Planeta A [Rozdział 2]
Rok 2102, obrzeża Moskwy
Tamara mierzyła się wzrokiem z wysoką kobietą, po czym odezwała się:
- Czemu tu jestem?
- Cóż za głupie pytanie. To oczywiste, przecież mnie porwali. - pomyślała chwilę po tym, jak pytanie to opuściło jej usta.
- Musieliśmy w jakiś sposób pozbyć się świadka. Zabicie cię byłoby niezgodne z zasadami. - odparła kobieta. - Zabijamy tylko zbrodniarzy, którzy wyniszczyli nasze tereny. Zbrodniarzy, którzy przez wieki mordowali naszych przyjaciół w imię nauki. Wierzymy, iż jesteśmy przedstawicielami tych, którzy nie potrafią mówić. Przedstawicielami braci mniejszych.
- Zwierząt - domyśliła się Tamara.
- Tak, Tamaro - potwierdziła kobieta.
- Skąd znasz moje imię? - zapytała zaskoczona.
- Masz je na plakietce - odparła nieznajoma, sprawiając, że czar prysł.
Zawstydzona Tamara zarumieniła się. No tak, przecież wciąż była ubrana w biurowy strój.
Kobieta uśmiechnęła się pobłażliwie, po czym powiedziała:
- Przepraszam za tak nieprzyjemne powitanie, ale musieliśmy zachować środki ostrożności. Ljuba na to naciskał.
Rok 2102, Moskwa, gabinet policyjnego detektywa Briana Andreyeva
- Mamy nowy trop, detektywie! - wykrzyknął Nikita, wbiegając do gabinetu Andreyeva. - Dostaliśmy dostęp do dokumentacji medycznej sekretarki. Sześć lat temu po urazie głowy został jej wszczepiony implant medyczny. - zrobił przerwę na oddech. - To stary model, wiec nie zobaczymy dokładnej lokalizacji, ale na podstawie dostępnych danych możemy sprecyzować obszar z dokładnością do kilometra kwadratowego.
- Spokojnie, spokojnie - rzucił detektyw w stronę podekscytowanego asystenta. - Zlokalizowałeś go już?
- Oczywiście, detektywie - Nikita zasalutował.
Andreyev przewrócił oczami.
- Mniej więcej między Proletarskaya a Yunosti - Nikita pokazał mu mapę na ekranie tabletu.
- To dość duży zakres - detektyw przyglądał się trójwymiarowej mapce wyświetlanej przez swojego asystenta. Potrzebowalibyśmy całego zespołu funkcjonariuszy, żeby go przeszukać.
Nikita zmieszany wrócił na ziemię.
- Ale to da się załatwić, prawda? - zapytał niepewnie młody mężczyzna.
- Niespecjalnie. Wiesz, jak wielkie mamy braki w kadrze. - odpowiedział Andreyev.
Nikita zasmucony zwiesił głowę.
Rok 2102, obrzeża Moskwy
Do sali weszła kolejna kobieta, o kręconych blond włosach do ramion i z widocznym na przedramieniu tatuażem żbika, ubrana w musztardowy golf bez rękawów oraz, podobnie jak pierwsza kobieta, beżowe spodnie w drobną kratkę.
- Witaj, Rachelo - powiedziała w jej kierunku kobieta w szarym swetrze.
- Witaj, Wiero - odrzekła tamta, obejmując ją.
Druga z kobiet, Rachela, spojrzała niepewnie na Tamarę.
- A to kto? - zapytała.
- Ah, mały błąd w planie - westchnęła Wiera. - Nie założyliśmy, że w ośrodku badawczym mają sekretarka.
Rachela przyglądała jej się podejrzliwie jeszcze przez chwilę, po czym rzuciła w stronę Tamary wymuszony uśmiech:
- Witaj w naszych skromnych progach.
Kobieta odpowiedziała równie wymuszonym uśmiechem.
Rok 2102, Moskwa, gabinet policyjnego detektywa Briana Andreyeva
- Ubieraj się, Berezowski - powiedział Andreyev do swojego asystenta, wkładając płaszcz.
- Gdzie idziemy? - spytał zaskoczony mężczyzna.
- Na polowanie - detektyw uśmiechnął się zawadiacko.
Komentarze (4)
Albo wszystkich naukowców walnęli do jednego worka, albo mają nieźle w głowie pokręcone.
Co do reszty,
"- Czemu tu jestem?
- Cóż za głupie pytanie. To oczywiste, przecież mnie porwali. - pomyślała chwilę po tym, jak pytanie to opuściło jej usta."
Ja bym tego nie rozdzielał, gdyż wygląda jak odpowiedź na pytanie bohaterki, a dopiero w drugim zdaniu dowiaduje się czytelnik, iż to jej myśl.
I przy końcu, kobieta ta, kobieta tamata, kobieta to, kobieta owo. Powtórzenia.
Napisz komentarz
Zaloguj się, aby mieć możliwość komentowania