Poprzednie częściPlaża, Molo, Palmy I Brama

Plaża Sennego Transu

Opowiadanie

 

"Plaża Sennego Transu"

 

gatunek: sny/czas wolny/fantastyka/podróże/surrealizm

 

Lata dwutysięczne. Ciepły, letni wschód słońca.

 

Na ciepłym, zwrotnikowym oceanie leżała średnich rozmiarów wyspa, raczej płaska i nizinna. Po rozległym trawniku spacerowało dwóch około trzydziestoletnich kolegów. Byli podróżnikami. Wypoczywali na urlopie. Wpadli na pomysł, aby popłynąć w morze, w poszukiwaniu wspomnień, przygód i marzeń. W tle stało kilka otoczonych ogrodami z palmami i bananowcami domów o pastelowych dachach, mających często jednocześnie po kilka kolorów, ułożonych w różne wzory, na przykład figury geometryczne.

 

— Dzisiaj jest dobra pogoda, aby popływać na tratwie — stwierdził jeden z kolegów.

— Bardzo dobry pomysł! — natychmiast i z wielkim entuzjazmem zgodził się drugi.

— Płyniemy?

— Płyniemy!

 

Poszli na pobliską plażę. Wyluzowane i rozleniwione, relaksujące się w cieniu figowców i kauczukowców dzikie zwierzęta, takie jak iguana, pawian, żółw, krab, rzekotka, ropucha, papuga i wąż, na widok nadchodzących ludzi przeszły z pasu piaskowego wybrzeża w pobliskie tropikalne, kwitnące, wiecznie zielone zarośla o rozłożystych liściach. Mężczyźni chwycili tratwę i przesunęli ją na płytką wodę, po czym wskoczyli na ów drewniany pojazd wodny, odbili się od brzegu i wiosłując, popłynęli w kierunku drugiej, mniejszej wyspy, widocznej na horyzoncie.

 

Kiedy płynęli, zauważyli jakby skalistą wysepkę, porośniętą pąklami. Tańczyły na niej cztery śpiewające sardynki. Kiedy ludzie zbliżyli się do skały wystającej ponad powierzchnię falującej wody, ryby dostały ważkowych skrzydeł i pofrunęły na powoli przelatującą wysoko nad nimi chmurę w kolorze brzoskwini, a kamień okazał się być wielką ośmiornicą.

 

— Fiu, fiu, fiuuu! Fru, fru, fruuu! — zaśpiewały uciekające ryby.

— Witam serdecznie — powiedziała grubym, niskim głosem ośmiornica, po czym zaśmiała się wysokim zabawnym tonem i wyskoczyła z wody, następnie szybko wskoczyła z powrotem oraz zanurkowała głęboko, a potem osiadła na wystających z dna koralowcach i ukwiałach, gdzie spotkała ławicę roześmianych błazenków.

— He he he! — zaśmiali się koledzy i popłynęli dalej, a nad ich głowami przefrunęły dwie świecące meduzy.

 

Dosyć upalny środek dnia.

 

Dotarli na miejsce, przeskoczyli z tratwy na plażę, gdzie następnie zaciągnęli niewielki drewniany pojazd wodny, aby nie odpłynął bez nich, albo żeby nie porwały go psotliwe stwory morskie z innego wymiaru, barwne jak motyle, duże jak mikrobusy, czworonożne jak kuguary, płetwiaste jak skalary, ciekawskie jak delfiny, drapieżne jak rekiny, a nazywające się Kilersqkwaarloenie. Ludzie rozejrzeli się dookoła. Zauważyli podpitego rumem korsarza, spacerującego pośród kokosowców i bananowców oraz od czasu do czasu wymachującego szabelką.

 

Nagle, środek dnia ustąpił miejsca zachodowi pomarańczowego słońca na tle żółto-różowo-fioletowego nieba.

 

— Patrz, w morzu jest coś dziwnego! Płynie w naszym kierunku! — zauważył jeden z kolegów.

— Aha! No, rzeczywiście! — potwierdził drugi.

— Myślę, że to może być jakiś potwór morski!

— Chyba masz rację!

 

Podekscytowani mężczyźni widzieli, jak dziwne, płaskie zwierzę powoli podpływało do brzegu. Wyglądało trochę jak kilkumetrowa, ciemnozielona flądra. Miało wielkie oko. Nagle zmieniło ułożenie pokrytego wielkimi łuskami ciała z poziomego na pionowe, a wtedy okazało się ono być niezwykłym egzemplarzem ryby latimerii, od typowych osobników różniącym się przystosowaniem do bezproblemowego przebywania na powierzchni wody. Ten okaz był też znacznie większy niż inne, a także inteligentniejszy. Potrafił mówić.

 

— Witajcie na kolejnym końcu następnego świata! Właśnie się zaczął! Cieszcie się tym emocjonującym przedstawieniem i fascynującymi efektami specjalnymi! A tymczasem ja odpływam do ciepłych mórz, u wybrzeży których tańczą flamingi, śpiewają mewy oraz kraby grają na muszlach ślimaków, podczas gdy małże i krewetki cieszą się oraz radują! — tonem pełnym nadziei i optymizmu wysłowiła się tajemnicza ryba, po czym ponownie przewróciła się na bok i, jak gdyby nigdy nic, powoli popłynęła sobie dalej, aż niebawem zniknęła gdzieś za wyspą.

 

W ciągu kilku sekund, słońce skryło się za horyzontem, a niebo przybrało jednolicie pomarańczowy kolor. Złote i srebrne gwiazdki spadły na ziemię, wodę oraz na las, prosto z zielonych i czerwonych chmur, delikatnie kołyszących się, niczym hamaki.

 

Po plażach oraz trawnikach pełzały fioletowo-granatowe gąsienice i niebiesko-zielone dżdżownice, w cieniu niskich roślin o rozłożystych bądź postrzępionych liściach wypoczywały szczuroskoczki oraz myszoskoczki przebrane za piratów z siedemnastego i osiemnastego wieku, a także beatboxujące oraz scatujące (wymowa: sketujące) i grające na gitarach basowych oraz elektrycznych karaluchy w strojach hawajskich z kolorowymi wiankami, uplecionymi z kwiatów, liści i pnączy. Zarówno jedne jak i drugie, były w ostatnich dwudziestu kilku latach w wielu różnych miejscach swojej planety, i właśnie wypoczywały na jednej z kilkudziesięciu wycieczek, a podróżowały na różne sposoby: w różnorodnych pojazdach przewożących ludzi, jak i ukryte pośród rzeczy, które ci ludzie mieli ze sobą podczas wycieczek.

 

Wzdłuż plaży, po beżowym piasku, blisko linii styku z wodą, tanecznym zabawnym krokiem spacerowało osiem wesołych bajkowych pingwinów, śpiewających coś w rodzaju "a Cocos, a Cocos". Nieopodal, palmy kokosowe beztrosko kołysały się na lekkim wietrze.

 

W rytmach relaksującej, plażowej muzyki reggae, ponad gąszczami kwitnących hibiskusów oraz strelicji, fruwało dwadzieścia kilka barwnych motyli, biedronek i stonek. Na źdźbłach potężnej subtropikalnej trzciny, lasecznicy, siedziały oraz bujały się zielono-brązowe szarańczaki i modliszki, które pomachały im wesoło swoimi skrzydłami.

 

Tymczasem na morzu, kilka kilometrów dalej.

 

Na szybko płynącym jachcie żaglowym średnich rozmiarów, siedziało kilku kolegów i kilka koleżanek. Wszyscy mieli od dwudziestu kilku do trzydziestu kilku lat. Pili chłodne napoje owocowe, śpiewali piosenki, grali na instrumentach, tańczyli. Wypoczywali na urlopie. W pobliżu żaglówki płynęły wieloryby, delfiny, tuńczyki, żaglice i marliny, a także śmigały żółwie morskie, kalmary oraz smagle.

 

Jacht i towarzyszące mu zwierzęta morskie popłynęły w kierunku zachodzącego słońca, a w powietrzu unosiła się wolna, łagodna, słoneczna, kołysząca, relaksująca i nieco surrealna, jakby trochę hipnotyzująca, muzyka.

 

Koniec.

Średnia ocena: 5.0  Głosów: 3

Zaloguj się, aby ocenić

Komentarze (8)

  • Dekaos Dondi 26.11.2020
    Piotrek P. 1988↔Czytając Twoje teksty, to jak film oglądać. Aż przeróżne obrazy same w głowie hasają.
    Dialogi też dodały smaku całości. Bardzo to wszystko plastyczne i jakby wyraźne w przekazie.
    Pomieszane, ale to nic. I dobrze. Przynajmniej nie nudno:))↔Pozdrawiam:)↔5
  • Piotrek P. 1988 27.11.2020
    Dziękuję za komentarz i ocenę. Lubię pisać, jak i czytać, teksty surrealne oraz nieco chaotyczne. Pozdrawiam :-)
  • kigja 26.11.2020
    Ktoś, kto pisze kolorowe, pełne wyobraźni opowiadania, ten na pewno widział na własne oczy cuda tego świata.
    Opisy zwierzątek sa powalające! Przyznam, że sprawdziłam nazwy niektórych i one faktycznie są realne! Po prostu niesamowite!
    Nie tylko wyobraźnia, ale i wiedza.

    Piotrek P. 1988,
    Masz przebogate, bardzo optymistyczne wnętrze i potrafisz przenieść czytelnika w inne wymiary wszechświata.
    Tylko Dekoś jest w stanie Tobie dórównać ?

    Pozdrawiam serdecznie :)
  • Piotrek P. 1988 27.11.2020
    Dziękuje za ten wspaniały komentarz i również serdecznie pozdrawiam :-)
  • Piotrek P. 1988 27.11.2020
    *Dziękuję
  • kigja 26.11.2020
    Wogle, to za pierwszym, drugim i trzecim razem czytałam tytuł
    Plaża Sennego Tarasu xd
  • Bożena Joanna 27.11.2020
    Masz bajeczną wyobraźnię, może powstaną etiudy filmowe z Twoimi obrazami. Gratuluję!
    Pozdrowienia!
  • Piotrek P. 1988 27.11.2020
    To zapewne byłaby ciekawa sprawa. Dziękuję za komentarz i za gratulacje. Również pozdrawiam :-)

Napisz komentarz

Zaloguj się, aby mieć możliwość komentowania