Paskudny wiersz
W deszczowe dni wolałem znikać. Rozchylanie przyzwoitości
przychodziło samo, zbyt łatwo ulegałem pokusie. Zasłona z nic
niewartych słów. Brudna pościel. Lepkość znacząca upadek.
Błędne ognie, smak niespełnienia. Nie zawsze to była ona,
czasem myliłem imię. Rzucałem się w przepaść.
Przeklinam chwilę, gdy wspinaczka zaczęła być przyjemna,
a pomocna poezja wywierciła dziurę, wyrwała z niepamięci.
To takie łatwe odchylić się od pionu, by skończyć w poziomie.
Spadanie bezwiednie uczy pokory. Próba naprawy, zacerowania
grzechów przodków, lot na księżyc.
Zmieszanie wody z ogniem, kobiety z diabłem, nauka pływania
w nieczystościach bogów. To wszystko mam już za sobą. Teraz
nawet rozdeptane niedopałki na trzecim peronie, nadmuchana żaba,
ognisko na polu trzcinowym nie robią wrażenia prawdziwych.
Zanurzona w morzu dłoń wciąż czeka.
Komentarze (15)
''To takie łatwe odchylić się od pionu, by skończyć w poziomie"→czy to metafora próby samobójczej:)?
Pozdrawiam:)↔%
Dobry wiersz.
Plastyczny, obrazowy z ciekawymi frazami.
Byle chmyz od husarii ich nie wymyśli.
To przychodzi z głębi, z talentu.
Poskładać to do kupy to już warsztat.
Jak to ja :)))
Napisz komentarz
Zaloguj się, aby mieć możliwość komentowania