Poprzednie częściObca... cz 1

Obca... cz 2

Budzę się. Wszystko boli mnie niemiłosiernie, a ja zadaję sobie jedno pytanie, o co chodziło z tym kotem?

Ehh, to napewno tylko sen. Nie pierwszy raz śnią mi się takie głupie sny.

Przekręcam się na bok, szukając ręką telefonu. Chwytam prędko komórkę, sprawdzając godzinę. Piąta dziesięć.

Uśmiecham się z zadowoleniem.

Ah, mogę pospać sobie jeszcze chwilkę.

Jak dobrze...

Mruczę z uśmiechem, gładząc łóżko w poszukiwaniu kołdry.

Zaraz zaraz, gdzie ona się podziała?

Otwieram gwałtownie oczy.

Leżę na skrawku łóżka, a moje przykrycie zgubiło się gdzieś. Rozglądam się

Nigdzie go nie ma.

Wstaję prędko, spoglądając ze zdziwieniem na łóżko. Nagle moją uwagę przykuwa co innego; ogromny bałagan, który jest w pokoju.

Mój Boże co tu się stało! Czyżby przeszedł tu jakiś huragan?

Torba leży rozwalona na podłodze, wychodzą z niej pogniecione zeszyty, okno jest nie domknięte, a na ścianie w blasku letniego słońca widać odpryski.

Oddycham nierówno, słysząc głośne dudnienie własnego serca.

- Annie - słyszę czyjś głos. Niewinny, delikatny głosik, który rozbrzmiewa w całym domu. Po chwili spokojny ton zamienia się w krzyk i płacz.

Dobrze znam ten głos.

- Już idę Matt! - krzyczę głośno i jak bomba wybiegam z pokoju. Ale dlaczego on płacze? Może skaleczył się albo coś?

A jeśli ta dziewczynka tu jest i nastraszyła go w jakiś sposób.

Biegnę pasmem schodów, coraz bardziej zdenerwowana. A jeśli ta mała zrobiła mu coś? W końcu dobiegam do końca schodów. Zeskakuję zwinnie jak pantera, po czym ruszam w stronę kuchni.

Staję w drzwiach zupełnie oszołomiona.

Matt siedzi na małym krześle przy stole, i trzyma palec w buzi.

- Matt, wszystko dobrze? - pytam, gładząc malca po twarzy i poprawiając czarne kosmyki jego włosów, spadające mu bezwładnie na czoło.

Patrzę w jego ciemne, zapłakane oczka.

Malec wyciąga rękę z buzi, po czym pokazuje mi zakrwawiony palec.

- Zobacz... skaleczyłem się... boli - jąka.

Przytulam go mocno. Przechylam go na boki, aby troszkę go pocieszyć.

- Nie płacz, zaraz się tym zajmę - oznajmiam śmiejąc się serdecznie i gładząc małe plecy - Nakleimy plasterek i po sprawie - Zawieszam głos, przypominając sobie, że jest bardzo wcześnie. Jest piąta godzina, mój brat śpi do siódmej. Co takiego musiało się stać?

- Dlaczego przyszedłeś tu tak wcześnie? - pytam, marszcząc brwi.

Ciemnooki chłopiec popatrzył na mnie z zadumaniem.

- Słyszałem jakieś hałasy przed domem.

Wyszedłem z pokoju i zobaczyłem, że to dziadek z kimś poszedł - odpowiada.

- Jak to dziadek? - pytam ze zdziwieniem - Przecież dziadek nie może chodzić. Lekarz kazał mu odpoczywać. Jesteś pewien, że to dziadek?

Dziecko kiwa głową, po czym wstaje z krzesła.

Ja również podnoszę się, nie dając poznać po sobie zdenerwowania.

- Chodź Matt, ubiorę cię, a później zjemy śniadanie - mówię, łapiąc go za rękę.

Chłopiec patrzy na mnie. Widząc to posyłam mu uśmiech.

Dotykam jego małych ramion po czym jeszcze szerzej się uśmiecham.

- A potem - stwierdzam zawadiacko, przechylając głowę na boki - zaprowadzę cię do przedszkola.

Matt podskoczył z radości, po czym popędził w stronę pokoju.

Ja natomiast wpatruję się w okno, a w mojej głowie rozbrzmiewa tylko jedna, denerwująca myśl.

Gdzie podział się dziadek?

**********************

Idę ulicą, cały czas rozmyślając o dziadku.

Dodatkowo czuję jak burczy mi w brzuchu.

Ehh, nie zdążyłam nic zjeść, a to tylko i wyłącznie przez to, że za dużo dziś myślę.

Mijam przechodniów, poprawiając swe zapewne niezgrabnie upięte, brązowe włosy. Wiatr rozwiewa je skutecznie wszystko utrudniając.

Spoglądam na żółty samochód, przemykający obok mnie. Staję w miejscu i z zamyśleniem wpatruję się w punkt w którym zniknął pojazd. Jakby odjęło mi mowę. Czuję jak moje serce ściska się coraz mocniej i mocniej...

Od dziecka nienawidzę żółtych samochodów. Kojarzą mi się z wypadkiem.

Krwią, śmiercią i mamą.

Tęsknię za nią. Wszystko byłoby dobrze, gdyby nie ten cholerny, żółty samochód, który musiał spowodować wypadek.

Gdyby nie wypadek mama nadal by żyła...

Dość tego Ann! Nie możesz wiecznie o niej myśleć! Weź się w garść! - nakazuję sobie, lecz nie przynosi to żadnego skutku. Przyspieszam chcąc zbić tą paskudną myśl o krwawym, żółtym samochodzie. Już blisko. Jeszcze tylko dwa kroki i będę w szkole.

Mijam jeszcze jedną alejkę, po czym zza kilku drzew wyłania się duży, stary budynek. Idę jezcze szybciej widząc grupkę moich koleżanek.

- Lisa! Marta! - wołam na powitanie.

Niska, ciemnowłosa dziewczyna obejmuje mnie serdecznie.

- Cześć Annie! - mówi z uśmiechem.

Również Lisa ściska mnie z radością.

Staję pomiędzy nimi, ruszając w stronę szkoły. Uśmiecham się do wszystkich.

Przy moich koleżankach zawsze czułam się najlepiej. Śmiałyśmy się razem.

Znałyśmy się jak te łyse konie.

Zawsze było nam...

Zszokowana podnoszę wzrok.

Obok drzwi stoi Nick i Sandra.

Dziewczyny podchodzą do reszty naszej paczki, aby się przywitać.

Ja natomiast stoję jak wryta. Czuję jak każdy milimetr mojego ciała drży, gardło zaciska się, a ja tracę kontrolę nad własnym ciałem. Moje serce bije szybciej, sprawiając, że nie mogę normalnie oddychać. Spokojnie Ann, wdech, wydech, wdech, wydech...

- Cześć Annie! - woła Sandra, podchodząc do mnie. Obejmuje mnie swymi szczupłymi rękami, a ja przez jej ramię widzę postać Nicka.

Staram się uciec wzrokiem od jego spojrzenia.

Oswobadzam się z objęć wysokiej blondynki, po czym drobnymi krokami zbliżam się do Nicka.

Moje serce dudni coraz głośniej, czuję się tak jakby miało za chwilę wyskoczyć.

Miękną mi nogi, a ja zamieniam się w żywy sopel lodu.

- Cześć Annie - szepcze dość niepewnym, lecz nadal tak samo melodyjnym głosem.

Odruchowo unoszę głowę, automatycznie zawieszając wzrok na magnetycznych, niebieskich oczach. Wodzę wzrokiem po całej, wyraźnie zarysowanej twarzy, oraz po czarnych, rozsypanych we wszystkie strony włosach.

Spuszczam wzrok, karcąc tym samą siebie. Co ty u licha wyczyniasz Ann?

Nienawidzisz tego spojrzenia. Najchętniej kazałabyś zamknąć mu te cholerne, niezwykłe oczy.

Nie mogę oderwać od nich wzroku, a jednocześnie są dla mnie prawdziwą katorgą.

Dopiero teraz dostrzegam, że wokół panuje głucha cisza, którą od czasu do czasu przerywa gwar rozmów innych uczniów. Nawet ptaki ucichły.

Czuję na sobie wzrok wszystkich, ale przede wszystkim Nicka.

Kątem oka obserwuję Sandrę, która opiera się delikatnie o czarnowłosego chłopaka.

- To my może już pójdziemy? - proponuję, chwytając Martę za rękę.

Proszę, tylko się zgódź!

- Dobrze, ale gdzie ci się tak spieszy? - pyta ze zdziwieniem.

- Do piekła i z powrotem - szepczę, szczerząc zęby jak królik.

Łapię mocniej moją przyjaciółkę, po czym ruszam w stronę wnętrza budynku.

Marta śmieje się cały czas, biegnąc za mną.

- Pogrzało cię, Ann? - zanosi się śmiechem - Co cię tak wystraszyło?

Nick? A może Sandra? - śmieje się jeszcze głośniej, marszcząc wymownie brew.

- Przestań - mówię ze złością - O co ci znowu chodzi?

Marta przewraca oczami, uśmiechając się pod nosem.

- A słyszy się różne rzeczy. O dużo rzeczy chodzi - mówi, robiąc przy tym śmieszną minę

Ja również zaczynam się śmiać. Łapię ją za rękę, ruszając w stronę schodów.

- Ty jak coś powiesz - parskam - Dość tych żartów. Jeszcze chwila a spóźnimy się na lekcje.

- Czekaj - ciągnie mnie do siebie - I Lisa i Nick i Sandra są jeszcze na zewnątrz. Zdążymy - uspokaja mnie.

Odwracam się, wbijając zrezygnowany wzrok w Martę. Kiwam przecząco głową.

Och gdyby ona wiedziała jaki mętlik mam w swoim umyśle...

Odwracam wzrok. Moja szczęka osuwa się w dół ze zdziwienia.

Na przeciw schodów stoi mała, rudowłosa dziewczynka...

Następne częściObca... cz 3

Średnia ocena: 4.8  Głosów: 4

Zaloguj się, aby ocenić

Komentarze (5)

  • Marcelina123 15.01.2017
    Przyjemnie się czyta choć przydałoby się trochę akcji ;) Polubiłam Matt'a <3 :D
  • To dopiero początek, akcja naturalnie będzie :)
  • motomrówka 15.01.2017
    Hm, no właśnie, gdzie się podział dziadek? Jedno małe ale. Zbyt często, jak dla mnie, wymieniasz Nicka z imienia. Możesz zastąpić go czasem zwykłym - jego, go, nim, może być nawet duża literą, żeby wyróżnić Go z tłumu. Zawiesiłaś akcje na rudej dziewczynce, no to czekamy. :) 5
  • Szalokapel 17.02.2017
    Jestem niestety na telefonie, przez co mój komentarz może być wybrakowany. Spróbuję wypisać to, co rzuciło mi się w oczy.
    Ehh - przez CH
    Napewno - oddzielnie
    Ah - przez CH
    Okno jest nie domknięte - niedomknięte
    tą paskudną myśl - tę
    jezcze -jeszcze
  • Szalokapel 17.02.2017
    Aaaaaaa! Komentarz mi ucięło. Kontynuując:
    Na przeciw - łącznie.
    Sam pomysł nadal mi się podoba. Bohaterka jest ciekawie "pomalowana", ciekawe, jak dalej zaprojektujesz swój obraz. Opisy nadal są powalające. Bardzo przyjemnie piszesz. Zostawiam ponownie piątkę. A kolejną część przeczytam innym razem. Pozdrawiam.

Napisz komentarz

Zaloguj się, aby mieć możliwość komentowania