Pechowy piątek [ Fragment ]

Nie znosiła chłodu kostnicy. Bolały ją oczy od mdłego, szarego koloru ścian. Szron porastał jej organy, a w płucach kwitły sople lodu. Szmer klimatyzacji wydawał się jękiem w poza ziemskim języku. Wnikał w człowieka.

Schodząc do podziemia szpitala zawsze odnosiła wrażenie, że lada moment stanie przed trybunałem żywych trupów, których nie udało się odratować, po wielu godzinach walki. Nie udane masaże serca, defibrylacje, za późne reakcje lub po prostu brak możliwości na zrobienie czegokolwiek. Nie istotne czy był popełniony czy nie błąd w sztuce lekarskiej, porażka była nie strawna. Klęska wykręcała Sabinie jelita.

Spokój, który tam panował był jak cisza sekundę po ostatnim wystrzale z karabinu na polu bitwy. Niemy dym, który ulatnia się z samochodu, kiedy już przestanie dachować i zaparkuje w rowie.

— Czym sobie zasłużyłem na taką miłą wizytę? — Przywitał Sabinę uśmiechnięty prosektor, który przypominał wyciśnięty ekstrakt lat sześćdziesiątych. Długie włosy wiązał w kucyka, od przegubu do łokcia miał wytatuowany cały tekst Imagine Johna Lenonna oraz ciągle miał pod ręką krople do oczu, bynajmniej nie z powodu suchych spojówek.

Ściągnął całe czerwone rękawiczki, potem fartuch poplamiony krwią.

— Wyglądasz jakbyś uciekła z mojego stołu. Może zupki? — Zaproponował i wsypał pokruszoną zawartość paczki Vifonu o smaku kurczaka w curry do dużego kubka.

Sabina unikała błyskawicznego jedzenia, miała opinie, że to trucizna. Uświadomiła sobie, że nic od rana nie jadła. Wtedy zapach klusek rozgościł się w jej nozdrzach, brzuch wydał okrzyk burcząc na całą amplitudę. Podsyciło to jej gniew.

— Zapytam raz jako twoja przełożona. Dlaczego na sali leży anonimowy pacjent w ciężkim stanie, powinniśmy zgłosić to na policję do cholery.

— Raczej do ambasady jakieś lub tu i tu siostrzyczko. — stwierdził między jednym, a drugim siorbnięciem wywaru z kubka.

— Do czego?… Od dziś pełnie obowiązki ordynatora, mam prawdziwy piątek trzynastego, więc raz jeszcze powiesz do mnie siostrzyczko Jurek, to zamienisz chłodnie z kostnicy na chłodnie w masarni. — Sabina odebrała prosektorowi kubek, on pacyfistycznie zrezygnował z walki, podał tylko jej widelczyk.

— Luz and chill. — rzekł melodyjnie. — Bajzel sio… Sabina, mega bałagan w papierach. Nie moja wina, że papierologia to dla was czarna magia i pacjentów jest więcej niż mam włosów na głowie. Plus zapomniało mi się o tym gostku.

Obeszła stół, aby nie rzucić kubkiem w głowę Jurka. Na blacie leżała nastolatka, która miała wyhaftowane „Y” na torsie, resztę przykrywała tkanina. Mogła mieć jakieś osiemnaście lat. Patrząc wyłącznie na twarz można by pomyśleć, że dziewczyna jest pogrążona w głębokim śnie, w którym rodzice wiozą ją na bal maturalny. Sabina przypomniała sobie, jak babcia okłamała ją, że z szpitala nie wracają tylko starzy, zmęczeni życiem ludzie.

— Przykra sprawa, brała tabsy z neta na odchudzanie, wystarczyło parę tygodni i przestał jej pracować żołądek. Musiałem wyciąć. — wskazał metalowy pojemnik obok stołu. — Był tak wypchany, że pęknął.

Sabina usiadła przy zagraconym biurku prosektora, odstawiła zimny kubek. Odechciało jej się jeść na drugą połowę dnia. Jurek obszukiwał własne kieszenie.

— Powiesz mi w końcu co to za za anonimowy mężczyzna? — Głos ordynatorki złagodniał.

Jurek znalazły w końcu flakonik, którego szukał. Odkręcił buteleczkę z CBD, zaaplikował pod język dwie krople, odczekał dwie minuty, aby specyfik się wchłonął i zaczął wyjaśniać obecność tajemniczego pacjenta:

Prosektor wyszedł na przerwie zapalić fajkę i pooddychać powietrzem bez dodatku zapachu wnętrzności zmarłych osób. Spacerował w mżawce niedaleko szpitala, gdy zauważył mężczyznę leżącego na przystanku. Wziął go za pijanego w trzy dupy bezdomnego. Dziwne było to, że do kostki miał przywiązaną smycz, na drugiej jej końcu ujadał wygolony szczur, który nieudolnie wskakiwał na właściciela, chcąc go obudzić. Śpiący nie reagował. Inni ludzie na przystanku udawali, że nie widzą mężczyzny. Jurek szturchnął faceta, by sprawdzić, czy z nim wszystko w porządku.

— Hallo proszę pana, koniec vixy na dziś.

Nie reagował, a szczur podobny do psa zesikał się Jurkowi na trampka. Nieprzytomny facet był dobrze ubrany, śmierdziało od niego alkoholem, miał zakrwawiony nos wraz z podbródkiem, w dłoni trzymał zaciśniętego Iphone’a z odpalonym pornosem. W akcji trio lesbijek, każda z innej grupy etnicznej. Jego puls był ledwo wyczuwalny, dlatego Jurek wezwał karetę, ale wszystkie były zajęte, więc zadzwonił do kumpla pielęgniarza i sami przewieźli mężczyznę do szpitala. Miał przy sobie francuski paszport w nim schowaną działkę koki. Z tomografii wyszło, że ma w głowie guza wielkości pestki od awokado.

— … jest w śpiączce od wczoraj, ale z taką miną między uszami nie pociągnie długo. — skończył opowiadać, podczas monologu odtwarzał niektóre sceny lub rozmowy. Wcielam się w rozmówców, odpowiadając sobie zaniżonym, teatralnym głosem.

— I sobie tak teraz będzie leżał jak w spa dopóki nie umrze? — zapytała z irytacją Sabina.

— Schowam tą dziewczynę i załatwię wszystko z policją. Więcej razy takie zaniedbanie się nie powtórzy szefowo. Słowo harcerza.

— Byłeś pewnie na haju, dlatego nie zadzwoniłeś po policję. — Zamyśliła się na jakiś czas, błądziła wzrokiem po pomieszczeniu. Odpychała pewną myśl, złą, ale była remedium, którego potrzebowała. Była to ciężka decyzja, jakby wylądowała z kimś na bezludnej wyspie i zastanawiała się, czy zjeść go, aby przetrwać, czy umrzeć solidarnie z głodu.

— Daj sobie spokój z policją. — rozkazała prosektorowi.

— Dlaczego?

— Załatwię to sama, ty możesz mieć problemy z powodu zwłoki.

Jurek jej podziękował, wrócił do dziewczyny na stole, odkręcił kurek z wodą, delikatnie obmywał ciało. Sabina odeszła w stronę windy i wróciła na górę.

Musiała minąć godzina, aby chłód ją opuścił, a szmer klimatyzacji wyprowadził się z uszu.

Następne częściPechowy piątek #1 Pechowy piątek #2

Średnia ocena: 5.0  Głosów: 1

Zaloguj się, aby ocenić

Komentarze (3)

  • LBnDrabble 26.01.2022
    Zapraszamy do zabawy ze stusłówkami!
    Piszemy jedno drabble na poniższe tematy (można na jeden,
    czy na drugi, albo połączyć obydwa)
    1) Technologiczny zgred
    2) Wisienka
    Czas pisania: 31.01.2022 do 23:59
    Liczymy na Ciebie!
    Literkowa
  • Narrator 03.02.2022
    Jak zwykle pomysłowy temat, przedstawiony językiem surrealistycznej, czarnej komedii, rozsadzającym zesztywniałe reguły gramatyki.

    „(…)od przegubu do łokcia miał wytatuowany cały tekst Imagine Johna Lenonna(…)” — to zdanie zwaliło mnie z nóg. Doskonałe ćwiczenie na przeponę. ???

    Ale „Lennona” piszemy przez dwa n na początku, jedno n na końcu (włącz spell check w swojej przeglądarce to automatycznie poprawi).

    Możesz opublikować śmiało całość. ☆☆☆☆☆
  • Vincent Vega 06.02.2022
    Dziękuję bardzo, całość jeszcze nie powstała. Tekst jest projektem, który od czasu do czasu piszę, zazwyczaj dopisując jeden akapit. Trwa to już od pół roku. Pomysł na całość jest, ale brakuję mi, że tak powiem flow do tej historii. Pozdrawiam :)

Napisz komentarz

Zaloguj się, aby mieć możliwość komentowania