Poprzednie częściNiesprawiedliwość - Rozdział 1

Niesprawiedliwość - Rozdział 3

Do moich drzwi ktoś delikatnie i ledwo co słyszalnie zapukał, po chwili do mojego gabinetu weszła niska, szczupła sylwetka z rozczochranymi czarnymi włosami.

- Dzień dobry Tori, proszę usiądź. - Wskazałem ręką fotel przed sobą, wyciągnąłem również z szuflady kilka cukierków i położyłem je tuż przed nim.

-Jak się dzisiaj czujesz?

- Dobrze. - Chłopczyk nieśmiało usiadł spuszczając głowę, nawet nie zerknął na słodycze przed nim.

- Co dzisiaj robiłeś?

- Byłem na dworze.

- To już trzeci dzień, prawda? - Spojrzał na mnie niemym wzrokiem nie wiedząc za bardzo o co go pytam. Dopiero po chwili pokiwał twierdząco głową łapiąc się za troczek od spodenek. Jest na moim oddziale już dziesięć dni i żadnej poprawy w jego zachowaniu. Nadal skryty i zamknięty w sobie przez to co go spotkało.

- Byłeś z Egonem i Ursją?

- Tak.

- Słyszałem, że zaprzyjaźniłeś się z nimi. To bardzo dobrze.

- Tak.

- Doszły mnie słuchy, że opiekujesz się tą dziewczyną.

- Tylko ją karmię i prowadzę za rękę. - No tak, w potrzebach fizjologicznych jak i w kąpielach muszą pomagać jej pielęgniarki. Chociaż to i tak dobrze, że nie zamyka się przed innymi starszymi dziećmi.

- Dużo rozmawiasz z Egonem?

- Tak... dzisiaj...

- Co dzisiaj? - Chłopczyk wyciągnął z kieszeni plastikowego słonika z podniesioną trąbą i postawił go na moim biurku.

- Dostałeś to od niego?

- Tak! Pierwszy raz coś dostałem co nie jest jedzeniem ani ubraniami. Mogę go zatrzymać?

- Ależ oczywiście, jest twój! - To mnie zaskoczyło, że Egon coś komuś kupił. Że cokolwiek zrobił dla innej osoby. Może nie potrafią tego sobie okazać ale myślę, że nieco zżyli się ze sobą przez te spacery. Gdyby jeszcze Ursja się przed nimi jakoś otworzyła, coś powiedziała lub wykonała jakiś gest... z tego co mówił salowy to wciąż brak reakcji. Wciąż cała trójka boi się ludzi starszych od siebie. Cóż, to normalne biorąc pod uwagę to co przeszli. Poprawiłem okulary i spojrzałem raz jeszcze na kartę informacyjną Toriego. Bity i maltretowany przez własnych rodziców, którzy byli wiele razy notowani za alkoholizm, kradzieże i posiadanie lekkich narkotyków. Ojciec odsiedział kiedyś dwa lata za napaść a matka leczyła się w klinice psychiatrycznej na zaburzenia lękowe. Obecnie czekają w areszcie na rozprawę o znęcanie się nad nieletnim. Zaś sam Tori trafił do nas prosto ze szpitala po tym jak wyleczyli u niego złamanie prawej ręki i zatrucie pokarmowe. Miał też wiele siniaków i poparzeń. Ehh... to świat trzeba leczyć a nie pojedyncze jednostki! Westchnąłem zrezygnowany, opadłem na fotel i zdjąłem okulary. Za tydzień będziemy musieli odesłać go do domu dziecka gdzie będzie czekać na kolejną rodzinę, jest w takim wieku, że szybko powinien kogoś znaleźć. Boję się jedynie jak zaakceptuje rozłąkę od Egona... kazałem mu się z nim zaprzyjaźnić by jakoś pobudzić jego ukrytą dobrą i łagodną naturę, którą w sobie schował ale teraz może mieć to odwrotny skutek. Będę musiał jeszcze raz z nim porozmawiać.

-Mogę już iść?

- Powiedz jeszcze... tęsknisz za szkołą? Za kolegami?

- Tak.

- Może weźmiesz te cukierki dla swoich przyjaciół? Odwdzięczysz się Egonowi a i Ursji powinny smakować. - Chłopczyk zeskoczył z fotela na podłogę, zabrał swoją zabawkę, cukierki i powoli udał się do drzwi.

- Do widzenia Panie ordynatorze.

- Trzymaj się i uważaj na siebie. - Jedyne co mogłem zrobić to uśmiechać się gdy odchodził. Mogłem jedynie liczyć, że znajdzie się dla niego dobra rodzina, która zwróci mu dzieciństwo. Gdy tylko drzwi się zamknęły wyciągnąłem z szuflady piersiówkę pociągając z niej porządnego łyka. Jeszcze dwa lata i przejdę na emeryturę. O ile jeszcze będzie miejsce dla mnie na tym świecie, to co dzieje się na zewnątrz... tragedia. Całe szczęście, że nie mamy tu telewizora, nie chciałbym pokazywać wieczornych wiadomości pacjentom gdzie informują tylko o zamieszkach, napadach, korupcji i tragediach ludzkich spowodowanych luką w prawie. Pociągnąłem jeszcze jeden łyk żubrówki i zakręcając korek usłyszałem wyraźniejsze, stanowcze pukanie do drzwi.

- Proszę wejść. - Do gabinetu odważnie wkroczył Egon, ubrany tym razem nie w piżamę a jeansy, tenisówki i biały podkoszulek.

- Dzień dobry.

- Witaj, widzę że byłeś w sklepie. Odważnie.

- Taaa... nie było zbyt miło ale jeśli chcę stąd kiedyś wyjść to muszę zacząć przebywać wśród ludzi.

- Nie miałeś ataku paniki?

- Nie, ale nie powiem że było ze mną najlepiej.

- Właśnie miałem po Ciebie prosić, co Cię do mnie sprowadza?

- Przyszedłem złożyć wniosek o wypis ze szpitala. - Najpierw myślałem, że się przesłyszałem, potem że żartuje. Poprawiłem okulary, zmierzyłem go wzrokiem i dostrzegłem w nim to samo czym był wypełniony pierwszego dnia gdy tu wrócił. Z kamienną twarzą i lodowatym spojrzeniem zaciskał zęby i pięści powstrzymując swoją złość i nienawiść. Co takiego się stało? Zanim cokolwiek zdążyłem odpowiedzieć usiadł na fotelu naprzeciwko.

- Proszę dać mi formularz do wypełnienia.

- Poczekaj, zacznijmy od początku. Co się stało?

- Nic proszę Pana. Jestem tu już zbyt długo, trzy miesiące to wystarczająco czasu bym pozbierał myśli na temat tego co zrobiłem.

- I do jakich wniosków doszedłeś?

- Do takich, które by Pana nie zainteresowały. Proszę dać mi wniosek.

- Posłuchaj, nawet jeśli dam Ci takie pismo to i tak będzie nie ważne. Musisz być pełnoletni.

- Za dwa dni obchodzę osiemnaste urodziny, wpiszę odpowiednią datę a w środę rano mnie tu już nie będzie. - W stercie akt wyszukałem jego dość grubą teczkę, spojrzałem na datę urodzin i jest tak jak mówi. W środę skończy osiemnastkę! Do tej pory był spokojny, niemalże bez żadnych emocji i bał się świata zewnętrznego. Co się stało, że tak nagle zmienił zdanie? Nie chcę go wypuszczać bo widzę, że działa pod jakimś impulsem. Lecz z drugiej strony po dwóch dniach nie będę miał żadnego prawa by go tutaj dłużej trzymać. Szlag. Podszedłem do szafki pod oknem, poszperałem, podałem mu kartkę i długopis a sam wyszedłem z gabinetu.

- Marcin! - Salowy prawie natychmiast wyskoczył z sali dla pielęgniarek.

- Co jest szefie?

- Czy na spacerze działo się coś z Egonem?

- Nie, wczoraj poszedł do sklepu a dzisiaj byliśmy przy fontannie.

- Rozmawiał dzisiaj z kimś dorosłym spoza oddziału?

- Nie, bawił się z Torim i Ursją.

- Co kupił w sklepie?

- Ubrania, papiero... znaczy się kilka gazet, dwie dwulitrowe butelki wody mineralnej, kilka paczek herbatników, zapalni... to znaczy się zabawkę dla Toriego i...

- Chwila, gazety? Chodź za mną do jego izolatki. - Poszliśmy szybkim krokiem do jego pokoju, był otwarty. Śmierdziało tu papierosami, na jego szafce nie było nic innego niż butelka napoczętej wody oraz kilka gazet. Kiedy zacząłem je przeglądać szybko sobie zdałem sprawę o co mu chodzi. Pierwsza strona, wytłuszczony nagłówek: „Podejrzany o morderstwo małżeństwa, Iwan S. wypuszczony za kaucją. Brak jakichkolwiek dowodów.”

- Cholera... - Przecież był świadek, sam Egon wskazał go palcem! Co ze śladami palców? Próbki DNA na ciałach jego rodziców? Kurwa, jeśli on się teraz wypisze to zrobi to samo co z pierwszym napastnikiem! Nie mogę do tego pozwolić. Kiedy się odwróciłem by wyjść na korytarz, w drzwiach stał nieruchomo chłopak patrzący jedynie na trzymaną przeze mnie gazetę.

- To jest twój powód? Chcesz się zemścić? Nie wystarczy to co zrobiłeś z jego wspólnikiem?! Niczego się tutaj nie nauczyłeś?!

-Nie wiem o czym Pan mówi. - Egon uśmiechnął się w taki sposób, że aż przeszły mnie ciarki. Nadal próbował ukryć złość... nie, to nie to. On po prostu nie mógł się doczekać aż go dopadnie, szaleńczy uśmiech, lodowate spojrzenie i kamienna twarz.

- Cofam Ci spacery! Będziesz pod zamknięciem do środy! - Ominąłem go i poszedłem do dyżurki przepisać mu większe i silniejsze dawki uspakajające. Przez te dwa dni nic nie zdziałam! Mam związane ręce, oczywiście mogę podrzeć jego wypis ale to nic nie zmieni. Mogę także uznać go za niepoczytalnego i złożyć odpowiednie papiery do głównej placówki, ale gdy przyjdą na komisję to zobaczą tylko zamkniętego w sobie, inteligentnego chłopaka, a nie psychopatę!

- Coś się stało Panie ordynatorze? - Kiedy wkroczyłem do pokoju pielęgniarek od razu wyrzuciły pety za okno i schowały kawy pod stół, pewnie mocno zakraplane. Dopadłem do tablicy z rozdzielonymi lekami, zerwałem kartki z numerem jego pokoju i zacząłem pisać nowe. Nie chce czytać potem nagłówki gazet, że Egon K. jest mordercą!

Średnia ocena: 0.0  Głosów: 0

Zaloguj się, aby ocenić

Komentarze (1)

  • Ronja 19.08.2015
    Super rozdział :D Fajnie, że z perspektywy ordynatora. Dużo nowych informacji o bohaterach. Jestem ciekawa co zrobi Egon, mam nadzieję, że Tori i Ursja jakoś na niego wpłyną ;) Jedna uwaga ode mnie - nie można być notowanym za samo bycie alkoholikiem, bo to nie przestępstwo.
    Oczywiście czekam na kolejną cześć!

Napisz komentarz

Zaloguj się, aby mieć możliwość komentowania