Początek apokalipsy przesiedziałem w kiblu #3 Gość

Ta historia zaczęła się od zwykłego posiedzenia w kiblu. Po wysłuchaniu wiadomości o zamieszkach i nakazach pozostania w domu, ktoś zaczął pukać do drzwi. Nie chciałem ich otworzyć, jednak potwór, lub czymkolwiek była ta istota zdołała się wedrzeć do środka. Mało brakowało, ale zostałem przez kogoś uratowany...

1-go dnia apokalipsy...

 

__________________________________________________________________________________

– Głuchy jesteś? – powtórzyła skryta w czarnym płaszczu osoba. – Zadałem ci chyba pytanie.

Pomału się podniosłem i gdy już stałem na dwóch nogach, poczułem, że prawa dłoń zaczyna mi delikatnie drżeć. Nie było co się dziwić ; do mojego mieszkania wparował jakiś potwór a jego krew właśnie płynęła po podłodze. W prawdzie wywoływało to u mnie nieprzyjemne uczucie. Ba! Było tak źle, że od zwymiotowania powstrzymywała mnie jedynie siła (i tak już zbrukanej) woli.

– D-dzięki za pomoc. – odpowiedziałem cichym jęknięciem.

– No ja myślę – przytaknął – Masz szczęście, że tędy przechodziłem...

Mężczyzna wyprostował się i zaczął wycierać rękawem drewniany kij baseballowy ; prawa dłoń mocno ściskała jego ciemny uchwyt. Wyglądał na przygotowanego. Cóż, słyszałem nie raz o ludziach czerpiących frajdę z kolekcjonowania broni, czytania poradników przetrwania, czy oglądania filmów o tematyce bushcraftingu, no ale nie spodziewałem się, że kiedyś przyda się to takiej osobie jak mi - zwykłego mieszkańca małej kawalerki, gdzieś w mniej znanej części miasta.

– W takim razie co teraz? Wątpię, że był to jedyny stwór tutaj...

Zanim drzwi zostały sforsowane słyszałem krzyki. Kobieta, która pukała do owych drzwi także wspomniała, iż coś się do niej zbliżało. Pytanie tylko co to było. Kim w ogóle są te stwory i dlaczego nas chcą zabić? Pozostaje w tej sytuacji czekać.

– Prawdę mówiąc – powiedział, prostując się. – Nie obchodzi mnie co zrobisz, jednakże na zewnątrz jest dużo gorzej, także JA mam zamiar iść kanałami na koniec miasta.

Zastanowiało mnie w tamtym momencie, kiedy zdołał obmyślić ten plan. Jakby nie patrzeć to wszystko zaczęło się zaledwie przed paroma godzinami. Wstyd mi było swojej niewiedzy.

– W takim razie może pójdę z tobą – zaproponowałem. – Sam powiedziałeś : na zewnątrz jest dużo gorzej, przyda ci się pomoc.

Mężczyzna podrapał się po brodzie i wyszedł po chwili na korytarz, rozejrzał się i usatysfakcjonowany tym, co zobaczył, zaczął iść przed siebie.

– Jak już mówiłem, gdzieś mi to lata...

Irytujący typ, pomyślałem. Korytarz był długi, natomiast panujący wszędzie bałagan wskazywał na odbytą walkę. Może to on walczył? Nie. Ani plamki krwi na jego ubraniu. Idąc tak zauważyliśmy stojący za rogiem tłum tych złowieszczych istot...

 

__________________________________________________________________________________

Od autora

Historia pisana jest bezpośrednio z punktu widzenia głównego bohatera, także powtórzenia i wszelkie błędy popełnione w trakcie pisania wskazują, że bohater po prostu nie miał do czynienia z pisaniem. Ubiera to co widział we własne słowa i robi to dość niechlujnie.

 

Mam sporo pomysłów na tę historię i gdybym chciał, mógłbym ją rozpisać nawet na 200 rozdziałów.

 

Z pozdrowieniami

 

Autor.

Średnia ocena: 4.7  Głosów: 3

Zaloguj się, aby ocenić

    Napisz komentarz

    Zaloguj się, aby mieć możliwość komentowania