niechętnie wstała, najwyraźniej bardzo było jej nie na rękę wyjście z koleżanką.

– Pani profesor, to nie jest dobry pomysł – wtrącił Maks.

– Słucham?

– To nie jest dobry pomysł, aby one obydwie opuściły klasę – wyjaśnił.

– Daria i Nina, proszę wyjść. Daria, możesz od razu iść pod gabinet pana dyrektora, a ty, Nina, jak się uspokoisz, możesz wrócić – nakazała nieugięta Cybulska.

Daria jak strzała podniosła się do pionu i ruszyła za Niną, która była wyraźnie spanikowana. Szatynka spojrzała jeszcze na Klarę, posyłając jej jednoznaczny soczysty uśmiech i po chwili wyszła, a raczej wypchnęła Ninę z klasy.

Gdy tylko Daria zamknęła drzwi z drugiej strony, Nina ruszyła przed siebie, chcąc chyba uciec w jakieś bezpieczne miejsce, niestety, osiemnastolatka już po chwili zagrodziła jej drogę.

– Dlaczego zniszczyłyście jej telefon? – zapytała, o dziwo, nad wyraz łagodnie. – Kurwa, pustaku, masz osiemnaście lat czy osiem? Zresztą ośmiolatek ma więcej oleju w głowie. Widzisz, suko, domyślasz się zapewne, jaka jest sytuacja tej dziewczyny i odpierdalasz takie numery?

– Nic nie zniszczyłyśmy – miauknęła Nina, której postawa z: „co to nie ja”, w okamgnieniu zmieniła się na: „nie bij mnie”.

– Jak to nie? A kto? Znalazłam dziewczynę, która o mało nie płakała, w szatni, więc nie wiesz przypadkiem, co tam robiła, zamiast być na lekcji?

– Nie wiem – odparła obojętnie Nina, twardo strugając bohaterkę.

– Taaak? A dlaczego was na niej nie było, co? – kontynuowała Daria, która, mimo irytacji, w tym momencie chyba bardzo dobrze się bawiła.

– Przepuść mnie! – zażądała Nina i chciała wyminąć dziewczynę, ta jednak odepchnęła ją i stanęła bardzo blisko.

– Gdzie, pustaku? Nie skończyłyśmy rozmawiać.

– Puść mnie, kurwa! – Teraz to Nina popchnęła Darię i chciała się ulotnić, lecz to tylko rozdrażniło dziewczynę, która chwyciła blondynkę za gardło i jak żołnierza na baczność ustawiła pod ścianą, agresywnie przyciskając do niej jej głowę.

– Tłumoku pusty, mówię ci, gadaj, bo oberwiesz nie jutro tylko zaraz, tu i teraz, rozumiesz? – Daria się zdenerwowała, co Nina dobitnie odczuła na swojej szyi.

– To Wiki – wywaliła natychmiast, widać uścisk niższej dziewczyny było bardzo subtelny.

– Co takiego?! – Daria wywaliła oczy.

– To Wiki go rozjebała.

– Ale z ciebie konfident, wiesz? A wiesz, że Wiki jak się o tym dowie, to zmiecie cię z powierzchni ziemi – szydziła zadowolona szatynka, w głowie już mając: „ja ci, kurwa, dam”.

Ninie zrobiło się totalnie głupio i z miejsca zamilkła, widząc, w jak niedogodnej sytuacji właśnie się postawiła. Z jednej strony Daria, przed którą próbowała ratować tyłek, z drugiej Wiktoria, która dziś pokazała, na co ją stać, co tylko wzmogło w tej chwili strach blondynki.

– Ładna z ciebie koleżanka, nie ma co. Byłyście razem, napadłyście na biedną niewinną dziewczynę, a teraz wszystko zwalasz na Wiki? Jesteś wielka, wiesz? No ja pierdolę, to ci dopiero okaz kurestwa – drwiła Daria i puścił dziewczynę. – Na jutro widzę telefon! – dodała i spokojnie oddaliła się w kierunku gabinetu dyrektora. Po chwili odwróciła się jednak jeszcze do dziewczyny. – I zacznij kupować lepsze ciuchy, bo bez powodu stawiasz na nogi połowę służb porządkowych tego miasta. A jak naprawdę byliby komuś potrzebni, a są tu, bo pustak robi przypał? Ty się, ruro, nigdy nie nauczysz myśleć – rzuciła rozradowana i za moment zniknęła za ścianą, śmiejąc się wesoło.

Nie czekała, tylko weszła do sekretariatu, chciała mieć już to za sobą.

– A ty w jakiej sprawie? – zapytała od razu młodziutka, na rudo farbowana sekretarka.

– Dyrektor mnie wzywał – mruknęła Daria.

– Zapukaj.

Dziewczyna zapukała i zaraz wsadziła nos w drzwi.

– Wzywał mnie pan? – pisnęła, robiąc tak słodką minę, że nawet największy twardziel, patrząc na nią teraz, zmiękłby jak gąbka.

– Wejdź – nakazał dyrektor i podniósł słuchawkę.

– Pani Kasiu, proszę wezwać panią Wilk i pana Szczepaniuka z trzeciej C, i panią Radziszewską.

Modniś odłożył telefon i spojrzał na „niewiniątko” – to stało grzecznie, gapiąc się na pedagoga maślanymi oczyma.

– Daria, możesz mi powiedzieć coś na temat wydarzeń w szatni?

– Jakich wydarzeń? – Szatynka wypaliła głupa i patrząc prosto w oczy nauczyciela, usiłowała pokazać ogromną pewność siebie.

Wiedziała że to, co zrobiła, nie było błahostką, starała się więc wypaść wiarygodnie, aby dyrektor bez wątpliwości przyjął jej wersję. Rozległo się szybkie pukanie i w gabinecie pojawiła się szatniarka, która natychmiast od góry do dołu zmierzyła Darię pogardliwym złośliwym wzrokiem.

– Tak, to ona, ale ich było troje – poskarżyła się od razu.

Nie musiała nic więcej mówić, bo właśnie rozległo się kolejne pukanie i towarzysze Darii za moment stali już obok niej. Dziewczyna spojrzała na Klarę – iskierka lęku błąkała się w jej dużych w tej chwili, niebieskich oczach.

– No więc słucham, jak to było? – kontynuował „modniś”. Pani Radziszewska?

– Wpadłam na nich na schodach, dwie lub trzy minuty przed dzwonkiem. Byli wyraźnie poddenerwowani i bardzo im się śpieszyło. Od razu, gdy ich spotkałam wiedziałam, że coś jest nie tak i wtedy poczułam ten przykry zapach – wywaliła skrupulatnie kobieta.

W tym momencie Daria cicho parsknęła, mocno zacisnąwszy usta; każde wspomnienie spalonego łacha Niny wywoływało u niej falę radości.

– Daria, co cię tak bawi? Wezwałem waszych rodziców, zaraz tu będą, zobaczymy, czy wtedy będzie ci tak wesoło – zganił ją dyrektor, nie mając już chyba sił na zbuntowaną dziewczynę. – Proszę dalej. – Spojrzał na szatniarkę, wtedy Maks dyskretnie szturchnął przyjaciółkę.

– No i gdy weszłam do szatni, zobaczyłam to… ten pożar – stwierdziła baba.

Daria już nie wytrzymała i jawnie zachichotała.

– Daria, zaraz dostaniesz trzecią naganę i zostaniesz zawieszona, aż do matury! – zagrzmiał zniesmaczony mężczyzna.

– Przepraszam.

Co robiliście w szatni w czasie zajęć, zamiast być na geografii?

– To moja wina – mruknęła Klara, wprawiając Darię w niemałe osłupienie.

– Nie rozumiem…

– Źle się poczułam i nie poszłam na lekcje, tylko wyszłam na zewnątrz. Potem spotkałam tam Darię i Maksa, mówili, że wyszli mnie szukać – zeznała płochliwie dziewczyna.

– Dlaczego twoja mama powiedziała mi przed chwilą, że nie może przyjechać do szkoły? Przecież nie pracuje? – zapytał „modniś” i mina Klary zrobiła się w tej chwili tak oryginalna, że dziwniej już się chyba nie da.

– Odebrała telefon? – zapytała blondynka, wydawała się totalnie zszokowana i przerażona i zszokowana, nie starając się nawet tego ukryć.

– Tak, powiedziała, że nie może przyjechać. I Klaro, muszę przyznać, że to nie była zbyt miła rozmowa. Możesz mi powiedzieć, dlaczego?

– Nie wiem, nie mam pojęcia, może źle się czuje, dlatego tak zareagowała. Przepraszam. – Klara ledwo wydusiła, jakby ktoś nagle zapchał jej przełyk gumowym kołkiem.

– Dobrze, widzę, że niczego się nie dowiem. A ty, Klara, nie powinnaś kłamać – rzekł dyrektor.

– Nie kłamię.

– Dobrze, wracajcie na lekcje. I Pamiętajcie, wrócimy jeszcze do tej rozmowy, gdy przyjadą wasi rodzice – oświadczył Modniś. – Klara, zostań jeszcze na chwilę.

Daria przed wyjściem zdążyła zauważyć jeszcze, że dziewczyna zrobiła się calutka blada, dziewczyna patrząc na nią w tej chwili, miała bardzo złe przeczucia.

Opuścili gabinet i Daria od razu wyskoczyła:

– Słyszałeś? Wzięła całą winę na siebie. Widziałeś? Co jej się stało?

– Nie mam pojęcia.

– Ale widziałeś?

– Widziałem.

– Coś jest nie tak u niej w chacie.

– Na to wygląda.

Daria spojrzała na wiszący na korytarzu zegar.

– Zaraz dzwonek, co robimy? – zapytała, siadając za schodami.

– Nie wiem.

Trzasnęły drzwi sekretariatu i Klara jak strzała pomknęła do wyjścia, nie zauważywszy znajomych, których zasłaniały wysokie szafki. Daria zerwała się na równe nogi, ale nie zdążyła już zawołać dziewczyny, gdyż ta bardzo szybko opuściła szkołę i chwilę później była już niemal przy samej bramie. Kumple doszli do szklanych drzwi i już chcieli wołać uczennicę, lecz ta nagle zatrzymała się w miejscu i zaczęła wpatrywać w bliżej nieokreślony punkt.

– Poczekaj, zobaczymy, co zrobi – rzekł Maks, zatrzymując Darię, która już wybierała się na zewnątrz.

Klara stała chwilę, zza drzewa obserwując okolicę po lewej, gdy nagle odwróciła się na pięcie i szybko ruszyła z powrotem do szkoły.

– Chodź! – Blondyn pociągnął nastolatkę za ramię i szybko schowali się w tym samym miejscu.

Dziewczyna migiem przekroczyła drzwi i znów wyjrzała na zewnątrz, gdzie po chwili wzdłuż ogrodzenia przepłynął duży czarny samochód. To na pewno to auto obserwowała blondynka, bo gdy tylko pojawiło się przed szkołą, umknęła z pola widzenia, stając przy samej ścianie. Oboje przyjaciół spojrzało na siebie, myśląc zapewne to samo, czyli, że nic z tego nie rozumieją. Klara nadal stała w miejscu, co chwila wychylając się delikatnie zza drzwi i po chwili auto przejechało w drugą stronę, wtedy znowu się schowała. Minęła minuta, dwie i gdy auto nie wracało, blondynka ponownie wyszła ze szkoły, idąc bardzo niepewnie i rozglądając się na wszystkie strony.

– Chodź. – Daria delikatnie wyłoniła się zza szafek, a Maks w ślad za nią.

Gdy wyszli z budynku, koleżanka opuściła już teren szkoły. Już wychodzili zza posadzonych po obu stronach szkolnego chodnika drzew, gdy nagle stanęli jak wryci, gapiąc się na lewo jak zahipnotyzowani. Czarne auto tkwiło przy chodniku, kilkadziesiąt metrów dalej, a Klara stała i mówiła coś do osoby w środku, trzymając się kilka metrów od wozu. Wyglądała na przerażoną.

Dyskusja chwilę trwała i wyglądało to tak, jakby dziewczyna próbowała się przed czymś bronić, w końcu jednak po wymienieniu kilku zdań z kierowcą niepewnie wsiadła do środka i samochód agresywnie ruszył, aby po chwili zniknąć za zakrętem.

Średnia ocena: 5.0  Głosów: 1

Zaloguj się, aby ocenić

Komentarze (7)

  • Grafomanka 7 miesięcy temu
    ''Natychmiast jak jeden mąż obcięły Klarę tak nieprzychylnym spojrzeniem, że gdyby mogły, zamroziłyby nim w tej chwili pewnie piekła.''
    Natychmiast jak jeden mąż, objęły Klarę tak nieprzychylnym spojrzeniem, że gdyby mogły, zamroziłyby nim piekło.

    ...aby w jego miejsce mogła pojawiła się niepewność i strach, które to szatynka natychmiast prawidłowo zinterpretowała.
    ...aby w jego miejsce pojawiła się niepewność i strach, które to szatynka natychmiast prawidłowo rozpoznała.

    spojrzała na Ninę – jej mina była przerażająca, a w pojawiły się widoczne jak na dłoni oczach łzy. - coś zeszłaś mocno z poziomu, to pośpiech?
  • Grafomanka 7 miesięcy temu
    Na razie nie czytam dalej, bo za dużo przystanków. Daj znać, jak dopieścisz tekst.
  • ZielonoMi 7 miesięcy temu
    No kurde, tam było co innego. Zmieniałam zdania i tak zostało; tak to jest, jak ci dupę zawracają w trakcie pisania: zrób to, zrób tamto... Ale że ja tego nie zauważyłam? Dzięki, dobra kobieto, bo zostałoby tak, a to niedopuszczalne! Zaraz poprawię. No co za żenada, ja prdl... <łbem w ścianę>
  • A. Hope.S 7 miesięcy temu
    Pasuje idealnie do twojego tomiku.
  • ZielonoMi 7 miesięcy temu
    Rozczaruję Cię - nie pasuje, za mało śmieszne.
  • Margerita 7 miesięcy temu
    Ach ta Daria
  • ZielonoMi 7 miesięcy temu
    :D

Napisz komentarz

Zaloguj się, aby mieć możliwość komentowania