Opowiastka Wakacyjna

gatunek: podróże, wakacje, przygoda, imprezy i inne, zawiera elementy komediowe

 

OPOWIASTKA WAKACYJNA

 

Nieduże miasto z portem i plażą, gdzieś nad morzem. Wiosna 2011.

 

Od kilku już tygodni, wszystkie dnie i noce były ciepłe i bezchmurne, wszędzie dookoła rosły soczyście zielone, obficie i wielobarwnie kwitnące drzewa i krzewy o wielkich liściach oraz palmy. Papugi duże i małe oraz kolibry i motyle były bardzo często spotykane, bo co chwilę przelatywały one z jednej rośliny na kolejną, i tak przez cały dzień, od wczesnego rana do zachodu słońca.

 

Dwóch kolegów, Kenn i Lalluś oraz dwie koleżanki, Brenda i Wendy, mieli po dwadzieścia lat. Wszyscy byli ubrani w krótkie koszulki z zabawnymi obrazkami oraz tekstami i spodenki w kilku kolorach. Rano spotkali się w domu Kenna, a dokładniej w salonie, gdzie stało osiem krzeseł, duży kwadratowy stół, długa kanapa oraz telewizor, i zaczęli układać plan na wspólne spędzenie całego tygodnia.

 

Przez pierwsze cztery dni odwiedzili domy każdego z nich. Ten, w którym mieszkał Kenn, cały był pomalowany w różne odcienie szarego i fioletowego. W salonie można było zobaczyć kilka nietypowych dekoracji, takich jak atrapa ośmiornicy pod szklanym kloszem, albo atrapa kałamarnicy w szklanej butli wypełnionej dziwną tajemniczą, przezroczystą zieloną cieczą.

 

Dom Lallusia miał barwy żółte i zielone. Kojarzył się więc z wiosennymi wycieczkami i letnimi wakacjami. W większości pomieszczeń rosły w doniczkach tropikalne rośliny, takie jak figowce, palmy i juki.

 

Budynek zamieszkiwany przez Brendę był pomalowany na niebiesko, różowo i biało. Przywoływał on pozytywne nostalgiczne wspomnienia, potęgowane przez kolorowe plakaty i naklejki na wielu jego ścianach.

 

Ten, w którym żyła Wendy, miał dużo koloru białego i różnych odcieni brązowego, co sprawiało wrażenie zarówno trybu życia w miarę możliwości przyjaznego naturze, jak i stylu śródziemnomorskiego oraz latynoskiego. Tutaj spacerowicze zatrzymali się na trochę dłużej, zwiedzając wiele z tajemniczych kątów i zakamarków, które dom miał do zaoferowania. Najpierw odwiedzili salon, który był bardzo podobnie wyposażony, jak ten w domu Kenna, tylko że w innych kolorach. Oryginalnymi ozdobami tego pomieszczenia były przyjazne środowisku bibeloty, wykonane przede wszystkim z drewna, bambusa i wikliny.

 

Następnie Wendy oprowadziła swoich gości po większości pozostałych pomieszczeń. W kuchni grupa zjadła niebiesko-fioletowo-szaro-biało-czarne hamburgery z zielonym sosem. Potem zwiedzający poszli na balkon, skąd spotkane przez nich kolorowe ptaki zleciały na taras, a oni poszli po spiralnych schodach w dół za nimi. Pierzaste stworki gdzieś zniknęły pośród bujnej roślinności, ale za to na miejscu stało jacuzzi, w którym przez kilkanaście minut posiedzieli i porozmawiali. Potem poszli pokąpać się w basenie, gdzie pływały też gumowe kaczki i małe plastikowe statki. O zachodzie słońca poszli wysuszyć się na ciepłym letnim wietrze, przelatującym przez drzwi i okna drewnianego brązowego domku w koronie wielkiego szarego drzewa.

 

Zmęczyli się tą przygodą, która zajęła im cały dzień. Wieczorem zeszli na trawnik, a tam stał namiot z plandeki w kolorze błota. Weszli do środka i zasnęli. Śniło im się, że byli owocami, owcami i kozami, oraz że latali po niebie jak owady. Nad ranem obudzili się, poszli do domu się przygotować do ekscytującej wyprawy. Było lato, świetne uczucie podczas poranków. Po skropionej rosą trawie hasały chrząszcze i szarańczaki, a spośród trzcin wyraźnie dochodził śpiew ptaków i rechot żab.

 

- Płyniemy na tropikalną wyspę? - Kenn spytał resztę grupy.

- Tak! to dobry pomysł! Ale będzie fajna przygoda! - odpowiadali z wielkim entuzjazmem.

 

Gdy czwórka przyjaciół była gotowa do wyprawy, opuściła posiadłość i busem całym pomalowanym w kolorowe kwiaty, wewnątrz którego bez przerwy leciała wesoła muzyka dyskotekowa, przejechała przez dzielnicę domów jednorodzinnych otoczonych ogrodami, aż wkrótce dotarli oni do niedużej przystani, gdzie czekał na nich mały jacht, biały z jasnobrązowymi ławkami i brzegami burt. Weszli na pokład i popłynęli w piękne błękitne, dalekie morze o powierzchni lśniącej z powodu odbijających się w niej promieni słońca.

 

Kiedy przypłynęli do przystani w niedużym, ale bardzo kolorowym miasteczku na niewielkiej tropikalnej wyspie, zastał ich przepiękny, złocisty zachód słońca. Wieczór i noc spędzili w biało-pomarańczowo-zielonym hotelu otoczonym tropikalnym ogrodem i mieszczącym się niedaleko plaży. Można było w nim od czasu do czasu spotkać karalucha, ale za to co noc wśród rosnących tuż za oknem palm kokosowych pięknie koncertowały świerszcze i rzekotki, takie małe żabki żyjące na drzewach.

 

Późnym porankiem wyszli z hotelu, zwiedzili kilka ulic i uliczek miasteczka barwnego jak ogrody działkowe i buszujące po nich motyle kolorowe, później przeszli przez zabytkową starówkę pełną sklepów i restauracji, plac z białą fontanną w kształcie podobnym do jajka rozlanego na patelni, duży park na przedmieściach ze stawami i rzekami. Podczas spaceru spotkali pawie, flamingi, pelikany i papugi w koronach wielkich drzew o rozłożystych, jasnozielonych liściach i szarej korze w żółte plamy.

 

W środku dnia wypoczywali w ogrodzie otaczającym hotel, wygrzewając się na tarasie, bujając się na huśtawkach, a następnie kąpiąc się w basenie do którego chwilę później wskoczyło stado żab i wślizgnęła się gromadka traszek, aby się ochłodzić. Ludzie przenieśli się więc do jacuzzi. Tam żadnych stworków wodnych na szczęście nie było.

 

O zachodzie słońca, Kenn, Lalluś, Brenda i Wendy poszli na plażę, gdzie rosło bardzo dużo palm kokosowych. Spadające niekiedy z nich wielkie orzechy lądowały na jasnym miałkim piasku, na którym sporo ich leżało już porozrzucane, co zabawnie wyglądało.

 

Wzdłuż plaży idzie sobie człowiek, i nagle widzi dorodnego kokosa, który wygląda jak, na przykład, głowa małpy.

 

Koniec.

Średnia ocena: 4.0  Głosów: 2

Zaloguj się, aby ocenić

Komentarze (5)

  • Dimitria 09.06.2017
    "Przez pierwsze cztery dni odwiedzili domy każdego z nich. Ten, w którym mieszkał Kenn, miał dziwne kolory. Cały był pomalowany w różne odcienie szarego i fioletowego." - Co dziwnego w szarym i fioletowym?
    "W kuchni grupa zjadła niebiesko-fioletowo-szaro-biało-czarne hamburgery z zielonym sosem, Potem zwiedzający poszli na..." - Przecinek się wkradł zamiast kropki.
    "Spadające niekiedy z nich wielkie orzechy lądowały na jasnym miałkim piasku, na którym sporo ich leżało już porozrzucane, co zabawnie wyglądało." - Przeczytaj jeszcze raz to zdanie ;)

    Opowiadanie nie podobało mi się. Opisałeś tutaj domy przyjaciół, wycieczkę, kokosy i to tyle.
    Nie było konkretnej fabuły, zarysu postaci kompletnie nic - takie skrócone, nudne wakacje.
    Nie wiem, czy u Ciebie każde opowiadanie tak wygląda, bo nie czytałam innych, ale następnym razem wymyśl fabułę, postacie i nadaj tekstowi dynamizmu. 3
  • Piotrek P. 1988 10.06.2017
    Dziękuję za komentarz, uwagi i ocenę. Dwa pierwsze błędy poprawiłem. :-)
  • motomrówka 10.06.2017
    A mój blok jest w kolorze kości słoniowe, schody do klatek z czerwonej kostki, a ja mam włosy ciemny kasztan i niebieskie oczy. Ale, co z tego?
    Zmarnowałes mój czas.
  • Piotrek P. 1988 10.06.2017
    Przepraszam, że tak wyszło. Następnym razem postaram się przed tekstami moich utworów dodawać krótkie wstępy informujące o tym, czy dane opowiadanie jest bardziej rozrywkowe, dynamiczne, czy tez bardziej nudne, aby czytająca osoba mogła łatwiej zdecydować, czy warto przeczytać, czy tez lepiej nie, w zależności od tego, co wolałaby przeczytać. Dobry pomysł? Pozdrawiam.
  • motomrówka 10.06.2017
    Piotrek P. 1988, cynik? Pomysł do niczego. Widziałeś okładki książek, na których autor dopisuje " Może być nudna" albo "Będzie super po sześciu browarach"? Jeśli widziałeś, to zrób to, o czym napisałeś.

Napisz komentarz

Zaloguj się, aby mieć możliwość komentowania