Bez skrzydeł cz 2
Chłopiec ocknął się zdezorientowany, nie mogąc poruszyć rękoma. Coś je przytrzymywało, a kiedy z niemałym trudem otworzył oczy, ujrzał nad sobą sztucznie postarzane drewniane belki sufitu.
— Mówiłem ci, że jeszcze trochę pożyjesz, szczurku.
Lekkie obrócenie głowy w lewo, pozwoliło dostrzec siedzącego w fotelu przy łóżku mężczyznę, przyglądającego się chłopcu, w nikłym świetle lampy.
To nie mogło dziać się naprawdę, na myśl o niedawnym upokorzeniu, blondynem wstrząsnął dreszcz i zebrało na wymioty. Błogosławił ciemność i pragnął, by powróciła, zabierając świadomość.
— Bawi cię to? - rzucił w stronę mężczyzny, bez powodzenia próbując podnieść choćby głowę.
— Trochę, ale teraz najlepiej, żebyś się nie szarpał, bo tylko dostarczysz sobie cierpień. Lekarz opatrzył rękę, na szczęście nie wgryzłeś się zbyt głęboko, ale teraz musisz trochę poleżeć. Przynajmniej dopóki kroplówka nie zejdzie do końca.
Wzrok nastolatka powędrował w kierunku stelaża, z którego rzeczywiście zwisała przezroczysta buteleczka.
— Narkotyk? - zapytał niepewnie, po czym dodał już z większą agresją w głosie. - Po co to wszystko? Jak ci się zabawka zepsuła, trzeba ją było wywalić. Wypieprzyć ciało do rzeki i po sprawie, ty chory zboczeńcu.
— Spokojnie, nie podałem ci prochów, to coś, co zaordynował mój lekarz, żeby postawić cię na nogi. Nie wiem co, ale chyba skuteczne, bo już zaczynasz pyskować. - Ruka przysiadł na krawędzi łóżka, sprawdzając przepływ płynu w wężyku. - Lepiej dla ciebie, żebyś więcej nie powtarzał tego numeru, bo będę musiał założyć ci kaganiec, mój mały gryzoniu.
Podejrzliwy wzrok chłopca odprowadził go, kiedy na powrót usiadł w fotelu. Czuł ulgę, że tym razem nie zaczął się do niego dobierać, kiedy ten leżał słaby i niezdolny się bronić. Tak jakby wcześniej miał szansę z tym potężnie zbudowanym człowiekiem. Z niepokojem patrzył na szerokie bary i mięśnie ramion porywacza, zdające się rozpychać rękawy koszuli. Tak, ten mężczyzna był w stanie zgnieść go niby kartkę papieru.
Kiedy kilka godzin wcześniej rozszarpywał sobie nadgarstek, nie myślał trzeźwo, teraz nie był już pewien, nawet gdyby miał szansę, czy byłby w stanie zrobić to ponownie. Nie miał jednak zamiaru się do tego przyznawać.
— Coś mnie zastanawia. - W ręku Rukii zaszeleścił plik papierów. - Kiedy moi ludzie urządzali polowanie w dzielnicy nędzy, byłeś jedyną osobą, bez śladów środków odurzających, ani alkoholu we krwi. - Na zaskoczone spojrzenie chłopca odpowiedział lekkim półuśmiechem. - Każdemu z was pobrano krew do badań. Byłeś też czystszy, zero wszy czy innych parchów, a to niezwykłe w miejscu takim jak tamto. Dlaczego?
— Bo znalazłem się tam przypadkiem. Nie jestem bezdomny, jak ci nieszczęśnicy – wyjaśnił nastolatek z goryczą, po raz setny przeklinając w myślach pomysł wybrania się w to miejsce, tamtego dnia.
— To wyjaśniałoby twój brak pokory i wdzięczności.
— Wdzięczności? Czy ty sam siebie słyszysz? Za co ci ludzie mieliby być wdzięczni?
— Za dach nad głową, regularne posiłki, miejsce, gdzie mogą przynależeć. Oczywiście, na początku są trochę przestraszeni, później dochodzi też złość, kiedy zaczynają rozumieć, że nie będzie więcej prochów, na koniec jednak odczuwają wdzięczność. Ludzie na aukcji nigdy nie są przypadkowi, niewolnika nie kupi nikt, kto wcześniej nie zostanie sprawdzony. Nie u mnie.
— A gwałty? Myślisz, że są szczęśliwi, kiedy zmusza ich się do sypiania z jakimiś starymi prykami? - Samo wypowiedzenie słowa gwałt, wywołało dreszcz obrzydzenia. Powinien był siedzieć cicho, jednak zdenerwowanie sprawiło, że nie był w stanie utrzymać ust zamkniętych.
— Przecież i tak większość z nich oddawała się każdemu, kto był w stanie zapłacić, teraz przynajmniej nie ryzykują, że czymś się zarażą.
— Dobroczyńca, kurwa jego mać. – Chłopiec zazgrzytał zębami, kiedy jednak mężczyzna spojrzał na niego upominająco, skulił się w sobie, po czym zapytał już zdecydowanie grzeczniejszym tonem. - Skoro więc ja nie potrzebuję pomocy ani opieki, wypuścisz mnie? Zapomnę o wszystkim, daję słowo.
Rozbawiony Ruka roześmiał się, jak gdyby usłyszał dobry żart i pokręcił głową.
— Przykro mi, mój młody przyjacielu – powiedział, jednak wcale przykro mu nie było. - Jestem człowiekiem interesu. Na twojej sprzedaży spodziewałem się zarobić konkretne pieniądze, ale nie wyszło. Leżysz tu teraz i na pewno zostanie ci brzydka blizna, która obniży twoją wartość rynkową. Kiedy tak słodko drzemałeś, doszedłem do wniosku, że jesteś mi winny tę kasę. Odpracujesz ją i dopiero wtedy, może pozwolę ci odejść.
Nie trzeba było wielkiej wyobraźni, by sowo „odpracujesz” i spojrzenie, jakim przewiercał go mężczyzna, skojarzyło się chłopcu z czymś, czego nigdy więcej nie chciał doświadczać.
Widząc wyraz jego twarzy i to, jak bardzo starał się wtopić w materac, Ruka westchnął.
— Nie, nie w sposób, jaki chodzi ci po głowie. - Z zadowoleniem patrzył, jak nastolatek czerwienieje na twarzy. - Chyba że sam poprosisz, ale życie nie składa się z samych przyjemności, znajdę dla ciebie inne zajęcie. Na wypadek jednak, gdyby przyszło ci do głowy coś głupiego, postarałem się o coś na kształt zabezpieczenia.
Sprężyny materaca ugięły się, kiedy przysiadł na krawędzi łóżka i podstawił tablet pod nos dzieciaka. Na prostokątnym ekranie pojawił się obraz małej, może czteroletniej dziewczynki, z rudymi warkoczykami, która układała do snu swoje lalki, każdą z nich całując w czoło i przykrywając maleńką kołderką.
— To podgląd z jednej z sypialni. Jestem właścicielem tej małej. Ma na imię Liz i została mi sprzedana przez własną matkę, kiedy ta nie miała na prochy. Od twojego zachowania będzie zależało, jaki los ją czeka. Może żyć tutaj, spokojnie i dostatnio, aż sama, kiedy dorośnie, zdecyduje się odejść, albo za kilka lat trafić na aukcje.
— Ty pierdolony sadysto, po co to robisz? - Nastolatek trząsł się ze złości, jednak Ruka nie odpowiedział. Zabierając tablet, skierował się ku drzwiom.
Sam do końca nie był pewien dlaczego, jednak był ciekawy...
Komentarze (53)
Pozdrawiam.
w wersji soft : )
Dziękuję za komentarz.
Trochę szkoda.
Podoba mi się imię Ruka i podoba mi się chłopiec.
Zobaczymy, co będzie dalej...
Mam cichą nadzieję, że zakochasz się w moich postaciach : D
Dzięki za komentarz i pozdrawiam.
I w kim?!
Ostatni raz zakochałam się w bohaterze książki Strugackiego. Serio mnie wzięło.
Nie widzę dla siebie obiektu westchnień: Ruki - bandzior, pedofil, gej
chłopiec - 16 latek wykorzystywany przez bandziora.
Tacy bohaterzy do zakochania?
Nął, senkjó.
strawny, ale chwilowo nic nie mogę zdradzić.
Nie bój ziaby. Żadna ze mnie psychopatka :-)
Gejowski sex z oną w tle...
Taaa...
"Ruke" - Ruka (w sumie potem powtarzasz ten błąd, więc nie jestem pewien, która wersja jest poprawna)
Całkiem spoko druga część. Dobrze, że pokazujesz w miarę obiektywnie, nie czarno-biało. Widać, że Ruka to człowiek, mimo tego, czym się zajmuje. Podoba mi się pomysł z szantażem; nie spodziewałem się tego. No, i interesujące jest konflikt postawiony przed bohaterem - czy warto walczyć o dobro zupełnie nieznanego dziecka. Chyba, że Ruka kłamie, ale biorąc pod uwagę, jak budujesz tę postać, wątpię, że tak jest.
Nic nie zdradzę, wszystko wyjdzie w praniu, bo w głowie tylko zarys, dam postacią żyć i ewoluować
samodzielnie, zobaczymy o będzie : )
Pięknie dziękuję i pozdrawiam.
Ciekawie się zapowiada.
P.S. Gdyby w dialogach były długie krechy –– to by się lepiej czytało:)
Pozdrawiam→5
Co do tekstu, postaram się, żeby nie był zanadto przewidywalny.
Dziękuję pięknie i pozdrawiam.
wiem, gdzie i co. Co do tępoty komputerowej, uf, jaka ulga, że nie jestem sama : )
Pani, czy uczyniłabyś mi zaszczyt i zamieniła ze mną słowo na privie?
W tych głupich Stanach Zjednoczonej Psychozy jest cały syf...
Przeczytałam historię Cyntoi Brown...
https://www.tvn24.pl/magazyn-tvn24/czerwona-rzeka-i-autostrada-lez-pieklo-w-ktorym-znikaja-kobiety,229,3947
:(
No proszę akcja bardzo wartka i przemyślana. Ruke jest wybawicielem, śmiechu warte. Najohydniejsze draństwo zabezpieczać się małą dziewczynką. Poruszasz problem handlu dziećmi, tutaj dziecko sprzedane przez swoją matkę... podłe i nic takiego czynu nie usprawiedliwia. Chłopiec jest bardzo odważny i zdeterminowany, czy zgodzi się na takie rozwiązanie, aby kartą przetargową był los małej dziewczynki. Fajnie prowadzisz czytelnika w mroczny świat zniewolenia dziecięcego ciała.
Miłego popołudnia
Pozdrawiam.
Pobierznie czytałam opinie i jest dobrze.
Będzie dobrze.
*wstrząsnął nim dreszcz/ kim? Wiem, że chłopcem, ale wymaga doprecyzowania, można zamienić na niewolnikiem (bo chcąc-nie chcąc nim był);
*2xteraz;
* Gdzieniegdzie sporo zaimkow na raz (ci, cię, jego), poszukaj zamienników na zasadzie: chłopiec, mężczyzna, Pan, niewolnik, blondyn, młodzieniec, no coś w tym stylu;
*2xjednak;
*mać – chłopiec/ kropka po mać i duża litera przy chłopiec;
*Nadal oczywiście są dywizy, ale o tym już mówiłam, więc nie będę za każdym razem tu i w kolejnych rozdziałach tego wymieniać.
Hmm... Mam zabitego ćwieka. Dotychczas wydawało mi się, że akcja dzieje się w jakimś dawnym Państwie niewolników, a tutaj pojawia się tablet, badanie krwi i kroplówka. Muszę nieco uporządkować wyobraźnię, ale już mi się coś rysuje na odpowiedni kształt. Podoba mi się, że małymi krokami dowiadujemy się coraz więcej. Więcej o Ruce, więcej o chłopcu (bardzo chcę poznać jego imię, ale czekam cierpliwie). Podoba mi się też zdrobniałe słowo "szczurku". Coś innego i świeżego, jeszcze się z tym nie spotkałam. Do akcji wkradł się szantażyk, ale gdzieś mi dzwoni, że Pan to człowiek honoru i nie jest złą osobą. Ciekawa jestem kim naprawdę jest chłopiec, skoro przybył do dzielnicy, a nie z niej pochodził. No nic, lecę dalej :D
A i uwagi z gwiazdkami piszę po kolei, czytając tekst, więc jak masz np. 2xteraz, to chodzi o jeden akapit, że pod rząd jest. I jeszcze jedna uwaga. Moim zdaniem tytuł nie musi być roboczy. Jest prima-sort! :)
Napisz komentarz
Zaloguj się, aby mieć możliwość komentowania