Omenash.

Znów czerwone, więc stoję na chodniku,

po stronie apostrof i ptaków.

Te drugie zerkają ciekawie, przechylając łebki,

choć przecież poznania w nich tyle,

co zmieści się w kocie.

Ten nawet nie rozpoznaje barw,

więc przebiega komuś drogę, nie zważając

na przeciwstawne kciuki i zalążek myśli,

który ledwo co wykiełkowal na środku drogi.

Przechylam łeb, ciekawy dalszej części,

stoję na chodniku od strony apostrof,

a te klepią mnie w ramię i pytają.

Ciągle pytają, a przecież we mnie tyle znamion,

co ugryzienie w szyję, kiedy pada

pierwszy bastion.

A przecież nawet nie przeszedłem na drugą stronę,

bo czerwono mi w oczach, palę się

jak ptaki widziane pod słońce.

Średnia ocena: 5.0  Głosów: 1

Zaloguj się, aby ocenić

Komentarze (1)

Napisz komentarz

Zaloguj się, aby mieć możliwość komentowania