Poprzednie częściPoza zasięgiem - prolog

Poza zasięgiem - Nikolai

Nikolai oparł się o framugę okna. Szyba była zimna, od środka zaparowana, więc przetarł ją dłonią i spojrzał na podwórze. Chłopaki wyszli na śnieg, jakby nikt im nie powiedział, że w RedRiver nawet mróz potrafi kąsać inaczej. Carter znalazł starą, skórzaną piłkę, która walała się gdzieś przy szopie, i już próbował dryblować po zamarzniętym kawałku ziemi. Moretti, zamiast narzekać, że buty mu się ślizgają, od razu podłapał zabawę. Śmiał się głośno, aż echo odbijało się od lasu. Weber stał z boku, niby obojętny, ale w końcu też kopnął piłkę, precyzyjnie, jakby i z tego chciał zrobić eksperyment. Alexei tylko przyglądał się reszcie — ręce w kieszeniach, ramiona zgarbione, oczy wbite w ziemię. W końcu Carter zawołał go i chłopak niechętnie dołączył.

Nikolai obserwował ich chwilę w milczeniu. W oczach innych mogliby już być żołnierzami. Ubrani, wyszkoleni, pewni siebie. Ale tutaj… tutaj wciąż byli chłopcami, którzy nie rozumieli, że RedRiver nie zna litości.

 

Widział, jak piłka odbija się od zmarzniętej ziemi, jak śmiech tnie powietrze, a on sam czuł w gardle coś między żalem a ironią. Będą się tu męczyć. Prędzej czy później. Bo to miejsce wypluwało nawet silniejszych od nich. Zaciągnął się papierosem i wypuścił dym w stronę szyby.

 

— To jeszcze dzieci — mruknął do siebie.

 

Śmiechy, krzyki, uderzenia butów o lód. Każdy z nich był inny — Carter z uśmiechem, który chciał rozproszyć wszystko, Morietti z nonszalanckim wdziękiem Włocha, Weber skupiony jak naukowiec w laboratorium. A Alexei… Alexei był cicho obecny, zgarbiony, jasne oczy wnikliwe, chłodne, zbyt ostre.

I w tym spojrzeniu, w tej sylwetce, nagle zobaczył coś, czego nie spodziewał się zobaczyć od lat. Nie siebie — choć czuł echo własnego charakteru w napięciu chłopaka — ale ją. Twarz, która kiedyś była całym jego światem.

 

Gdyby… Gdyby on i ona mieli dziecko, myśl przemknęła mu przez głowę bezgłośnie, niemal niewidocznie, jak cień. Duża szansa, że wyglądałoby właśnie tak. Czarne włosy, jasne oczy, rysy, które były delikatne, ale nie całkiem nieobecne. Alexei nie był jego synem — przynajmniej nie bezpośrednio. Ale w tym spojrzeniu i w tym milczeniu widział coś znajomego, coś, co budziło ciepło i chłód jednocześnie.

 

Ivan wygrał kiedyś jej serce. Zawsze to on zdobywał, zawsze on wiedział, jak wygrać. A Alexei — w tym milczeniu, tej powściągliwości — był jak cichy pomost między nimi. Dziecko, które mogło być, gdyby… gdyby coś poszło inaczej. Nikolai odwrócił wzrok od okna, ale cień tej myśli pozostał, niepokojąco trwały.

 

Chłopcy kopali piłkę po ubitym śniegu, który skrzypiał pod butami, a każdy upadek kończył się obłokiem białego puchu lub lądowaniem na fragmentach lodu. Luca Morietti szpanował swoimi dryblingami, podcinał piłkę efektownie nad rywalem i wywracał Ryana przy każdym możliwym kontakcie.

 

— Spokojnie, Carter, nie każdy potrafi tak poruszać się po śniegu — rzucił Luca, uśmiechając się kątem ust, gdy tylko zobaczył jak Carter ląduje twarzą w śniegu. — Tutaj lód, wiatr i śnieg są równie niebezpieczne jak ich policja.

 

— Policja? — Ryan otrzepał się i podbiegł do piłki, próbując zachować równowagę. — Co masz na myśli?

 

— A tak, wiesz… sierżant. Niebezpiecznie seksowny milf. — Luca podbił piłkę i uderzył w nią z pełną siłą.

 

— Preferujesz starsze? — Ryan zatrzymał się, zdziwiony.

 

— Hm… może. — Luca wzruszył ramionami, podbijając piłkę i ślizgając się po śniegu. — Ale nie martwcie się, to tylko moje obserwacje. Swoją drogą to policja działa po swojemu, a Żandarmeria po swojemu. I nikt nigdy nie wie, co tak naprawdę się dzieje. Do tego mieszkańcy albo uciekają do domów jak mnie widzą, albo zaczynają opowiadać teorie spiskowe o topielicy.

 

Marcus podszedł bliżej, ręce w kieszeniach, obserwując ich spokojnie:

— Lepiej zagrać na faktach niż na plotkach. Chyba że lubicie ryzyko.

 

Alexei, stojąc z boku, złapał piłkę pewnie w ręce, gdy Ryan kopnął ją zbyt mocno. Oddał ją spokojnie, bez słowa, ale jego spojrzenie sprawiło, że każdy poczuł lekkie ukłucie niepokoju.

 

— Dziwnie tu — Luca znów rzucił piłkę do Ryana — ale przynajmniej jest na kogo popatrzeć.

 

— Wiesz, że dziewczyna z wypożyczalni jest córką sierżanta? — zapytał Ryan, choć wyraźnie niepewnie. — Nikolai o tym wspominał, chyba pracuje w wyporzyczalni filmów.

 

Alexei skrzywił się lekko, wciąż trzymając piłkę. Chłopcy poczuli, że jego milczenie wyraża więcej niż tysiąc słów. Byli przyzwyczajeni do jego lekko dziwacznych zachowań. Znali jego trudną przeszłość i akceptowali w całości. Minęła chwila a Alexei wrócił do rzeczywistości. Rzucił piłkę w stronę Marcusa, który złapał ją pewnie i od razu spojrzał na chłopaków.

 

— Słuchajcie — zaczął spokojnie — w RedRiver ludzie znikają. Nie jest to plotka. Przynajmniej nie do końca.

 

Carter popatrzył na niego zaskoczony, odbijając piłkę nogą:

— Mówisz poważnie? Przecież to małe miasteczko, co może się stać?

 

— Małe nie znaczy bezpieczne — Luca dodał, ślizgając się po śniegu i podcinając piłkę Ryana. — Policja działa, jakby nie chciała przeszkadzać. Żandarmeria z kolei robi wszystko po swojemu. Nikt nie patrzy na całość, każdy na swoją stronę.

 

Weber skrzywił się i poprawił rękawice, odbijając piłkę od śniegu precyzyjnie, jak kalkulując trajektorię:

— Można powiedzieć, że każdy gra w inną grę. Policja reaguje po swojemu, mieszkańcy plotkują, a burmistrz… Cóż, burmistrz ma własne plany.

 

— Serio. — Luca podbił piłkę wysoko w powietrze. — My, policja, mieszkańcy… wszyscy patrzą, ale nikt nie widzi całości. A zaginieni? Nie wierzę, żeby ktokolwiek chciał odkryć prawdę.

 

— Starzy ludzie z demencją wychodzą do lasu, gdzie są niedźwiedzie i nie wracają. Oto cała zagadka zaginięć — wtrącił Alexei.

 

Carter podbiegł po piłkę, ale uderzenie śniegu wyrzuciło ją w bok, gdzie Alexei stał nieruchomo:

— Mimo wszystko trzymajcie oczy szeroko otwarte — mruknął. — I nie wierzcie w nic, co słyszycie.

 

Marcus przejął piłkę i położył ją na śniegu, krzywiąc się lekko:

— To miejsce jest… inne. Mam wrażenie, że tu nie ma przypadków. Każdy ruch, każda decyzja... Zaginięcia, plotki, burmistrz, policja… wszystko jest powiązane.

 

Alexei przewrócił oczami. Uważał, że niektórych ponosi wyobraźnia.

Średnia ocena: 5.0  Głosów: 2

Zaloguj się, aby ocenić

Komentarze (7)

  • Aleks99 4 miesiące temu
    Dobre, serio
  • naćpana żelkami 4 miesiące temu
    Dziękuję
  • il cuore 4 miesiące temu
    /Niebezpiecznie seksowy milf — Luca podbił piłkę/ – seksowy czy seksowny? no i kropek uciekł
    /— Hm… może — Luca wzruszył ramionami,/ –kropek uciekł
    /— Dziwnie tu — Luca znów rzucił piłkę do Ryana — Ale przynajmniej jest na kogo popatrzeć./ – byłoby dobrze jeśli wtrącenie – lecz wówczas /Ale/ małą literką
    /— Serio — Luca podbił piłkę wysoko w powietrze./ – i tutaj
    /Oto cała zagadka zaginięć. — wtrącił Alexei./ – a tutaj trza usunąć

    Coś w nim jest...
    cul8r
  • naćpana żelkami 4 miesiące temu
    Dzięki za czujność ^^’ Będę uważać, żeby w przyszłości nie gubić ani nie dorzucać kropek.
  • LittleDiana 4 miesiące temu
    Niby typowy wątek z tajemniczym miasteczkiem ale tak opisany że chce się czytać dalej, szczególnie biorąc pod uwagę pozostałe wątki. :)

    Ciekawi mnie kim są chłopacy i co robią w tym miasteczku. Czy są początkującymi żołnierzami którzy uczą się zawodu stacjonując na końcu świata?
    Na razie to tak wygląda.

    I chyba Luca od początku wiedziałam kto jest matką Leny:)
  • LittleDiana 4 miesiące temu
    Będą kolejne części, prawda?:)
  • naćpana żelkami 4 miesiące temu
    Super, że Ci się podoba! Chłopaki i reszta tajemnic też się powoli wyjaśni, a kolejne części już w drodze. Muszę się też lepiej pilnować, bo widzę, że chronologia się poplątała😅

Napisz komentarz

Zaloguj się, aby mieć możliwość komentowania